Czarne korzenie barwnego drzewa - Black Comme des Garcons



Comme des Garcons zapowiadało Black jako powrót do korzeni. Kompozycję będącą ukłonem w stronę pierwotnego stylu marki - bezkompromisowego, niekomercyjnego, rewolucyjnego. W tym sensie jest to także powrót do korzeni Sabbath of Senses - perfumy dymne, kadzidlane, smolisto-czarne i trudne są bowiem największą moją zapachową miłością i to o nich piszę najchętniej.



Peleryna z chmur


Black, wbrew nazwie, nie jest czarny. Nie jest kompozycją jednolitą kolorystycznie i nie jest kompozycją ciężką.

Pierwszy akord to rzeczywiście ukłon w kierunku czerni - eteryczny, gorzkawy aromat aromat czarnego pieprzu zmielonego drobno i jednym, zdecydowanym dmuchnięciem przemienionego w wirującą chmurę. W pierwszych minutach życia Black na skórze akord ten złamany zostaje zielonym laurem i przyczajonym nisko, przy ciele wetiwerem.

Po kilku ledwie chwilach w piękny ten, lecz surowy akord wsączać się zaczyna jasne, balsamiczne, słodkie kadzidło. Olibanum, mirra i waniliowy aromat balsamu tolu wplatają się w mrok otwarcia jak palce we włosy: miękko, delikatnie, łagodnie.



Po pewnym czasie, zauroczeni i oczarowani zauważamy, że miękkie palce kadzidła ułożyły zapach na nowo. Szorstkie nutki przyprawowe otulone balsamicznym, słodkim dymem straciły rezon i zamiast ruchliwie zajmować przestrzeń, ułożyły się do snu. Krągłe jak czarne kociaki.


Black, podobnie jak jego o trzy lata starszy kuzyn Wonderwood, wymaga aplikacji, którą określić mogę wyłącznie jako "zlewanie się bez umiaru".

Mocne, wyraziste otwarcie wydaje się sugerować oszczędne dawkowanie pachnącego płynu. Nic bardziej mylnego!

Użyty oszczędnie Black przygasa zdecydowanie zbyt szybko - ekspansywny początkowo zapach przytula się do skóry i traci moc. Serce kompozycji jest piękne, lecz brzmi słabo. Baza... Baza jest szeptem.


Na szczęście wszyscy tu wiemy, że zasady dotyczące ilości pachnących "psików", jakie można na siebie zaaplikować to tylko... sugestie. Ostateczna ilość zależy od zapachu. Black aplikowany oszczędnie jest ledwie cieniem tego, co dzieje się kiedy porzucimy umiar i rozsądek.

A dzieje się wiele, bo pod kadzidlaną pierzynką drzemie kolejna warstwa tej pięknej olfaktorycznej konstrukcji. Wszystkie szeptane, śnięte nuty budzą się do życia i śpiewu. Kociaki mruczą z ukontentowaniem i mrużą zielone oczyska, dymy układają się w fantazyjne kształty, z chmur spada ciepły deszcz. I wszystko jest jak trzeba.


Baza zamyka opowieść: ekscentrycznym, przestrzennym złożeniem brzozy, żółtodrzewu i lekko chemicznych nut dymnych wraca Black do początku, zatacza koło, pointuje historię.

W eterycznym, nowoczesnym akordzie bazowym wraca do nas szara pieprzowa chmurka z otwarcia. Zmiękczona, oswojona i ogrzana; uzupełniona o niezwykły, słodko - słony aromat starej skóry.


W ubiegłym wieku, przed pojawieniem się serii kadzidlanej (2002) czy Synthetic (2004) Black robiłby większe wrażenie. 

Teraz, po latach nie sposób uniknąć skojarzeń z kompozycjami, które znamy i lubimy: Carbone de Balmain (2010), Black Cube Ramon Molvizar (2010), Type B Henrika Vibskova (2011), czy chociażby, wspomnianym już, Wonderwood Comme des Garcons (2010). Co z nich wynika? Głównie to, że w perfumiarstwie bardzo wiele się wydarzyło w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Coraz trudniej jest tworzyć kompozycje rewolucyjne. Ale za to kompozycji co najmniej nietypowych powstaje coraz więcej. I dobrze! :)


Data powstania: 2013
Twórca: Guillaume Flavigny
Trwałość: ok 10 godzin, ale projekcja taka sobie

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: czarny pieprz z Madagaskaru, kadzidło z Somalii
Nuty serca: skóra, lukrecja, brzoza, żółtodrzew clava-herculis (Zanthoxylum clava-herculis - zwany także drzewem pieprzowym lub po polsku pałką Herkulesa)
Nuty bazy: cedr, wetiwer


Źródła ilustracji:
  • Pierwsze i drugie zdjęcie z Wallpapers Inn.
  • Trzecie także ze strony z darmowymi tapetami: www.picstopin.com.
  • Czwarta fotografia, paradoksalnie dość, z artykułu o deszczowej sali, w której deszcz nie moczy: KLIK.
  • Ostatnie zdjęcie reklamowe.

Komentarze

  1. Mocny początek i coraz więcej niedosytu w trakcie czytania. Aż trudno uwierzyć, że coś co ma w nazwie Black może pachnieć słabo.
    Jako fanka wszelkich Blacków pewnie przetestuję, jako fanka zapachów ekspansywnych pewnie się zawiodę. Ale jest na świecie tyle innych Blacków!
    Sab, czy nie jest Ci coraz trudniej znajdować zapachy świeże, nowe, któe z niczym wcześniej poznanym się nie kojarzą? Oczywiście skojarzenie to nic złego, ale zwykle jest w nim jakiś element wtórności. To już nie jest po prostu piękny nowy zapach tylko coś co przypomina...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, no może. Teraz black albo noir może być wszystko - bo się sprzedaje. Tu nie jest wcale tak źle. Tak, jak pisałam - przy solidnej aplikacji zapach zyskuje. I na urodzie, i na projekcji. Podobny kłopot aplikacyjny mam z Wonderwood, a mam dwie flaszki, w tym jedną na wykończeniu.

      Co do odnajdywania zapachów świeżych w sensie nowatorskich i zaskakujących - nie jest chyba aż tak źle. Sporo rzeczy mnie zachwyca. Czasem, nawet jeśli coś "się kojarzy", to wciąż jest piękne. Z perfumiarstwem jest tak, jak z każda inną sztuką - każde dzieło z czegoś wynika, na czymś bazuje. Odkrywanie tych zależności i powiązań to też dobra zabawa. :)

      Usuń
  2. Od kilku miesiecy chodzi za mna ten zapach. Poznalem go w Lulua. Spodobal mi sie od pierwszego spotkania. Trafil na liste zakupowa ale po Twojej recenzji zastanawiam sie czy kupowac cos, co po godzinie zacznie znikac z mojej skory. Posiadam jeszcze moze mililitr Blacka w fiolce, wacham go by poprawic sobie nastroj. Zal mi uzyc go globalnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie odradzam. Flakon jest duży, cena przystępna. Na tej zasadzie ja kupiłam Wonderwood - trzeba używać go w dużych ilościach, ale to wciąż jest dobry deal.

      Co do aplikacji Wonderwood, sporo osób się ze mną zgadza. O Black też słyszałam, ze mało kopie, ale użyty obficie zyskuje. Myślę, ze flakonik nie byłby mi wstrętny. Choć... Chyba zostanę przy Wonderwood, Black Cube, czy Carbone, których mam flachy.

      Usuń
  3. Słabiutko, aż dziw bierze kiedy CdG zawodzi. Szkoda też że tym razem mineli się ze swoim zamiarem.. Black mimo wszystko, wydaje się być całkiem udanym pachnidłem a z racji sympati do marki napewno go sprawdzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj... Coś się obawiam, ze recenzja nie wyszła mi tak, jak chciałam. Black Nie zawodzi. Nie tak całkowicie. Owszem, nie jest odkrywczy, ale też nie taki był plan Twórcy - miał być powrotem do korzeni i jest. Nie zabija mocą, ale nie jest z nim gorzej, niż z Wonderwood, który używany obficie bardzo dobrze mi się nosi. Black to niezły zapach - bardzo ładny i przyjemny w noszeniu.

      Usuń
    2. Recenzja wyszła odpowiednia. Miałem pewnie zbyt duże oczekiwania, myśląc bezkompromisowość i rewolucyjność marki... No ale nadal bardzo chętnie go sprawdzę . Jak tu nie poznać kolejnego Blacka. :)

      Usuń
    3. Ufff... Dzięki wielkie. Trochę mi ulżyło.
      Black rzeczywiście nie jest rewolucyjny, ale po pierwsze, ja sądzę, że naprawdę taki był plan. Po drugie to wciąż świetna kompozycja.
      Nad flakonem myślę. Tak samo miałam z Wonderwood - wydawało mi się, że taka dopępkowa aplikacja mnie zmęczy, ale nie - nosi się genialnie (dziś go ubiorę na wycieczkę na quadach).

      Usuń
    4. Dziś testuje Black i muszę powiedzieć że pierwsze moje wolne skojarzenie jakie mi się nasuneło było związane z podobieństwem do Black Tourmalina, co pozytywnie mnie nastawiło na dalszą część .
      Zaaplikowałem przed godziną 17 w zgięciu łokcia jedną dużą chmurę z atomizera i nadal go wyraźnie czuje co pozytywnie mnie zaskoczyło. Zapach nadal dymi z pewną miłą surowo słodkawą poświatą. Nie podbił mojego serca jakoś koszmarnie jak narazie ale może być inaczej jak go zarzucę globalnie. Nie zawiodłem się to pewne biorąc pod uwagę moje wcześniejsze odczucia po przeczytaniu twojej recenzji. Jeśli jak mówisz duża flaszka jest w znośnej cenie to mogł by być alternatywą godną rozważenia, dla innych ulubionych Zadymionych braci. :)
      Ale póki co mam na uwadzę innu zapach, oudowiec na którego punkcie oszalałem ostatnio, a pomyśleć że niegdyś był moją pierwszą zapachową traumą... a teraz flacha konieczna ,piękny zawrót:)

      Usuń
  4. Cały czas mnie zadziwia (pozytywnie) to, jak skóra wpływa na rozwój zapachu. Na mnie Black bucha, tupie i krzyczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w jakiej ilości aplikowany? Bo na mnie zaaplikowany po kropelce bucha z umiarem i przestaje po godzinie. Zaaplikowany obficie zachowuje się bardziej efektownie.
      I jak masz z Wonderwood? Bucha?

      Usuń
    2. Flakonu Black nie mam, ale za każdym razem, przy jednym - za przeproszeniem - psiku pachniał długo i mocno :) Co do Wonderwood (recenzję pisałam w 2010) chwilę po aplikacji niczego juz nie czułam. A jak ostatnio "zapodałam" sobie piska (jednego!) na ramię, pachniałam długo i mocno. Czyli w telegraficznym skrócie - nie ogarniam :)

      Usuń
    3. Stan zdrowia, temperatura, stan skóry, hormony... Mogę wymyślić wiele powodów, ale faktem jest, ze też nie do końca ogarniam. :)

      Usuń
  5. Mam to samo, co Escritora. Black ma na mnie potężny power i wielogodzinną trwałość- dziesięciomilitrową odlewkę zużyłam w ciągu pięciu dni, codziennie będąc nagabywaną w różnych okolicznościach i przez różne osoby pytaniem "a co tak pachnie". Nie muszę dodawać, że emanacja serca zapachu była najbardziej pełna wigoru i mocy.Sama sobie zazdroszczę i żałuję, że dla Ciebie Black nie był tak łaskawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, ale zużycie 10 ml w 5 dni to jest dokładne potwierdzenie moich teorii - Black wymaga wielkich ilości. I wtedy jest pięknie.
      Normalnie 10 ml perfum to dawka na prawie miesiąc. Jeśli Ci tak schodził, to znaczy, ze musiałaś wylewać na siebie po dwa mililitry dziennie. Może ja jestem rozbestwiona killerami, ale dla mnie to jest bardzo dużo.

      Usuń
  6. Z opisu wnioskuję, że zapach wart jest grzechu. Szkoda jednak, że trzeba się w nim kąpać, by móc docenić go w pełni ;) Zawsze w takich chwilach ze zgrozą myślę o nosach otoczenia - bo to że mnie się coś podoba innych może przyprawić o ból głowy ;)
    Z drugiej strony jeśli Black przypomina Black Cube Ramona Molvizara, wówczas chyba nie ma czym się bać, bo Black Cube jest genialną kompozycją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to! To chciałam napisać! Jesteś, jak zawsze, niezawodna!

      Kąpiel w Blacku nie zabija otoczenia - daje efekt przypominający normalną aplikację normalnych perfum (niszowych, o sieciówkowych słabeuszach z ostatnich lat nie wspominam) lub oszczędną aplikację mocarzy w stylu Black Cube. Efekt jest przyjemny i bynajmniej nie morderczy. Na tym polega kłopot z Wonderwoodem czy Blackiem.

      Usuń
  7. U mnie jest odwrotnie! Początek owszem, wyraźny, potem słabszy środek (o dziwo, bo najwięcej składników ma właśnie "serce"), natomiast po "odstaniu" na skórze, im dłużej tam jest, tym lepiej go czuję. I o ile pierwsze warstwy zapachu są mocne, aż świdrujące, to największa przyjemność, całe to otulenie przychodzi wraz z mijającymi godzinami.
    Wylane pół ml z próbki starczyło mi na 3 testy, a zostało kolejne pół ml. :)
    Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo serce jest piękne! Z tymi balsamicznymi nutkami dymnymi przykrywającymi otwarcie...
      Poważnie obawiam się, że recenzja mi nie wyszła. Chciałam napisać, że aplikowany bardzo obficie black jest piękny i "gra". I że wart jest grzechu zdecydowanie.

      Usuń
    2. Uważam, że Twoja recenzja Black jest dokładnie taka jak powinna być :)
      Ewentualne rozbiezności oznaczaja, że ten zapach jest niby znany, a "brzmi" jak nowość; niby daje się zakwalifikować, a jednak na każdej skórze ma szansę odsłonić się zupełnie inaczej.
      Dlatego niech każdy kto się waha, wahania zaprzestanie :)
      Naprawdę warto zaopatrzyć się chocby w 1 ml.

      Usuń
  8. żadnego Twojego tekstu o CdG nie mogę ominąć i przejść obojętnie. Mimo niedosytu, będę polować chyba na Black :) wydaje się dużo przystępniejszy do noszenia codziennego niż Zagorsk, który dla mnie jest do zaszycia się pod kołdrą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest inny, niż Zagorsk. Rzeczywiście w pewnym sensie przystępniejszy - nie maluje tak jednoznacznych obrazów.
      Dla mnie Zagorsk to wielka miłość. Kończę czwarty chyba flakon, mam jeden w zapasie i wiem, że będzie kolejny. I kolejny. I kolejny... <3

      Usuń
  9. Czytając kolejne komentarze powoli skłaniam się do zakupu. Kocham CdG, blacki i kadzidła. Idę sprawdzić cenę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cena jest przystępna. Na tyle, że można się zlewać bez wielkiego bólu w kieszeni. Muszę zrobić kolejny test i rozważyć flaszkę. Choć... Nie wiem. Po prostu nie wiem. Ale skoro nie wiem, to znaczy, że zapach jest świetny. Gdyby nie był - wiedziałabym. ;)))

      Usuń
  10. Coś mi się wydaje, że u mnie zapach ulotni się po 2-3 godzinach :(
    A ja lubię jak jest moc :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurcze...
    dwa psiki na nadgarstek i zapach trzymał się prawie dobę (!!!)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ech, od kiedy tę znajomą woń rozpoznałam jako pumpernikiel z pasztecikiem sojowym, nie traktuję go jako kandydata do noszenia. Mam apetyt na więcej! Testowałam dziś serię Blue CdG - i to znów nie to, choć jest bardziej esencjonalnie, niż w Blacku. No i Wojtkowi się zdecydowanie nie podobają - co mnie zawsze zachęca do perfum (zazwyczaj krzywi się na...charakter)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przegapiłam! Przegapiłam to, a to takie piekne! Pumpernikiel z pasztecikiem sojowym to cudny opis. Pełen ciepła (lubię jedno i drugie) i tak kreatywny. Uwielbiam Cię Justyno!

      Usuń
  13. Jestem pod silnym wrażeniem Blacka CdG. Porównanie z Carbonem, Black Turmalinem czy Encre Noir wypadły u mnie absolutnie na korzyść Blacka. Odpowiada mi jego bezkompromisowość. W porównaniu z pozostałymi Black jest - tak jak lubię - zapachem matowym, bez nawet odrobiny cierpkości. A to z powodu świetnie oddanej goryczy nie tylko kadzidła, ale wręcz popiołu, którą wyczuwam i odbieram jako dominująca "barwę zapachową" Blacka. Bardzo duża moc i trwałość. Nieporównywalnie lepsza niż Wonderwood.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że porównanie z BT wypadajace na korzyść Blacka to dla mnie zaskoczenie. Ale bynajmniej nie będę się spierała - różne są gusta. W moim rankingu turmalin wygrywa. Carbone także. A Encre Noire to, w moim odczuciu, zupełnie inna bajka.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty