Wywiad z założycielami Parfums M. Micallef cz.1

.
Minął miesiąc od nagrania rozmowy z Martine Micallef i Geoffreyem Nejmanem – założycielami marki Parfums M. Micallef, jednak każdy powrót do nagrania wywołuje u mnie uśmiech. 


Przed wywiadem zamierzałam oficjalnie przedstawić się, opowiedzieć w kilku zdaniach kim jestem, po co mi ta rozmowa i jaka będzie formalna droga od jej nagrania do publikacji tekstu. Moi rozmówcy okazali się tak bezpośredni i otwarci, że zaczęliśmy rozmawiać o perfumach i nie tylko jeszcze przed zajęciem miejsca przy stoliku i włączeniem dyktafonu. Dlatego atmosfera od początku jest swobodna. Mimo tego luzu, wielki podziw wzbudziła we mnie powaga i rzetelność, z jaką oboje moi rozmówcy podchodzili do zadawanych pytań.
Jestem naprawdę zauroczona zarówno moimi rozmówcami, jak i atmosferą spotkania, niezwykłym ciepłem i swobodą, z jaką Missalowie przyjmują swoich gości. Nie tylko tych oficjalnych: wielkich i bardzo ważnych, lecz wszystkich. I to nie jest figura retoryczna. 

 

Sabbath of Senses - Witajcie, dziękuję bardzo, że zgodziliście się na tę rozmowę. Pozwólcie, że zacznę od zadania kilku pytań ogólnych. Jeśli mogę, to pierwsze skieruję do Ciebie Martine.
Martine, jesteś utalentowana malarką, jesteś także businesswoman...
Geoffrey Nejman – O tak!
Martine Micallef – (śmiech)
SoS – Zaczęłaś odnosić sukcesy już w wieku 18 lat. Jak udaje Ci się połączyć połączyć dwa tak różne talenty?
MM – Prawdę mówiąc, nie zastanawiam się nad tym. Wszystko, co robię przychodzi naturalnie, kieruję się intuicją. Nad swoimi decyzjami nie rozmyślam długo, mam raczej przekonanie, że są one czymś oczywistym. Tak właśnie podjęliśmy decyzję o tym, by założyć firmę perfumeryjną: w pewnym momencie oczywiste stało się dla mnie, że muszę robić coś, co łączy sztukę i perfumy, co łączy nas dwoje.
SoS – Swoje pierwsze biznesowe decyzje podejmowałaś jeszcze jako nastolatka. Powiedz, kiedy zdałaś sobie sprawę z tego, że chcesz swoje życie związać z szeroko pojętym pięknem: salony kosmetyczne, malarstwo, perfumy...
MM – Wcześnie, to prawda. Mając szesnaście lat wiedziałam już, że chcę zajmować się sztuką, pięknem, zostać artystką. Tyle, że mój ojciec nie uważał, że to dobry wybór, wolał, żebym wybrała jakiś „porządny” zawód. Realizowałam się więc poznając przeróżne techniki kosmetyczne, metody wykonywania masażu, upiększania ciała i wypróbowując je na moich koleżankach. W wieku osiemnastu lat otworzyłam pierwszy salon piękności, który szybko stał się bardzo popularny ze względu na unikalne techniki masażu, które stosowałam.
Kiedy spotkałam Geoffreya zdecydowaliśmy wspólnie zacząć coś nowego. Perfumy były wyborem naturalnym, naprawdę nie musieliśmy rozmyślać nad tym długo.
GN – Można to nazwać naturalną drogą rozwoju.

 

SoS – Geoffrey, Twoja historia też jest nietypowa. Byłeś konsultantem finansowym w firmie zajmującej się handlem składnikami perfumeryjnymi. Teraz, nie ucząc się od dzieciństwa, którą to konieczność podkreśla wielu perfumiarzy, stałeś się jednym z najbardziej oryginalnych nosów na świecie. Jak to możliwe? Jak to się stało?
GN - Myślę, ze to był ukryty talent. Naturalny dar, który odkryłem kiedy pracowałam jaki manager finansowy w Grasse. Tam też udało mi się bliżej zaznajomić z esencjami zapachowymi i przyznaję, że ten moment odmienił moje życie. Po prostu wpadłem po uszy. Zamiast podpisywać umowy spędzałem godziny w laboratorium, a wieczorami opowiadałem Martine, że to właśnie jest mój świat, że to właśnie chcę robić...
MM – I popchnęłam Cię w tę stronę...
GN – Tak. Mój entuzjazm i odwaga Martine sprawiły, że podczas którejś kolejnej przegadanej nocy zdecydowaliśmy, że zrobimy to razem. Zrezygnowałam z pracy jako konsultant finansowy, w tym samym czasie Martine zrezygnowała z prowadzenia sieci salonów piękności i założyliśmy Micallef Perfums.
MM – Zaryzykowaliśmy. Ale nasza historia jest jakimś niezwykłym darem od Boga. Jak gdyby przeznaczone nam było, że pewnego dnia zaczniemy robić coś wspólnie.
GN – I odniesiemy sukces.
Tak, jak powiedziałaś – nie uczyłem się sztuki tworzenia perfum latami, ale mam sporą wrażliwość i potrafię wsłuchać się w swoje emocje. Mieliśmy też wiele szczęścia, bo praktycznie od początku wspiera nas znany i cieszący się wielkim uznaniem nos, który aktualnie przeszedł już na emeryturę i nie tworzy perfum dla swojej firmy, jednak dla nas pozostaje stałym współpracownikiem i opiekunem. Tak więc nasze zapachy są połączeniem mojej wrażliwości i mojego gustu, mojego wyboru składników z jego techniką, wiedzą fachową.
SoS – Czy będzie niedyskrecja, jeśli zapytam o nazwisko tego perfumiarza?
GN – Skądże. Jego nazwisko jest we francuskim przemyśle perfumeryjnym bardzo znaczące, to Jean Claude Astier. Tworzył perfumy dla firm takich jak Jacomo, Shiseido czy Menard.
MM – Jest bardzo znany na rynku azjatyckim, współpracował często z firmami perfumeryjnymi z Japonii. Tak, jak wspomniał Geoffrey, nie pobieraliśmy perfumeryjnej edukacji, ale czasem bywa to atutem, bo możemy pracować na czystych emocjach.
GN – Jesteśmy wolni od schematów, teorii, nie pracujemy według podręcznikowych zasad.
MM – Inspirują nas podróże, egzotyczne kultury, egzotyczne zapachy. Taka właśnie jest historia Aoud, zapachu, który przyniósł nam sławę i sukces. Jako pierwsi stworzyliśmy na bazie tego składnika zapach, który może być uznany za europejski. Połączyliśmy esencję agarową z alkoholem, choć wcześniej występował tylko w formie olejków.
GN – Nigdy wcześniej tego nie zrobiono. Tu mamy sam czysty olejek agarowy. Pewnie jesteś zainteresowana powąchaniem go.
SoS – O tak, jestem!
MM – Proszę, możesz testować.
GN – Jest niezwykły i bardzo piękny. Musisz wetrzeć go w skórę. [W tym miejscu następuje rozkręcanie flakonika, nanoszenie olejku na nadgarstek i w zgięcie łokcia, wąchanie i ogólnie mnóstwo się dzieje w tle]

 

MM – Kiedy odwiedzamy egzotyczne kraje, Środkowy Wschód czy Dubaj nie chodzimy na „złoty suk” jak wszyscy turyści. Odwiedzamy targ przyprawowy, szukamy lokalnych ziół i esencji, kupujemy olejki, których zapach nas zaintryguje, a potem, korzystając z tych inspiracji staramy się stworzyć coś, co wychodzi poza główny nurt perfumiarstwa, zapachy będące obok perfumeryjnych trendów i mód. Musisz zrozumieć, że nasze inspiracje są proste. Mamy ogródek, w którym uprawiamy przeróżne rośliny: zioła i kwiaty; podróżując chłoniemy krajobraz, lokalny koloryt i to w jakiś sposób wpływa na nasze zapachy. Kiedy odwiedzamy Polskę, spotykamy ludzi, rozmawiamy z nimi i dzięki temu lepiej rozumiemy nie tylko Polaków, ale i specyfikę rynku.
SoS – I rzeczywiście jest tak, że wymagania klientów w różnych krajach są różne?
GN – Tak, są.
MM – Są, ale najbardziej niezwykłe jest to, że mamy jeden zapach, który sprzedaje się równie dobrze na całym, praktycznie świecie. Ananda to zapach, który jest „numerem jeden” po prostu wszędzie.
GN – Na Środkowym Wschodzie, w Rosji, w Polsce, w Niemczech. Co ciekawe, nie jest to orient, choć przecież teraz najpopularniejsze są zapachy orientalne.
MM – Drugim zapachem, którego sprzedaż przekracza najśmielsze nasze oczekiwania jest Gaiac. Gwajak to bardzo interesujący gatunek drewna, który odkryliśmy podczas podróży do Indonezji. To w ogóle ciekawa historia. Jeśli chcesz, opowiem Ci o tym, jak wpadliśmy na pomysł stworzenia zapachu opartego na gwajaku.
SoS – Bardzo proszę, opowiedz.
MM – To właściwie nie jest nowy składnik, był używany od lat.
GN - Normalnie pojawia się w nutach bazowych po to by nadać kompozycji krągłości, gładkości. Nigdy jednak nie używa się go jako nuty wiodącej.
MM – A my po prostu zakochaliśmy się w tej nucie. Zdecydowaliśmy się zaryzykować i stworzyć zapach, który będzie gwajakowy od otwarcia po bazę. I choć jest to zapach drzewny, okazał się stu procentowym uniseksem, noszonym równie chętnie przez kobiety, jak i przez mężczyzn.
GN – Wiele jest historii, które pokazują naszą niezależność, pewną intelektualną niepodległość, która pozwala nam robić rzeczy niezgodne z perfumeryjną tradycją. Kolejnym zapachem, który łamie schematy jest stworzony dosłownie wbrew perfumeryjnej logice Watch. Nikt nigdy nie zmieszał jaśminu z wanilią. W kwiatowych zapachach wanilia używana jest jako nuta bazy, dla ocieplenia kompozycji. Ale użycie obu tych nut jako głównych? I to w takich proporcjach? Nie do pomyślenia! A mnie przyszło do głowy, że zrobię zapach jaśminowo – waniliowy. Tadam! Wielki sukces.
Kiedy zaczynaliśmy prace nad tą mieszanką, niektórzy moi współpracownicy mówili mi, że oszalałem. A ja stwierdziłem, że dopóki od moich pomysłów nie grozi nam eksplozja całego laboratorium – próbujmy. I spróbowaliśmy.


Ciąg dalszy nastąpi. :)


* Na pierwszym zdjęciu Martine Micallef, Geoffrey Nejman i ja. Autorką zdjęcia jest Eenax.
** Autorem pozostałych zdjęć jest Michał Missala. 
Na ostatnim: czysty olejek agarowy przetestować mogli także uczestnicy oficjalnej części spotkania.

Komentarze

  1. Wesołych Świąt 2010 roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem jak zwykle pod wrażeniem!
    czekam na ciąg dalszy:)
    Klauido jak rozwinął się na twej skórze agarowy olejek? jak wypadły testy?
    J

    OdpowiedzUsuń
  3. zapachy G.Nejmana nigdy do mnie nie przemawiały aż do powstania EMIR :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Syneloi, dziękuję wzajemnie.

    Jarku, otóż agarowy olejek rozwinął się na mnie moim zdaniem pięknie. Jest drzewno - oleisty, głęboki, odrobinę paczulowy, a odrobinę dymny. Tak ja go odbieram, bo niektóre obwąchujące mnie osoby twierdziły, że śmierdzi. Ale ja nie wierzę w to. :)
    Trzymał się na mnie dwa dni. Koleżanka, która wąchała go na mnie pierwszego i drugiego dnia miała minę niewyraźną, kiedy dnia drugiego zapewniałam, że się kapałam wieczorem. :)
    Co do zapachów Nejmana - mnie się ogólnie podobają. Kilka mnie po prostu uwiodło. Oczywiście Aoud najbardziej. Emir jest na mnie zbyt męski. Oczywiście nie zbyt męski na mężczyznę, tylko zbyt męski dla mnie. No, ale ja bez wątpienia nie jestem mężczyzną. :)
    I co? Planujesz Emira? :>

    OdpowiedzUsuń
  5. czy planuję Emira? na pewno nie teraz,lecz zapewniam cię, że znajduje się na liście "MUST HAVE", razem z ponad setką innych zapachów :D
    Klaudio ja już nie mam miejsca.
    cała szafa zapełniona flakonami:)
    zdjęcie niedługo
    J

    OdpowiedzUsuń
  6. Ba! Znam to. Prawdę mówiąc przestałam notować, co mam i chyba powinnam wrócić do tego zwyczaju, bo po prostu nie wiem, ile mam flaszek. Poza tym, ze dużo.
    Twoja lista MUST HAVE musi być ciekawa. Nie mam stu flaszek na swojej. Ledwie kilka. No, może kilkanaście... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. A na zdjęcia czekam. Wiesz, że zaglądam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ladne Twoje zdjecie!
    Moim ulubionym zapachem Micallef jest Gaiac, ktory udalo mi sie dorwalac tanio na ebay...
    Niestety zapachy posiadajace skladnik aoud pachna na mojej skorze czesto kwaskowato lub
    za ostro...
    Michalina

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja bym powąchała czysty olejek oud. Jak ja Ci zazdroszczę. A ponieważ nieładnie jest zazdrościć, na swoje usprawiedliwienie dodam, że zazdroszczę w sposób miły i bezpieczny ;)
    Czekam na dalszą część wywiadu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Omatkokochana! Też bym chętnie powąchała abtolut agarowy. [ślinąca się ikonka ;) ]
    Faktycznie, starszne z nich gaduły. :) Ale mają dużo fajności do powiedzenia, więc nie narzekam, tylko czekam. Na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie będę oryginalny - tez zazdroszczę agaru ;)
    I tez czekam na ciąg dalszy wywiadu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Michasiu, Gaiac też mnie urzekł. Mam flakon, pomimo tego, że jest na mnie boleśnie nietrwały.
    Mam to szczęście, ze oud się na mnie układa. przeważnie. Ale moja skóra zupełnie pozbawia zapachy kwasu. Dlatego noszę takie okropne killery - one się na mnie robią łagodne i milusińskie. Wyobrażasz sobie, jak "bezjajeczne" są na mnie zapachy łagodne?


    Escritoro, nie podejrzewałabym Cie o inny sposób zazdroszczenia. Wiem, jak zazdrościsz, bo ja zazdroszczę Tobie tak samo miło i bezpiecznie. :)))



    Wiedźmo, ja kombinuję nad tym, jak zdobyć choć mililitr. Jak znajdę dobre źródło, to chyba skręcę jakiś zakup. Może wspólny, Żeby choć mililitr mieć na własność...
    A gaduły z nich urocze, zaprawdę. Zawsze powtarzam, że milczenie jest cnotą głupców. Mądrzy niech gadają. :)



    Piotrze, rozumiem. Sama sobie zazdroszczę. :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. O widzisz, ostatnio przetrzepywałam Internet w poszukiwaniu czystych olejków agarowych, ale jak zobaczyłam ceny, to padłam i jeszcze wstać nie mogę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty