Boxeuses Serge Lutens

.

Nazwanie perfum „Bokserkami” to, przyznajcie, nietypowy koncept. Oryginalny, ale też trochę ryzykowny, bo nazwa kojarzy się raczej mało pachnąco… I bokserki w znaczeniu „kobiety – pięściarze” mam tu na myśli. 🙂

 

Jako miłośniczka perfumeryjnych dziwolągów dałam się uwieść nazwie i oczekiwania miałam spore. Wyobraziłam sobie starą skórę, ostre nuty zwierzęce, ebonitową lukrecję, wędzoną, ciężką śliwkę… A wszystko to na morderczej, „odcukrzonej” lutensowskiej bazie. Zapach miał być twardy, trudny, turpistyczny. Tymczasem lutensowskie Bokserki to panie o atrakcyjnej aparycji i kobiecych kształtach. Takie bokserki po godzinach. 🙂

Siła kobiecości

Pierwsze wrażenie po aplikacji na skórę… Znam to!

To dziwne, intrygujące i efektowne połączenie suszonej śliwki, kminu i lukrecji natychmiast skojarzyło mi się z Aziyade Parfum d’Empire. Akord bogaty, ekspansywny, orientalny, niechaj będzie, że erotyczny, ale dla mnie dość uciążliwy.

Po czasie wystarczającym, by znużyć się i zniechęcić nieco, spod cierpkiego, spoconego otwarcia wychodzi… Coś ładnego: Feminite du Bois w wersji wznowionej przez Lutensa dwa lata temu. Aksamitny fiołek i szczególny, korzenny akord charakterystyczny dla większości kompozycji tej marki. No i śliwka – zwędzona dokładnie w sposób, który odróżnia lutensowskie Feminite od klasycznej wersji Shiseido.

 

Nietypowej urody dodaje kompozycji aromat przydymionej skóry. Początkowo intensywny, dość ostry, z czasem staje się miękki i przyjemny. Nuta ta, wsparta owocową słodyczą i kwiatową, jasną wanilią brzmi trochę jak orientalna wersja Daim Blond, w której europejski chłód i dystans zastąpiono archetypiczną wręcz orientalną zmysłowością. Piszę „archetypiczną”, bo wiadomo, że w realnym świecie nic nie jest tak jednoznaczne i proste.

Oswojone, ogrzane, zespolone ze skórą Boxeuses stają się typowym orientem i typowym „Lutensem” jednocześnie. 

Słodycz podsuszanych owoców łączy się tu z wonią korzennych przypraw tworząc gęstą, zmysłową mieszaninę aromatów. Charakterystyczny akord lutensowskiej bazy w zestawianiu z zawiesistością pozostałych nut przypomina klasyki typu Bois et Fruits czy Bois de Violette (w odróżnieniu do Santal de Mysore na przykład). Akord skórzany i lukrecja dają kompozycji swoisty ciężar i otaczają nosiciela aurą dojrzałej zmysłowości. Na wiele, wiele godzin…

Trudno mi pokusić się o jednoznaczną ocenę tych perfum.

Nie da się zaprzeczyć, że Boxeuses nie są przełomem w perfumiarstwie; nawet do oryginalności im daleko. Z drugiej strony, czyż to nie właśnie pewna przewidywalność, wspólny rys stanowi o wyjątkowości zapachów firmowanych nazwiskiem Wielkiego Serge’a?

Trochę ostatnio Serge eksperymentował z zapachami i część wielbicieli charakterystycznego stylu tej marki zaczęła już chyba tęsknić za czymś „przyzwoicie przylutowanym”. No to dostali(śmy).

Jeśli wśród miłośników kompozycji SL znajdą się miłośnicy zmysłowych perfum Corticchiato w typie Wazamby czy wspomnianych już Aziyade, to Boxeuses powinny okazać się strzałem w dziesiątkę.

Subtelniejsze nieco od perfumeryjnych killerów spod znaku Parfum d’Empire, równie trwałe i efektowne mogą się Bokserki okazać hitem. Na miarę perfumeryjnej niszy o mocno ograniczonej dostępności i dość wysokiej cenie, oczywiście.

Data powstania: 2010

Twórca: Serge Lutens

Nuty zapachowe:

nuty drzewne, śliwka, lukrecja, skóra

* Na wszystkich zdjęciach Hilary Swank. Z powodów oczywistych. 🙂

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

10 komentarzy o “Boxeuses Serge Lutens”

  1. wiedźma z podgórza

    Hm.. A co powiesz komuś, kto szczególną miłośniczką SL nie jest, za to Waz. i Az. już owszem? Jak myślisz, potrzebna była kolejna ich wersja?
    (dziwne pytanie, bo i tak chętnie się z Boxeuses zapoznam 😉 )

  2. Powiem, że przetestować można. 🙂
    Ja z kolei Luki lubię, ale Aziyade mnie odrzuca. Dlatego z Bokserkami się nie zaprzyjaźnię.
    Czy kolejna wersja jest potrzebna? To zalezy od ogólnej perspektywy. Z jednej strony, po co tworzyć rzeczy wtórne, z drugiej, czemu nie pójść dobrą drogą. Przymusu kupowania nie ma. Na szczęście nawet przymusu używania nie ma. 🙂

  3. Szkoda, ze znowu z kminem i jesli przypomina Daim Blond, Wazambe i Aziyade to niestety nie moje…
    Ogromne dzieki za recenzje bokserek! Zniknely z listy "to smell".
    Michasia

  4. A jak Wazambę uwielbiam, a Aziyade nie bałdzo? 😉
    (Oczywiście to pytanie retoryczne). Potestuję te ekhm… bokserki.

  5. Lubię Aziyade a Boxeuses wydało mi się takie …okiej,ale nie zachwyciło jednak.Nawet odlewy nie udało mi się zmęczyć;}

  6. Michasiu, ja przyznam, że wąchane z fiolki były ładne, na skórze – mnie przynajmniej przeszkadzają. 🙁

    Aileen, testuj, ale IMHO jesli mierzi Cię Aziyade, to spore są szanse, że z bokserkami się nie polubicie. No, chyba, że moja skóra coś dziwaczy. 😉

    Skarbku, a widzisz! Bo to może jest tak, że dla mnie to łagodniejsze Aziyade, a dla kogoś, kto lubi (czyli dla Ciebie) niedorobione Aziyade. 🙂

  7. Chętnie bym się "zaciągnęła", jednak nie wiem czy połakomiłabym się na zakup… Niby nuty zapachowe ciekawe i "moje", jednak coś mi się w tym wszystkim kłóci, nie umiem tego określić. Musiałabym przetestować osobiście 🙂 Ale sam pomysł nadania perfumom takiej nazwy jest bardzo ryzykowny, tu sie zgadzam!

  8. Katalino, Barwy Wojenne, dziękuję pięknie. Wyzwanie trudne… Pomyślę i napiszę. Ale najpierw pomyślę, bo naprawdę, wybranie siedmiu rzeczy ważnych i jednocześnie takich, które mogę (i chcę) tu ujawnić to ciężka sprawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Lava Nobile Mad et Len

Mad et Len to druga polska premiera, która zrobiła na mnie ostatnio wrażenie większe, niż duże. Pierwszej się pewnie domyślacie… Kiedy dotarł do mnie zestaw

Czytaj więcej »