Type B Henrik Vibskov

Osobom interesującym się światem mody Henrik Vibskov znany jest doskonale. Sprawdziłam.  🙂

Mnie znany nie był. Jednak firmując swoim nazwiskiem perfumy o składzie: czarny pieprz, gwajak, brzoza, wetiwer, wszechstronnie uzdolniony Duńczyk wszedł w przestrzeń, w której w końcu musiałam na niego trafić. I oto trafiłam.

 

Vibskov to nie tylko projektant mody. Poza niezwykłymi, charakterystycznymi ciuchami (to nieformalne określenie lepiej, niż sztywne „kreacje” charakteryzuje barwne, geometryczne, zaskakująco „noszalne” projekty Vibskova), tworzy meble i rzeźby, jego pokazy daleko wykraczają poza schemat, w którym modelki i modele paradują po wybiegu i uznawane są raczej za artystyczne performance łączące wiele gatunków sztuki: poza prezentowanymi projektami znaczenie muzyka, światło, ruch. Wraz ze szwedzkim grafikiem Andreasem Emeniusem przygotował wystawiany w muzeach całego świata Fringe Projects: interdyscyplinarny projekt łączący sztuki plastyczne, artystycczny happening, performance art i sztukę designu. Aby dopełnić obrazu dodam, że wszechstronny Duńczyk gra także na perkusji występując z zespołem Trentemøller.

***

Zapraszam Was do poznawania wraz ze mną zapachów firmowanych nazwiskiem nazywanego iluzjonistą mody Henrika Vibskova. Trzy zapachy, trzy miasta, trzy typy. 

Dymny, ciemny wschodni Berlin, słoneczna, nadmorska Kopenhaga i bogaty, orientalny Damaszek. Zacznę od kompozycji najbardziej dla mnie interesującej: Type B. Type C i Type D pojawią się na SoS w najbliższym czasie.

In my dream smoke came to me

And we became as one*

Pierwszy wdech… Zaparł mi dech.

Piękny, złożony, przestrzenny, słodko – ostry aromat brzozowej smoły. Zaskakująco delikatny, zadziwiająco urodziwy, zachwycająco niejednoznaczny.

Delikatnie, z niezwykłym wyczuciem pogłębiony brzmiącym w tle aromatem gwajakowca i ciemnymi, tłustymi nutami dymnymi. Gdzieś u szczytu kompozycji, odczuwany jako odrębny, lewitujący – nad główną linią kompozycji unosi się miałki, pylisty, niespożywczy pieprz.

 

Oczekiwanie na pierwsze zmiany nie trwa długo. Kompozycja wysładza się. Nietypowa, nie mająca nic wspólnego z dowolnie interpretowanym cukrem, chemiczno – dymna słodycz dociąża eteryczne otwarcie, sprawia, że zapach przestaje ignorować grawitację, osiada, lekko jak dym układa się na skórze.

Pojawiają się akcenty chemiczne, nowoczesne, syntetyczne. Tlący się węgiel, rozgrzana guma oraz znany doskonale miłośnikom Tar Comme des Garcons zapach podgrzewanej smoły: woń przewrotnie urodziwa, na wpół syntetyczna ze śladem zapachu wyprażonego kurzu.

 

W Type B tworzący trzon bazy kompozycji gwajak rozwija się dokładnie w kierunku zapachu czystej esencji. Zapach jest lekko zwędzony, dymny, ledwie śladowo przypominający słodki, miły aromat znany nam między innymi z Gaiac Micallef.

Cedr pachnie nie jak drzewo z korą i igłami. I nawet nie jak drewno w postaci jasnych szczap czy desek. Pachnie, jak gdyby zrobiono z niego zapałki, po czym spalono je, sztuka po sztuce, i gorące jeszcze, dymiące rzucano na pokryty żywiczną politurą blat.

Po dwóch, może trzech godzinach pojawiają się nuty względnie (podkreślam, względnie) klasycznej bazy. Przede wszystkim skórzaste, ciemne labdanum idealnie komponujące się z wciąż wyraźnie wyczuwalnymi, chemicznymi nutami serca. Czarny, popielisty kmin doskonale podkreśla niszową urodę tego akordu.

Złożony z paczulą wetiwer pachnie tak, jak gdyby obie nuty starannie pozbawiono wszelkich śladów zieloności.

Osuszone w żarze liście paczuli, bardziej niż żywą roślinę, przypominają rozgrzany na węglowym piecu omszały, piwniczny kamień. Na kamień ten rzucono brązowe, oddzielone od wieńczących je źdźbeł korzenie wetiwerii, które wydzielają zapach rozgrzanego olejku wetiwerowego i pieczonej celulozy. Jak gdyby w Type B użyto tej części spektrum zapachu wetiweru, którą usuwa się w procesie produkcji octanu wetiwerolu, o którym pisałam przy okazji recenzji Molecule 03 Gezy Schoena. I której to części odżałować nie mogłam, jako iż to ona właśnie daje temu składnikowi niejednoznaczność i głębię.

Zachwycił i urzekł mnie ten spokojnie nienormalny zapach.

Jego uroda jest nietypowa, lecz niezaprzeczalna. Wetiwerowa baza na tle trudnego, popielistego otwarcia pachnie prawie kwiatowo, nuty chemiczne i dymne ułożone zostały tak, by wydobyć z nich jasne, nie ciemne akcenty.

Oczywiście osadzony w kontekście propozycji z serii Synthetic Comme des Garcons Type B nie zadziwia i nie szokuje tak bardzo, jak mógłby. Jednak i bez estetycznego szoku jest to kompozycja warta uwagi. Bezkompromisowa, przemyślana i w szczególny, wyrafinowany, postnowoczesny sposób piękna. 

Jasna i mroczna, lekka i trudna, nienaturalna i oczywista zarazem. Fascynująca jak cybernetyczny kwiat, niejednoznaczna jak wspomnienie  dnia, w którym w piecu spaliliśmy stare, zniszczone zabawki z dzieciństwa, kusząca jak manekin w lateksie.

Data powstania: 2011

Nuty zapachowe:

czarny pieprz, gwajak, brzoza, wetiwer

* Amorphis „The smoke”

Pierwsze zdjęcie pochodzi z Fringe Project no.4

Pozostałe znalezione na stronie Smashing Magazine jako ilustracje do artykułu Tima Mercera „Smoke Photography and Smoke Art”, a ich autorami sa kolejno:

 Polecam serdecznie wszystkie galerie!

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

24 komentarze o “Type B Henrik Vibskov”

    1. Odnoszę wrażenie, że ostatnio wszyscy tu są bardziej na bieżąco ode mnie. 🙂 Ja nie wiedziałabym o tym, ze zapachy te są dostępne w Polsce, gdyby nie próbki. 😉

  1. zaczarowany pierniczek

    Ja równiez przedwczoraj zobaczyłam go w ofercie L. i pomyslałam, ze konieczie trzeba poznac.
    Troche mnie niepokoją te chemiczne/syntetyczne nuty, ale z drugiej strony smoła brzozowa, paczula i wetiwer fascynuja…

    1. Zaczarowany Pierniczku, ten zapach jest ładny. Ładniejszy nawet, niż Tar CdG. Choć urodę ma dziwną. Relatywnie mało chemiczny, jak się rozwinie. Relatywnie, oczywiście. 🙂

    2. zaczarowany pierniczek

      To mnie troche uspokoiłaś, Tar testowała bardzo pobieznie i zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Niby czuć te wyziewy, ale są w jakiś sposób ładne…a moze to był Garage? Już sama nie wiem?
      W kazdym razie już niedługo sie przekonam

    3. Mnie Synthetiki CdG w ogóle zaskoczyły swoją urodę. tu jest podobnie. Tylko cena mniej cieszy.
      Dobrze,że mam pełną flaszkę Tar. 🙂

  2. Zapach "spokojnie nienormalny" powiadasz… Czyli taki jak ja 😉 Perfumeryjny mechanizm pożądliwości w mojej głowie właśnie zaczął pracować pełną parą. Całe szczęście, że do Lului w miarę blisko.

    1. zaczarowany pierniczek

      Jak dotrzesz, to zachacz też o Duglasa w Galerii krk i przetestuj Oud Royal, jeśli oczywiście do tego czasu Ci sie nie uda 😉 strasznie jestem ciekawa Twojego zdania o nim

  3. Brzmiałoby wspaniale, ale niepokoją mnie te nuty "spalonej gumy i smoły"… Ten element jakoś do mnie nie trafia. Z kolei cała reszta sprawia bardzo kuszące wrażenie.

    1. Kat, nie wiem, czy nie będzie za chłodny i zbyt chemiczny dla Ciebie. Nawet w bazie. Może kolejne Vibskovy bardziej Ci podejdą. Mam w planach kolejne typy C i D.
      A jeśli nie… To tym lepiej. Tanie nie są. 🙁

  4. Wydaje mi się, że ten Vibskov , to będzie HIT. Twórca nie robi nic z przypadku i nabicie kieszeni nie jest jego motto.
    muszę to wypróbować!!!!
    tiko miko 😛

    1. Miko, jesteś kolejną osobą, która go kojarzy!
      Tez mam wrażenie, że Vibskov należy do pozytywnych szaleńców – typu twórców, którzy potrafią mnie porwać. Zapach jest naprawdę dobry, bardzo dziwny i nie bardzo dziwaczny zarazem. Tyle, że drogi. 75 ml Tar kosztuje 190 zł, 50 ml Type B 390. 780 zł za 100 ml to jest, moim zdaniem, bardzo dużo.

  5. zdecydowanie muszę poznać ten zapach 😀 aromat brzozowej smoły bardzo kusi choć obawiam się chemii 😉

    1. Ja lubię nuty chemiczne w perfumach. O ile są zaplanowane i mają sens, a nie wynikają z nieudolności kompozytora czy kiepskiej jakości składników. Albo z tego, co mój niedoskonały nos w ten sposób odbiera.
      W każdym razie tu mają sens i nie jest ich zbyt wiele. Przynajmniej dla mojego nosa.

  6. Tak różnica z Tar jest duża, ale np. Serge, Robert Piguet, Annick również 50ml i kosztuje więcej.
    A 100 ml nigdy nie wyjdzie u VIBSKOV'a, to jest dzieło skończone.
    Ważne jest też przetestować trwałość, słyszałem, że są trwałe, a to cenny argument.
    muszę się wybrać do Krakowa, właściwie nie mogę się doczekać.
    czekam na TYPE- D bardzo, słyszałem ze to rewolucja jakaś.
    miko tiko

    1. Oczywiście. Są też zapachy Clive Cristian czy Amouage, które kosztują jeszcze więcej. Porównałam do Tar, bo zapach podobny. No i Tar mam. 😉
      Ogólnie jednak rzeczywiście: perfumy warte są tyle, ile ludzie skłonni są za nie zapłacić. I nie tylko perfumy. W szerokim kontekście 390 zł za 100 ml flakon to nader przyzwoita cena. 🙂

  7. Ze spalenizną jestem na bakier. Z różnych nut niszowych dwóch w ogóle nie jestem w stanie zdzierżyć – smoły brzozowej i palonej gumy. Niestety. Szkoda, bo opis piękny.

    1. Myszo, dziękuję. A dzierżenie i niedzierżenie różnych nut, to przecież indywidualna sprawa. Szanuję odmienne gusta, lubię to, ze się różnimy.
      W sumie… Świat, w którym wszyscy lubiliby to co, ja byłby nieznośny. To znaczy… Moja normalność w takim świecie byłaby nieznośna. 😉

    2. Odszczekuję. Znaczy burzliwego romansu nie przewiduję, na codzień nie ubiorę, jednak zrewiduję dotychczasowe deklaracje co do smoły brzozowej. Jak widać się da. Dzięki dużej dozie słodyczy smoła staje się tu na tyle łagodna i kremowa, że przestaje przypominać polane brudną wodą, dymiące zgliszcza rzeźni po pożarze w stylu Patchouli 24. Duża niespodzianka, nawet plącze mi się gdzieś w umyśle określenie "ładny", ale może to byłaby ujma dla tego zapachu?

    3. Rzeźnia po pożarze w Patchouli 24? Pf! Nie zgadzam się. 😀

      Co do Type B… "Nie to ładne, co ładne, tylko to, co się komu podoba" – mawiała moja mama. W tym sensie może być ładny. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Penhaligon’s Elixir

. Elixir to drugi zapach Penhaligon’s w moich zbiorach. Hegemonii Opus nie zagrozi, ale urody mu odmówić nie potrafię. Nie tak oryginalny i nie tak

Czytaj więcej »