Wywiad z twórcą Histoires de Parfums cz.2

.

Część drugą wywiadu zaczynamy dokładnie w momencie, w którym przerwaliśmy poprzednią. Przypominam, że bohaterem jest twórca marki Histoires de Parfums – Gerald Ghislain. 

Sabbath of Senses  – Twierdzisz, że jesteś hedonistą. Jakie szczególne przyjemności lubisz celebrować?

Gerald Ghislain – Największą przyjemnością jest dla mnie jedzenie. Nie wyobrażam sobie życia bez jedzenia. Lubię pójść do restauracji i zjeść bardzo smaczny posiłek w samotności. Dla mnie najważniejsze jest delektowanie się jedzeniem. Jeśli nie mam czasu na to, żeby zjeść w spokoju, by nacieszyć się smakiem potraw, to właściwie jest mi obojętne co będę jadł i czy w ogóle będę jadł. Muszę zjeść przynajmniej jeden bardzo dobry posiłek dziennie. Ułatwia mi to fakt, że jestem też właścicielem restauracji.

SoS – Jak nazywa się Twoja restauracja?

GG – Jest to więcej, niż jeden lokal. Są to bary tematyczne, z normalnymi, przygotowywanymi od podstaw potrawami oczywiście. Jeden z nich to bar hiszpański „Les Piétons”, drugi lokal to spaghetti bar. To dziwny spaghetti bar; nie ograniczamy się do włoskich przepisów, robimy ze spaghetti co tylko przyjdzie nam do głowy. Można u nas zjeść makaron z sosem czekoladowym i kurczakiem, ze ślimakami, czy spaghetti przyrządzone na sposób orientalny. Nie są to typowo francuskie lokale. Nie są typowe w żadnym sensie. Zdarza się, że mam ochotę na jakąś szczególną potrawę, której nie ma w karcie, idę wówczas do rzeźnika, kupuję mięso i kucharz przyrządza je tak, jak chcę.

Kiedy mówię, że jestem hedonistą oznacza to, że lubię wszystko, co przyjemne i piękne. Perfumy, jedzenie, ubrania, uroki miejskiego życia… Na przykład uwielbiam Nowy York, to piękne miasto. Sprawia mi przyjemność oglądanie nowych rzeczy, jedzenie smacznych potraw, obcowanie z pięknymi przedmiotami. Potrafię chodzić po butikach odzieżowych, przymierzać ubrania i czerpać z tego przyjemność, nawet jeśli wcale nie zamierzam ich kupować. Nie frustruje mnie to, bo to po prostu przyjemne.

Może to zabawne, ale lubię na przykład czytać przepisy kulinarne. Prenumeruję pisma o gotowaniu i potrafię docenić dobry pomysł, dobrą koncepcję potrawy, opowieść dobrego kucharza, nawet jeśli nie zamierzam tej potrawy przyrządzać ani jeść. Sprawia mi to przyjemność.

SoS – Świetnie rozumiem. Lubię czytać nuty perfum, których nie znam i wyobrażać sobie zapach na ich podstawie.

GG – No właśnie! Wyobraźnia czasem dostarcza wrażeń równie ciekawych, co zmysły.

A nawet jeśli już coś poznajemy i doświadczamy, to wciąż nie musimy tego mieć. Stąd pomysł na szczególną formę eksponowania perfum Histoires de Parfums – rozproszenie zapachu w lejku pozwala go doświadczyć i docenić, choć przecież nie musimy go od razu kupować. To metoda wybitnie niekomercyjna. Nie ma zachęcać do zakupu. Nie ma też do niego zniechęcać. Ma po prostu dawać możliwość nacieszenia się zapachem.

Nie musimy kupować wszystkiego, co nam się podoba. Ani perfum, ani ubrań. Lubię wędrować po sklepach i po prostu zwiedzać. Oglądać, co przyszło nowego, przyglądać się, jak wykonano poszczególne piękne przedmioty, przymierzać. Wchodzę do sklepu, podziwiam i nie czuję, że muszę wszystko mieć. Nie jestem zachłanny, ani zazdrosny. Żyję po swojemu i tworzę w głowie moje historie. (śmiech)

SoS – Jaki jest Twój ulubiony składnik perfumeryjny?

GG – Wetiwer. Nie wiem dlaczego, ale urzeka mnie zapach wetiweru, czy paczuli. W przyszłości, kiedy będę tworzył kolejne perfumy, chciałbym skomponować coś prostego. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje zapachy bywają bardzo skomplikowane i może dlatego, że staję się coraz starszy, marzy mi się zapachowa prostota, coś oczywistego.

SoS – Czy zamierzasz komponować kolejne zapachy poświęcone konkretnym postaciom? Jeśli tak, to czy będzie to Baudelaire, o którym pisałeś na blogu, Marcel Proust, czy ktoś inny? Czy w ogóle będzie ktoś jeszcze?

GG – Nie, nie będzie nikogo więcej. Myślę, że w perfumiarstwie, tak samo jak w każdej innej dziedzinie sztuki czy działalności, twórczość dzieli się na okresy. Okres tworzenia perfum dla konkretnych postaci zakończył się dla mnie.

SoS – Czy to oznacza, że dzieło jest skończone?

GG – Dzieło nigdy nie jest skończone. Po prostu w tym momencie nie chcę iść dalej tą drogą. Częściowo kontynuacją tematu są perfumy przyszłości. Opisują historię postaci, która nie istnieje. Nie potrafię wyobrazić sobie tego, co będzie w przyszłości, ale potrafię wyobrazić sobie zapach przyszłości, o jakiej marzę. Być może kiedyś wrócę do postaci, jednak na razie nie czuję takiej potrzeby.

Na początku, kiedy byłem początkującym perfumiarzem tworzenie zapachów o konkretnym charakterze było sposobem kontrolowania tego, co robię. Teraz już nie potrzebuję wizji konkretnej osoby by utrzymać się w ryzach. Myślę, że mogę pójść dalej, dać sobie więcej swobody, tworzyć kompozycje bardziej abstrakcyjne, osobiste.

Innym ograniczeniem jest to, że pracując w małym laboratorium nie mam takich możliwości, jak wielkie koncerny, które na własne potrzeby kreują zupełnie nowe molekuły zapachowe. Ja po prostu nie mam wszystkich tych nowych składników.

SoS – Chciałabym jeszcze zapytać Cię o trendy w perfumiarstwie. Kiedyś trendem było kadzidło, ostatnio modne stało się drewno agarowe.

GG – Z drewnem agarowym to nie jest do końca moda. Przynajmniej nie w znaczeniu takim, jak ja ją rozumiem. Myślę, że w tym przypadku źródłem trendu jest rynek, nie świadome działanie kreatorów perfumeryjnych trendów. Obecnie wszystkie niszowe marki chcą mieć oud w swojej ofercie, bo wiedzą, że jest na ten składnik popyt. Nie mam tu na myśli Amouage, bo to arabska marka, ale w pozostałych przypadkach jest to nie tyle trend, co strategia handlowa.

SoS – A jaki składnik typujesz na kolejny trend, zapachowy bestseller?

GG – Myślę, że następnym trendem będzie dokładnie to, nad czym teraz pracuję. I oczywiście wcale nie jestem pierwszy. Na przykład Escentric Molecules specjalizuje się w syntetykach.

SoS – I pojedynczych składnikach, nie kompozycjach.

GG – No tak, pojedynczy składnik to nie kompozycja, ale ja próbuję stworzyć z tych składników kompozycję. Juliette Has a Gun wypuściło dwa tygodnie temu Not a Perfume, które wykorzystują dokładnie ten sam pojedynczy składnik, co Molecule 02 i myślę, że to będzie trendy. Ludzie pragną surowych składników, czystych nut. Kłopot w tym, że czysty składnik to nie perfumy. To nie tylko nie jest sztuka, ale to nawet nie jest ładne. Dzięki syntetykom perfumiarstwo zyskuje nowe możliwości; syntetyk wcale nie jest czymś złym, nie jest nawet tani – bywają syntetyki, które kosztują tyle samo co esencja róży czy tuberozy.

4070 zamierzam stworzyć wyłącznie ze składników syntetycznych dlatego, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy za tysiąc lat wciąż będziemy w stanie pozyskiwać te same surowce, nie tylko perfumeryjne, które pozyskujemy teraz. Może jest to pogląd nieco kontrowersyjny, ale używając wielu naturalnych esencji mam czasem skrupuły, zastanawiam się, czy używanie drogich, trudnych do pozyskania składników jest etyczne. Uprawa roślin potrzebnych do ich wyprodukowania zajmuje tereny, które można byłoby przeznaczyć na produkcję żywności dla ludzi, którzy głodują. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że uprawy wetiweru na Haiti czy tuberozy w Indiach są dla pracujących przy nich ludzi źródłem utrzymania; mówiąc trywialnie, pozwalają im na zakup jedzenia.

SoS – Nie zamierzasz więc stworzyć perfum składających się z jednego składnika.

GG – Na pewno nie. To przecież nie jest kompozycja. Mógłbym kupić jakiś składnik, nadać mu nazwę… (śmiech) Ale przecież nie podpiszę się jako autor substancji, która istniała już wcześniej. Pewnie mógłbym coś takiego sprzedać, ale to nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek twórczością. Choć myślę, że ludzie będą chcieli płacić za zapachy tego typu.

Nie sądzę, by to, co dwa tygodnie temu wypuściło Juliette Has a Gun było jakimś przełomem czy przejawem geniuszu. Comme des Garcons zrobili to pięć lat temu** wypuszczając Odeur 53. Zaczęli wprowadzać do kompozycji syntetyki nie udające niczego innego.

Zakończenie rozmowy w następnym odcinku.

* Zdjęcie pochodzi ze strony LA Times Magazine

** Tak naprawdę  Odeur 53 Comme des Garcons weszło na rynek aż 12 lat temu. Czas płynie szybciej, niż myślimy…

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

4 komentarze o “Wywiad z twórcą Histoires de Parfums cz.2”

  1. Chciałabym podziękować za wczorajszą dyskusję :*

    A co do treści tej części wywiadu – czyli jednak sztuka i kreacja, nie komercja. No, może gdzieś tam w tle ;)))

  2. Świetny wywiad. Druga część moim zdaniem bardziej interesująca. Lubię poznawać poglądy "nosów" na ogólnie pojęty "rynek perfum". Widać, że ten pan jest na bieżąco z nowowściami. Natomiast po przeczytaniu części I odnoszę wrażenie, że dorabia on sporo płytkiej ideologii do swej twórczości, co zresztą w świecie luksuksu bywa pomocne w sprzedaży 🙂 A teraz troszkę humorystycznie: Sabbath przyłapałaś go na tym de Sade i tyle. Pewnie już go tego typu pytania męczą, więc kolejnych perfum inspirowanych konkretnymi postaciami nie będzie (jak się dowiadujemy). Musiałby wówczas zgłębiać jakieś potężne tomiska, a przecież teraz już wszyscy wiemy, że nie to jest jego domeną. Ma wiele innych fascynujących go zajęć 😉 Tak czy inaczej wyluzowany koleś – lubi zakupy, lubi się stroić, lubi dobrze zjeść i dobrze pachnieć. Nie no – fajowy jest i basta 😉

    Pozdrawiam.

  3. Cammie, tak serio, ja myślę, że trochę komercja. Jego zapachy to nie jest sztuka oderwana od sprzedaży.
    Z drugiej strony, on chyba taki jest – jak jego perfumy – nieco dandy.
    A sprzedawać musi, sam mówi, że są mała firmą, nie moga sobie pozwolić na zapachy, które się nie sprzedają. Chyba…

    Fqjcior, rozkręcaliśmy się. 🙂
    Ale masz rację – zapachy z dorobioną historią, ideologią, drugim dnem – sprzedają się lepiej. Ludzie są podatni na takie sztuczki i jeśli ktoś to potrafi wykorzystać, to tym lepiej dla niego.
    I masz rację – gościu jest wyluzowany. Naprawdę sprawia wrażenie, że czerpie z życia pełnymi garściami, szuka radości w tym co robi i nie filozofuje kiedy nie trzeba. To ma całą furę zalet. I dla niego samego, i dla ludzi przebywających w jego miłym towarzystwie.

    Dominko, wetiwerem i mnie pozytywnie zaskoczył. Też lubię tę nutę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Michael Storer Djin

. Recenzja kąpielowa z przypadkowym podtekstem 😉 Początkowo storerowski Djin to względnie składny, dość ostry orient z dziwnie kwiatową nutą. Nietypową, bo nie jest to

Czytaj więcej »

Kto pozna perfumy In Astra?

  Dzień dobry! Bardzo dobry dla Osoby, która wylosowała zestaw próbek In Astra od perfumerii House of Merlo. Zestaw zawierający trzy zapachy: Antares Betelgeuse Mismar

Czytaj więcej »