Rose Anonyme i Vétiver Fatal Atelier Cologne


Do tego, że czekam na kolejne propozycje Atelier Cologne przyznałam się już przy okazji recenzji Vanille Insensée. Tego, że warto było czekać jeszcze Wam nie napisałam. Napiszę dziś. :)

Najpierw urzekła mnie reklama. Wstyd się przyznać, ale historia, którą duet Rose Anonyme i Vétiver Fatal anonsują strony o perfumach jest tak niespotykanie nieperfumeryjna, że rusza mnie przez sam efekt zaskoczenia.
Dwa zapachy, dwa rzetelne, niekłamane uniseksy, dwie kompozycje niejednoznaczne i historia, która łączy je w pełną napięcia relację.


Rose Anonyme

 

Obracała pokrętłem szyfrowego zamka, póki sejf nie otworzył się ukazując diament. Nie raz już kradła klejnoty, ale żaden nie mógł równać się z tym.
Na jego miejscu pozostawiła jedną różę i zapach swych perfum, by On mógł ją odnaleźć. Za chwilę ona będzie w połowie podróży dookoła świata a On będzie ją ścigał. Gra zaczyna się od nowa...


Vétiver Fatal

 
Zawiadomiono go natychmiast: kolejny diament został skradziony przez tajemniczego sprawcę. W momencie kiedy otworzył akta sprawy uśmiech pojawił się w jego ciemnych oczach. Rozpoznał znak, to ona.
Zabrał jeden ze swoich paszportów, spalił akta i rozpoczął pościg. Tym razem mu nie umknie.

Ona jest kasiarką, on gliną. I czują do siebie sprzeczny z "zawodowymi" interesami pociąg.

Powiadacie, że banał? Lecz uroczy, czyż nie?



Niebezpieczne związki
Rose Anonyme


Od razu przyznam się, że czytając nuty obawiałam się kolejnej, nie wiem już której, zwalistej róży z agarem. Na szczęście Rose Anonyme, choć niewątpliwie ma w składzie zarówno różę, jak i oud, od standardu odbiega wyraźnie.

Zaczyna się cierpko. Aromat świeżych, zgniecionych wraz z dnem kwiatowym róż jest złożony, wielowymiarowy. Zapach zielonych części kwiatu podkreślony został dodatkiem pikantnego imbiru i charakterystycznym aromatem papirusu. W tle złoci się miodowy szafran.


Tajemnica i napięcie pojawiają się dopiero w sercu kompozycji. Gaśnie światło, róża ciemnieje, cierpkie nuty nabierają korzennej głębi, pojawia się ślad jasnego, gładkiego jak wstążka dymu. A potem... Kiedy już płowowłose dziewczę skryje swą twarz pod maską, kiedy czerwone paznokcie znikną pod czarną skórą gangsterskich rękawiczek - pojawia się oud. I zmienia zapach wsączając się weń jak kropla krwi wpuszczona w kielich różowego wina. Powoli, leniwie, ciężko.

I tak, jak na początku Rose Anonyme przypominała raczej Safran Troublant l'Artisan Parfumeur, tak w sercu staje się się rodzoną siostrą Dark Rose Czech & Speake. Głębokie, ciężkie aromaty róży i oud rozświetlone złocistym szafranowo - imbirowym promieniem nabierają życia i pewnej zadziorności. I w tym kontekście personifikująca zapach młoda, zalotna dziewczyna w czarnym stroju kasiarza naprawdę ma sens.


A w bazie... W bazie mamy już pościg i połowę drogi na drugi koniec świata. Noc na wielkim, pasażerskim transatlantyku. Trochę retro, trochę w klimacie Titanica, tylko bez katastrofy.
Ona i On spotykają się. Stają naprzeciw siebie w cieple tropikalnego wieczoru, zwarci i gotowi do walki: ona w jasnej sukience, on z bronią w zaciśniętej dłoni. Ona nie ma już diamentu, jego to nie zajmuje. Pojawia się dyskretny, szorstki akord ambrowy, miękki akord drzewny i słodki, urzekający benzoes.

Nie liczcie jednak na ckliwy romans. Rose Anonyme nie staje się etatową narzeczoną. Nawet w ramionach ukochanego tęskni za przygodą i błyszczącym wzrokiem spogląda na diamenty na szyjach innych pań. Róża do końca skrzy się imbirem. Zapach nawet po wielu godzinach nie staje się ciężki, do końca zachowuje nietypową dla różano - agarowych kompozycji lekkość stylu.




Kocham cię jak Irlandię
Vétiver Fatal

 

Słodko - gorzki Vétiver Fatal urzekł mnie od pierwszej nuty. Cierpka, tknięta goryczką zieloność złożona ze słodkim, słonecznym aromatem soczystych pomarańcz. Niesamowita słodycz pomarańcz robiła na mnie wielkie wrażenie już we wcześniejszych zapachach Atelier Cologne, tu jednak zestawienie jej z badylowatym, dzikim, rozbuchanym akordem zielonym po prostu mnie zachwyciło. Nagle zaświeciło słońce.

Po chwilach kilku olfaktoryczna feeria barw uspokaja się. Zieloność przechodzi w wytrawną, elegancką ziołowość, akord cytrusowy powoli przechyla się w stronę kremowego kwiatu pomarańczy, pojawia się czysty, pozbawiony ziemistości wetiwer i nierozpoznawalna początkowo słodycz, która po dalszych paru kwadransach ewoluuje w wyraźnie rozpoznawalną, mięsistą, soczystą śliwkę.

I wiemy już, jak bardzo On jest młody. Wiemy, jak pięknie (i jak głupio) potrafi kochać. Poznajemy jego romantyczne wizje: spacerów po baśniowych ogrodach, wspólnych dni w dzikich parkach i pikników na leśnych polanach.


A ja czekam na oud.
Wetiwer z agarem to złożenie znacznie słabiej eksploatowane, niż duet oud - róża. Dotychczas urzekło mnie w 10 Corso Como (mam flakon), Dark Aoud Montale (mam flakon), Wonderwood (mam flakon), Rose 31 Le Labo (kiedyś w końcu będę miała flakon!) i Tribute Attar Amouage (marzyłabym o flakonie, ale cena odstrasza).

Zanim jednak doczekam się anonsowanego w nutach "ciemnego akordu agarowego", Vétiver Fatal zaskakuje mnie późnym sercem (sercobazą?) poskładanym trochę na sposób, w jaki złożony był główny akord Rose Anonyme: kwiat pomarańczy nabiera głębi, towarzyszą mu subtelnie orientalne, kremowe tony korzenne, zaś akord wetiwerowo - cytrusowy, wsparty zielonością fiołkowych listków staje się dla owej kremowości przeciwwagą. I znów mamy dwie barwy, dwa typy doznań uzupełniające się wzajemnie i dające wrażenie inkrustowanego swiatłem półmroku.

Tyle, że nasz policjant zdaje się, paradoksalnie, łagodniejszy, mniej zadziorny i bardziej "miękki", niż niesforny obiekt jego westchnień. Nawet subtelnie męskie, nieco kolońskie cytrusy pobrzmiewające cicho gdzieś na granicy zapachowego horyzontu przez cały czas trwania Vétiver Fatal na skórze i pojawiający się gdzieś u schyłku ślad agarowego cienia, nie czynią z niego perfumeryjnego macho.

 

Jak skończy się ten romans, pojęcia nie mam. Obie kompozycje gasną powoli na podobnym tonie - bez wielkich uniesień i bez srogich rozczarowań.

Tropiąc zamysł marketingowy dokonałam eksperymentu polegającego na jednoczesnym zaaplikowaniu obu zapachów. Piętrowo, na jeden obszar skóry. Efekt jest zadziwiający. Zielona róża w otwarciu, zadziwiająco drzewne serce, w którym połączenie tonów kwiatowych z akcentem kremowym i sporą ilością drewna daje efekt przypominający ukwiecony palisander. Wiem, ze palisander nie jest stricte drewnem różanym, ale gdyby zdarzył się cud i drzewo dalbergii zakwitłoby drobnymi, dzikimi różyczkami oraz pomarańczowymi kwiatkami - efekt mógłby być właśnie taki.

Któż by pomyślał, że niesforna kasiarka i romantyczny glina będą stanowili tak zachowawczo ładną parę.




Rose Anonyme

Data powstania: 2012

Nuty zapachowe: 
kalabryjska bergamota, chiński imbir, turecka róża, kadzidło z Somalii, aksamitny oud, indonezyjska paczula, papirus z Indii i benzoes z Laosu

Trwałość: 6-8 godzin
Projekcja: umiarkowana



Vétiver Fatal

Data powstania: 2012

Nuty zapachowe: 
kalabryjska bergamota, sycylijska cytryna, gorzka pomarańcza z Paragwaju, kwiat pomarańczy z Tunezji, liście fiołka, czarna śliwka, haitański wetiwer, cedr Teksasu i ciemny akord agarowy (oud)

Trwałość: 6-8 godzin
Projekcja: umiarkowana


Ilustracje do tekstu:
  • Pierwsze dwa zdjęcia to, tradycyjnie już, pocztówki dodawane do każdego zapchu przez Atelier Cologne. Świetny pomysł.
  • Na trzecim i piątym Sharon Stone w filmie "Casino" z 1995 roku.
  • Na czwartym Catherine Zeta - Jones w filmie "Entrapment" z roku 1999.
  • Na trzech ostatnich Gordon-Levitt. W tym na ostatnim jako John Blake w "Dark Knight Rises".

Komentarze

  1. "Catch me if you can" albo "Ucho od śledzia" :)

    O w mordeczkę... Kurde Balans...
    Nie spytam "Jak Pani to zrobiła, Szefowo", bo usłyszę zdawkowe "Trzeba było uważać" :)

    Bardo ciekawy klimat opowieści w stylu noir. Nie powstydziłby się jej ani Chandler ani Miller. Ale co tam wie taki szopenfeldziarz jak ja :D
    Kobietę- Włamywaczkę i Sławnego Detektywa widzę zwykle na swój sposób: ta ucieczka skończyłaby się gdzieś w połowie nocy w Mrocznym Mieście ale też bym nie powiedział jakby się zakończyła :)

    Serdecznie Pozdrawiam

    Do następnej razy :)

    Zielony Drań (T.M.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten detektyw nie jest sławny. Jeszcze. :) Ale może będzie.
      I nie, nie opowiadajmy zakończenia. Historie miłosne lepiej się zwykle zaczynają, niż kończą. :)

      Usuń
  2. Może i banał ale i banały trzeba umieć ciekawie zaaranżować ;) Myślę, ze spodobałyby mi się oba zapachy, choć nie ukrywam, że Rose Anonyme bardziej mnie fascynuje - zwłaszcza w miarę rozwoju zapachu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i ja przyznam, że choć bardziej wyglądałam Fatalnego Wetiweru, tym razem wygrywa Róża. Jest piękna i myślę, że Tobie mogłaby spodobać się jeszcze bardziej, niż mnie.

      Usuń
  3. Jak zwykle świetnie dobrane ilustracje korespondujące z tekstem:) Przy ilustracjach do Vetiver Fatal mnie wręcz zatkało ;) ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzik, wyobraź sobie, ze tego pana wybrałam właśnie dla Ciebie. Powąchałam zapach, zobaczyłam opowieść i bardzo się ucieszyłam na myśl, że zajrzysz tu i docenisz. Bo ja go lubię głównie dlatego właśnie, że kojarzy mi się z Tobą. :)

      Usuń
  4. Jak mi się ciepło na serduchu zrobiło...:) A na tego pana, to się już namiętnie w kinie, na seansie "Batmana" wpatrywałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, pamiętam. I wiem też, że nie tylko na seansie. :)

      Usuń
  5. Ale wijąca się Catherine Zeta Jones podoba mi się niemniej;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo rzetelne recenzje. :] Lista rzeczy do testów się wydłuża i wydłuża. To miłe, że na jesień mamy tyle nowych premier. :] A w tym tygodniu ma już się pojawić nowy Lutens! :] Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyglądam go z utęsknieniem!
      I masz rację pisząc, ze nowe premiery cieszą. Cieszą nawet te, które nie trafiają w moje upodobania. A jeśli trafiają - cieszą tym bardziej. :)

      Usuń
  7. Mi od razu się skojarzyła para z ekranizacji Sherlocka Holmsa - ona piękna, urocza okradła już pół socjety ówczesnego świata, on ekscentryczny detektyw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! To ma sens. Także we wspomnianym przez Ciebie filmie ona podoba mi się bardziej. :) Choć... Fatalny Wetiwer jest zbyt miły i zbyt schludny, jak na Sherlocka z filmu.
      Nie wiem, jakie są Twoje odczucia, ale ja Sherlocka w tej wersji nie jestem w stanie zaakceptować. Niechluj, cham, raptus... To NIE jest Sherlock.
      Nie mówiąc już o tym, że film jest kpiną z inteligencji widza.

      Usuń
  8. Nie wiem dlaczego, ale ta para kojarzy mi się z Georgem Clooneyem i J.Lopez z filmu "Co z oczu to serca" :]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty