Azemour Les Orangers Parfum d’Empire

Marc-Antoine Corticchiato przyzwyczaił nas już to tego, że za każdą z jego kompozycji kryje się opowieść. Sztuczka marketingowa w dzisiejszych czasach powszechna, tu jednak realizowana z pomysłem, polotem, bez tanich chwytów, które każą marketingowcom firm selektywnych każdy zapach przedstawiać jako cudowny eliksir, po użyciu którego staniemy się najbardziej pociągającymi istotami na Drodze Mlecznej i w jej najbliższej okolicy.

 

Maluje nam więc korsykański perfumiarz swymi zapachami portrety postaci historycznych poświęcając własny „imperialny” zapach Aleksandrowi Macedońskiemu zwanemu Wielkim, Cesarzowi Francuzów Napoleonowi Bonaparte, a także jego uroczej małżonce Józefinie; postaci literackich jak bohaterka fantazji i powieści Pierre’a Loti – haremka Aziyade, z rozmachem kreśli szkice historycznych epok: Turcję za czasów Imperium Osmańskiego czy Rosję za panowania Romanowów; czy konkretne sceny, na przykład scenę polowania na tygrysa w epoce Wiktoriańskiej. Ba! Namalował nawet olfaktoryczny portret swojego ulubionego wierzchowca, o imieniu Equistrius!

Bardziej niż sam pomysł uczynienia konia muzą dla perfum zaskoczyła mnie koncepcja podczepienia pod tego konia dodatkowej ideologii i zadedykowanie końskiej kompozycji mieszkańcom starożytnego Rzymu. Czy tylko ja nie mogę opędzić się od skojarzenia, że w sumie dobrze się składa, iż Corticchiato nie może mianować swego ulubieńca senatorem? ^^

 

Wracając do tematu przewodniego.

Najnowsza propozycja Parfum d’Empire jest zaproszeniem w podróż sentymentalną.

Zapachem Azemour – Les Orangers wraca Corticchiato do krainy swego dzieciństwa, do Maroko. Opowiada nam o pomarańczowych gajach wokół pięknego, starego miasta Azemour, w którym spędził pierwsze lata swojego życia, o bogatej kulturze i wielowiekowej tradycji mieszającej się ze współczesnością i o tym, jak piękny jest świat odbity w naszych wspomnieniach.

Trudne dzieciństwo

 

Otwarcie nie pozostawia wątpliwości ani co do autora kompozycji (elektryczne cytryny natychmiast kojarzą się z Iskandrem), ani co do jego intencji. Zapach jest świeży, jasny, przenikliwy jak powietrze po deszczu. Energetyczny jak dzieciństwo, ostry jak afrykańskie słońce. I to nie do końca jest zaleta.

Trudne, kwaśne, stężone do poziomu kojarzącego się z chemią gospodarczą cytrusy tną rzeczywistość na małe, ostre strzępy. Akord ten jest dla mnie nieprzyjemny i trudny. Na szczęście dość szybko pojawiają się kolejne nuty: wciąż ekspansywny, lecz zarazem łagodniejszy olejek neroli i miękki, na tym tle wręcz kremowy aromat kwiatu pomarańczy. 

Dalej jest rześko i „mocno”, ale człowiek przestaje mieć gęsią skórkę.

 

Przyprawy i słodkie pomarańcze pojawiają się dopiero po chwili i niestety nie są tak mocne i głębokie, by zrównoważyć wstrząsająco cytrusowe otwarcie. Czekałam na eteryczny pieprz, czekałam na popielisty kmin, miałam nadzieję na pylisty, ostry cynamon. Na coś, co przyćmi blask cytrusowych szperaczy wdzierających się w moje przodomózgowie.

Tymczasem to, co nadciąga jest brzydkie jak Buka. Jednolita, gładka masa nut przyprawowych i kwiatowych. Bez konturu, bez połysku… Bez sensu.

Zamiast uzupełnić kompozycję, zamiast zmienić jasne nuty otwarcia w świetliste arabeski na mocnym, orientalnym sercu zapachu Corticchiato funduje nam kolejny akord zbyt toporny, by wsłuchiwanie się w niego stało się przyjemnością.

 

Z czasem cytrusy wycofują się, w końcu zanikają. Buka przysypia, gdzieś na zapachowym horyzoncie pojawia się naprawdę interesująca baza. Charakterystyczne, nieco słodkie, nieco mdłe aromaty chenny i siana uzupełnione jasnym, suchym akordem drzewnym – to chyba najciekawsza cześć tej opowieści. 

Niestety, zapach jest tak delikatny, tak transparentny, że ogłuszona kończącym się właśnie przemarszem słoni odbieram raczej jako powidok po zapachu i przyznaję, nie jestem w stanie docenić tak, jak powinnam. 

Trochę szkoda, bo pomysł z połączeniem henny i siana jest ciekawy i dobrze wykorzystany mógłby stać się kanwą zapachu szalenie oryginalnego.

 

Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że zapachy lekkie, cytrusowe to nie jest coś, co wychodzi Coirticchiato szczególnie dobrze. Kompozycje z założenia ciężkie, mocne, zawiesiste zwykle przystają do idei, brzmią tak, jak powinny: ciężko, mocno i zawiesiście. Kompozycje lżejsze… Nie są lżejsze. Często ocierają się o karykaturę.

Może nie mnie oceniać, ale czasem odnoszę wrażenie, że Corticchiato brak nie tylko subtelności i wyczucia, ale też po prostu… węchu. Jego zapachy walą na odlew, bez pardonu. I czasem to daje efekt ciekawy, czasem fascynujący, a czasem… Czasem, kiedy trzeba byłoby zabawić się w wirtuoza, delikatnie musnąć zmysły zapachem; zamiast snopem światła operować półcieniem – wtedy okazuje się, że Corticchiato półcieni nie widzi. Albo przynajmniej nie jest w stanie ich namalować.

Może jestem niesprawiedliwa. Może to moja chemia psuje pracę Twórcy. Może nie rozumiem koncepcji? Może to tak miało być i jest Azemour Les Orangers metaforą dzieciństwa, w którym dzikość młodzieńczych pasji łączy się z nudną zasadniczością dorosłych i tak naturalnym, że aż niedostrzegalnym poczuciem bezpieczeństwa. A wszystko to właśnie celowo jest krzykliwe i nieporadne zarazem. Jak dziecko…

Staram się zrozumieć, wyciągnąć coś z tego zapachu. Ale największe nawet starania nie wpływają na to, ze Marokańskie Pomarańczowe Gaje nosi mi się…. Nieprzyjemnie. I już.

Data powstania: 2011

Twórca: Marc-Antoine Corticchiato

Nuty głowy: pomarańcza, klementynka, tangerynka, grejpfrut, cytryna, kolendra, kmin, czarny pieprz, różowy pieprz, galbanum

Nuty serca: neroli, geranium, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy, róża, absolut pomarańczowy

Nuty bazy: siano, mech dębowy, henna

* Pierwsza ilustracja – reklamowa. Świetna!

** Druga: obraz Abdellaha Ouchagour „Azemour”. Do nabycia tu: KLIK 

*** Cytryny pobrane z www.desktopwallpaperhd.com 

**** Obraz „Apes In the Orange Grove” autorstwa Henri’ego Rousseau udostępnia galeria 1st Art Club KLIK

***** Pierwsza Buka autorstwa Punakylkirastas. Galeria KLIK 

****** Druga Buka znaleziona na stronie Weź Się Tato KLIK

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

22 komentarze o “Azemour Les Orangers Parfum d’Empire”

  1. Dotąd zapach pomarańczy był dla mnie synonimem czegoś przyjemnego, lekkiego – jedyne "lekkie" zapachy, które rzeczywiście lubię nosić – jednak chemiczno-detergentowe historie to już jakby nie moja bajka…

  2. Ja nie przepadałam za cytrusami w perfumach, póki kojarzyły mi się kolońsko. Ale słodkie mandarynki czy pomarańcze już mi nie przeszkadzają.Tu jest gorzej, niż kolońsko. Nie wiem, no nie wiem… Może z moim nosem jest coś ie tak?

  3. Z wrażenia sięgnąłem po dwie duże kostki gorzkiej czekolady z nutą pomarańczy.
    Liczyłem na dojrzałe pomarańcze skąpane w marokańskim, gęstym słońcu. Przeraziłaś mnie tymi ostrymi cytrusami. Brr.

  4. Łukaszu, i ja się przyznaję, że miałam spore oczekiwania. Ambre Russe uwielbiam, a i Wazambie uroku i charakteru odmówić nie potrafię. Liczyłam na orient, na tętniące życiem miasto, na dziecięcą slodycz i afrykański upał. Może to kwestia chemii, ale tak się na mnie wypłaszczył ten zapach i tak mnie tym wkurzył, że nawet recenzję publikowałam dopiero po wygładzeniu następnego dnia. 🙁

  5. uważam iż Corticchiato nie powinnien brać się za cytrusy.takie kompozycje powinny być raczej lekkie,zmienne, a nie toporne,jednolite.
    za zapach chemii gospodarczej raczej podziękuję.
    jego oferta albo totalnie zachwyca:
    (Ambre Russe,Cuir
    Ottoman,Equistrius,Aziyade,Wazamba)
    jak i kompletnie odrzuca (yuzu fou,osmanthus,fougere bengale)
    poprawiłaś mi humor zdjęciami Buki:)
    Klaudio chochlik jest do poprawienia
    "trochę skoda,bo pomysł…"
    🙂

  6. Jarku, ja Ci powinnam odpalać część wynagrodzenia za tę Twoją czujność redakcyjną. A… Przepraszam, ja przeciez nie dostaję wynagrodzenia. :))) Mogę się podzielić satysfakcją. 🙂
    I zgadzam się, że ciężkie, toporne jak kopnięcie konia kompozycje wychodzą Corticchiato jak nikomu innemu – naprawdę efektownie i często porywająco. A te lekkie… No do mnie nie trafiają.

    Przy okazji, Quality organizuje warsztaty ambrowe. Wybierasz się?

  7. Ech, bo miała być chna. Pisownia tego zioła dziwna jest i nie ogarniam zasady, która nią rządzi. Poprawiłam na wersję, którą mam w nutach. A o konkrety muszę popytać znajomą znawczynię tematu.
    Dziękuję bardzo.

  8. chyba nie, gdyż o Ambrze wiem prawdopodobnie wszystko:)niczego nowego się nie dowiem,ale bryłkę naturalnej ambry to z wielką chęcią przygarnę:)

  9. wiedźma z podgórza

    Zgadzam się z przedmówcą Jaroslavem. 😉
    Choć nie znam jeszcze Azemour, to przecież pozostałe świeżaki od Corticchiato optymizmem raczej nie napawają..
    A skoro potwierdzasz, że ręka, czy może raczej nos, mu się nie zmienił i po raz kolejny zaliczył wtopę, chyba trudno będzie się przełamać. Szkoda..
    Ostatnio coraz bardziej lubię pomarańcze w perfumach. Przyjemnie relaksujące, ale nie walące piąchą w nochal, niczym cała reszta odświeżaczy powietrza. 🙂 Dlatego pewne nadzieje w Azemour pokładałam. A tak.. musi chwilę odczekać, "uleżeć się" bym potrafiła podejść doń bez uprzedzeń. To się nazywa siła słowa, co? 😉

    Jeszcze coś: Buka była fajna. 🙂 Zawsze było mi jej szkoda. Każdy przed nią uciekał, a ano tęskniła do czyjegoś towarzystwa!

  10. Jarku, grudek naturalnej ambry to tam raczej rozdawać nie będą. ja mam naturalna ambrę w stężonym roztworze. Dostałam w darze serca od Perfumiarza. I pachnie to niesamowicie.

    Wiedźmo, mam podobne odczucia w stosunku do Buki. zawsze wydawała mi się tak rozpaczliwie samotna, odrzucona, zraniona. Prawdę mówiąc, z "Muminków" to nie Muminki najbardziej lubiłam. 🙂
    A do pomarańcz i mandarynek sama się przekonuję powoli. I do neroli też. I do wielu innych nut. Dochodzę do wniosku, ze każdą nutę, każdą woń można pokazać w sposób, który jej służy. Tylko trzeba umieć. Corticchiato potrafi pokazać wódkę. Wódczany mistrz po prostu. I nie szydzę. Nawalony Ruski to mistrzostwo w swojej kategorii.

  11. Left Side of the Moon

    Rozbawiła mnie ta buka z logami i miną po zbukaniu :DDDD Zdecydowanie świeżaki nie komponują się z jesienią…a już świeżaki dziecięce i krzykliwe mozna znieść chyba tylko nad morzem, w 35 stopniowym upale, mając pewność, że słona woda je załatwi 😉 😉

  12. darla_riderphantom

    Buka, postrach dzieciństwa…a mi tak jak Wiedźmie, zawsze było jej szkoda !

    Po przeczytaniu nut baza również wydaje mi się interesująca. Henna – pierwszy raz widzę w perfumach, przysięgam !

  13. Skoro Pani nie przepada za świeżymi cytrusowymi perfumami, to czego używa Pani wiosną i latem? Także kadzidła itp. ?
    Ja wolałbym unikać cytrusów, ale latem właściwie nie mam wyboru.

    Pozdrawiam
    T.

  14. Jarku, wiem, ze Perfumarz miał z tym sporo zachodu, ale On jest perfumiarzem przecież. 🙂 Stworzył limitowaną edycję Entropii z prawdziwą ambrą. Też mam troszkę. 🙂

    Left Side of the Moon, Azemour nie jest dziecięcy. Choć wydaje się w jakiś sposób nieudolny. No i ja nie mam ochoty znosić cytrusów nawet nad morzem przy 35 stopniach. A już na pewno nie będa to takie cytrusy.

    Darlo, widzę, że nie jestem jedyną osobą litującą się nad Buką. Załóżmy jaką grupę wsparcia. ;)))

    T. – ja osobiście uważam, że pięknie latem noszą się kadzidła. Black Cashmere jest piękniejszy nawet latem, niż zimą. Latem świetnie się czuję w żywicznym Jaisalmerze, niejednoznacznie zielonym French Loverze, chłodnym, brzozowym Odin Century. Z wyborów bardziej oczywistych: Calamus CdG, L'eau Guerriere PG, zapachy figowe i z nutą wetiweru. Wybór jest ogromny i, w brew powszechnym opiniom, niekoniecznie muszą to być cytrusy.

  15. czytam "Buka", hehe,ciekawie, scroll w dół, padłem 😀 a z zapachem dopiero się zapoznam, zobaczymy…

  16. Aleksandra GGS

    Mierzyłam się chwilę z tym zapachem. Razem z moim Miłym. Miły odpadł w przedbiegach. Pomimo pożarnej świeżości temat zupełnie Mu nie podszedł. Ja się ostatecznie rozczarowałam. Jakaś ta rześkość męczliwą się stała…poza tym rozczarowanie trwałością..oboje po krótkim czasie nic nie czuliśmy.
    Czytałam z rozkoszą. Talent masz! Wpleść moją ukochaną Bukę i zbuki w recenzję..no genialna jesteś.
    Normalnie czytam , nawet gdy mam odmienne zdanie, bawiąc się przy tym świetnie.

    1. Taki jest plan. Żeby bawić i przy tym nie zniechęcać.

      A Buka to jedna z postaci tragicznych mojego dzieciństwa. Mój stosunek do Buki pokazuje mój ogólny stosunek do ludzi – uważam, że jeśli się kogoś zaakceptuje, zrozumie i da mi kredyt zaufania – ten ktoś stanie się lepszy. niestety, zdarza mi się bardzo rozczarowywać… Ale zdania nie zmieniam. na większość ludzi to działa. Wierzę, ze na Bukę też by zadziałało. 🙂

  17. Aleksandra GGS

    W dzieciństwie nie przepadałam za wersją TVP-Muminków. Pewnie pamiętasz tę bajkę. Bukę pokochałam, czytając książkę dzieciom. Ostatnio wspominaliśmy jak kolosalne wrażenie na nich robiła.
    A ludzie..no cóż różni. Ważne aby dobrze się czuć ze swoim postępowaniem wobec nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Nowe szaty…

Ahoj! Zauważyliście zapewne, że SoS nieco inaczej dziś wygląda. Niestety, poprzedni szablon, którego używałam od początku blogowania był już tak przestarzały, że nie działała na

Czytaj więcej »