Dhan Al Oudh Al Nokhba Rasasi

Ach, te orientalne pachnidła!

Jeśli nie macie jeszcze dosyć oudów, orientu i mojego pisania – zapraszam Was do lektury.

Moje zasoby olejków już się skończyły, tym razem będzie więc opowieść o perfumach arabskich treści, lecz europejskich w formie. Dhan Al Oudh Al Nokhba edp. 

Dotkliwy dotyk orientu

Już pierwsze nuty dowodzą dobitnie, że na formie kompromisy się kończą. Dhan Al Oudh Al Nokhba to pachnidło bezpardonowe.

Niepokojące połączenie popielistej goryczy skoncentrowanego akordu przyprawowego ze słodyczą podsuszonych, kandyzowanych owoców wydaje się początkowo zbyt dziwne i zbyt trudne dla europejskiego nosa. Szczególnie, że atonalny ten akord zestawiony został z oudem o równie nietypowej urodzie. Brudnym, zwierzęcym; gęstym i lepkim jak smoła, wytrawnym jak fusy z kawy. Nawet sandałowa baza brzmi tu, jak gdyby przeczołgał się po niej niedźwiedź.

Na dodatek moc ma to pachnidło pioruńską. Już otwierając próbkę wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale ekspansywność i wszędobylskość zapachu jednej kropli w zgięciu łokcia przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Zapach czuje się w nosie, w gardle, w oczach. Na skórze, pod ubraniem, w powietrzu. Dlatego zanim zacznę Was zachęcać do testów (a zachęcać będę) napiszę: testujcie ostrożnie. 🙂

Jest bowiem Dhan Al Oudh Al Nokhba orientem złożonym przewrotnie i „na opak”. Jeśli standardowy orient wyobrazimy sobie jako złotoskórą hurysę o krągłych kształtach i miękkich ruchach, to tym razem przyjdzie nam obcować z żylastym, spalonym słońcem koczownikiem, który od wielu dni przemierzając pustynię pije kobyle mleko i myje się piaskiem. I pierwszą reakcją nieprzygotowanego nosa jest… szok kulturowy.

A potem zauważamy, że oto mamy niepowtarzalną okazję doświadczenia dzikiego, naturalistycznego, nieturystycznego orientu. Żadnych sułtańskiach namiotów, baśni Szecherezady i tańców brzucha. Dziś spędzamy noc w zatłoczonej oazie, na kozich skórach, pod gołym niebem. A przytulić się możemy najwyżej do wielbłąda.

I ma to swój urok. Szczególnie kiedy nasz zmysł powonienia odkrywać zacznie niuanse zapachu. Tłusty dym płonących krzewinek przypominajacych aromatem labdanum, zapach suszących się nieopodal owoców, cierpki aromat mocnego herbacianego naparu.

Oudh Al Nokhba znaczy „Oud dla Elity”. I powiadam Wam, zaiste niektórym tylko uda się oswoić tę dzikość. Ale kiedy już rozgościmy się przy ogniu, przestaniemy przejmować śladami tłustego popiołu na dłoniach, skosztujemy kandyzowanych owoców i zatoniemy w szorstkiej, modulowanej pieśni wędrownego poety – poczujemy się jakbyśmy przebyli daleką drogę i dostąpili wtajemniczenia. Moim zdaniem warto odbyć tę podróż – choć raz.

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: nuty przypraw, oud
Nuty serca: piżmo, oud
Nuty bazy: karmelizowana truskawka, nuty drzewne

Trwałość: przyzwoita, lecz słabsza, niż olejków. Około 6 godzin.Źródła ilustracji:

  • Zdjęcie pierwsze z galerii „Nomads” na stronie National Geographic: KLIK.  
  • Druga ilustracja: John Singer Sargent (1856–1925) „Bedouin Encampment”. 
  • Trzecia i kolejne: Eugene Alexis Girardet (1853-1907) „Bedouins in the Desert”. 

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

48 komentarzy o “Dhan Al Oudh Al Nokhba Rasasi”

  1. Dzięki Tobie, Sabbath, człowiek czasem czuje się jak Indiana Jones albo Tony Halik. Podziwia prawdziwy Orient- nie z "Mac Wycieczką" (na lewo makdonald, na prawo sklep z pamiątkami 🙂 ) ani z programem TV "na bosaka", tylko tam, gdzie nie dojedzie autokar ani ekipa TV nie dotrze…

    Ile tego zioła z Arabami Tony musiał wypalić albo do ilu wielbłądów musiał się w zimną pustynną noc wtulać Indy- to wiedzą oni sami 🙂

    Kawały o kupowaniu czyjejś żony i płaceniu kozami i wielbłądami (taka zabawa- jak się zachowa Effendi 🙂 ) zyskują inny wymiar poza hotelem z gwiazdkami.

    Serdecznie Pozdrawiam i czekam na kolejne wonne wojaże

    Zielony Drań (T.M.)

    1. No to mam nowy slogan reklamowy dla bloga:

      ***

      Jesteś miłośnikiem palenia zioła z Arabami? Amatorem przytulania wielbłądów i cudzych żon? Koneserem wycieczek na bosaka po pustyni? Przybywaj na SoS!

      Nie przyniesiemy ratunku, ale udzielimy szczegółowych instrukcji, jak czerpać jeszcze więcej zadowolenia z Twoich pasji!

      ***

      :DDD

  2. MariaMaKota

    Super 🙂 czas zamówić zestaw z Yasmeen. Na pewno Oudh Al Methali, a teraz to 😉 Lubimy podróże.

  3. Ciekawość zapewne pchnęłaby mnie do sprawdzenia, ale na stałe raczej bym takiej znajomości nie ryzykowała 😉 Za dużo natury jednym rzutem. Chociaż nie powiem, jestem ciekawa jak to pachnie!

    1. To też radzę. Sprawdzić. I nic więcej, bo to naprawdę trudny zapach. Fantastyczny, fascynujący i na swój sposób piękny. Ale na flaszkę za cienkam w pęcinach. 🙂

    2. Właśnie odebrałam przesyłkę 😀 I jak tylko niuchnęłam wszystkie zapachy od razu wiedziałam że jeden z nich musi być TYM właśnie 😀 Masz rację, ten zapach jest bardzo, bardzo trudny! Ojojoj 😉

    3. Właśnie odebrałam przesyłkę 😀 I jak tylko niuchnęłam wszystkie zapachy od razu wiedziałam że jeden z nich musi być TYM właśnie 😀 Masz rację, ten zapach jest bardzo, bardzo trudny! Ojojoj 😉

    4. Haha! U mnie też otwarcie fiolki wzbudziło reakcję w stylu: WTF?! Dobrze, że się rozwija… Maru pisał nawet, ze kusi go flakon. 🙂

    5. Kat, moje doświadczenie pokazuje, ze najgorszy jest moment otwarcia próbki. Potem jest coraz lepiej i ten zapach naprawdę jest ciekawy. Inna kwestia, ze też bym raczej nie kupiła… 🙂

  4. Brulion malarski. Justyna Neyman

    Jak dotąd, dwa zapachy po powąchaniu spowodowały niepowstrzymany wybuch śmiechu, a potem niemądry, nieustający chichot. Jeden z nich to właśnie Nokhba (drugi Joy Patou), opatrzony przez znajomą etykietką "krowa". Najbardziej mnie ubawiło, że nazywa się je perfumami – co zresztą pochwalam. Zapach maksymalnie gęsty, jak smar, zrobiony z mocno uwędzonych owoców (daktyle też są), do którego ktoś nie omieszkał dodać zwierzęcych odchodów (może dla poprawy konsystencji?).
    Ale najfajniejsze jest to, że wącham go z przyjemnością (i zawsze z uśmiechem). Bo to jak ze śmierdzącym serem dojrzewającym – jeśli pokona się naturalny odruch sprzeciwu, dostaje się smak niebywały, super rarytas. Powtórzę – nasycenie Nokhby jest tak wielkie, że wprost nie mogę uwierzyć, ze to płyn, a nie smarowidło.

    1. Mam podobne wrażenia. moc ma to to pioruńską. Otworzenie fiolki wystarczy, by zapach zdominował pokój. Koncentracja obłędna, projekcja niesamowita, trwałość genialna.

      Dla mnie te części zwierząt, które znajduję w zapachu to nie odchody, ale zwierzęta są. Niewątpliwie. I też uważam go za piękny. Ale globalne noszenie go do ludzi… No, gratuluję odwagi tym, którzy potrafią.

      Podobnie fascynują mnie jeszcze bardziej nienoszalne Revolution Lisy Kirk.

  5. Rincewind99

    Koczownik mnie zaintrygował. Pomijając aspekty higieniczne, dużo bardziej indentyfikuję się z nim, niż z hurysą złotoskórą 😉 Z opisu zapach wydaje się być trudny, ale coś mi mówi, że muszę przynajmniej spróbować. Niesamowity opis, jak zawsze – co notka, to kolejna podróż 🙂

    1. Mnie chyba też bliżej do tego orientu, niż do złotoskórej hurysy. Ale trudny jest. I naprawdę wymaga ostrożności w aplikacji, bo moc ma niesamowitą.
      Za miłe słowo dzięki, Rincewind. 🙂

  6. Muszę wyznać, że na mnie układa się potulnie. czuję przepiękny oud i rzeczone truskawki. Piękny zapach i poważnie rozważam flakon 🙂 Pozdrawiam Maru

    1. Ja jednak za cienka w pęcinach jestem na flakon.
      Ale z potulnością nie będę polemizować. On nie jest wojowniczy. Dlatego obóz, a nie wyprawa, nocleg, a nie starcie. A niedźwiedź czołgał się, a nie szarżował. I wielbłądy przytulne… To po prostu jest orient naturalistyczny. dziki nie w sensie pełen wściekłości, lecz dziki w sensie bez cepeliady. Podoba mi się. Ale tak, jak pisałam, flakonu nie będzie.

  7. Kurcze, a ja chyba od niego zacznę 🙂 bo potem na pewno wskoczy jaśmin 🙂 i Methali chyba. Ech, że też nie mogę tak hurtowo podejść do zakupów 😀 Piękna ta wizja obozowa. W sumie to dzięki Tobie pobiegłem do próbek sprawdzić znów ten zapach, no i przez to stwierdziłem, że od niego zacznę 🙂 Jest zwierzęcy na maxa…
    Pzdr Maru

    1. Ano jest zwierzęcy. Stąd te kobyły, niedźwiedzie i wielbłądy. U mnie w recenzjach nic nie pojawia się przypadkiem. Chyba, ze literówki. 🙂
      Do mnie Methali już jedzie. Rashę rozważam. I rwę włosy z głowy, bo jeśli kupię jaśminowe perfumy, to będzie koniec świata. Koniec kalendarza Majów i wizje Nostradamusa to przy tym pestka. 🙂

  8. Stało się 🙂 Nokhba zamówiona. No właśnie, jak zamówię jeszcze jaśminy to koniec świata, a przynajmniej krach na giełdzie murowany 🙂

    1. A może właśnie kryzys się skończy i notowania pójdą w górę?
      Gratuluję odważnej decyzji i flaszki!

  9. Podobne skojarzenia miałam z Dhan Al Oudh od Ajmal. Nawet z dziewczynami na wizażu kiedyś żartowałyśmy, że to przetka nos nawet w największy katar :D. Taki szorstki, mocarny, dziki aromat. Nie napiszę jakie mam skojarzenia bo są tendencyjne i z racji swego charakteru nie nadają się do umieszczania w miejscu publicznym ;D. W każdym razie z tym afrodyzjakalnym działaniem arabskich woni jest coś na rzeczy.

    1. Serio takie? Ooo… To ja przyznaję, ze TAKIcH nie mam. To przytulanie wielbłąda jest czysto platoniczne. :)))

  10. Zainspirowałaś mnie recenzją Rashy do zakupu próbek na Yasmeen.
    Pomijając samą Rashę, w któej się zwyczajnie zakochałam, zamówiłam właśnie ten Oud…
    Moje odczucia są bardzo podobne do Twoich, przy czym dla mnie ten zapach to koń…ze wszystkimi swoimi atrybutami:) Stanie w pełnej krasie.
    Faktycznie, trzeba go oswoić, ale zastanawiam się, czy nawet jeśli ja go oswoję, to co na to otoczenie… Czy Ty tez czasami cierpisz na widok zmarszczonych nosów i ostentacyjnego zapytania: "Co tak śmierdzi?"

    1. Aryo, ja się przyznam, że "za ciemna w pęcinach: jestem na ten zapach. I raczej nie przewiduję, żebym miała go nosić.
      Raczej nie cierpię na widok zmarszczonych nosów. Szczerze mówiąc, sama nie pojmuję, jakim cudem wszystkie te moje ekstremalne śmierdziele zbierają tyle komplementów i są tak entuzjastycznie przyjmowane przez moich znajomych. Może po prostu do mnie pasują? A może ludzie przenoszą swoją sympatię do osoby na jej perfumy?
      W każdym razie tego "konia" w najbliższym czasie do ludzi nie założę. I jeszcze drobiazg – na oficjalne spotkania, do garsonki największych ekstremów nie zakładam. Raczej wybiorę Bois Marocain, niż Garage. 🙂

    2. Ooo..Jak najbardziej się zgodzę:). Jednak chyba skuszę się na ten zapach. Nie do końca wiem po co, bo między ludźmi może wywołać efekt paniki. Jednak mam jakąś dziwną potrzebę posiadania takiego czegoś w moich jeszcze skromnych zbiorach:)
      Swoją drogą jestem niezwykle zasmucona faktem, że w mieście Szczecin niewiele się dzieje w perfumiarskim światku. Żadnych warsztatów, żadnych perfumerii z niszowymi produktami… Zachód podobno…

    3. U mnie w mieście też niewiele się dzieje. Czasem mobilizuję się do wygospodarowania dnia na wizytę w Warszawie czy Krakowie.

      Co do posiadania dziwnych zapachów w kolekcji, mnie magnetycznie wręcz, wbrew rozsądkowi i instynktowi samozachowawczemu pociąga Revolution Lisy Kirk. Nie wiem, na jaką okazję mogłabym to nosić, ale pragnę go… Ponad rok już za mną chodzi.

    4. Nie będę oryginalna, jeśli napiszę, że nie miałam okazji:] Jednak sądząc po nutach zapach musi być ciekawy. I prawdopodobnie by mi się spodobał bo lubię zapach benzyny:D

      Co do możliwości w większych miastach, to muszę dodać, ze nawet kupno Toma Forda graniczy u nas z cudem. Poluje na Tobacco Vanille, który pokochałam i… nic:| Wielkie, jędrne, okrągłe nic…

    5. Aryo, to nie benzyna jest w nim "trudną nutą", tylko cywet. Czyli nuty fizjologiczne, brud, pot.

      Co do Forda, bywa na Allegro. Sama TV nie szukałam, ale upolowałam Bois Marocain. Zerkaj, jego zapachy pojawiają się w cenach oscylujących wokół 300-350 zł za 50 ml. W porównaniu z ceną sklepową – prawie tanio. :/

  11. Próbna kropla już jest na skórze.
    Mam olejek oudowy o podobnym aromacie, więc zapach nie jest zaskoczeniem, tzn ta strona mocno żywiczna, gorzkawa, paląca.
    Zaskoczyło mnie połączenie ze słodyczą! I to słodyczą truskawki.

    Prawdę mówisz, że zapach jest wszechogarniający. Faktycznie czuję go nawet w gardle. Za kilka godzin, jak wniknie do ciała, to będzie go czuć nawet w pocie.

    Tłusty popiół z żywicznych krzaków i dojrzałe truskawki, które skarmelizowały się od gorąca. Mocny, zwierzęcy zapach, ale także bardzo zmysłowy i seksualny. Nie tak pachnie pustynia, którą znam, zapach nie prowadzi w głąb pamięci. Tworzy nowe wrażenia. Podoba mi się, ekscytuje mnie, podnosi ciśnienie.

  12. Dhan Al Oudh Al Nokhba -hmm?Mała buteleczka,tylko 40ml ale naprawdę pierwszy raz nie wiem co napisać.Truskawka jest i owszem ale nie wiem czy ja znam kandyzowaną truskawkę,chyba nigdy nie jadłem i nie wąchałem takiej,tu jest jakby zapach dżemu truskawkowego i to podczas smażenia.a ten niby oud w otwarciu to dla mnie zapach kleju szkolnego takiego białego w tubce i to 100% wyczuwalny (pamiętam ten zapach z dziecińswa a nawet teraz mam tubkę bo do dziś jest produkowany.) Nie spodziewam sie że aromatyzują go olejkiem drewna agarowego,a raczej domyślam sie że to zapach dodanego do kleju konserwantu i taki sam konserwant tu wyczuwam.Tak samo pachną szczepionki z nieżywymi bakteriami do wpuszczania do nosa np Delbeta bo tam dodawany jest stabilizujący konserwant o tym samym zapachu.Już w otwarciu odnajduję syntetyczny odpowiednik castoreum lekko urynalny i w zasadzie to prawie wiernie oddany zapach sierści i skóry wielbłąda,znam z zoo w Gdyni.Tylko co ma truskawkowy dżem z konserwantem do kleju i sierścią wielbłąda?
    Sam bym tego w życiu nie wymyślił i nie połączył.W sumie myślę że bez tej truskawki było by lepiej bo bardziej animalnie i spójnie,a tak to ni pies ni wydra,ni truskawka ni wielbłąd.A może to nieudana kompozycja uratowana w jakiś sposób truskawką?Żeby jakoś tam w końcu wyraziście pachniała?Pracowałem i miałem kontakt w ciągu 2ch godzin z grupą 16stu dorosłych osób ,użyłem 4ech psiknięć za uszami i na nadgarstkach-nikt nie powiedział nic,absolutnie nic.Po Encre Noir,czy Hommage Homme Lalique były zachwyty i nawet po Ungaro pour homme III były komentarze pozytywne.Dziś nie było żadnych.Może nikt nie spodziewał się że człowiek tak pachnie,może myśleli że dżemy nieopodal zmażą?Kto to wie.Ja sam nie mam zdania.Zachwytu nie potrafię wyrazić.Nie odrzuca mnie ten zapach ani nie przeraża i nie zadziwia wcale.Pierwszy prawdziwie orientalny który poznałem wcale nie jest znów taki przejmujący i kontrowersyjny jak się spodziewałem.Może dlatego że mam w swojej kolekcji wiele absolutów i esencji,olejków naturalnych i syntetycznych i taki zapach dla mnie to nic szczególnego.Może wrażliwość zapachową mam już inną.Zapytałem znajomych o opinię,a oni nie czuli truskawki tylko owcę,niestrzyżoną zakopiańska owcę i tyle mi powiedzieli.Opakowanie piękne i flakonik również w bogatym wschodnim stylu.To dla mnie pozostanie takie orientalne cudeńko do powąchania od czasu do czasu na jednym nadgarstku.Ale niestety ani z wizerunkiem kobiety ani mężczyzny tego zapachu bym nie połączył.No może do szafy z kolekcją kożuchów owczych lub truskawkowej garsoniery tak do pomieszczenia.Może jeszcze rozwinie się po paru godzinach i coś z tego wyjdzie zachwycającego ale szczerze wątpię.Ale z posiadania własnej flaszki się cieszę.Żeby używać nie potrafię znależć ani okazji ani stroju,ani pory roku.Ale jeszcze się nad tym zastanowię jak zwiększę grubość swoich pęcin 😉

  13. Dhan Al Oudh Al Nokhba -hmm?Mała buteleczka,tylko 40ml ale naprawdę pierwszy raz nie wiem co napisać.Truskawka jest i owszem ale nie wiem czy ja znam kandyzowaną truskawkę,chyba nigdy nie jadłem i nie wąchałem takiej,tu jest jakby zapach dżemu truskawkowego i to podczas smażenia.a ten niby oud w otwarciu to dla mnie zapach kleju szkolnego takiego białego w tubce i to 100% wyczuwalny (pamiętam ten zapach z dziecińswa a nawet teraz mam tubkę bo do dziś jest produkowany.) Nie spodziewam sie że aromatyzują go olejkiem drewna agarowego,a raczej domyślam sie że to zapach dodanego do kleju konserwantu i taki sam konserwant tu wyczuwam.Tak samo pachną szczepionki z nieżywymi bakteriami do wpuszczania do nosa np Delbeta bo tam dodawany jest stabilizujący konserwant o tym samym zapachu.Już w otwarciu odnajduję syntetyczny odpowiednik castoreum lekko urynalny i w zasadzie to prawie wiernie oddany zapach sierści i skóry wielbłąda,znam z zoo w Gdyni.Tylko co ma truskawkowy dżem z konserwantem do kleju i sierścią wielbłąda?
    Sam bym tego w życiu nie wymyślił i nie połączył.W sumie myślę że bez tej truskawki było by lepiej bo bardziej animalnie i spójnie,a tak to ni pies ni wydra,ni truskawka ni wielbłąd.A może to nieudana kompozycja uratowana w jakiś sposób truskawką?Żeby jakoś tam w końcu wyraziście pachniała?Pracowałem i miałem kontakt w ciągu 2ch godzin z grupą 16stu dorosłych osób ,użyłem 4ech psiknięć za uszami i na nadgarstkach-nikt nie powiedział nic,absolutnie nic.Po Encre Noir,czy Hommage Homme Lalique były zachwyty i nawet po Ungaro pour homme III były komentarze pozytywne.Dziś nie było żadnych.Może nikt nie spodziewał się że człowiek tak pachnie,może myśleli że dżemy nieopodal zmażą?Kto to wie.Ja sam nie mam zdania.Zachwytu nie potrafię wyrazić.Nie odrzuca mnie ten zapach ani nie przeraża i nie zadziwia wcale.Pierwszy prawdziwie orientalny który poznałem wcale nie jest znów taki przejmujący i kontrowersyjny jak się spodziewałem.Może dlatego że mam w swojej kolekcji wiele absolutów i esencji,olejków naturalnych i syntetycznych i taki zapach dla mnie to nic szczególnego.Może wrażliwość zapachową mam już inną.Zapytałem znajomych o opinię,a oni nie czuli truskawki tylko owcę,niestrzyżoną zakopiańska owcę i tyle mi powiedzieli.Opakowanie piękne i flakonik również w bogatym wschodnim stylu.To dla mnie pozostanie takie orientalne cudeńko do powąchania od czasu do czasu na jednym nadgarstku.Ale niestety ani z wizerunkiem kobiety ani mężczyzny tego zapachu bym nie połączył.No może do szafy z kolekcją kożuchów owczych lub truskawkowej garsoniery tak do pomieszczenia.Może jeszcze rozwinie się po paru godzinach i coś z tego wyjdzie zachwycającego ale szczerze wątpię.Ale z posiadania własnej flaszki się cieszę.Żeby używać nie potrafię znależć ani okazji ani stroju,ani pory roku.Ale jeszcze się nad tym zastanowię jak zwiększę grubość swoich pęcin 😉

    1. Piotrze, Twój komentarz jest genialny! Ba! to nie komentarz, to recenzja z obyczajową dygresją. Zabawna, błyskotliwa, urzekająca i malownicza. Mam ogromną ochotę skopiować ją i wkleić jako posta, żeby nikt nie przegapił i nie stracił świetnej zabawy przy czytaniu? |
      Czy mogę? Napiszę, ze to Ty jesteś autorem, jeśli chcesz – dorzucę zdjęcia, jakie wybierzesz. Naprawdę, szkoda będzie, jeśli ten tekst przepadnie w morzu komentarzy. Czyta się doskonale!

  14. Oczywiście droga Sabbath.To będzie dla mnie zaszczyt.Pisałem szczerze i spontanicznie wieczorem po przyjściu paczki.Muszę dodać że jestem od dawna czytelnikiem Twojego bloga i wiem że do Twojej wyobrazni zapachowej, trafności skojarzeń i zdolności językowych jeszcze wiele mi brakuje.Pozdrawiam ciepło.Piotrek 🙂

  15. Wysłałem kilka linków.Może tobie się coś spodoba i będzie pasowało charakterem.No i oczywiście skasuj jak możesz jak możesz te komentarze nadprogramowe ,bo wysłałem je tutaj dla wygody ,zamiast na maila.Pozdrawiam raz jeszcze z Radomia.

  16. Witam serdecznie…przeczytałam uważnie opinie o Dhan Al Oudh Al Nokhba i zastanawiam się jak ja odbiorę go na swojej skórze.Sama jestem skromnym kolekcjonerem perfum.Ostatnio wróciłam z Dubaju i dołączyłam do swojej kolekcji same Oud'y w arabskim wydaniu..są olejki Oud+ skóra,są rakiety i armaty Oudowe…i ciągle mi ich mało..czytam więc sobie i myślę,że jest to po waszych komentarzach mega ryzykowny wybór…ale chyba się skuszę..Jest jeszcze inna wersja tych perfuma,ale w białej butelce..a moje pytanie brzmi czy ktoś je już bliżej poznał Rasasi Dhan Al Oudh Safwa ?Proszę o podpowiedź…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Cinnamon Bun by Demeter

Domowy piernik Jest! Pierwszy „wypiek” Demeter, który mi się naprawdę podoba. Postraszona demeterowymi ciastkami, szarlotkami i innego typu syntetycznymi smakami nie zaryzykowałabym flaszki w ciemno.

Czytaj więcej »