Madonna Truth or Dare


Kiedy zadałam Wam pytanie o to, co zmienilibyście na SoS, najczęściej chyba powtarzającą się sugestią było życzenie, by częściej pojawiały się tu recenzje zapachów popularnych. Nie ukrywałam wówczas, i nadal tego nie robię, że nie do końca taka jest idea tego bloga.
Zapachy tego typu będą pojawiały się jak i poprzednio: "nieczęsto". Bo to nie prawda, że nie lubię zapachów z mainstreamu. Niektóre lubię. A i czasem zdarzy się, że do testów skusi mnie nie sam zapach, lecz osoba mi go polecająca. Tym razem jest to osoba. Diggerowa, dopięłaś swego! :)


Znacie zabawę w "prawda czy wyzwanie"? Głupia straszliwie. A podniesiona do skali absurdalnej, jak w "Pannie Nikt" Tomka Tryzny wręcz przerażająca. Jest to jednak odpowiedź na charakterystyczną dla okresu adolescencji potrzebę imponowania rówieśnikom, dowodzenia swojej wartości.

Być może miałabym pewne nadzieje na dziwoląga z wykopem związane z nazwą tych perfum, gdyby nie dwie kwestie. Po pierwsze Madonna czas temu jakiś z młodzieńczą werwą przekroczyła pięćdziesiątkę i ten etap życia powinna już mieć za sobą. Po drugie w kontekście Madonny "prawda czy wyzwanie" bardziej niż z grą kojarzy się z filmem dokumentalnym "W łóżku z Madonną" znanym w USA pod ocenzurowanym tytułem "Truth or Dare". Film oglądałam i perfumy pachnące "w ten sposób" raczej nie byłyby dla mnie. Inna kwestia, że perfumy pachnące gardenią, tuberozą i jaśminem też nie są.

Od czego jednak są kusiciele?



Herbatka z Madonną
Bez herbatki


Pierwszą niespodzianką jest łagodność otwarcia. Z Madonną u steru, prowokacyjnym tytułem i furą białego kwiecia w składzie to powinien być olfaktoryczny morderca. Bardziej w białej gorączce, niż w białych rękawiczkach. Tymczasem akord otwierający jest kremowy, krągły i nader przyjemny.
Przed banałem ratuje go pojawiający się ledwie chwilę później akcent żywiczny. Przestrzenny, delikatnie słodki benzoes z subtelnym, goździkowym podbiciem wydobywa z bukietu chłodną lilię, która wcześniej ginęła pod ekspansywną gardenią.

Drugi plan kompozycji to słodycz. Trudno mi określić ją mianem spożywczej, bo pomimo obecności wanilii, słodkiej, niecytrusowej pomarańczy i tonów przypominających jasny, doprawiony cynamonem karmel akord ten, przybrany wtapiającymi się w słodycz nutami żywicznymi brzmi oszczędnie i elegancko. I, jak na taki skład, zadziwiająco lekko.


Zagadkę otwarcia częściowo rozwiązuje pojawiająca się relatywnie wcześnie i dyskretnie, powolutku przejmująca zapach baza. Subtelnie cielesna, z wyraźnym akcentem ambrowym i nutą jasnego, czystego piżma - początkowo wyczuwalna pośrednio i podświadomie, wpływa na odbiór zapachu. I podczas ponownego testu, kiedy już wiemy czego szukać, rzeczywiście udaje się ją uchwycić wcześniej, tuż pod akordem żywicznym.

Dla mnie jednak najciekawszą cechą kompozycji Stephena Nilsena jest jej klasyczne wybrzmienie. Nieuchwytny akcent, który sprawia, że ten kwiatowy słodziak jest retro. Dałabym się pokroić, że jest w składzie coś szyprogennego. Nie znaczy to, oczywiście, że Truth or Dare jest szyprem. Nie jest. To białe kwiaty i nie sposób z tym polemizować. Ale jest w nim coś poza kwiatami, słodyczą i ambrową bazą. Coś wytrawnego, lekko cierpkiego. Może, kapka drzewnego mchu (dębowego raczej nie - ani chybi wymieniono by go w nutach), może geranium? Mam próbkę bez kartonika, nie znam składu, ale czy ktoś, kto ma flakon mógłby sprawdzić, czy w składzie jest Evernia Furfuracea, Treemoss Extract albo Geraniol?


Truth or Dare do łóżka z Madonną nas nie zabiera. Nie zaprasza nas nawet do sąsiedniego pokoju.

Truth or Dare to zapach ciepły, kobiecy, lecz dość oficjalny. Jeśli nawet Madonna częstuje nas tu metaforycznymi ciasteczkami, to są to ciasteczka wyglądające jak rekwizyty filmowe, a atmosfera daleka jest od poufałości. Jak gdyby gospodyni rozmawiała z nami nader uprzejmie, lecz ta uprzejmość nie dawała nam żadnej gwarancji, że nie uważa nas za głupców.

Urok Truth or Dare polega na tym, że nie sugeruje również, że uważa.

 




A reklama?



Reklama, podobnie jak w przypadku Fame Lady Gagi, nijak ma się do zapachu.


Data powstania: 2012
Twórca: Stephen Nilsen
Trwałość: na mnie słaba. Około trzech godzin dobrej projekcji. Potem zapach znika.

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: intensywna gardenia, kremowa tuberoza
Nuty serca: zmysłowy jaśmin, benzoes, płatki białej lilii
Nuty bazy: wanilia, karmelizowana ambra, zmysłowa aura piżma


Na wszystkich zdjęciach Madonna.
Pierwsze to okładka amerykańskiego wydania "W łóżku z Madonną", drugie pochodzi z filmu "Evita", w którym Madonna zagrała tytułową rolę, kolejne z sesji "Vogue", "Take a Bow" i "True Blue".

Komentarze

  1. Jak to się stało że przegapiłam ten flakon na sklepowych półkach? Wkrótce naprawię to niedopatrzenie ;)Białe kwiaty w eleganckim ujęciu zupełnie nie kojarzą mi się z Madonną i wydają się obiecujące. Obawiam się tylko piżma w bazie. Do testów marsz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w SuperPharmie też nie widziałam. Ale poszukam jeszcze raz jutro i sprawdzę skład.

      Usuń
    2. W mojej SP czegoś takiego nie widziałam :(

      Usuń
    3. Sprawdziłam. W mojej też nie.

      Usuń
  2. Wpisuję się z przyjemnością, zapach bardzo lubię i cenię również jako miłośniczka szyprów i starobabcinych perfum (to nie jest i nie będzie moje określenie- ale funkcjonuje). Dla mnie najwięcej wspólnego ma z Blonde Versace. Oczywiście przez tuberozę. Śmiem twierdzić, że Truth jest ciekawsze. Ostrzejsze, bardziej benzoinowe i złożone. Charakteru żadnemu nie brak.
    Moc rażenia wielka. Takie perfumy wąchało się wszędzie się w latach 80tych, bardziej 90tych i to, co teraz wydaje się niemożliwym do noszenia, chyba że na specjalne okazje, wówczas było odpowiednie również do łóżka.
    Madonna ma u mnie duży plus (ale czy to jej zasługa? O ile na kwiatki sratki albo kompocik by się nie zgodziła - to tak)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli masz podobne wrażenia? Że jest w nim coś retro? Jakiś ślad stylistyki z lat... może 80, a może 40? Coś, co sprawia, ze to nie są zwykłe kwiatki z akcentem gourmad?

      Niestety, na mnie moc rażenia jest wielka tylko przez pierwsze trzy godziny. testowałam trzy razy. Nawet zrobiłam test na zakładce. W książce pachnie długo. Na mnie nie.

      Usuń
    2. O, tak, retro zdecydowanie- a może raczej vintage? bo czuje się, że to nie są perfumy z tamtych czasów, ale współczesne stylizowane (mocno). Wiesz, albo na mnie pachnie długo, albo po prostu mój życzeniowy nos je zapamiętuje i czuje nawet wtedy, kiedy ich nie ma (prawie)

      Usuń
    3. Może rzeczywiście vintage? Może zmienię?
      W każdym razie czytałam opinie, ze jest to zapach trwały. natomiast o Fame Gagi czytałam, ze nie jest. A ja po Truth or Dare nie odnajduję śladu już po czterech godzinach, a Fama czuję i po dziesięciu. No i moja opinia o Fame nie jest taka zła. Są idiotycznie niedopasowane do reklamy, ale zapach nosiłabym... no nie chętniej, ale mniej niechętnie, niż Truth or Dare. Szczególnie kiedy owocowa nuta się dobrze ułoży. Ale na to gwarancji nie ma.

      Usuń
    4. No ale skoro Coco Noir (porównanie do Fame) jest na Tobie trwała, uwierzę we wszystko - nawet w to, ze Eden znika z Ciebie po godzinie (analogia do Truth)

      Usuń
    5. Fan=me też są na mnie trwałe. Eden też. :)

      Usuń
  3. @Ancymonka - przegapiłaś ten flakon, bo jak na razie z tego, co mi wiadomo, jest on dostępny tylko w sieci Super-Pharm, i to tylko w pojemności 30 ml. Oficjalnej premiery tego zapachu jeszcze w Polsce nie było, mimo że powstał już kilka miesięcy temu.

    @Brulion malarski - odpowiadając na Twoje pytanie - tak, to jak pachnie ten zapach jest w dużej mierze zasługa Madonny, która to była bardzo mocno (również emocjonalnie) zaangażowana w ten projekt. Perfumy miały przypominać jej matkę, a poniekąd również jej ulubione perfumy - Piguet Fracas. Stephen Nielsen powiedział, że Madonna jest bardzo wymagająca i wie, czego chce. Sam nawet sprzeczał się z nią w kontekście samej kompozycji - Madonna nie chciała umieścić w zapachu piżma i Nielsen długo musiał ją przekonywać do tego, by zmieniła zdanie. Ponadto perfumiarz ów stwierdził, że Madonna świetnie sprawdziłaby się w roli perfumiarki ;-)

    @Sabb - ja mam cały flakon (i opakowanie) tych perfum. Z tyłu rzeczywiście znajduje się Geraniol, pozostałych dwóch brak ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olfaktorio, witaj u mnie. Jest mi bardzo miło. :)

      Dziękuję Ci bardzo za informację. Czuję się prawie jak Sherlock Holmes w tej chwili. :))) Czyli geraniol z benzoesem.

      Co do Madonny, czytałam wiele pochlebnych opinii osób, które z nią współpracowały. Kobieta musi być tytanem pracy. Żywej inteligencji, wyczucia rynku i talentów marketingowych też jej odmówić nie można. Jest klasą samą w sobie. Dla mnie nie jest zjawiskiem z dziedziny muzyki, lecz "władania tłumem" właśnie.
      A poza tym, w mojej opinii jest piękna. Teraz właśnie - nie jako młoda, pulchna babeczka, lecz jako dojrzała, silna kobieta.

      Usuń
    2. To świetnie - za Madonną nie przepadam (od zawsze), ale charakteru nie sposób jej odmówić i tym bardziej się cieszę, że miała duży wpływ na zapach. A jeszcze jak się Truth porówna z cienizną od Gagi, coś podpowiada, że tak po prostu musiało być (jak się porówna obie panie).

      Usuń
    3. Co do pulchnej, młodej babeczki, to mam wrażenie, że okres pączkowatości trwał bardzo krótko. Szybko się wyżyłowała :) Ale kiedyś mocno się stylizowała na różne postaci, teraz to na nią się stylizują, bo ona już jest samą sobą. Jeśli już o niej piszę, to powiem, że głos mi się podobał najbardziej. Wiele razy na nim psy wieszali, a ma specyficzną barwę i rozpoznawalność. Jednak...zapach mi do niej pasuje tylko tym, że jest "jakiś", ale jednak nie jej. Wystylizowany, tak, ale nie madonnowy. To nic, myślę, że będzie ciąg dalszy.

      Usuń
    4. Może na Evitę trochę?

      Mnie z kolei jej głos się nie podoba. Ani jej muzyka. Głos to (ze współczesnych popowych szansonistek) ma Pink. Madonna ma łeb. :)

      Usuń
    5. dziewczyny, skoro o ulubionych perfumach Madonny mowa - jej brat w biografii utrzymuje, że ulubionym zapachem M. jest Gardenia Passion od Annick Goutal. miałyście okazję wąchać? trafiłam gdzieś swego czasu na opinię, że Truth or Dare jest mocno inspirowany tymi perfumami...

      Usuń
    6. Tego nie czytałam. Ale tak, jak pisałam Katalinie wyżej. Wiem, ze madonna używała wcześniej Fracas od Pigueta. Ogólnie wychodzi na to, ze lubi kremowe kwiaty i perfumy raczej eleganckie, klasyczne.
      Myślę, ze to ciekawa osobowość. Wiadomości posiadam o niej raczej wyrywkowe, nie pofatygowałam się, by przeczytać jakieś większe opracowanie na jej temat, ale z tych informacji, które mam wyłania się osoba po pierwsze mająca ogromną potrzebę budowanie sentymentalnego i emocjonalnego zaplecza, mająca niezaspokojoną potrzebę stałości, oparcia. Z drugiej strony osoba gniewna, wyrażająca swój gniew przez prowokację. Po trzecie intelekt, który obie te cechy trzyma za pysk i przekuwa w konsekwentne dążenie do sławy.

      Usuń
  4. Czekałam na tę recenzję, nawet nie wiesz, jak bardzo czekałam! Pochłonęłam w całości. Fakt, jest coś retro w tym zapachu, ale jest też coś silnie...kościelnego, ale o tym moim odczuciu Ci już chyba wspominałam ;-)

    Piękna recenzja. Cieszę się, że ostatecznie dopięłam swego! Obiecuję wodzić na pokuszenie jeszcze niejeden raz :-)


    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się cieszę, ze Cię nie rozczarowałam. Dziękuję, że skomentowałaś. :)

      Ale kościelnego ja tam nic nie czuję. :)))

      Usuń
  5. Brzmi dość zachowawczo - zwłaszcza jak na Madonnę. Zastanawiam się czy przypadkiem reklama promująca zapach nie zaszkodziła mu. Bo w gruncie rzeczy odbiorca mógłby spodziewać się szeroko pojętego szokującego tygla zapachowego, a zamiast tego otrzymuje coś ultra kobiecego i dość formalnego. Powiem Ci, że czytając miałam skojarzenia z serialem Mad Men :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madonna mówiła w wywiadach, że zapach ma jej przypominać perfumy jej matki. Sama wcześniej używała Fracas od Pigueta - zapachu też klasycznego. To rzuca pewne światło na jej perfumeryjny gust.

      Usuń
  6. Testowałam jakiś czas temu. Słodycz tuberozy zwaliła mnie niemal z nóg :D(ale ja ogólnie mocno nie przepadam za ta nutą w perfumach). Choc osobiście musze wyznac, że przy Fame Gagi, Truth or Dare są dla mnie "jakieś". Za słodkie, za męczące, ale wzbudzają jakąś reakcję - nawet jeśli jest to reakcja na "nie";)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie z kolei Fame wydają się słodsze.

      Nie chciałam porównywać ich bezpośrednio, ale jeśli już nie mogę tego uniknąć, to zapach firmowany nazwiskiem Madonny jest bardziej dojrzały, ma więcej klasy. Ale nie wiem, czy podoba mi się bardziej.

      Usuń
  7. Doczytałam jeszcze wyżej komentarz Justyny, która ma skojarzenie z Blonde Versace. I się zastanawiam, czemu Blonde mnie z nóg nie zwaliło, a perfumy Madonny tak:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Testowałam, miałam nawet odlewkę ze wspólnych zakupów . Zapach spodobał mi się jest charakterystyczny mocny i klasycznie kobiecy. Ja niestety źle się czuję w kompozycjach kwiatowych i unikam zarówno tych słabszych jak i tych mocniejszych. Więc nie ma ToD w moim zbiorku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest pokrótce podsumowanie także mojego do ToD stosunku. Nawet gdyby były najpiękniejsze w świecie (a jednak nie są), to i tak nie byłyby dla mnie. Ale się staram zachować ślad obiektywizmu przy pisaniu recek. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty