Pardon Nasomatto

Czekałam na Pana, Panie P.

Co prawda na samą schadzkę nieco się spóźniłam i spędził Pan smutne dwa dni w pewnym urzędzie, ale proszę przyznać, że i na mnie warto czekać. Bo teraz opowiem Panu historię. Spodoba się Panu. Głównie dlatego, że to Pan sam będzie jej bohaterem.
O tak, zauważyłam, że jest Pan Narcyzem. Nie, nie udało się Panu oszukać mnie szorstkim powitaniem i cynicznym uśmieszkiem. Uwielbia Pan być podziwiany. I ja dziś dam Panu tę satysfakcję.

 
Pierwsze wrażenie zrobił Pan na mnie wielkie, choć nie tego oczekiwałam po dandysie w cylindrze i z laseczką. Pachniał Pan gałązkami ziół, schnącymi łodyżkami rozmarynu i cierpkimi kwiatami piołunu. Czyżby pił Pan absynt przed spotkaniem z damą? Czy to przystoi gentlemanowi?


 
Ależ nie, nie czynię Panu wyrzutów. Pańskie maniery są nienaganne. 
Mocny, lecz miękki akord złożony z podbitego kwiatową nutą kremowego sandałowca, krągłego aromatu bobu tonka i suchego, szlachetnego kakao jest wstępem do konwersacji wystarczająco interesującym, by w niepamięć puścić szorstkie powitanie. Szczególnie, że kolejne wątki pojawiają się rychło i są coraz bardziej intrygujące. 
Początkowo eteryczny, potem coraz bardziej pikantny cynamon, naturalistyczna ambra rozgrzana dyskretnym jak pigułka gwałtu dodatkiem skórzastego, nieomal zwierzęcego labdanum i dziwnie erotyczny zapach słodkawego, kwiatowego nektaru przenoszą naszą niezobowiązująca pogawędkę w rejony, w które nie wypada zapuszczać się przy pierwszym spotkaniu. Tak więc... Proszę wybaczyć, nie będę dziś dobrze wychowana.


Wie Pan? Ludzie powiadają, że ten mroczny magnetyzm jest u Was cechą rodzinną. Pańscy bracia starsi także posiedli tę niezwykłą umiejętność uwodzenia, zwodzenia i wodzenia na pokuszenie. Wie Pan, o których braciach mówię? Oczywiście wiem, że jest Pan najmłodszy... A czy najpiękniejszy? Tego nie wiem, proszę Pana. Czy jeśli powiem, że najbardziej wyrafinowany, to usatysfakcjonuję Pana?

Rozmowa zaczyna robić się niebezpieczna. Czy to jeszcze rozmowa? 
Szorstkie, żywiczno - ambrowe nuty stają się coraz wyraźniejsze. Kremowa, upojna baza łagodzi ich gorycz nie gasząc ognia, nie dając poślizgu. Jest sucho. Kwiatowe tony docierają do mojej świadomości łagodnie, jak światło przez przymknięte powieki. Gdzieś w oddali tlą się nuty drzewne - wyczuwalne ledwie jako ślad jasnego dymu niesionego zza horyzontu.


Teraz, kiedy zdjął pan cylinder i odłożył laseczkę, kiedy zniknęły te wszystkie rekwizyty i pozy, kiedy Pańskie dłonie są takie ciepłe... Proszę nie odchodzić. Jest późno, na pewno nie złapie Pan już dorożki...


Data powstania: 2011
Twórca: Alessandro Gualtieri

Nuty zapachowe:
?
* Na zdjęciach Colin Farrell. Ostatnie pochodzi z filmu "Imaginarium of Doctor Parnassus", który w Polsce nosił po prostu tytuł "Parnassus".

Komentarze

  1. AAAAAA!!!!!
    okrzyk ten wydałam, bo jestem zakochana w takim sytlu recenzji - coś innego, cos magicznego, ulotnie erotycznego kryje się w Twoim opisie... i czuje to ciepło...

    i bohater też dobany fotograficznei bardzo dobrze, choc ja dalej będę pałapa niezdrowa sympatią do serii z Patem Batemanem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż prawie wyobraziłam sobie ten zapach...Recenzja baaaardzo wciągająca, czyta się jednym łykiem ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. o mamuniu..... jaka recka :O To znaczy, że powrót do przeszłości Ci się spodobał? Nie wypłoszyłaś sobą pana P?

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle o czym była ta recenzja?? :D:D:D:D:D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Sabbath normalnie wymiatasz :D cudowna, wciągająca recenzja :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu czuję się ciut zdezorientowana i o wiele bardziej zaciekawiona. Cynamon + ambra i nuty żywiczne - brzmi bajecznie. A miałam się nie napalać na żadne Nasomatty (nasomatty?), hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialnie napisana recenzja.. Aż widzę taki spot reklamowy..

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć !
    Pisanie,że piszesz kunsztowne recenzje, nie ma sensu; widzi to każdy. Ale tym razem, no cóż, przeszłaś chyba samą siebie ! Wspaniale się czytało, i co ważne, nie mam wątpliwości, że zapach rzeczywiście Cię zainspirował. Podwójnie się więc cieszę, i czekam na próbkę, która już do mnie jedzie.
    Pozdrawiam serdecznie -
    Cookie

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim skromnym zdaniem, cynamon (którego nie cierpię!) zabił zapach i nie czuć agaru na skórze, a wyczuwam go wąchając fiolkę! Moc ma piekielną !! Tomek

    OdpowiedzUsuń
  10. Barwy.Wojenne, bohater dobrany tak, by był nie do końca w moim typie. Bo ja ogólnie nie przepadam za tym panem. Za tym ze zdjęć. Pardon mi się podoba, szczególnie w fazie mocno oswojonej, kiedy przypomina Black Afgano, Wcześniej przypomina Duro, trochę Cashmere for men Fissore nawet trochę Gucci PH.
    No śicznota z niego.


    Darlo, dziękuję. :) Sama mi się traka wypsnęła. ;)


    Skarnie, chyba nie: ani ja pana P., ani pan P. mnie. Im dłużej dumam nad nim, tym bardziej myślę, że mogłabym nosić. Muszę go porównać z Duro i zdecydować się na kolejny flakonik Nasomatto. Heh...


    Angel, o niczym. O ulotnych wrażeniach, lotnych molekułach, emocjach wywoływanych przez zapach. Czyli o niczym. :)


    Reniu, dziękuję! :*


    Aileen, sama jestem nieco zdezorientowana. Bo to przecież nie do końca mój typ, a jednak... nie wyprosiłabym za drzwi. :)


    Wszystko, co mnie zachwyca - rzeczywiście. jest to jakaś koncepcja fabularna. Brawo za szybkie skojarzenie!


    Cookie, chyba się zarumienię. Nie zasłużyłam, ale i tak pięknie Ci dziękuję za pochlebną opinię. Jestem bardzo ciekawa, jak Ci się spodoba Pardon. jest chyba najbardziej zlożony z trzech wielkich braci Nasomatto, najbardziej uniwersalny. Orygonalnością nie powala, w sensie, że można w nim znależć cechy zarówno BA, jak i Duro, jak i (pisałam wyżej) Cashmere for Men Fissore, i dymek z Gucci PH. Ale wybrzmienie, tę miękką głębię ma typową dla Nasomatto. I to mnie akurat bardzo mocno trafia. :)


    Tomku, też czujesz cynamon? No to przynajmniej zgadzamy się w kwestii nut. :) Agar rzeczywiście, na mojej skórze pojawia się późno, ale i tak mi się podoba. Ja lubię ciężar, kremowość zapachów Nasomatto.

    OdpowiedzUsuń
  11. Sab, a myślałaś kiedyś o tym, żeby napisać powieść, w której motywem przewodnim będą zapachy? ;) Myslę, że to byłby kasowy sukces :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Co za szelmowska, zadziorna recenzja! Świetnie się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sabb!!! Ale dałaś! Jak to się czyta! Rewelacja! No i co teraz narobiłaś? A miałam nic już nie kupować, a teraz zwariuję jak chociaż nie przetestuję :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wytrzymałam. Zamówiłam chociaż próbkę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. No bo jak tu wytrzymać i nie zamówić. Rodzina wczoraj cierpliwie zniosła mój performance, istotą którego było czytanie recenzji z podziałem na role. Ja byłam Sabb, a krzesło- milczącym Collinem Farrellem alias Pardonem. Genialna recenzja, ja też oczyma wyobraźni widzę ją jako gotową reklamę dla zapachu.
    P. Stettke

    OdpowiedzUsuń
  16. ...o mamo!
    dostałam gęsiej skórki po lekturze
    co to będzie po testach ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Sabbath, nie mogę czytać Twojego bloga, bo zbankrutuję chcąc zaspokoić chęć posiadania :)

    Noctuidae

    OdpowiedzUsuń
  18. Katalino, nie wiem, czy nie jestem za leniwa na powieść. A już na pewno jestem zbyt leniwa, żeby pisać coś, co pewnie w ogóle się nie ukaże. :)
    Ale przyznaję, czasem korci mnie napisanie czegoś "papierowego" o zapachach. :)


    Madzik, szelmowska i zadziorna? Dzięki, dzięki! :)


    Domi, wącham go drugi dzień, Trzyma się na bluzie i nawet cień został na skórze, pomimo kąpieli. I wiesz co? Jest coraz piękniejszy... Już nie jestem taka pewna, że nie kupię flaszki... :(


    P. Stettke - Dziękuję! Zrobiłaś mi dzień! Takiego komplementu jeszcze mi nikt nigdy nie strzelił. Jesteś cudowna. :)


    Magdo, mam nadzieję, ze po testach będzie jeszcze lepiej. :)


    Noctuidae, Ty sobie pomyśl, co ja tu z sobą samą mam za udrękę. Mój wąż w kieszeni dawno padł na zawał. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetna recenzja. Dowcipna, zaczepna, frywolna i nieco przewrotna. Pochłania się jednym tchem.
    Mniam.
    Sabbath, gdyby kiedyś przyszło Ci do głowy napisać o zapachach coś w papierze - duuuuuże grono wiernych kibiców gwarantowane, co widać po powyższych komentarzach :)
    Pozdrawiam serdecznie, Mysza

    OdpowiedzUsuń
  20. Myszo, ja mam świadomość, że perfumy niszowe to naprawde nisza., niewiele osób o nich wie, jeszcze mniejsza jest grupa, która chce poświęcać swój czas na poznawanie ich. O wydawaniu pieniędzy na papierowe pisanie nawet nie wspomnę.
    Nie łudzę się, że ten blog będzie kiedykolwiek popularny. Może gdybym pisała po angielsku. Ale niestety, nie jestem native speakerem i o ile jestem w stanie tłumaczyć najtrudniejsze nawet teksty, z poezją włącznie, z angielskiego, o tyle na angielski swojego pisania dobrze nie przełożę. Zbyt trudny język, zbyt wiele niuansów, zbyt charakterystyczne, nietypowe stylizacje.
    I dlatego zostanę sobie tutaj, w swojej niszy, z czytelnikami, którzy są dla mnie kimś znacznie większym, niż czytelnikami. Bo taki był cel - chciałam dzielić się pasją, rozmawiać o zapachach, znaleźć ludzi, którzy przezywają je tak, jak ja. I jestem szczęśliwa, że się udało. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kolejna recenzja - perełka.
    Lubie to :)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak Ciebie czytam Sabbath to mam ochotę wypróbować co drugi zapach, który przedstawiasz :D A nóż /widelec będzie on przede mną otwierał nie mniej wspaniałe krainy doznań zmysłowych? :D Po czym bywa, że jest piękniej niż mogłam przypuszczać, lub zupełnie nieudana randka :D
    Podziwiam Cię, że nawet jak coś nie do końca Ci się podoba, potrafisz wyczarować obrazy, u mnie jest raczej tak, że jeśli coś nie leży, muszę to natychmiast zmyć! ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Piotrze, dziękuję. Łatwo było tym razem. :)


    Left Side of the Moon, to chyba kwestia podejścia. Kiedyś miałam tak, że coś było moje i klękajcie narody, albo nie moje i a kysz. Z czasem zaczęłam doceniać kompozycję, "ujęcie" nut, opowieść, dynamikę zapachu, jego rozwój. Ale nadal najwazniejszym kryterium jest ta "mojość", którą łapię intuicyjnie, bez gierek i podszczypywania kompozycji. Z Pardon jest tak, że spodziewałam się, że będzie nie mój, a on jest tak piękny, że robi się jednak mój. I to nie świadczy może o jego oryginalności, ale cóż z tego? :)

    OdpowiedzUsuń
  24. O, jak pięknie i sugestywnie! Aż nabrałam ochoty na tego pana... o pardon!... na Pardon Nasomatto - miałam rzec! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jestem zachwycony recenzją!!! Brawo, Sabbath!

    OdpowiedzUsuń
  26. Zacisze wyśnione, cudny komentarz. Idealny do tej recenzji. :)


    Biral, dzięki,. Takie słowa od kolegi po piórze... po klawiaturze. No no...

    OdpowiedzUsuń
  27. Od niedawna zaglądam na Pani blog i muszę przyznać że jestem pod dużym wrażeniem stylu w jakim Pani pisze. Ta recenzja to absolutna poezja:) Aż miło poczytać:) Opis idealnie odzwierciedla to co znajduje się w 30-stu mililitrowej flaszeczce:) Bardzo piękny, bogaty zapach ale moimi faworytami pana Gualtieri są nadal Czarny Afgan i Absynt:) Pozdrawiam - Arek.

    OdpowiedzUsuń
  28. Witam, Panie Arku. Ja przyznam, że i u mnie Pardon nie zdetronizował Black Afgano. Zaś absynt w interpretacji Gualtieriego jest moją ulubioną odsłoną tego składnika w perfumach.
    Dziękuję za życzliwa ocenę mojego pisania. Jest mi bardzo miło. Mam nadzieję, ze zechce Pan zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  29. Cześć !
    Dzisiaj testuję z własnej próbki ( wiem, że trochę późno ale przyjechała razem z " setką " Coeur De Vetiver Sacre, na którą z wytęsknieniem czekałem ). Kurz pierwszych komentarzy już opadł, więc pozwolę sobie, już nieco na spokojniej odnieść się do Pardon. Otóż gdyby ktoś w ramach ćwiczeń na olfaktoryczną wyobraźnię kazał wizualizować sobie efekt połączenia Gucci Pour Homme z Duro, to tak właśnie bym to sobie " namalował ". Efekt jest wielce absorbujący, chociaż tak oczywiste punkty odniesienia nie przysparzają moim zdaniem Pardon splendoru. Oczekiwałem bowiem coś - jak to prawie zawsze u Nasomatto - megaoryginalnego. Co nie zmienia faktu,że Pardon jest pachnidłem o urodzie tak spektakularnej, że ów fakt rekompensuje mi w ogromnym stopniu te pokrewieństwa.
    Serdecznie pozdrawiam -
    Cookie

    OdpowiedzUsuń
  30. Zadziorne i szelmowskie, jak to określono powyżej i są to jak najbardziej trafne spostrzeżenia. Zewsząd trafiam na Twój blog, co mnie bardzo cieszy, a opowieści są jak poezja :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Cookie, prawdę rzeczesz, ze Pardonurodę ma spaktakularną. ja czasem nie potrafię tego wprost ocenić, bo wiecznie biorę poprawki na mój spaczony gust i dziwaczne upodobania, ale faktu, że jest pardon szalenie komplementogenny przeoczyć się nie da. inna kwestia, ze ja ogólnie nieprzyzwoicie dużo komplementów za swoje śmierdzielki zbieram. I "niekomplementów" też, ale te cieszą mnie równie mocno. :)))


    Nailo, dziękuję. Pięknie dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  32. Świetny tekst. W ogóle koncepcja Twojego bloga oraz wykonanie jest wspaniałe. Aktualnie zaglądam do Ciebie na bieżąco i powoli przeglądam archiwalaia. Skarbnica wiedzy podanej w unikatowym, inteligentnym i wyrafinowanym stylu. Gratulacje. Jestem szczęsliwa, że ktoś pisze w taki sposób o perfumach, które mnie interesują, bo i ja jestem fanką perfum "ciemnych" w tonacji. A propos Nasomatto. Pokochałam Absinthe. Podziwiam Black Afgan. Reszta przede mną. Kiedy słyszę słowo "piołun" - nogi mi miękną.

    OdpowiedzUsuń
  33. Wspaniała recenzja! Brawo!!
    A co do zapachu, ja również mam podobne skojarzenia, gdy go pierwszy raz powąchałam pomyślałam: "Tak mógłby pachnieć mój wymarzony mężczyzna".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty