Subiektywne podsumowanie roku 2011

Obawiam się, że podsumowanie roku 2011 można zacząć w jeden tylko, smutny sposób.

 

9 grudnia w wyniku powikłań pooperacyjnych odeszła od nas Mona di Orio - założycielka i nos firmy noszącej Jej imię, uczennica Edmonda Roudnitska, twórczyni kompozycji zapachowych, o których sama mówiła, że są synestetyczne: łączą w jedno zapach, kolor, melodię i uczucia. Jej pragnieniem było tworzenie perfum pozwalających odczuwać zadziwienie i nostalgię; marzyć, podróżować i wspominać.

I choć Jej charakterystyczne, bogate i esencjonalne zapachy nie przemawiały do mnie tak, jak chciała tego ich Autorka, szanuję i podziwiam Jej pasję, styl i drogę. Odszedł piękny człowiek. Taka strata zawsze boli.


***


Dokonanie wyboru kilkunastu stworzonych w danym roku kompozycji, którym poświęcę kilka słów w krótkiej, noworocznej notce z zasady jest problemem. Bo przecież co roku powstają setki zapachów, z czego z połowa warta jest uwagi: czy to ze względu na swą wyjątkowość, czy ze względu na wyjątkowy owej wyjątkowości brak. Ale, oczywiście, nie zamierzam zamieszczać tu wielostronicowego katalogu pachnideł wszelkich. Nie zdzierżyłabym tego ani ja, ani Wy. :)

Będzie po raz kolejny subiektywnie, z focusem na niszę i kompozycje dziwne. A na koniec bonusik, jak w roku ubiegłym.




Spotkałam się z opiniami, że rok 2011 był dla perfumiarstwa nieszczególnie udany. Właściwie co roku zdarza mi się taką opinię przeczytać lub usłyszeć. I niekoniecznie od tych samych osób, niekoniecznie dlatego, że to "zblazowani malkontenci", jak o ludziach wieszczących koniec muzyki mawiał mój przyjaciel. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja chyba nie jestem zbyt wymagająca w kwestii "miejscówki" i zwykle coś tam dla siebie znajduję: w muzyce, w literaturze i w perfumach też.

 
 Atrakcją globalną jest szalejąca przez cały rok oudomania. Moda na zapachy osnute wokół tej, niespotykanej niegdyś, nuty daje mi sporo radości, choć przyznać muszę, że po "zaliczeniu" gazyliona oudów nawet mój zapał nieco przygasł. 
Czasem do głowy mi przychodzi, że największe agarowce już powstały i w przyszłym roku po oud sięgną już tylko perfumeryjni maruderzy i oportuniści. Dobrze, że tylko czasem. :) Zwykle wygrywa nadzieja, która pozwala mi z pogoda wyglądać tylnej straży agarowego boomu. Oraz snuć plany poznania wszystkich jego plonów, których nie dane mi było zakosztować dotychczas.

Moim prywatnym faworytem w tej kategorii jest niezwykły mariaż agaru i kadzidła mistrzowsko poskładany przez Sidoine Lancesseur dla dziedzica fortuny rodu Henessy: Incense Oud by Kilian.


Największą atrakcją lokalną skłonna jestem obwieścić dwie kompozycje o polskim rodowodzie. Butikowe Sale Perfume 01 Michała Szulca i reprezentujące ekskluzywną niszę niszy Missala Qessence. Obie kompozycje możemy bez kompleksów wprowadzać na światowy rynek. Niechaj narodowie wżdy postronni znają!


Wydarzeniem na skalę światkową w perfumeryjnym, niszowym światku było pojawianie się ostatniego zapachu w serii Parfums de Pierres Poémes Oliviera Durbano: słonecznego Citrine. Zapach zadziwił nawet wielkich miłośników marki. Na przykład mnie. :)

Nie zadziwił mnie za to zapowiadany sprytnie jako młodszy krewny Duro i Black Afgano Pardon Nasomatto. Pokrewieństwa nie neguję, zapach uważam za urodziwy nadzwyczajnie, ale przełomem w perfumiarstwie go nie nazwę.

 

Przełomem byłby A New Perfume Comme des Garcons, gdyby nie fakt, że to Comme des Garcons. Firma Rei Kawakubo przyzwyczaiła nas do zapachów najdziwniejszych z dziwnych i w tym kontekście (i tylko w tym kontekście) kompozycja zapowiadana jako zapach kleju i taśmy klejącej po prostu trzyma poziom. Zważcie tylko jaki to poziom i sprawdźcie przy okazji jak trzyma!

Wśród moich osobistych faworytów wśród tegorocznych kompozycji znalazły się jubileuszowe 1697 Frapin, bezpieczne i dymne Shams Memo, dwie niezwykłe kompozycje wprowadzone na rynek przez familię Durante, czyli Battito d'Ali i Arso oraz niejednoznaczne (i moim zdaniem także zawierające oud) Regal Boadicea the Victorious.

 

Przy okazji wspomnieć warto, że założyciel BtV stylista fryzur Michael Boadi w roku 2011 zaprezentował światu swój drugi perfumeryjny projekt, markę Illuminum, która w świadomości przeciętnego Smitha (ale i Schmidta i Kowalskiego) zaistniała dzięki Kate Middleton, która ogłosiła w prasie, iż w dniu ślubu z następcą brytyjskiego tronu księciem Williamem pachnieć będzie White Gardenia Petals tej właśnie marki. 
Myślę, że znalezienie właściciela debiutującej na rynku niszowej firemki, który nie dałby się pokroić za taką reklamę byłoby trudne. :)


Premierą, której wyglądałam z mieszaniną nadziei i obawy była silniejsza koncentracja kultowego już Idole de Lubin
Obawiałam się właśnie tego kultu - rok wcześniej Hotel Costes położył legendę wypuszczając pod wielce zobowiązującym mianem Costes 2 olfaktoryczną miernotę; zniesławienie ślicznego piracika Giacobetti byłoby dla mnie przykrością jeszcze większą. Na szczęście o sprokurowanie klona poproszono matkę pierwszego przystojniaka i w efekcie otrzymaliśmy Idole równie piękne, lecz ciemniejsze, bardziej męskie i trwalsze.


Rok 2011 w ogóle był rokiem ładnych krewniaków.
Wśród nowości mainstreamowych szczególnie do gustu przypadły mi niezbyt odkrywcze, lecz nader przyjemnie wariacje na temat klasycznych kompozycji dla pań: Chanel No 19 Poudre i Shalimar Parfum Initial. Równie udana okazała się limitowana, skoncentrowana wersja Czarnego Jaśminu Bvlgari: Jasmin Noir l'Essence.

Całą falę krewniaków wypuścił w tym roku Thierry Mugler. Szumnie zapowiadany limitowany A*Men Pure Havane stał się hitem zanim jeszcze wszedł na rynek. Dostępna w ograniczonej dystrybucji (czyli w Polsce nie) seria Taste of Fragrance (Le Gout du Parfum) również oceniana jest bardzo wysoko. Zdecydowanie mniej udanym krewnym okazał się Toaletowy Anioł, czyli Angel edt.


Nie cieszy również spowodowana zmianami przepisów IFRA fala reformulacji, która dotknęła między innymi, klasyki Chanel i Diora. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że część firm wykorzystała tę okazję, by uczynić klasyczne, trudne kompozycje przystępniejszymi dla masowego odbiorcy. Ale może nie mam racji? Może tak trzeba?


Warto przy okazji kontynuacji i reformulacji wspomnieć, że w roku minionym na rynek wróciła sławna i osiągająca zawrotne ceny Venezia Laury Biagiotti. Wstyd się przyznać - wersji 2011 nie testowałam jeszcze, ale opinie w sieci są relatywne dobre. Jak na powrót po latach, oczywiście. Bo ogólna tendencja jest taka, że w świecie perfum każdy powrót po latach wiąże się z huraganem narzekań na zmiany w kompozycji zapachu. :)

Moim tegorocznym ulubieńcem z męskiej strony selektywnych perfumerii są miękkie, korzenne Potion Dsquared 2. Niezłe okazały się także Bang Bang Marc Jacobs, choć niezłe to rzeczywiście najlepsze, co mogę o nich napisać.


O rozczarowaniach nie chcę się rozpisywać. Taka już nasza ludzka natura, że więcej rzeczy nas nie zachwyca, niż zachwyca. Wspomnę tylko o nowych propozycjach mistrza Serge'a Lutensa. Ani smakowicie zapowiadające się Jeux de Peau, ani reklamowane jako pikantne i ostre Vitriol d’Oillet nie zachwyciły mnie jakoś szczególnie. Jednak jako miłośniczka mitologii wszelkich, Oscara Wilde'a i namiętna czytelniczka dzieł Zofii Kossak ze zgrozą myślę dopiero o "kwiatowych i typowo kobiecych" De Profundis. Pewne nadzieje budzi L'Eau Froide... Ba nadzieja umiera ostatnia. Pisałam już, że moja jest bardzo żywotna. :)

Nadzieję ową dokarmiam również wizją testów Wood Mystique Estée Lauder, Spicebomb Viktor and Rolf i, jeśli się uda, Vétiver Vert Czech & Speake. A także intrygującej serii Blood Concept, o której pisałam przy okazji przeglądu kompozycji ekstremalnych.



Dla SoS rok 2011 był wyjątkowy o tyle, że moje zagajenia sukcesywnie stawały się coraz mniej sztywne. Przez lata unikałam przemycania treści osobistych, teraz, ośmielona kilkoma tagami i Waszą na nie reakcją, pozwalam sobie na anegdoty nie tylko neutralne. Nie wiem, na ile to dobra tendencja i nie wiem, na ile się ona utrzyma.

Miałam też niemiłe momenty i z nimi związany będzie pierwszy z bonusów, czyli odpowiedzi na najczęściej pojawiające się w wiadomościach od Was pytania.


Co wynikło z podkupienia domeny?
Nic.
Najpierw człowiek, który cała sprawę sprowokował poobrażał mnie u siebie robiąc ze mnie makiaweliczną staruchę, potem rzekomo przeprosił i publicznie zadeklarował przekazanie domeny, w wiadomości prywatnej zaś poprosił o nie słanie pisma od prawników do domu ze względu na mamę.
Domeny nie przekazał, odbierania pism słanych na podany adres korespondencyjny skwapliwie unikał (podobno tam nie mieszka), przysłał mi za to bardzo nieuprzejmy list, w którym wykazał się brakiem umiejętności czytania ze zrozumieniem.
Mnie sprawa nauczyła tego, że wrażliwość na piękno perfum nie świadczy o wrażliwości ludzkiej. Mam nadzieję nie mieć z tym panem kontaktów w przyszłości. I niechaj będzie szczęśliwy. Może to go zmieni jakoś.


Drugie pytanie jest zabawne. Formułowane zwykle z grubsza tak:
- Skoro nie lubisz kwiatków, to czy są jakieś kwiatki, które lubisz? ;)
- Są - odpowiadam - Lubię stokrotki.
Głupie to może, szczególnie u miłośnika perfum, ale rozczulają mnie ich maleńkie, jasne główki ukryte w trawie. Lubię stokrotki dzikie, rosnące w parkach i na łąkach. Bukietów z kwiatów nie lubię w ogóle - może to głupie, ale cięte kwiaty powodują, że czuję żal. Czuję, że umiera coś pięknego i żywego. A niechby sobie spokojnie przekwitły i wydały nasiona...


Trzecie powtarzające się pytanie nawet mnie zaskoczyło. Może i rzeczywiście nie powtarza się najczęściej, ale trzy razy to i tak sporo. Trzech miłych panów zapytało mnie, czy jestem wolna. W tym sensie. Otóż... Nie jestem. Jestem w związku. Ale samo pytanie traktuję jak uroczy komplement. Dziękuję. :)))



Na koniec dziękuję Wam serdecznie, że byliście ze mną przez kolejny rok, i mam wielką nadzieję, że spotkamy się tu 1 stycznia 2013, przy okazji kolejnego podsumowania dobrego dla perfumiarstwa roku.

I raz jeszcze życzę Wam, żeby rozpoczynający się rok okazał się dla Was wyjątkowy: wyjątkowo dobry, wyjątkowo obfitujący w drobne i wielkie radości, wyjątkowo sprzyjający samorealizacji i spełnianiu marzeń. 
A z okazji kolejnego zapowiadanego końca świata (ileż to ich już przeżyliśmy?) życzę nam wszystkim, by spełniały się tylko dobre przepowiednie.


Komentarze

  1. Sabb, zestawienie przeczytałam jak piękną bajkę, ale w obcym języku ;) Jestem pod nieustającym wrażeniem Twojej pasji i wiedzy.

    Dziękuję za życzenia. Tobie też niech się darzy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pasjonujące zestawienie! Nie mniej pasjonujące jak odpowiedzi a pytania :D Te dopiero wywołały moje podekscytowanie! Cóż mogę powiedzieć, mam nadzieję, że nie będziesz musiała więcej borykać się z problemami w stylu tych które zafundował Ci pan niemuzyczny. Życzę Ci mnóstwa przewspaniałych kompozycji zapachowych do wąchania/noszenia/recenzowania. Oraz aby każdy kolejny miesiąc był lepszy od poprzedniego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sabb, ja lubię te Twoje osobiste wpisy. Bo wiesz, że wcześniej opisy perfum też były dość osobiste? Opowiadałaś nam bajkę, ale po tym jak to robiłaś można było coś o Tobie wyczytać. Lubię ten Twój dystans.

    Spełnienia marzeń!I zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Sabbath! Wszystkiego dobrego w tym roku Ci życzę! Wąchaj, opisuj, opowiadaj. Tworzysz niezwykłą przestrzeń i to jest wartość. A ja lubię sobie przycupnąć w tej przestrzeni i za to Ci dziękuję.

    Co do treści wpisu, to rozwaliło mnie na łopatki określenie "Toaletowy Anioł"

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe posdsumowanie: dla mnie, perfumeryjnej ignorantki - kopalnia wiedzy. Bardzo bardzo tajemnej! :-) Szczęścia w Nowym Roku, Sabb! :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety również ja się podpisuję. Rok 2011 był marny pod względem ciekawostek perfumeryjnych.
    Najlepsze 3 Best Fragrance 2011 to:
    BATTITO D'ALI Profumum
    VITRIOL Serge Lutens
    MONTALE Dark Aoud
    Rozczarowała mnie trwałość kadzidła Kiliana. Po 2 godzinach ani śladu :((
    Innych wymienionych przez ciebie nie miałem jeszcze okazji testować:(
    Nie zdziwiło mnie drugie pytanie
    Dzięki Bogu mam Fejsbuka i wiem co i jak :))
    3.Również kocham stokrotki ,których na mojej 1,5 ha działce jest dosyć sporo:)
    Oprócz nich moim kwiatowym faworytem jest Kolczurka klapowana
    Kocham jej zapach :)
    Obiecaj, że w 2012 przetestujesz De Profundis :)
    Jak co roku również oczekuję zdjęć najnowszej kolekcji.Mam nadzieję że będzie :)

    p.s
    małe błędy:)
    "oczuwać zadziwienie"
    "która pozwala mi z powojej goda"
    "nieswykły mariaż agaru"
    "dla dziedzica fortuny rody Henessy"
    "Głupie to może, szczególnie u miłośnika perfuma"

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawno mnie nie było... Dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, jeszcze więcej perfumów do wąchania, jeszcze więcej tych ulubionych....

    Imponujące podsumowanie, ja nawet mojego nie robię, bo było by kilka książek na krzyż pewnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sabb, życzę ci niekończących się inspiracji do recenzji:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Również żywię nadzieję, że najnowszy zapach Lutka L'Eau Froide z kadzidłem frakońskim będzie tym, który zapadnie mi w pamięć:)

    OdpowiedzUsuń
  11. sorry za usunięcie komentarza.
    Widzisz że nawet ja swoje błędy poprawiam :)
    Uściskuje ponownie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sab, dziękuję za ten rok, gratuluję świetnego forum, pięknego języka, wyobraźni i wrażliwości zapachowej.
    Trudno, żeby na takim forum nie przemycać "osobistości" - w końcu węch i wrażliwość na zapachy to kwestia bardzo osobista. Zresztą jak się bywa u kogoś na forum to trochę, jakby się go odwiedziało w domu, w samym akcie jest już coś osobistego.
    Bardzo się cieszę, że po tych paru miesiącach wąchania niszy znam kilka zapachów, o których dziś było.
    Z dzisiejszego wpisu bardzo podobała mi się makiaweliczna starucha. W zasadzie - masz coś przeciwko, robi ci to? :))))
    Życzę pięknych marzeń i jeszcze piękniejszego ich spełnienia, tudzież wielu zapachowych uniesień w 2012.
    Wtórując Jarosławowi - chętnie popatrzę na kolekcję naszej Mistrzyni.

    OdpowiedzUsuń
  13. Myszo pięknie to ujęłaś.
    Nasza Mistrzyni:)
    lubię to:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cammie, pododawałam sporo linków do opisów. Będzie ciut łatwiej się w tym rozeznać. :)
    Wszystkiego pięknego. :*


    Katalino, dziękuję. To bardzo dobre życzenia. :)
    Marzy mi się świat pełen szczęśliwych ludzi. Szczęśliwi ludzie nie czują potrzeby krzywdzenia innych. Tak sobie przynajmniej wyobrażam. :)


    Wszystko, co mnie zachwyca, wiem, wiem. W końcu każdy opis perfum to filtrowanie zapachu przez sito własnej wrażliwości, odbijanie nieuchwytnych odczuć w zwierciadle własnego intelektu. Ja tylko staram się nie pisać wprost o sobie, nie żalić się, ze miałam zły dzień, nie narzekać na ból głowy, nie raportować, co jadłam na śniadanie, obiad i kolację. Nie dlatego, że to złe czy niefajne. Istnieją takie blogi i są one formą budowania więzi. Ja mam świadomość, że ludzie nie po takie emocje tu wpadają. No i jednak... Nie jadam szczególnie urozmaiconych posiłków. Kulinarnie jestem nudna. Pozytywnie nastawiona do jedzenia wszelkich dziwnych potraw, i nader niechętna ich przyrządzaniu.;)))


    Polu, ja Tobie życzę równie dobrze i pięknie dziękuję za miłe słowa. Tak mi ciepło na duchu, kiedy je czytam... :)
    A toaletowy Anioł... no nie przypadł mi do gustu. Nie ma co kryć. Stąd to nieco kąśliwe określenie. ;)



    Rzeko, dzięki! Miało być w miarę przekrojowo i bez drążenia. Przy okazji uświadomiłam sobie, które zapachy wymagają recenzji. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. To prawda, też nie bardzo lubię czytać o życiu osobistym. No zdjęcia z podróży i owszem, bo uwielbiam poznawać świat i jego zakątki. Nawet w sposób wirtualny. A jedzenie? Lubię je przyrządzać, więc może kiedyś uda nam się podzielić obowiązkami- ja ugotuję, Ty zjesz :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Jarku kochany, dziękuję ponownie. Część literówek poprawiałam dodając linki - właśnie w czasie gdy pisałeś komentarz. Część przeoczyłam. :*
    Incense Oud Kiliana jest na mnie trwały - spokojnie wytrzymuje 7 godzin, czasem dłużej. Nietrwały boleśnie był Pure Oud - moja wielka nadzieje. Może to i dobrze? Ileż można mieć Oudów? ;)
    Drugie pytanie o kwiatki nikogo chyba nie dziwi. Ja w sumie lubię kwiaty. Cały świat lubię. Ale nie znaczy to, ze cały świat chcę dostawać na urodziny. Kwiatka ani nie zjem, ani nie wypiję, ani nie poczytam, ani niczego z nim nie zrobię. Stoi, umiera i trzeba po nim sprzątać.
    Kolczurka klapowana, ki diabeł? Wygooglałam sobie i nie znam tego dziwoląga. Ale czuję się zaintrygowana niesamowicie.
    Testy de Profundis obiecuję solennie. Nie przegapię tego zapachu!
    A kolekcja pewnie będzie. Duuużo mam nowości. Sporo też na wylocie. Będzie się działo. :)
    Mroźna woda daje mi sporo nadziei. To naprawdę intrygująca koncepcja.



    Hasito, dziękuję Ci pięknie. I czekam na kolejne Twoje wpisy. A może i na spotkanie kiedyś... Jak się zdarzy okazja. :)



    Myszo, jak ja się cieszę, że tu jesteś! z tym swoim dystansem, poczuciem humoru i nietypową, świeżą wrażliwością na życie.
    Nie, nie "robi mi". Już nie. Ale przyznaję, ze było mi bardzo przykro wtedy. także dlatego, że jak pisałam, miałam sporo opiekuńczych uczuć dla tego człowieka.
    Było, minęło, jestem mądrzejsza. Radości z wąchania mi to nie zabrało. Radości z pisania i rozmów z Wami też nie.
    I masz rację, z tą osobistością odbioru zpachów. tak, jak napisałam w odpowiedzi na komentarz Wszystko, co mnie zachwyca: wiem, że każdy opis perfum to filtrowanie zapachu przez sito własnej wrażliwości, odbijanie nieuchwytnych odczuć w zwierciadle własnego intelektu. Zdanie aż dzwoni patosem, ale nie potrafię tego ując lepiej. :)
    Największą nagrodą za godziny spędzone nad klawiaturą jest Wasza tu obecność. To, ze mogę poznać ludzi, których sito jest podobne i podobnie filtruje świat.
    Wszystkiego najpiękniejszego, Myszo!

    OdpowiedzUsuń
  17. W sensie osobistym- przy opisie kosmetyku całej historii jego nabycia. Albo, że post będzie o tym, bo mi się nie chce pisać, bo mnie boli głowa. Nie mam ochoty pisać, nie piszę- nic na siłę. Ale anegdoty lubię

    OdpowiedzUsuń
  18. Wszystko co mnie zachwyca, umowa stoi - jestem mistrzem jedzenia! :)))
    A podróże to kolejne, co powoduje u mnie żywsze bicie serca. Tyle rzeczy chciałabym zobaczyć!

    OdpowiedzUsuń
  19. Wszystkiego najlepszego w 2012 :)
    Pardon - bardzo dobry, a że nie odkrył nowych przestrzeni? Nic to ;)
    Frapin tak, pojawiła się wersja EdP.

    OdpowiedzUsuń
  20. hehe wiedziałem że nazwa rośliny zaintryguje :D
    Roślina ta to chwast,z jakże pięknymi kolczastymi owocami.Ot taki zapachowy dziwoląg:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wspanialego roku zycze, pelnego odkryc i pieknych skojarzen zapachowych.

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajnie oglądać, jak różnie ludzie odbierają ten sam przecież, perfumeryjny rok :) Co zostaje w pamięci jako piekne lub ciekawe, a co jako niewypał.

    W 2012 roku wielu zapachowych wrażeń i wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  23. Osobiste zyczenia juz przeslalam :), a teraz
    podziekowania zapachowe:
    zainspirowana Twoimi boskimi reckami zaadoptowalam ;) nastepujace flaszki: cudownego ulubienca letniej kolekcji Calamusa, otulajacego kiedy mi tego potrzeba Odin 03, Divine Etre aime (femme) va va voom (poza tym poprzez zapoznanie sie z Divine: czarujaca L'Inspiratrice), fantastyczna i nieporownalna Theorema... po noszeniu pod koniec wrzesnia tego roku (rowniez letniej formy), pryskajaca ognikami Czarnej Serzy oraz po moich pierwszych wrazeniach kminowych odrzucona Rose 31 (bedzie napewno flaszeczka) i ogromnego faworyta Bandit Piguet (wielka moja radosc na rozne okazje w formie extrait, uwielbiam poza tym postac slynnej Izadory).
    Poza tych zainspirowanych Twoimi recenzjami, po wiadomosci wycofania pierwszych dziel Mony di Orio z rynku, udalo mi sie znalezc tu i tam (m.in. w krakowskim Galilu :) prawie wszystkie zapachy tej serii i uwielbiam je wszystkie. Bardzo mi bylo smutno w dzien pogrzebu Mony, mialam okazje ja spotkac pod koniec czerwca lecz niesty wakacyjne pakowanie przeszkodzilo tym planom. Napewno kiedys odwiedze jej grob.
    Jeszcze raz dziekuje za tyle dobrego w 2011!
    Zauwazylam, ze nie ma tu ani jednej nowosci (a jest jedna szczegolna: Shams Memo ;).
    Michasia

    OdpowiedzUsuń
  24. No i jednak, jak zwykle, znow zapomnialam pare pozycji godnych uwagi:
    Sand Flowers Montale: jedno z moich perelek, rewelacja!, Bottega Venta (w trakcie testow, najlepszy "main streamowiec" 2011) oraz odkrycie Noir Epices (na liscie, niuchalas?)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja właściwie mogłabym powtórzyć za Cammie - uwielbiam Cię czytać, choć nie rozumiem zawiłości perfumiarskich. Na pewno w 2012 będę do Ciebie zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja tylko w nawiązaniu do trzech zdań: "Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że część firm wykorzystała tę okazję, by uczynić klasyczne, trudne kompozycje przystępniejszymi dla masowego odbiorcy. Ale może nie mam racji? Może tak trzeba?"
    Znam (chyba) tylko jeden przypadek, w którym domalowanie Monie Lisie wąsów wyszło legendarnemu dziełu na dobre, zdzierając zeń nieco patyny i zmuszając odbiorców do wysiłku intelektualnego. ;) Reszta to zwykłe lizusostwo.
    Howgh! :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Sabbath podsumowanie przeczytałam z zapartym tchem :)) powtórzę się zapewne, ale to nic ;) uwielbiam do Ciebie zaglądać :))
    dzięki Tobie odważyłam się pisać recenzje perfum choć wychodzi mi to różnie ;)

    Venezia Laury Biagiotti to była moja miłość po Lancome Tresor :D


    Sabbath życzę Ci wszystkiego dobrego aby ten rok był cudowny, pachnący oraz żeby spełniły się Twoje marzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  28. Czekałam na takie podsumowanie :))) wielu nie znam, dziękuję za rozpiskę. Wiem, że kwiatowych zapachów nie lubisz, ale De profundis nawet mi się podoba,musisz go poznać :> (bo jak dobrze zrozumialam,nie znasz? :))

    OdpowiedzUsuń
  29. Piotrze, i mnie nie boli jego wtórność. Moze i liczyłam na to, że mnie na kolana rzuci, ale w sumie cóż jest złego w takim spokojnym urzeczeniu. W każdym razie z doświadczeń moich wynika, ze jest komplementogenny. Nie wywołuje takich huraganów emocji i komplementów przyprawiających o mruczenie, ale też w innych okolicznościach go noszę. Przy okazjach zarezerwowanych teraz dla Afgano każdy zapach wywoływał lawiny (bardzo) ciepłych słów. Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć. ;)


    Jarku, wyczytałam, a jakże. Tyle, że zapachu nadal nie kojarzę. postaram się nadrobić to niedopatrzenie. :)


    Zosiu, dziękuję. Wzajemnie: samych pięknych dni w Nowym Roku. :)


    Tsukichan, to prawda. ten sam zapach jest z jednej perspektywy objawianiem, z innej rozczarowaniem. Na szczęście dziwności moich upodobań wszyscy sa tu świadomi. ;) A ja sama daleka jestem od uznawania swojego gustu za wyznacznik popularności zapachów.
    Wszystkiego pięknego!



    Michasiu, zacznę od końca: Noir Epices znam, wyznam, nie urzekły mnie.
    Sporo wymienionych przez Ciebie zapachów jest dla mnie wciąż wielką niewiadomą. Nie ma to jak być prowincjuszem. :) Żartuję sobie troszkę. :)
    Recenzję Theoremy, taką porządną, muszę w końcu napisać., Toż to moje wrota do perfumeryjnej pasji. Te pierwsze... Zawsze, kiedy myślę o swoim pierwszym zapachu do głowy przychodzi mi, ze ja to jednak świetny mam gust. :)) Założę się, ze każdy tak myśli, bo przecież własny gust jest zawsze najświetniejszy. :)))
    Uściski!


    MajtkiRambo, dodałam linki, może teraz będzie łatwiej troszkę. A do zaglądania zapraszam nieustająco. Ja u Ciebie bywam systematycznie. :)


    Wiedźmo, przyznam, ze bardzo mi bliski jest Twój pogląd na tę sprawę. Co przedyskutowałyśmy już przy okazji Szaneli. i nie tylko. :)


    Reniu, pisałam już u Ciebie - wychodzi Ci to świetnie, sto razy lepiej, niż mnie na początku. Pisz, pisz, pisz. A ja będę czytać, czytać, czytać. :)



    Baśku, ano nie znam. Ale skoro piszesz, że warte poznania to trochę mi kamyk z serduszka... Bardzo, bardzo chciałabym, żeby był godzien nazwy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty