FvsS: Composition No. 6 – Joya

Lato sprzyja testowaniu zapachów lekkich. Lub przynajmniej świeżych.

Wcale nie dlatego, że w wysokich temperaturach perfumy kadzidlane i drzewne nie układają się dobrze. Orientalne, dymne nuty nigdy nie brzmią pełniej, niż właśnie w ciepłe dni i noce. Po prostu latem jakoś wszystko jest piękniejsze i łatwiejsze. Piękniejsze są też perfumy – nawet te lekkie. A łatwiejsze od wysupływania się z grubego dresu jest zrzucenie sukienczyny albo szortów i wskoczenie pod prysznic – w razie gdyby jednak nie okazały się piękne wystarczająco.

Dziś nadprogramowego prysznica nie będzie.

Naniesione zgodnie z rytuałem opisanym w „Poradniku dla początkujących wąchaczy” na skórę perfumy o „świeżym, zielonym zapachu” pozostaną ze mną do ostatniej nuty. Ale… Sami zobaczycie.

Marka Joya produkuje pachnące bibeloty. Nie wiem, jak inaczej nazwać te cudeńka: biżuterię zawierającą solid perfume, złocone, bogato zdobione puzderka kremowych perfum uzupełnione dodatkowo o książkę owe perfumy opisującą (powstało piętnaście egzemplarzy), aromatyzowane świece oraz to, co interesuje nas najbardziej: olejki perfumowe w ręcznie robionych porcelanowych buteleczkach, zamykane korkiem z pozłacaną różdżką do ich nanoszenia.

Przyznaję – w tym przypadku bardziej zaintrygowała mnie otoczka, niż sam zapach.

Zobaczcie sami:

Venom (mój ulubieniec)

 

 Potion

 

Ambrosia

 

 Ames Soeurs

 

 FvsS: Composition No. 1 i No.6

 

 

Świece

 

Do testów wybrałam zielone, cyprysowe Composition No. 6 sprzedawane w czarnej buteleczce.

Alternatyw nie było wiele. Do wyboru miałam jeszcze kwiatowe Composition No. 1 w buteleczce białej. I tyle. Próbek pozostałych produktów nie sprzedaje się.

Drwal milioner

Pierwsze nuty były dużym rozczarowaniem. Yuzu. Znacie ten zapach?

Yuzu pachnie jak cytrusowy odświeżacz… powiedzmy, że powietrza. Potrzebuje starannego przybrania, żeby zabrzmieć dobrze, ale ogólnie zawsze zapach ma ostry. Ostrzejszy, niż cytryna czy limetka.

Z czasem zapach zaczął skłaniać się ku nutom drzewnym. Nietypowym, bo zapach dzrew iglastych potraktowanych jako „drzewa” nie „drewna” daleki jest od tego, czego zwykle po aromatach drzewnych oczekujemy.

Na pierwszy plan wybija się zielony, eteryczny, świeży cyprys. Subtelnie żywiczny, mniej subtelnie iglasty. Towarzyszy mu równie świeży, odrobinę tylko bardziej drewienkowy cedr, zaś wrażenie zieloności kompozycji podkreśla nuta trawiasto – ziołowa.

Brylujące w otwarciu yuzu w tym ekspansywnym otoczeniu wyraźnie traci rezon. Żółte, owocowe tony ledwo przebijają się przez ogólną zieloność kompozycji. I ten etap jest memu nosowi miły.

A potem pojawia się akcent kwiatowy. „Jedwabiste listki i kwiaty lotosu” dla mojego nosa są „jakimiś kwiatkami”. Ich aromat jest jasny, nieco kremowy, nieco kosmetyczny. W zestawieniu z eterycznym cyprysem i śladem ostrych cytrusów w tle tworzą akord, który najchętniej określiłabym jako „jakieś męskie perfumy”.

Kojarzycie zapach męskich kosmetyków? To charakterystyczne połączenie nut eterycznych ze śladem przypraw i kwiatów, na cedrowej bazie? No to to jest właśnie to.

Na Indiescents ktoś opisał No. 6 jako jako zapach „drwala w świeżo wypranej flanelowej koszuli”.

Trwałość przeciętna, projekcja kiepska (nawet zmywać nie bardzo jest co), cena wysoka, marketing fenomenalny.

Cieszę się, że zamówiłam próbkę, bo inaczej spodziewałabym się nie wiadomo czego po olejku zamkniętym w pięknej, czarnej buteleczce. 


Twórca: Rayda Vega

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: cyprys, jagody jałowca, yuzu
Nuty serca: jedwabiste listki i kwiaty lotosu uwydatnione przez świeży, powietrzny akord
Nuty bazy: bujna, zielona trawa, cedr, szafran, ambra

Źródła ilustracji:

  • Zdjęcia 1-9 z materiałów marki Joya na stronie firmowej i serwisie Fragrantica.
  • Zdjęcie tytułowe recenzji dla Agencji Gazeta wykonał Arkadiusz Scichocki. Pobrane zostało z artykułu Magdy Narkiewicz o hodowli iglaków na portalu e-ogrody.pl.
  • Zdjęcie karłowatego cyprysiku hinoki z zasobów Wikipedii. Autorem jest Ragessos, którego profil na Wiki znajdziecie tu: KLIK.
  • Ostatnie zdjęcie znajdziecie wśród 50 najdziwaczniejszych zdjęć szkolnych w artykule na serwisie UGO: KLIK.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

18 komentarzy o “FvsS: Composition No. 6 – Joya”

    1. Zdecydowanie przed. i jak dla mnie, to nie żaden drwal, tylko przebieraniec. Do końca zapachu nawet nie machnął siekierą. 🙂

  1. zielona [nisha]

    "Heee's a lumberjack and he's okay" 😀

    Widziałam te biżuteryjne cacka na Fragrantice, ale w końcu machnęłam na to ręką. Perfumy w kremie są dla mnie kompletnie nieużyteczne, o czym przekonałam się kiedy w końcu zdobyłam kremowy Pocałunek Smoka. Raz maźnięty. I leży.

    Buteleczki z kolei wyglądają jak niestarannie obrany ziemniak. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się że to biała buteleczka ma ciekawszą zawartość…

    1. Hahaha! Niestarannie obrany ziemniak! Ómaruam!
      Naoglądałam się na YT filmików o produkcji tych flakonów i przyznaję, kiedy oglądałam potem gotowe cacka, wydawały się zbyt mało efektowne, jak na rzekomy artyzm twórczyni.
      Za to biżuteria piękna.

      No. 1 podobno jest bardziej trwałe i wyraźniejsze. Ale ja już chyba nie pragnę testów.

      J jeszcze o Smoku w kremie – nigdy nawet nie widziałam. Ale ogólnie i mnie perfumy w kremie nie zachwycają. Balsam czy krem z linii zapachowej tak. Ale na to perfumy. 🙂

    1. Podobno arachnofobia jest jednym z najczęściej spotykanych lęków. A ten pajączek jest dość naturalnie odwzorowany. Choć widziałam bardziej naturalistyczne wisiory.

    1. Dokładnie. Zapachom nie ufam, ale biżuteria piękna. Stąd zdjęcia. Nie mogłam sobie odmówić przyjemności podzielenia się nimi.

  2. Ja chyba jednak wolę biżuterię oddzielnie i perfumy oddzielnie. I zgadzam się z Zieloną, że buteleczki wyglądają jak grubo obrane kartofle :P.

    1. Zielona wymiotła z tym kartoflem. :)))
      Na YT jest nawiedzony filmik o ich produkcji. Ręczna robota, pojedynczo odlewane, obcinane, szlifowane… A tu proszę. Kartofel. :)))

      A Biżuterię tez bym wolała bez perfum. A raczej bez tych perfum, które spodziewam się w niej znaleźć. 🙂

  3. Takie wisiory to genialny pomysł! Rewelacja, bardzo mi się coś takiego podoba. Nawet jeśli perfumy wewnątrz okazały się niewypałem, to mielibyśmy przynajmniej ciekawy gadżet 😉

    1. Mnie do głowy przyszło, czy nie dałoby się do takiego wisiora wepchnąć jakichś innych perfum w formie stałej. Żeby nie te kwiatki. Bo kwiatki w pająku? Bez sensu trochę…

    2. No właśnie jedno ma się do drugiego jak pięść do nosa… Ja bym tam chętnie wrzuciła coś gorzkawego, z korzenną nutą, odrobinę męskiego, ale z nutką słodyczy… Czy to ma jakikolwiek sens?

    3. Jak dla mnie ma. I to sporo. 🙂 Ja bym w czarnego pająka wepchnęła oud i kadzidło. Tak, jak piszesz, z gorzką nutą.

  4. wiedźma z podgórza

    Interesujący pomysł; zapach (nawet mojego dystansu wobec perfumowych świeżości) i perfumy w wisiorkach. Rzeczywiście, fajny ten pierwszy pajęczak. Mnie podoba się też kamea.
    Ciekawe, czy yuzu by mnie zabiło..? 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Reklama :)))

W ramach usprawiedliwienia i prywaty pokażę Wam, co pożera mi ostatnio gros wolnego czasu. Mam na myśli organizację imprezy, nie kręcenie reklam. :))) Proszę po

Czytaj więcej »

Lalique Encre Noire

Idealna harmonia… …………………….…przeciwieństw. Encre Noire to fenomen. Zapach łączący w sobie świetlistą przejrzystość aromatycznych ziół i ostrawych przypraw (jak w ziołowych utworach Etro), omszałą nieco,

Czytaj więcej »