Probabilistyka czarnego piżma, czyli Noir Parah


Czerń. Najbardziej chyba niespójny kulturowo symbol świata. Barwa, która nie jest barwą. Przeciwieństwo światłości. Uwielbiana, ale też i darzona niechęcią - wywołująca w naszej kulturze atawistyczny lęk.  Niestety, od kilkunastu lat nieustająco modna. Wszechobecna jako symbol, nazwa, tytuł, podręczna proteza głębi. Trywializowana i przez to coraz mniej wyjątkowa. A jednak... wciąż atrakcyjna, tajemnicza, pociągająca nas brakiem barwy, nie barwą.

Wiele już razy pisałam o czerni i perfumach z czernią w tytule. Dziś zrobię to po raz kolejny. Na pewno nie ostatni.


(Nie)czarne złoto w piżmowym koszyku


Pierwszy wdech rozczarowuje. Wyraźnie wyczuwalna cytryna - źółciutka i przyjemna. Na szczęście z każdym kolejnym wdechem jest lepiej.

W ciągu dosłownie kilkudziesięciu sekund aromat cytryny zostaje zastąpiony mieszanką goździków, imbiru i świeżych, żywicznych kadzideł. Eteryczny, relatywnie chłodny szczyt kompozycji zestawiony został z ciepłym, lecz bynajmniej nie łagodnym, ambrowym sercem. Oba akordy łączą się w sposób szczególny: jak gdyby goździkowe ostrze powoli kroiło ciepłą, ambrową kulę; dzieliło ją na wiotkie, ciemnozłociste plastry poznaczone żyłkami zgaszonej zieleni paczuli i maślanego, pachnącego ziemią irysa.

Równowagę i przyjemną łagodność zapewnia kompozycji kaszmirowa baza, czyli bardzo lubiana przez perfumiarzy mieszanka piżma, wanilii, ambroksanu, sandałowca i cedru.



Po osiągnięciu fazy podbitego bazą, pokrojonego goździkowymi promykami serca, Parah Noir rozwija się z umiarem. Przyzwoicie, lecz bez tego ujmującego wdzięku, z jakim na skórze układają się bazujące na podobnym schemacie Sienna Musk Sonoma Scent Studio.

Podoba mi się ewolucja, jaką przechodzi nuta goździkowa: od eugenolowej, przyprawowej ostrości po woń kwiatową (których pączkami w istocie goździki są), łagodną nieomal. Nie zachwyca natomiast narastający akord piżmowy. Nie dlatego, że brzmi niewłaściwie, lecz paradoksalnie dlatego właśnie, że jest... więcej, niż poprawny. Niestety, to wiernie i naprawdę dobrze oddane piżmo - odpowiednio ostre, w sam raz zwierzęce i w sam raz mydlane przy tym, staje się po dwóch - trzech godzinach od aplikacji głównym akordem Noir.


Noir marki Parach to perfumy dedykowane paniom - jednak kobiecy, ładny flakonik tak naprawdę skrywa zapach przede wszystkim dla miłośników piżma. Moim zdaniem płci obojga. Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak ostre, piżmowe akcenty podbije męska skóra. I wyobraźnia podpowiada mi, że efekt może być interesujący.

Choć uczciwie pisząc, Noir nie robi na mnie wrażenia zapachu ekskluzywnego. To raczej perfumeryjne odzienie na dni powszednie. Nie robi też na mnie wrażenia zapachu, do którego pasuje ta, wiele obiecująca nazwa. W przeciwieństwie do męskich perfum Parah z czernią w tytule, o których lada moment napiszę. Bo przecież nie potrafię oprzeć się czerni...


Data powstania: 2010
Trwałość: 5 godzin

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: kadzidło, goździki, cytryna
Nuty serca: paczula, korzeń irysa, ambra
Nuty bazy: piżmo, wanilia

  • Wszystkie zdjęcia stanowią oficjalne materiały reklamowe marki Parah.

Komentarze

  1. Sabbath czytasz mi w myślach kobieto, krążę intensywnie wokół tych perfum i krążę i powstrzymuję się od kupna w ciemno... Myślę sobie najpierw test,y potem zakupy wszak obiecałam sobie odwykanie od impulsywnego działania. A tu masz Ci los całkiem niezła recka. I co ja teraz biedna mam zrobić??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekać na kolejną. Noir to pikuś przy Black Touch. Słowo!

      Usuń
  2. Uwielbiam czerń od lat. Choć ją czasem zdradzam. Nie mniej czerń zawsze była jest i będzie wyjątkowa, przynajmniej dla mnie. Noir wydaje się bardzo "mój". Z każdą kolejną nutą coraz bardziej się uśmiechałam. Nawet to piżmo mnie nie odstrasza, bo akurat piżmowe perfumy są mi bliskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem sama nie dowierzam temu, ze na czarno ubieram się już ze 20 lat. Od podstawówki.
      Zdarza mi się zdradzać czerń z czerwienią. Ale dopiero od paru lat. Wcześniej byłam ortodoksyjnie mroczna. Pamiętam, jak podczas wycieczki wolałam marznąć, niż założyć zielony sweter kumpla. Człowiek głupi był aż strach. ;)

      Usuń
    2. No fakt, trochę to ekstremalne ;)

      Usuń
  3. O, a to niespodzianka. Bo na mnie ten zapach zrobiła wrażenie idealnie żadne.
    Tak transparentny i nijaki, że potrzeba jakiejś "zapachowej lupy", bym mogła cokolwiek na jego temat powiedzieć.
    Może warto przetestować Noir-nieNoir w upale...?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedźmo, ja piżmo czuję bardzo wyraźnie. I nie jest to dla mnie zaleta, bo ja nut piżmowych nie lubię. :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmmm...lubię goździk, szczególnie ten w Serge Noir.
    Coraz bardziej doceniam jednak piżmo które nie było mi dotychczas jakoś szczególnie bliskie jak chociażby ambra.Ostatnie pozytywne zaskoczenie miało miejsce w Black Musk- Montale i mimo że trochę czasu upłyneło zanim mnie zassało w refleksyjną dzicz tego pachnidła .Twoja recenzja wywołuje na tyle zachęcający całościowy obraz że bardzo chętnie poczuję ten zapach na swojej samczej skórze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Black Musk jest fajne. Podoba mi się. Ale dla mnie najgenialniejsze piżma to White Musk Collection Toma Forda. W kategorii piżmowej DZIEŁO.

      Usuń
  6. sugerując się twoim opisem pomyślałam o perfumach nie w kategorii zapachu czarnego a brunatno-brązowego :)
    Nie ukrywam, że lubię piżmo, niestety moja skóra bywa bardzo chimeryczna. Raz piżmo pachnie słodko i cudownie a już następnego dnia wali tanim mydłem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to! Mydlenie się piżma i mnie doskwiera. Nie znoszę tego efektu. :(

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty