Zapachy mad et len z figą w składzie: Figue Orange i Noix Muscade


Przed nami niespełna miesiąc lata, pesymiści wietrzą jesień, zmarzluchy wyciągają z szaf swetry... A ja, na przekór kalendarzowi, mam dla Was lekkie figi od Mad et Len. Bo u mnie ciągle trwa lato!


Figowiec to perfumeryjny fenomen. Żadne chyba drzewo nie zostało w perfumach "opowiedziane" tak dosłownie i tak wszechstronnie. Mamy więc olfaktoryczne obrazy fig słodkich od dojrzałych owoców, mamy obrazy fig młodych i zielonych, mamy perfumeryjne figowe gaje: wypielęgnowane i dzikie. Do wyboru.

Wydawałoby się, że trudno jest dorzucić nowy kamyczek do figowego ogródka, a jednak... Wciąż poszukuję figowców, które sprawią mi radość. A że "zbawiony będzie, kto się dążeniem wiecznym trudzi"* - to się trudzę!


Figue Orange
czyli
Sen pod figowym drzewkiem


Figue Orange to bezpretensjonalna, świeża zieloność młodego figowca złożona z równie bezpretensjonalną słodyczą owoców (pomarańcz i fig) na granicy dojrzałości. Twardych jeszcze, jędrnych i cierpkich, lecz już słodkich, noszących w sobie zapowiedź zbytkownej, leniwej soczystości.

Figi o aksamitnych skórkach - fioletowe już, lecz jeszcze nie zmarszczone i pomarańcze wstydliwie zawieszone między bladością a rumieńcem.

Tło dla tej niewinnie zmysłowej feeri aromatów stanowi jasny, gładki, komponujący się pięknie ze słodyczą otwarcia, akord drzewny. Jasne, młode gałązki cedru, odrobina sandałowca i nuta zwodniczo przypominającą makowe mleczko. I znów mamy do czynienia z akordem na styku dwóch wrażeń: kremowości i niedojrzałości. Wytrawnym i miękkim zarazem.


W sercu Pomarańczowej Figi pojawia się skórka. Nie jest to jednak ani skórka figi, ani tym bardziej skórka pomarańczy. Pomarańcze w ogóle już zniknęły. Najpewniej zjadły je białe myszki - bo serce Figue Orange jest mięciutkie i delikatne zarazem, jak mysie futerko.

Po jakiejś godzinie od aplikacji część myszek zasypia w figowo - drzewnym gniazdku, część zaś rozbiega się wokół przynosząc w małych łapkach płatki figowych kwiatków. Pachnących figowo - bo kwiaty figowca pachną figowo, podobnie jak rzekome owoce, które są w istocie tylko rozrośniętą częścią kwiatu.

Zapach jest delikatny, przyskórny, nieuchwytny. I, jak na wody kolońskie Mad et Len, jest relatywnie trwały. Trzy godziny - to byłoby mało w przypadku każdej innej firmy. W kontekście poprzednich recenzji sami wiecie, że mogło być gorzej.




Noix Muscade
czyli
A figa! 
O, przepraszam... A cytryna!


Zupełnie inną figą jest Noix Muscade. Bardziej perfumeryjna, pełniejsza i bardziej złożona kompozycja otwiera się wibrującym akordem przyprawowym. Laur, imbir, gałka muszkatołowa i zielony pieprz doprawione zostały wcale nie figą, tylko furą cytryny pachnącej jak świeżo starta z żółciutkiego owocu skórka.

I ta drobno tarta cytrynowa skórka przysypuje wszystko inne: muszkat, imbir, laur i zielony pieprz. Jeśli ktoś jest miłośnikiem ładnej, naturalnej, słonecznej cytryny w perfumach - zdecydowanie powinien przetestować Noix Muscade. Ja nie jestem, ale nie potrafię nie docenić urody tej nuty. Tyle, że ja lubię zapach gałki muszkatołowej...


Gałka pojawia się ponownie wraz ze zmierzchem zapachu na skórze. Delikatny, tradycyjnie już wyczuwalny tuż przy skórze, pięknie łagodny akord przyprawowy. Pachnie tym, co wymieniłam powyżej i wreszcie figą. Ciemną, dojrzałą, lecz pozbawioną lepkiej słodyczy - wąchaną ze skórką.

Bardzo ładna baza, ale pojawia się za późno, zbyt nieśmiało walczy z hegemonią cytryny. Jeśli poszukujecie czegokolwiek, poza cytryną, będziecie rozczarowani.



* Johann Wolfgang von Goethe "Faust"

Źródła ilustracji:
  • Pierwsze zdjęcie pochodzi z fantastycznego bloga kulinarnego The Scent of Green Bananas prowadzonego przez K. Santos. 
  • Zdjęcie figi z posta pod tytułem "The Old Fig in the Yard" na blogu Tea & Cookies.
  • Obrazek wykorzystany przez użytkowniczkę Miss Jkim dla zilustrowania jej wierszyka "Little Mouse" pochodzi z Picassa Web Albums. Niestety, to jedyna informacja, jaką podaje autorka wierszyka. Wszystko znajdziecie tu: KLIK.
  • Obraz wykorzystany jako ilustracja nr 5: "Fragrance of the Lemon Peel" czyli "Aromat cytrynowej skórki" Ilya Zomb. Strona artysty: www.zombart.com.
  • Ostatnie zdjęcie z przepisu na cytrynową skórkę do ciast z portalu: What's Cooking America.

Komentarze

  1. Figi uwielbiam w polaczeniu z serem roquefort, szynka parmenska, nawiniete na grissini i polane sosem balsamico...ale to chyba nie jest dobry material na perfumy;) za to cytryne z opisu czuje az w biurze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! Bo i jest jej sporo. Ale nie martw się, zaraz wywietrzeje. ;)

      Figi z szynką nie dla mnie. Ale lubię figi z ostrym serkiem i orzechami. Ewentualnie z dodatkiem szpinaku. W formie sałatki, albo zapiekane. I rzeczywiście, raczej nie jest to materiał na perfumy. :)
      Ale świeże, saute też lubię. :)

      Usuń
    2. Ja właśnie lubię najbardziej takie świeże, lekko słodkie i pachnące. Cytrynę też lubię, tylko, że często jest to cytryna sztuczna jak odświeżacz do WC :)

      Usuń
  2. Obraz "Aromat cytrynowej skórki" bardzo mnie rozbawił :) Takie rubensówny z wielkimi cytrynami... jakże ciekawie by się to w królewskiej jadalni prezentowało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha!
      To obraz fantastyczno baśniowy. Albo te cytryny gigantyczne, albo te rubensówny to elfy czy Calineczki jakieś...

      Usuń
  3. Jakim cudem do zapachu wkradły się myszki? W dodatku białe??? Wietrzę tutaj spisek ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie te myszki przeogromnie zachwyciły !!!

    Wcale nie ukrywam, że zaczęłam testować zapachy figowe po przeczytanie Twojego posta KonFIGuracja fig. Inaczej pewnie wcale nie sięgnęłabym do tej nuty, bo owoców w perfumach tak generalnie nie lubię (choć oczywiście w praktyce różnie to bywa). Ale z figą jest jakoś inaczej - potrafi być przybrana kremowo, zmysłowo i drzewnie i zupełnie nie przypomina typowych owocowych melonowo-tropikalnych massmarketowych zapachów. W sumie poznałam już jakieś 5 czy 7 fig i wszystkie były co najmniej znośne.
    No, dzięki, nie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukałam małego zwierzątka, mało zwierzęcego, delikatnego i z miękkim futerkiem. Nie wiem, czemu zwierzątko właśnie. może dlatego, ze parę dni wcześniej testowałam Womanity, a tam są wiewiórki? ;)))
      Masz rację - figowiec to niespotykanie wszechstronny surowiec perfumeryjny. Cuda można na nim zbudować. Nawet kwiatki figowca pachną dobrze. choć to kwiatki. :)

      Usuń
  5. Gdyby nie ta trwałość zakochałabym się w perfumach Mad et Len. Wszystkie do tej pory poznane przeze mnie zapachy mają jakiś sznyt który mnie zachwyca, są doskonale wyważone, zawieszone między niemal materialną dosłownością a niedopowiedzeniem pozostawiającym pole dla wyobraźni.
    Cóż z tego jeśli znikają ze skóry po kilku chwilach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie takie same odczucia. Kompozycje sa nie tylko interesujące, ale też brzmią urzekająco naturalnie. Cóż z tego, skoro ich trwałość jest skandalicznie wręcz słaba? To jakaś kpina.

      Usuń
  6. W tym roku pierwszy raz widzialam drzewo figowe na zywo i to gdzie? Na kampingu w Chorwacji. Tak sobie roslo niezauwazone a niedaleko od niego ogremne drzewo listkow laurowych. Jakos nigdy nie skojarzylam kuchennych listkow bobkowych z takim wielkim drzewem :-).
    Ciekawa jestem jaki jest ten zapach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Figowice to perfumeryjny fenomen. Poświęcono mu dziesiątki kompozycji i większość z nich jest... Po prostu fajna. Niektóre cudowne.
      A drzewa piękne są. niektóre maleńkie, z wielkimi liśćmi, inne wieelkie, poskręcane. No.. Fenomen. Nie tylko perfumeryjny. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty