Chalayan Airborne Comme des Garcons



 

Najpierw oddajmy głos pomysłodawcy kompozycji:

Wszyscy kojarzymy zapach z poczuciem miejsca, czasu, z konkretnymi doświadczeniami. Gdy dorastałem, przenosiłem się z miejsca w miejsce dostosowując się do nowych okoliczności i zapach był ważnym znakiem tych zmian otoczenia.

Airborne to także nazwa mojej jesienno - zimowej kolekcji z 2007 roku. Stworzony we współpracy z Comme des Garcons zapach jest próbą uchwycenia uczuć towarzyszących mojej podróży z Cypru do Londynu. Proces tworzenia zaczęliśmy od zebrania wszelkich możliwych zapachów północnego Cypru: od kwiatów, zielska i warzyw, po zapach powietrza, morza, ziemi i drewna - jeśli tylko się dało zarówno w formie świeżej, jak i palonej.

Po wybraniu składników, takich jak neroli, cytryna i mastyks z Cypru, zaproponowałem wyimaginowany scenariusz zmian, jakie składniki te mogą przejść w trakcie powietrznej podróży ze śródziemnomorskiego Cypru do wielkiego miasta Londyn.

W zurbanizowanym otoczeniu składniki te zabrzmią bardziej eklektycznie, czy nawet syntetycznie, wciąż jednak pozostaną mostem łączącym urzekające wspomnienia swojskiej przeszłości z nieznanym światem przyszłości.

Aiborne może stać się wszechobecnym, synestetycznym doświadczeniem zacierającym granice między miejscem, czasem i ruchem. Może też stać się katalizatorem nowych skojarzeń, które nosząca zapach osoba stworzy na bazie nowych doświadczeń.



Opis, jak zwykle w takich przypadkach, nieco nawiedzony, ale przyznać muszę panu Husseinowi Chalayanowi, że jest w jego słowach coś, co oddaje istotę zapachu. Nie w ostatnich wersach. W części o zbieraniu wszelkich możliwych zapachów natury, obrabianiu ich ogniem i przenoszeniu w "wielki świat".



Pomarańcze w trawie


Pierwszy oddech, pierwszy moment z Airborne nie zaskakuje. 
Rzeczywiście zielsko. Zielsko w sensie jak najbardziej pozytywnym: rwane liście, zieloność trawy, soczystość łamanych tuż przy ziemi źdźbeł. Trochę jak w Papyrus de Ciane Parfumerie Generale, ale bez utrudniającej tamtą kompozycję intensywności, gwałtowności.


Otwarcie Airborne jest trochę jak moszczenie się w głębokiej trawie w poszukiwaniu możliwie komfortowej pozycji. A kiedy już ułożymy się wygodnie na plecach, ze skrzyżowanymi rękami pod głową, otwieramy oczy i widzimy nad sobą nisko zwieszone, obciążone nie całkiem jeszcze dojrzałymi owocami gałęzie drzew cytrusowych...
Ledwie żółte, twarde mandarynki, gruboskóre bergamotki, jakiś niewydarzony cytrynowy krzaczek rodzący niewielkie, nieśmiałe owocki. Jesteśmy w cytrusowym gaju, jest wiosna, słońce świeci łagodnie ledwo docierając do nas przez gęste poszycie liści.

 

W naturze mogłabym tak trwać godzinami - z książką najchętniej. W perfumach... niekoniecznie mi to wystarcza.
Dlatego z radością i ekscytacją witam pojawiające się wcześnie, lecz początkowo bardzo dyskretne nutki dymne, żywiczne. Pierwszy sygnał zmiany to aromat przypominający czarną herbatę earl grey. Nietypowy, podszyty delikatną goryczką zapach przypominający fermentowaną, czarną herbatę złożony z wyraźną bergamotą został przez mój umysł zinterpretowany w sposób, który kazał przeniesionej w świat zapachu części mojego ego przewrócić się na brzuch i delikatnie rozgarniać wysoką trawę w poszukiwaniu kubka z chłodnym, mocnym herbacianym naparem.

Po chwili dopiero, podnosząc wzrok nad ziemię dostrzegam smużki delikatnego dymku snujace się między mandarynkowymi drzewkami: ktoś pali liście i młode gałązki. Niedaleko, lecz poza zasiągiem mojego wzroku.
Delikatny zapach, wychłodzonego wiosennym powietrzem dymku daje świeżo cytrusowemu Airborne drugi plan chroniący koncepcję Chalayana przed banałem i oczywistością.


Podróży, nic nie zapowiadało. Poza opowieścią pana Chalayana, oczywiście.

A jednak! Akord cytrusowy wzbogaca się z czasem o nuty żywiczne. Wedle opisu jest to orzechowy, ciepły mastyks; tu jednak, zestawiony z bergamotą i charakterystycznym, cierpko - słodkim aromatem niedojrzałej mandarynki przypomina trochę terpentynowo - cytrusowe elemi. 

Zieloność zniknęła, pozostał po niej ledwie zapachowy ślad, który z połączeniu z dyskretną, jasną nutą kadzidlaną i cedrem tworzy przyjemną, żywiczną bazę kompozycji. Przestrzenną i czystą, w pewien nieostentacyjny sposób nowoczesną, jednak nie na tyle, by czynić z Airborne dziwoląga. 

Efekt nowoczesnej czystości - uładzonej przestrzeni potęguje pojawiające się jako ostatni temat tej pachnącej opowieści piżmo. Jestem przekonana, że syntetyczne lub roślinne.

 

Motyw podróży jest w tej opowieści nieoczywisty, bardzo dyskretny. Nie odczuwam wyraźnej migracji od śródziemnomorskiej zieloności w chmurny industrial. Rozwijają się Airborne jak normalne perfumy - są względnie homogeniczne, zmiennośc mieści się z granicach wyznaczanych przez normalne następstwo nut.
Nie chcę tu na siłę wyduszać z siebie kolejnych metafor. Uznajmy, że lądujemy gdzieś niedaleko. Może we Włoszech? Ostatecznie na południu Francji. Wiosna powoli przechodzi w lato, jest miło i przyjemnie.

 

To nie jest kompozycja stricte niszowa - i tego oczekiwałam. 
Kooperacje Comme des Garcons zwykle kłaniają się kooperantom i tak też czyni Airborne. O tym, że to jednak Comme des Garcons, a nie po prostu nos wynajęty przez Chalayana świadczy szczególna, niejednoznaczna zieloność nasuwająca skojarzenia z zapachami z serii Leaves CdG.

Największym mankamentem Airborne nie jest jednak łatwa uroda zapachu. Aż tak łatwa nie jest i o banał nie haczy. 
Problemem jest marna trwałość. Oby tylko na mojej skórze...


Data powstania: 2011

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: neroli, bergamota, cytryna
Nuty serca: mastyks, jagody jałowca
Nuty bazy: piżmo, cedr, kadzidło


Ilustracje:
1. Zdjęcie satelitarne Cypru ze strony NASA Eatrh Observatory: earthobservatory.nasa.gov (przy okazji polecam)
2. Zdjęcie z www.keyimagery.com - autorką jest SweetSaint, której profil znajdziecie tu: KLIK  
3. Zdjęcie z serwisu Flickt. Autorką jest debit72, której galerię znajdziecie tu: KLIK 
4. Zdjęcie pochodzi ze strony Sandier Pastures: KLIK 
5. Baśniowy krajobraz z balonami z galerii tapet: www.picturegallery.biz 
6. Grafika z artykułu i mieście Nagpur na: hubpages.com

Komentarze

  1. jak marna to nie tknę, za dużo znam zapachów ładnych, acz nietrwałych, co tylko mnie drażni przepotwornie ;]
    acz w sumie jak będzie okazja to powącham, jak wszystkie CdGi, które chciałabym poznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że nie trwały, ale i tak kusi, aby przynajmniej poznać, jeśli nadarzy się okazja:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brakowało tych Twoich opisów zapachów. Dobrze, że wracają.
    Zapach nie całkiem porywający? Bo też chyba i podróż z Cypru do Londynu nie bardzo egzotyczna...
    Choć tą żywiczną nutą zachęciłaś mnie do testów. Z nieniszowych doświadczeń wiem, że złamanie cytrusów czymś niecytrusowym (jak cedr, mech, sandał...) bywa ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  4. synestezja. Użył ktoś już w komentarzach tego określenia? jeśli nie, to hip-hip, hurra, jestem pierwsza.
    Bo też i ciśnie się samo na usta i na klawiaturę, gdy się Ciebie czyta.
    A może ja jestem nienormalna po prostu...
    Te jagody jałowca mnie intrygują. Oczyma duszy "widzą mi się" zaraz krzewy Juniperus communis w dalekich Borach Tucholskich, siwozielone, spunktowane omszonymi, granatowymi owockami. I czuję zapach...

    OdpowiedzUsuń
  5. skład perfum oraz trwałość zapachu są dla mnie niezmiernie ważne.tu początek niespecjalny,za to dalszy ciąg mogę uznać za interesujący:)
    świetne drugie zdjęcie,skojarzyło mi się z Halloween;D
    mam nadzieję że szykujesz coś w zanadrzu na 1-szego listopada:)
    pozdro

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję ogromnie za recenzję zapachu o którym tyle myślałam... Czy masz jakąś drobną listę tego czego pragniesz powąchać/przetestować? Zawsze chciałam pomóc blogującym, Basiek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pragnę ten zapach poznać - bardzo lubię bergamotę (tylko czy te cytrusy nie uderzają za bardzo?) i cedr... Nie wspomnę już o żywicach :)

    Ciekawe, czy ten zapach wysłodziłby się na mojej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pralko, mamy podobne podejście do sprawy. Zdarza się, ze zapach mnie zachwyci, ale jeśli ma słoabą trwałość - nie jestem w stanie go używać. W ten sposób wyleciał ode mnie Idole de Lubin, w ten sposób na wylocie jest le Boise Ginestet i Gaiac Micallef. Piękne były wszystkie trzy, lecz cóż z tego. A GdG wąchać warto, zdecydowanie!


    Skarbku, poznanie kusi zawsze. Szczególnie jeśli firma tak niezwykła, jak CdG.


    Myszo, rozbawiłaś mnie. Prawda: z Cypru do Londynu to żadna podróż. A cytrusy "połamane" oststnio zaskoczyły mnie na przykład w Citrine Durbano.


    Tiganzo, chyba użył... Ale dawno. Masz rację, to trochę takie tańczenie o architekturze. :) W moim mózgu wszystkie doznania przeplatają się z zapachem. Jestem jak katarynka: pokręcisz korbką, a tu gra, buczy, świeci, karuzela się kręci, papuga wyciąga losy z pudełka... no dobra: bez papugi. :)
    Jałowiec można wyczuć w Encre Noire lalique. Z niszowych w Jeke Slumberhouse, Ormnone Man Ormonde Jayne, w Nomad Odin czy w baudelaire Byredo. I w setce innych. te akurat mi do głowy przyszły... Bardzo lubię zapach ajłowca.


    Jarku, nie tylko Tobie te pomarańcze skojarzyły się z dyniami. :) Znasz już Airborne?


    Baśku, Ty wiesz, ze wygranie flaszki nie zobowiązuje Cię do niczego? Bo jeśli nie wiesz, to ja Ci to właśnie piszę.
    Za to strasznie się cieszę, że do mnie zaglądasz i zostawiasz komentarze. :))) Dziękuję!


    Donna Milla, jeśli lubisz bergamotę, to chyba będzie to coś dla Ciebie. Nuta cytrusowa jest tu taka... Jak bergamotka w herbacie. Mnie się podoba ten typ cytrusów.
    Czy wysłodzi się, nie wiem. Jeśli to ma znaczenie - moja skóra ma tendencje to ocieplanie, często także wysładzania zapachów. Ja nazywam to "wypluszaniem", bo wszystko na mnie mięknie i robi się pluszowe. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gaiac nie jest trwały? Na mnie utrzymuje się cały dzień, gdy mam wrażenie, że przygasa, bo małym podmuchu wiatru powraca.. W sumie i ja powinnam odgrzebać moją małą fioleczkę z nim.

    A cytrusy w trawie mnie zachęcają, gdyby miały dobrą trwałość mogłabym tak pachnieć, gdy pierwsze słońce topi śnieg, a wszystko pomału się zielni

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem Ci szczerze, że ja zawsze chciałam wysłać Ci coś, ale zaglądałam do recenzji i widziałam, że TO już znasz, ciężko trafić :)
    Kiedyś się może odważę i uda mi się Ciebie zaskoczyć (jedynie co mi się udało to z apprentice-ami ;) )

    Basiek

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko co mnie zachwyca, no to strasznie Ci zazdroszczę. Ja rozważam posłanie go w świat. I to nie z powodu braku urody, lecz własnie fatalnej na mnie trwałości. Żałuję, bo zapach piękny nieziemsko.


    Jarku, czy ja wiem, czy tak niestety? :)


    Baśku, najbardziej mnie uradowało, ze w ogóle o mnie myślisz czasem. A z "aprentisami" to był strzał w środek tarczy. Wielką radość mi sprawiłaś!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam, uwielbiam ten blog jest taki z szacunkiem dla wszystkich i z charakterem.
    Posiadam ten zapach na mnie jest trwały kupiłem to w Krakowie w takiej perfumerii na Kazimierzu.
    Lubie zapachy nie zwykłe ten jest nie zwykły wyjątkowy.
    pamiętam otwierałem wystawę i jak się witałem wiele osób mówiło o tym jak pięknie pachnę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam i ja. :)
    Cieszy mnie, że słaba trwałość to, w tym przypadku, mankament mojej skóry. To się względnie często zdarza: zapachy na jednej skórze nikłe mają moc na innej. I odwrotnie.
    Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty