O tym, jakie stworzonka mają chude łapki: Desert Oud – Velvet Collection Dolce & Gabbana

Dolce & Gabbana to kolejna marka selektywna, która wprowadziła na rynek oudowe perfumy dostępne tylko w ograniczonej dystrybucji. Hugo Boss, Dior, Givenchy, Guerlain, Versace, Ferrari, Loewe, Estee Lauder, Chopard, Lancome… Nawet The Body Shop miał własny, oudowy meteoryt w postaci wcale udanego Amber Oud! I nie – bynajmniej się nie uskarżam. Tylko zaznaczam horyzont.

A jakie są najbardziej klasyczne oudowe duety? Oczywiście: oud z różą i oud z ambrą. No to mamy horyzont i dwa punkty orientacyjne. Jazda!

Zaczynamy od powtórki z dnia wczorajszego. Oud, ambra i kadzidło. Dwa lata temu na sam widok listy nut jarałabym się jak flota Stannisa, świat jednak nie stoi w miejscu. Dziś… odczuwam przyjemną ekscytację.

Smoczek o chudziutkich oudkach

 

Dymne kadzidło, korzenne przyprawy, ciepły aromat palisandru – pierwszy akord zaskakuje. Nie tego oczekiwałam, lecz bynajmniej nie czuję rozczarowania. Aromat jest złożony, bogaty, wyrafinowany i zdecydowanie perfumeryjny, lecz jednocześnie niepozbawiony charakteru.

Dominuje woń kadzidła – olibanum ogrzane mirrą i benzoesem. Akord drzewny ma wyrazisty charakter i barwę – jest rudy, w kolorze kasztanów. Poza palisandrem znajdziemy w nim czerwony sandałowiec, korę cynamonowca. Elegancji i urody dodaje kompozycji klasycznie perfumeryjny szczyt spektrum zapachowego: fiołkowy, rozkosznie subtelny szafran, wetiwer tak czysty, że podejrzewam, że został oczyszczony do octanu wetiwerolu, ślad jasnych kwiatów, błysk kardamonu.

Pod wszystkimi tymi skarbami drzemie złoty smok. Akord oudowo – ambrowy. Czysty, kosmetyczny, kulturalny, bardzo ładny.

Teraz opowiem Wam o smoku. 

Smok w Desert Oud na pewno nie jest potomkiem znanego wszystkim Polakom przestępcy Wawelskiego. Miał być może wśród przodków Smauga, lecz musiało to być bardzo wiele pokoleń temu. Ja osobiście podejrzewam, że wywodzi się on z którejś z pomniejszych smoczych dynastii z Chin. 

Niewielki; smukły, wiotki wręcz; o chłodnej w dotyku, złocistej łusce, miękkim pysku i spokojnym usposobieniu. Gatunek kanapowy, niezdolny do przetrwania w stanie dzikim.

Mimo wszystko, to jednak smok. Gadzina urodna, lecz leniwa. Tym razem leniwa bardziej, niż urodna – trudno bowiem wywabić ją spod rudo-zielonego kocyka, którym się otuliła i zmusić do sztuczek. Przez większość czasu zadowolić się musimy podziwianiem układu łusek na wystającym spod eleganckiego przykrycia ogonku.

Dopiero o zmierzchu, gdy Desert Oud zaczyna przygasać i gubić nuty, ambrowo – drzewny smok wystawia łebek, mruży złote oczęta i wydaje z siebie ryk.

Żartowałam. 

Smok z Desert oud niezdolny jest do ryczenia. Emituje kilka rozkosznych fuknięć, puszcza kółeczko jasnego, pachnącego ziołami dymku i jak chude kocię układa się do snu na kupce miękkich nutek. A kiedy we śnie obraca się brzuszkiem do góry zauważamy, że przekręciła mu się zielona kokardka na szyi. 🙂

Oto przykład tego, jak myląca może być lista nut. Recenzowany wczoraj Oud et Santal ST Dupont piramidę zapachową ma nieomal identyczną jak Desert Oud, a jednak zapachy te są zupełnie różne. Nie łączy ich nic – zupełnie. 

Oud et Santal to potężna, mroczna bestia. Piękna w sposób, w jaki piękny jest tygrys na wolności. Desert Oud to kanapowiec. Chudy, nieskory do pieszczot, nieco złośliwy i ładny, ale nie mający zupełnie nic wspólnego z charyzmą i potęgą charakterystyczną dla większości kompozycji z oudem w tytule.

W otwarciu interesujący uniseks, w sercu ewoluuje w zapach raczej damski. W bazie pojawiają się niepokojąco przenikliwe, syntetyczne nuty, które nie współgrają ani z dymnym otwarciem, ani z klasycznie perfumeryjnym sercem. To one odpowiadają za wredny charakterek i zimne łapki smoczego ratlerka.

Data powstania: 2013

Trwałość: powyżej 10 godzin, ale projekcja bardzo umiarkowana

Nuty zapachowe:

oud, kadzidło, ambra, piżmo

Źródła ilustracji:

  • Smok tytułowy to grafika komputerowa, której autorem jest Mario Liberti. Galerię Mario publikującego swoje prace jako SupermarioART znajdziecie tu: KLIK.
  • Uroczy „Śpiący smok” autorstwa Sam Lee publikującej także jako Kling-Clang, której galerię znajdziecie tu: KLIK.
  • Smok nr 3 z zasobów strony www.freegreatdesign.com.
  • Autorką obrazu użytego jako czwarta ilustracja jest brytyjska malarka Lynne Abley Burton. Link do galerii: KLIK
  • Autorką ostatniego, metaforycznego smoka jest LaraBLN. Galerie: KLIK i KLIK.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

21 komentarzy o “O tym, jakie stworzonka mają chude łapki: Desert Oud – Velvet Collection Dolce & Gabbana”

  1. Trochę mi ulżyło i to tylko dlatego że nie pragnę szaleńczo kolejnego aoudu. Nie szukam wrażeń typu wyżej przedstawionych dlatego poczekam spokojnie na próbki Dupontów i będzie dobrze.

    Poznać bym poznał… i pogłaskał sobie też chętnie 🙂

    1. Haha! Jak ja to dobrze znam!
      Kiedy pojawiły się pierwsze duże fale oudomanii miałam moment paniki – obawiałam się, że przyjdzie mi nerkę sprzedać, żeby na wszystkie cuda, które pachniały oudem zarobić. Bo kiedyś oudów nie było i miałam silny imperatyw rzucania się na każdy zapach z agarem w składzie. 🙂

    2. Sam nie wiem czy to dobrze czy źle że nie wystartowałem z oudami w momencie ich rozkwitu. Z jednej stony mógłbym szybciej oszaleć z drugiej i tak nadrabiam zaległości…
      A dzisiiaj na przedramieniach co? …Oudy oczywiście, nie tak wielbłądzi jak jego słynny brat Dhan Al Oudh Al Safwa oraz solidny, mroczny oudowo- piżmowy wpadajacy w skojarzenia Montale (black musk) – Arabian Oud Majestic Special. No i jest pięknie 🙂

    3. Przecież to nie wyścig. Ja akurat oud pokochałam od pierwszego oudu, jaki poznałam, ale wcale nie czułabym się źle, gdybym zaczęła później. Przeciez na przykład Opium czy Obsession tez nie poznawałam w czasach, kiedy była moda na killery w typie lat '80. I zdążyłam, i znam i lubię i cieszą mnie.
      Mnóstwa radości z oudów Ci życzę.

    4. Kiedy poznałem pierwszy Oud nie pokochałem go (za młody byłem by go zrozumiec i raczkowałem w temacie) ale było to na tyle silne i intrygujace doświadczenie że latami nie pozwalało o sobie zapomnieć,..by ponownie po latach stać się zapalnikiem w bombie cudów z tą nutą w składzie odkrywanych do dziś. A jak nie trudno sie domyśleć, mam na myśli kultową kompozycję kreacji dwóch Francuskich nosów, stworzona dla YSL 🙂 Dzięki i wzajemnie!

    5. Mawia się, ze sandałowiec do zapach dla początkujących, a oud dla zaawansowanych. 🙂
      Ja nie wiem, prawdę mówiąc. O kadzidłach też mówi się, że trudne, a ja, kiedy poznawałam kadzidła nie byłam znawcą, a jednak zachwyciły mnie od pierwszego niucha. podobnie jak oud. Trudne sa dla mnie za to nuty powszechnie uważane za łatwe – kwiatki i słodycze.
      Cóż, zawsze miałam dziwne upodobania. Kiedy jako dziecko w podstawówce z wypiekami na twarzy czytałam "Historię Rosji" Tołstoja pani z biblioteki zasugerowała mojej mamie wysłanie mnie do psychologa. 🙂

    6. U mnie w domu, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem mama paliła w domu Sandałowe kadzidełka, co bez wątpienia wpłyneło na kierunek mojego zapachowego postrzegania i chęć dalszego poznawania… By później jako dojrzewjący młodziak namiętnie kadzić w swoim pokoju już nieco bardziej skomplikowanymi kompozycjami o Indyjskim obliczu typu: Asoka Tading Company – Darshan, Satya Sai Baba – Nag Champa i jej bracia.. czy Jai Hare Krishna. Osobny temat że jako dzieciak wąchałem co popadnie, co wyglądało dla innych komicznie za co mnie niestety wyśmiewano. Uwielbiałem wtedy zapach swojej nieskażonej skóry…i również chciano wysłac takiego dziwoląga do psychologa 😉

    7. Wąchanie "czego popadnie" doprowadzało do szału moją mamę, które nie potrafiła zrozumieć tego, ze wącham jedzenie przed konsumpcję. Nie z podejrzliwości, tylko dlatego, że fajnie pachnie.

  2. Róża z oudem to dość powszechne połączenie. I nawet ja – laik w świecie niszy to wiem:) Mam wrażenie, że D&G chcą wejść w niszę, jednak nie zamierzają wcale eksperymentować i szokować swoimi zapachami, a iść utartą ścieżką…

    1. W niszę albo w zapachy ekskluzywne. Myślę, ze kombinują nad czymś w stylu butikowych Diorów czy chociażby Hugo Bossów. Niestety, kompozycje z serii Velvet Collection są dość banalne i niestety, nie robią dużego wrażenia. Powaznie – wolę Bossy.

  3. Wąchałam z tej serii Oud, Velvet Wood i paczulę – wszystko zachowawcze, zero szaleństwa, ładne i tyle. Jestem rozczarowana, bo jeśli tworzy się tak mainstreamowe pachnidła, po co je wyceniać i reklamować jako twór niszowy? A przecież np Armani stworzył w butikowej kolekcji taki oud, że czapki z głów…

    1. Też je kupiłam i i mam podobne wrażenia. I jestem podobnie rozczarowana.
      Artmani rzeczywiście ma w butikowej serii świetny oud (i kadzidło i ambrę), ale nie trzeba az tak wysoko mierzyć Hugo Boss ma świetny butikowy oud, Ferrari ma świetny butikowy oud! A tu… Ten smoczy pokurcz jest i tak lepszy, niż drugi agarowiec z serii. :/

  4. Opisywałaś smoka, a ja miałam wrażenie, jakbym czytała o pekińczyku xD. No i nieśmiertelne "jarałabym się jak flota Stannisa" rozwaliło mnie kompletnie! Jesteś wielka! :***

    1. Toż pisałam, ze jak chude kocię. 🙂

      Co do jarania się, pierwsza, spontaniczna wersja brzmiała "jarać się jak norweskie kościoły" ale wydała mi się zbyt hermetyczna. 😉

    2. A ja myślę, że wspaniale jest mieć Czytelników, którzy nie tylko zrozumieją tak nietypowy żart, ale też się uśmiechną, a nie obruszą. 🙂

  5. Właśnie otrzymałam w prezencie butelkę tego "smoczka", to sobie przyszłam przeczytać recenzję 😉 Biorąc pod uwagę, że na przemian ryję w ziemi, biegam i jeżdżę na rowerze oraz gotuje tony wegetariańskiego żarcia, jak sobie wyobrażę że ten zapach będzie swoją duszno-słodkawą nutą owiewał mnie wieczorami, zaczyna mi się robić dziwnie. Może tą słodkość z odrobiną kadzidła bym sobie ewentualnie zostawiła na jakieś szczególne okazje typu dzień lenia, ale te duszno pieprzowe cosie które po nich następują… Ciekawe jak to będzie brzmieć, jak się wymiesza z fasolką w carry i 20 km na rowerze w skwarze :)) O, a teraz jakby jakiś kwiatek w tym był…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy