1804 - George Sand Histoires de Parfums


George Sand to typowy przykład postaci, z której historia zadrwiła. Doprawdy, niezbadane są wyroki wydawane przez ludzkie masy.

Urodzona w 1804 roku Aurora Dupin, która pod męskim pseudonimem wydała ponad sto powieści i sztuk zapamiętana została głównie jako prowokatorka odziewająca się w męskie ubrania. Niektórzy pamiętają jej także liczne romanse, ale czy ktoś w ogóle czyta jej książki?


W encyklopedycznych notkach poświęconych Sand pojawia się zwykle standardowe stwierdzenie, że jej pisarstwo było nowatorskie na tle dzieł współczesnych oraz starannie sporządzona lista znanych kochanków.
Nie chcę iść tym tropem, ale ze wstydem przyznać muszę, że twórczość George Sand i mnie bliska nie jest. Opowiem więc o zapachu. A ponieważ sama Sand twierdziła, że "Najlepsze słowa to słowa najkrótsze" - postaram się streścić.


Opowieść o człowieku,
którego nie było...


Perfumeryjna George Sand jest ładna. Zamiast bezkompromisowej i pewnej siebie emancypantki z cygarem w zębach dostajemy młodą kobietę w szykownej sukience; nawet jeśli niekoniecznie nieśmiałą, to z pewnością milczącą.

Aurora była śliczną dziewczyną. Czarnowłosa, wielkooka, smukła i ciekawa świata doprawdy mogła wzbudzać zainteresowanie. Wydana w wieku osiemnastu lat za bogatego barona Casimira Dudevanta przemęczyła w niedopasowanym małżeństwie osiem lat, po czym wybrała wolność. W kompozycji Ghislaina nie ma wolności. Olfaktoryczna Aurora dała się upozować na uroczą i potulną żonę arystokraty.


Słodkie, nieomal dziewczęce, owocowe otwarcie płynnie, lecz dość szybko traci miękkość i łagodność ewoluując w kierunku bogatych, lecz dzięki dodatkowi goździków nieco ostrych nut kwiatowych. Jaśmin z różą dosłodzony przebłyskującą w tle brzoskwinią daje efekt przypominający nieco Ninę Niny Ricci, z tym że tutaj towarzyszą mu nuty wychładzające kompozycję, odbierające jej nieco przytulności: poza wspomnianymi już goździkami jest to imbir oraz wyraźnie wyczuwalny, surowy, musująco cierpki ananas.

Ten nietypowy w kwiatowej bądź co bądź kompozycji ananasowy akcent uważam za najciekawszy element tej układanki. Nie wiem, czy mi się podoba, nie wiem, czy mnie prekonuje, ale przynajmniej zaburza przewidywalność kompozycji, wytraca zmysły z torów, którymi podążały już tak wiele razy...

Znów jednak, nie jest to zmiana, jakiej dokonała dwudziestoszescioletnia Aurora. Ananasowy akcent nie zmienia charakteru kompozycji, dodaje jej jedynie nieco uroku - może baronowa Dudevant znalazła sobie jakieś miłe hobby? Może dostała miłego, psotnego kotka? Może po prostu przyszła wiosna?


Jeśli to wiosna, to ociepla się i przemienia w lato. Jeśli kotek, to staje się on puszystym, rasowym kocurem. Jeśli hobby - przemienia się w towarzyską atrakcję i, nie tracąc atrakcyjności, traci jednak świeżość.
Nos oswaja się z niespodziewaną nutą, ożywczy zastrzyk zadziwienia przestaje działać, Aurora staje się znów uroczą baronową; może tylko nieco bardziej żywą i bystrą, niż spodziewaliśmy się po pierwszych wspólnie spędzonych chwilach.

Tym razem, to nie subtelnie kwiatowa, ocieplona piżmem baza jest moim ulubionym etapem. Choć i jej nie odmawiam urody, doceniając zestawienie nut korzennych, wanilii, sandałowca i odrobiny paczuli z ułożonym na nich bukietem zapachów kobiecych i zbytkownych.


Mam nieodparte wrażenie, że kompozycja Ghislaina jest nie na temat. Że autor nie odrobił lekcji, a może raczej uniknął tematu. Bo George Sand w tym zapachu nie ma.

Jest Aurora, baronowa Dudevant, która nigdy nie stała się George Sand. Nigdy nie wyzwoliła się z gorsetu powinności wobec towarzystwa i etykiety, nigdy nie zdecydowała się na spełnianie własnych pragnień; mam wrażenie, że nie odważyła się nawet marzyć. Brakuje bowiem w 1804 Histoires de Parfums nie tylko niezależności i siły charakteryzującej George Sand przez wiele lat jej życia, ale nawet tajemnych pragnień, marzeń o wolności nie znalazłam...

Dlatego pozwalam sobie twierdzić, że jest to sentymentalna opowieść o kimś, kogo nie ma w tytule; urocza historia młodej damy, która wcale nie chce stać się kimś więcej, niż jest. I perfumy Ghislaina też nie są niczym więcej, niż "zapachem dla pań". A z taką historią w tytule - powinny być.


Data powstania: 2001
Twórca: Gérald Ghislain

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: ananas, brzoskwinia, gardenia
Nuty serca: jaśmin, róża, konwalia, goździki (przyprawa)
Nuty bazy: sandałowiec, paczula, benzoes, wanilia, piżmo



* Tekst ilustrują portrety George Sand wykonane przez różnych artystów.
Autorem świetnego pierwszego zdjęcia jest Gaspard-Félix Tournachon.

Komentarze

  1. Z tego, co do tej pory napisałaś wynika, że więcej Perfumowych Historii jest nie dla mnie.. A jak de Sade albo ichniejsza wersja cesarzowej Eugenii (bo po nutach bardziej apetyczna od miągwowatej dziewoi Rancé)?
    ...ale Casanovę i tak muszę sprawdzić. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Historie Perfum sa... Ekskluzywne. Na razie oszczędzam się i nie sięgam po najbardziej intrygujące ich tematy, czyli De Sade'a i czarna Paczulę.
    Z drugiej strony, nie sięgam tez po tuberozowe trio. No jakoś nie ciągnie mnie... ;) Podobnie jak do Colette.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowita postac i faktycznie chyba malo znana... M

    OdpowiedzUsuń
  4. W komentarzu wspomniałaś o zapachach na bazie tuberozy... spytam naiwnie, jak one właściwie pachną? Nigdy nie miałam okazji wypróbować jakichkolwiek perfum, które w składzie miałyby tuberozy, a wiele na ich temat słyszałam, zaintrygowały mnie.
    Kolejne pytanie - czy znasz może jakiś zapach, który zawierałby wyczuwalny i "konkretny" aromat miodowy? Uwielbiam kosmetyki pachnące miodem i bardzo chętnie zaopatrzyłabym się w miodowe perfumy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamsan, ano mało. Trochę mi wstyd, ale większośc wielkich mojego dzieciństwa poznawałam przez książki, a ksiązek Sand po prostu nigdzie nie spotkałam.



    Katalino, tuberoza jest dość popularna w perfumach. Jest nutą pełną, zawiesistą, zdolną wypełnić większośc zapachowej przestrzeni kompozycji. Stąd urodzaj na tuberozowe killery.
    Wśród dostępnych w Polsce mamy, między innymi, Tubereuse Annick Goutal, Nuit de Tubereuse l'Artisan Parfumeur, Noix de Tubereuse Miller Harris, Tubereuse Couture Parfumerie Generale, Tubereuse Indiana Creed, czy Cedre Serge Lutens.
    Miodowe zapachy, które przychodzą mi do głowy, to przewrotnie ostry Miel de Bois Lutensa, Ginestet Botrytis, Oliban Keiko mecheri, Cedre Sandaraque i Intrigant Patchouli Parfumerie Generale, Noel Au Balcon Etat Libre d'Orange... Miodowe nuty czuję w Theoremie Fendi i Sensuous Estee Lauder. Jest też, zawierająca także wodę toaletową, seria kosmetyków L'Occitanne Honey & Lemon.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję pięknie za wyczerpującą odpowiedź ^__^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ładnie napisane :) Jeśli ten zapach jest taki grzeczniutki mało zdecydowany, to rzeczywiście brak mu George Sand. Szkoda, że imionami nietuzinkowych postaci chrzci się wcale nie nietuzinkowe kompozycje...
    Kompozycja jakoś nieszczególnie kusi do powąchania. A ananas jakoś nigdy specjalnie mnie nie pociągał ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Katalino - proszę bardzo. :)


    Left Side of the Moon, w materiałach HdP podkreślone jest, że to marka ekskluzywna. O niszowości nie piszą. Ekskluzywne zapachy nie mogą być wywrotowe. IMHO George Sand czy de Sade to postaci na kompozycje niszowe, nie ekskluzywne. Nie wiem, czemu tak promująca się forma uczepiła się tak kontrowersyjnych osobowości. Powinni zrobić Kleopatrę, Nefretete, Aleksandra Dumas, albo Ludwika XIV. :]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty