Recenzje gościnne: Maru o Rasha Rasasi

Podobała Wam się moja wizja upleciona dla Antylopy Rasasi

Przygotujcie się na kolejną opowieść. Tym razem naprawdę wyjątkową, bo towarzyszą jej zdjęcia z podróży Autora do Indii.

Maru, Dziękuję Ci najserdeczniej! I zazdroszczę troszkę… 🙂

I już nie truję…

Rasha – zapach, który nie powinien mi się
podobać 🙂
 

A jednak

 

Na wstępie muszę się przyznać, że jestem
oddanym fanem orientalnych woni, stosuję je niezależnie od okazji i nie
respektuję obowiązujących zasad klasyfikowania zapachów w kontekście okazji. 

Podczas
moich wizyt w Indiach zawsze odwiedzam rodzinny warsztat w Waranasi, gdzie od
pokoleń tradycyjnymi metodami produkowane są olejki zapachowe. Zawsze wychodzę
z zapasem olejku sandałowego, który nie ma sobie równych

 

 

 

 

Dlatego zaraz po odkryciu (dzięki Sabb)
istnienia perfumerii Yasmeen natychmiast rzuciłem się w wir zamawiania
tamtejszych próbek. Pierwszy 5-pack zawierał same pewniaki ­– oudowce w formie
olejków, z których 2 podbiły moje serce. Dan al. Oud al. Nokhba i Oud al.
Methali okazały się strzałami w dziesiątkę, upojnymi woniami opartymi na olejku
oud, hmmm, bardzo opartymi 🙂

Jednak moja przygoda z woniami made by Rasasi
nie zakończyła się na tym odkryciu. Po wygraniu sabbathowego konkursu stanąłem
przed koniecznością wyboru kolejnego zestawu pięciu próbek. Nie było to łatwe,
zważywszy pierwszą selekcję
Dlatego w
mojej kolekcji znalazły się wonie zawierające składniki, które delikatnie
mówiąc nie są dla mnie szczególnie atrakcyjne, a mianowicie nuty owocowe i
jaśmin. O ile woń czerwcowych krzewów jaśminu zaliczam do najwspanialszych
atrakcji wczesnego lata, to jaśminowe nuty w perfumach zbytnio mnie nie
zachwycają. Owocowe nuty natomiast bywają fantastycznie wplecione w doskonałe
kompozycje, zatem nie ośmieliłbym się tutaj generalizować, ale w mojej szafce z
perfumami pojawiają się niezmiernie rzadko (męskie Opium ze swoją porzeczką
jest tutaj dobrym przykładem). 

 

W związku z powyższym połączenie jaśminu i nut
owocowych w olejku Rasha zwiastowało doświadczenie co najmniej trudne, jeśli
nie znajdujące się na granicy moich możliwości.

Wyobraźcie sobie zatem moje zaskoczenie, kiedy
po zaaplikowaniu owego specyfiku moja skóra zaczęła uwalniać bogatą, głęboką i
doskonale zharmonizowaną kompozycję orientalnych woni. Kompozycję tyleż drzewną
i przyprawową, co owocowo-kwiatową. Kompozycję niezwykle zrównoważoną pomiędzy
słodyczą owoców i pikantnym, lekko wiercącym w nosie akcentem przypraw. No i
przede wszystkim podbitą mrocznym jaśminem na cudownie drzewno-ambrowej bazie.

Oto znalazłem się w owocowym sadzie otoczonym
krzewami jaśminu znajdującym się w patio arabskiej rezydencji, gdzie kuchnia na
ogród otwiera swe podwoje, a dym sandałowego kadzidła umila czas domownikom. Bajka.
No i kolejny „must have
na mojej
liście.

 

Cóż, zamiast budować wyobrażenia na temat woni
(i uprzedzenia), należy po prostu wąchać
🙂 Polecam.

Maru

***

Za zgodą Autora informuję, że zdjęciach 2-6 widzicie właśnie Waranasi. W tym na 2 dokładnie tę olejarnię, o której mowa w tekście. Pan pierwszy od lewej to właściciel firmy. Wszyscy zwracają się do niego Uncle,  pomimo, że prowadzi
dużą firmę i eksportuje swoje produkty między innymi do Francji. Na jego wizytówce pozbawionej nazwiska znajduje się nazwa firmy – Sri Maa Sales.

Gdyby ktoś chciał go odwiedzić w Waranasi, może za moim pośrednictwem poprosić Maru o podanie namiarów na Sri Maa Sales. 🙂


Czyż nie mówiłam, że będzie wpis niezwykły? 

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

5 komentarzy o “Recenzje gościnne: Maru o Rasha Rasasi”

  1. Chłopak jest sprzedawcą koszyków ze sklepu przy jednej z ulic Waranasi. Nie mam tu żadnej szczególnej historii do zaserwowania 🙂 W Indiach ludzie nie mają problemu z pozowaniem do zdjęć, czy byciem fotografowanym w ogóle. Potrafią z wdziękiem odnaleźć się w takich sytuacjach. Często sami inicjują wspólne fotografowanie, chcąc sobie zrobić fotę z turystą. Zwłaszcza, gdy ów obiekt zainteresowania ma np. bardzo jasne włosy 🙂 albo dość okazałe wąsy – jak w moim przypadku 🙂
    Pozdrawiam Maru

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Punk Motel Coreterno

Oto perfumy, które sprawiły, że zaintrygowała mnie marka Coreterno. Jest to przypadłość banalna, ale przyznaję się: wszelkie odwołania kontrukulturowe na mnie działają. Zawsze. Oczywiście punk

Czytaj więcej »

Olivier Durbano Amethyst

Amethyst nie cieszy się dobrą opinią. Zwykle rozczarowuje. Myślę, że głównie przez kontrast ze swymi kadzidlanymi braćmi: Rock Crystal i Black Tourmaline. No cóż… to

Czytaj więcej »

Siberian Snow D.S. & Durga

Ten zapach nie miał prawa mi się spodobać. Jaśmin i mięta. Dwa składniki, którymi można mnie egzorcyzmować. Po globalnym użyciu Siberian Snow ewidentnie powinnam skurczyć

Czytaj więcej »