Wyprawy dalekie i bliskie – Rajasthan Etro

Dawno nie opowiadałam o kompozycjach marki Etro – tej jednak pominąć nie mogę. Od kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi zapachu wiedziałam, że pragnę go poznać. Radżastan, Indie, głęboki Orient, Pałac Wiatrów, Jaisalmer i jezioro Gadi Sagar… 

 

Wyobraźnia przez lata karmiona pięknymi obrazami wyrwała z kopyta. Tym chętniej (wyrwała), że jako człowiek wychowany na prozie Alfreda Szklarskiego, który był ukochanym pisarzem mojego dzieciństwa, Radżasatan skojarzyłam także z Alwarem, w którym toczy się cześć akcji „Tomka na tropach Yeti”. A to z kolei przywołało wspomnienie potężnej i tajemniczej maharani, poskromienia geparda i egzotycznej przygody. Barwny, nietypowy dla Etro flakonik dodatkowo wzmógł moje zaciekawienie.

Rajasthan po prostu musiał tu zagościć. Dlatego dziś zapraszam Was na wyprawę na, zadziwiająco bliski, Bliski Wschód.

Bardzo Bliski Wschód

Pierwszych nut obawiałam się najbardziej. Cytryna i kwiaty… To mogło skończyć się źle. Nawet jeśli weźmiemy poprawkę na charakterystyczne dla kompozycji Etro świetliste otwarcia. 

Na szczęście cytryna w Rajasthan okazała się jedną z ładniejszych cytryn, jakie poznałam. Aromat świeżej, twardej cytrynowej skórki – pozbawiony dosłowności i, charakterystycznej dla cytrusów, wilgotnej kwaskowości – pogłębiony został wytrawnymi nutami przyprawowymi. Łagodny, różowy pieprz, muszkat, drzewny, pikantny cynamon, odrobina anyżu i kurkumy sprawiają, że cytryna w otwarciu brzmi niebanalnie i intrygująco. 

Nieco bardziej przewidywalnie brzmi akord kwiatowy: aromat róży jest łagodny, ciepły, aksamitny – piękny, ale nie zaskakujący. Wplecione w różany przepych aromaty kwiatów ogrodowo – alejkowych, mniej pysznych i mniej jednoznacznych zmieniają odbiór zapachu tylko trochę. Na tym etapie jest to kompozycja kwiatowa. Niebanalna, ale kwiatowa i basta.

Jeśli mogę posłużyć się literackim skojarzeniem – to maharani Sita o egzotycznej urodzie – piękna, lecz nieprzystępna. A ja czekam na geparda i przygodę…

 

…Przygodę, która nie nadchodzi. Rajasthan to kompozycja komfortowa, nie awanturnicza.

Ciepłe, sezamowe aromaty ambrowe splecione z nutami korzennymi tworzą akord ciasteczkowy, przypominający domowy piernik. Cytrusowe ślady wkomponowują się w kontekst i zaczynają pobrzmiewać przyjaźnie, jak kandyzowana skórka cytrynowa. Akord kwiatowy nadaje smakowitemu sercu zapachu elegancki kontekst. Nie spożywamy więc naszych Rajasthanowych pierniczków w kuchni, ani nawet przy stole w salonie. Drobnymi, miękkimi ciasteczkami raczymy się w orientalnym buduarze, rozparci na miękkich, lśniących od bogatych haftów poduszkach, w otoczeniu mis pełnych aromatycznego potpourri i płatków świeżych kwiatów.

Po chwili zdajemy sobie jednak sprawę, że nie znajdujemy sie wcale w Indiach, leżący u naszych stóp gepard jest pluszowy, a za oknem widać Pałac Kultury.

Rajasthan to kompozycja stylizowana na orient. Orientalna w znaczeniu perfumeryjnym, nie geograficznym. Przez większość czasu trwania na skórze bardzo przyjemna, w bazie wręcz piękna.

Głębokie, korzenne nuty; łagodna, jasna ambra; wytrawne, zadziwiająco miękkie labdanum i kosmetyczne, lecz dalekie od „zmydlenia” piżmo złożone z ciepłym akordem kwiatowym tworzą zapach, który noszę z przyjemnością. Choć bez emocji, który czasem towarzyszą mi podczas testów kompozycji mniej akuratnych i nawet mniej urodziwych. Bo Rajasthan to po prostu perfumy. Z wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi konotacjami tego określenia. Dodatkowo są to perfumy eleganckie i relatywnie klasyczne.

Data powstania: 2013
Trwałość: 6 do 8 godzin

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: cytryna, mimoza, róża damasceńska

Nuty serca: różowy pieprz, robinia akacjowa

Nuty bazy: ambra, labdanum, piżmo

Źródła ilustracji:

  • Zdjęcie pierwsze ze strony biura podróży Yvas Tours & Travels.
  • Autorem drugiego zdjęcia jest Michele Falzone: podróżnik i fotograf, autor przepięknych fotoreportaży z dalekich podróży, zdjąć architektury i portretów. Portfolio autora zobaczyć można na jego stronie: www.michelefalzone.com. Polecam szczerze! 
  • Zdjęcie trzecie ze strony firmy szyjącej ślubne sari: Indian Wedding Dress Designing.
  • Suknia z ostatniego zdjęcia to fragment kolekcji sukien koktajlowych i balowych Jawwada Ghayasa. Więcej projektów zobaczyć można tu: KLIK.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

11 komentarzy o “Wyprawy dalekie i bliskie – Rajasthan Etro”

  1. Czy ten Alwar aby nie był w Tomku na tropach Yeti? (w dzieciństwie karmiłam się jak widać tym samym 😉 )
    Rajasthan też mnie zaciekawił właśnie ze względu na konteksty, ale z kolei na mnie zapachy Etro (oprócz Messe) układają się dość rachitycznie… więc jakoś nie pałałam żądzą szybkiego poznania. Teraz tym bardziej nie będę 😉

    Jejejej, jak ja bym chciała do Azji Środkowej! A stamtąd do Radźastanu niedaleko… 😉

    1. Ach, a scena z gepardem do tego stopnia "wryła mi się w mózg", że mimowolnie przypomniałam sobie o niej podczas procesu oswajania mojego kota ;P

    2. Kurczę… Był… I taka była pierwotna wersja tego tekstu, ale na wszelki wypadek sprawdziłam w Wikipedii i tam jest, że we "Wśród łowców głów". W sieciowym quizie z Tomka też. To poprawiłam. Teraz zajrzałam do książki i okazało się, że poprawiłam niepotrzebnie. Masz rację. Przynajmniej zgodnie z moim wydaniem. Poprawię raz jeszcze. 😀 Dzięki.

  2. Boże, jaka ja jestem łatwa 😛 Wiem jak to brzmi, no ale kiedy czytam: ciasteczkowy, piernikowy, korzenny, to po prostu nie ma bata, żebym nie zaczęła się zachwycać 😀

    1. Haha! Ja też jestem łatwa. Podoba mi się mnóstwo zapachów. Może niekoniecznie top pop, ale jest ich i tak wiele. 🙂

  3. Corpse Bride

    Rajastan dorwalam przed deoma miesiacami i wprawdze.Patrzac na nazwe-oczekiwalam potentnej orientalnej torpedy- a orzymalam poblyskujacy cekinowo fajerwek .Co wcake´le nie mowi na jego niekorzysc,wrecz przeciwnie. Moj nos,przez ostatni czas zmeczony i znudzony wiekszoscia przekombinowanych i przereklamowanych propotycji niszowych,powital tego cytrynowo-migdalowo-waniliowego pluszaka z przyjemnoscia. Indii w nim nie rozpoznaje wcale-nawet inspiracji nimi,chyba ze chodzi tu o tea-party w saloniku maharani-oczywiscie z ciastkami cytrynowymi,sorbetami i marcypanem. I "Gieparda tam niet"-ale odnalazlam w nim za to natychmiast mojego perskiego kocurka o dostojnym imeniu-Sam,jednak na codzien wolanego bardziej pasujaco- "Fluffy".Tak wiec odetchnawszy z ulga,adoptowalam sobie flaszke, poniewaz lubie takie pluszaki-otulaja dusze,wprowadzaja w mily nastroj,nadajac sie na kazda pore roku i pogode.Chociaz jeden zapach w tym roku,ktory naprawde mnie pozytywnie zaskoczyl.

    1. Perski kocurek może być. 🙂
      Ja chyba wciąż oczekuję mocnych wrażeń. Ale mam na dzieję, ze mimo pewnej rezerwy, w recenzji widać, że zapach jest bardzo ładny. Bo jest. I to chciałam napisać.
      Gratuluję flakonika.

  4. Coś nieufnie podchodzę do kompozycji Etro, a to chyba za sprawą tego że w przeszłośći oczekiwany ze smakiem Mahogany okazał się być olbrzymim rozczarowaniem. Wiadomo nie każdemu wszystko leży, ale i tutaj jakoś odczuwam podświadomie subtelne niespójności które nie sprzyjają temu by zapragnąć poznać Rajasthan. Obym się mylił, bo cenie sobie orient 😉

    1. Narde, to nie jest do końca orient i obawiam się, ze Ty akurat możesz być rozczarowany. To zdecydowanie zachowawcza kompozycja.
      Co do pozostałych Etro – Mahogany ciągle mam, ale pozostałe ich zapachy poszły w świat. Mimo to, Shaal Nur uważam za bardzo dobrą kompozycję. najlepszą chyba w ich ofercie. Tyle, ze Etro taki ma styl… Lekki, niedosłowny, rozbielony.

    2. Bardzo oryginalne określenie – 'rozbielony'.
      Zapiszę sobie więc Shaal Nur w celu poznania przy okazji 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy