Fotorelacja z Museu del Perfum w Barcelonie

Dziś mam dla Was gratkę nie lada.

Piękną, obszerną fotorelację z Museu del Perfum, którą specjalnie dla nas przygotowała Beata Drabikowska – Śniadała.

Beato – dziękuję!

Bez dalszych wstępów oddaję bloga w ręce Beaty.

Museu del perfum powstało w 1961 roku, znajdziemy w nim około 5000
perfum pochodzących z wielu kultur. Kolekcja zapachów oraz flakonów
łączy długą historię perfumiarstwa począwszy od egipskich waz, greckich
wyrobów ceramicznych, romańskich, punickich, arabskich słojów wykonanych
z porcelany i kryształu oraz ekskluzywnych materiałów pochodzących z
XVII i IXX wieku.(…)

Oto wolne (bardzo wolne;)) tłumaczenie z folderu reklamującego muzeum perfum w Barcelonie.

Zacznijmy jednak od początku… O muzeum perfum usłyszałam od mojej
Cioci Elżbiety, w latach osiemdziesiątych, kiedy moja pasja związana z perfumami
była jeszcze w powijakach. Jako młode, naiwne dziewczę otrzymywałam od
Elżbiety flakony perfum. Wtedy wszystko się zaczęło…

Nie pamiętam
wszystkich, najbardziej w pamięć zapadły mi perfumy A Puig Anouk, które
odnalazłam po ponad 20 latach w Calleii. Ale do rzeczy muzeum perfum
urosło w moich marzeniach do rangi magicznego miejsca. Nadszedł czas
aby zweryfikować wyobrażenia z rzeczywistością pojechaliśmy z Negatywem
(moim mężem ;)) do Hiszpanii odwiedzić Elżbietę. Podróż do Barcelony
została zaplanowana tak aby w pierwszej kolejności zwiedzić muzeum
perfum.

Elżbieta jak rasowy przewodnik prowadziła nas po ulicach
Barcelony, mój Negatyw jak zwykle sceptycznie zaciekawiony, ja natomiast
płynęłam nad chodnikiem aby do celu… Ku mojemu zdziwieniu zatrzymaliśmy
się przed perfumerią o nazwie Regia.

Hmmmm a gdzie muzeum???

Weszliśmy do perfumerii, Elżbieta pewnym krokiem przeszła przez całe
pomieszczenie, skręciła w prawo i zaprowadziła nas na… Zaplecze, to
najlepsze słowo.

Po lewej stronie małe biuro, w którym siedzi bardzo
miły pan. Elżbieta mówi mu że przyszliśmy do muzeum perfum, ja rozglądam
się po korytarzu, a muzeum ani śladu. Pan z uśmiechem informuje
nas że oczywiście możemy wejść, musimy wykupić bilety. Niby nic
nienormalnego ale dawniej muzeum nie było biletowane…

 

 Kupujemy bilety, miły pan otwiera drzwi na końcu korytarza iiiii widzimy
ciemność… Podchodzimy do drzwi nagle miły pan zapala światło, ja
staję jak wryta, Negatyw wydobywa zaskoczone „Ooooo w mordę…”.

Elżbieta
uśmiecha się widząc nasze osłupienie. Ona była tu wielokrotnie, co
więcej, kilka eksponatów pochodzi z jej kolekcji, ponieważ muzeum
przyjmuje „eksponaty” od zwiedzających. Podczas naszej wizyty
zostawiliśmy flakon z resztką wody o nazwie „Prastara” J.

Naszym
oczom ukazało się pomieszczenie z gablotami wypełnionym butelkami,
buteleczkami, flachami, flaszkami, flakonami, wazami, słoikami,
pudełkami, puzderkami. Na gablotach które miały wysokość meblościanki
stały kilkulitrowe gąsiory, butle z kranikami oraz wielkie flachy perfum
marek selektywnych.

 

Ogrom i stłoczenie eksponatów był trudny do „ogarnięcia”. Dzięki
Negatywowi, który oderwał mnie od szafy Guerlain zaczęliśmy zwiedzanie
od początku czyli od starożytności. Najpierw gabloty zawierające
egipskie i greckie naczynia w których przechowywano i mieszano pachnące
mikstury.

Dalej chronologicznie zabytkowe buteleczki, kryształowe fiolki,
metalowe puzderka naczynia w których ludzie aż do współczesnych nam
czasów przechowywali perfumy.

Dalej w szafach muzeum perfum zaczyna panować coraz większy chaos,
eksponaty co prawda, są uporządkowane według producentów, mimo tego
odniosłam wrażenie, że w ekspozycji rządzi często przypadek. 

W gablotach
można zobaczyć jak na przestrzeni czasu ewoluował wygląd flakonów. Oto
eksponaty które przyciągnęły moją uwagę.

 

Cały czas nie mogłam oprzeć się wrażeniu że kolekcja flakonów i perfum
nie jest do końca uporządkowana. Obok zabytkowych flakonów stoją
dziwnego kształtu pojemniki (np. zielony telefon ;)), które nie bardzo
pasują do sąsiadów. Podobnie jak flakon perfum Salvadora Dali nie stał z
resztą kuzynów.

Na końcu wystawy mogliśmy obejrzeć „księgę pamiątkową” w której umieszczone są zdjęcia kreatorów zapachów z autografami.

Wystawę opuściłam z mieszanymi uczuciami. 

Z jednej strony mogłam obejrzeć flakony firm których nie znam, zobaczyć flaszki firm selektywnych i prześledzić jak zmieniał się ich wygląd. 

Z drugiej strony brak przestrzeni, chaos, stłoczenie eksponatów uniemożliwiające zaprezentowanie bardzo niezwykłej i imponującej kolekcji, w taki sposób na jaki ona zasługuje.

 

Na koniec kilka słów o perfumerii Regia, zwiedziliśmy ją na spokojnie kiedy wychodziliśmy. Perfumeria powstała w 1928 roku, można zakupić w niej oprócz marek selektywnych zapachy firm niszowych takich jak: Acqua di Parma, Amouage, Aqua di Genova, Atelier Cologne, Beautyblender, Boadicea, By Kilian, Byredo, Carner, Clive Christian, Comme des Garçons, Creed, Eight & Bob, Escentric Molecules, Ess?ncia Barcelona, Etro, Houbigant, Isabey, Juliette Has a Gun, L’Artisan Perfumeur, Lalique, Lorenzo Villoresi, Lubin, M2 Beauté, Mama Mio, Montale, Nasomatto, Penhaligons, Perris, Ramón Monegal, Regia, Robert Piguet, Serge Lutens, Sillage, Tom Ford.

W perfumerii panuje przejrzysty podział po prawej stronie (od wejścia) ustawione są marki niszowe, natomiast po lewej marki selektywne + kolorówka. Zupełnie inaczej niż w Museu del perfum…

Autorka relacji:

Beata Drabikowska-Śniadała

Z zawodu andragog i behapowiec, z
zamiłowania fotograf, miłośniczka perfum, przez Sabb fanka „Obcego”,
przez Negatywa audiofil. 🙂

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

19 komentarzy o “Fotorelacja z Museu del Perfum w Barcelonie”

  1. Gigantyczny zbiór! Nieco przytłaczający, ale obejrzeć to wszystko na żywo musiało być nie lada przeżyciem 🙂 Muszę przyznać rację autorce, że wszystkie te skarby zasługują na inną ekspozycję. Tak, by każdy flakon mógł zebrać swoją porcję uwagi, nie zaś ginąć wśród nawału pozostałych.

    1. Dlatego dla mnie tak niesamowitym przeżyciem były wykłady Emmanuelle Giron z Osmotheque: wszystkie te cuda, o których mówiła można było powąchać. Odtworzone, ale jednak.

    2. Rozmarzyłem się… Zbieram na wypad do Grasse, tam chyba najbardziej mnie ciągnie i to nie tylko z zapachowych powodów…

  2. Moja Sztukoteka

    Nie ma wątpliwości co do tego, że takie zbiory zasługują na to, by je pięknie wyeksponować. Ale tak czy siak dostałabym w takim miejscu kociokwiku!

    1. Oj tak. Obawiam się, ze i ja wpadłabym najpierw w popłoch, potem w stupor. Szczególnie jeśli miałabym ograniczony czas na zwiedzanie.

  3. lady_poison

    Jedno z moich marzeń, zwiedzić to muzeum. Oglądać to wszystko na żywo musiało być niezapomnianym wrażeniem.
    Ech pamiętam jak u nas w szafce w łazience stała na woda Prastara w koszyczku wiklinowym. Kiedyś, jako dzieciak, uważałam ją za mega śmierdziela.
    Dużo bym dała żeby móc jeszcze raz ją powąchać, z tej perspektywy czasu.

    1. O tak, perspektywa dużo zmienia. Trochę mi tęskno za czasami, kiedy wąchałam perfumy i stosowałam proste kryterium:
      moje = chcę
      nie moje = kysz

      🙂

  4. AAAA byłam tam rok temu :)!!!!! Człapiąc z zapaleniem obu ścięgien Achillessa ( co wtedy wydawalo mi sie po prostu bolem wywolany otarciami phiii)
    Muzeum jest bardzo przytulne i takie jakieś swojskie. Perfumeria jest mała i to co mnie w niej uderzyło to to że takie zapachy jak Clive Christian stoja sobi aod tak bez żadnych gablot zlocen czy tym podobnych na polkach wydaje sie ze wszystko jest na wyciagniecie reki kupujacego nie czuc barier, choc oczywiscie kosztuje tak tak samo jak u nas.
    Piekne zbiory ekstraktow i afory Guerlain dzieki ktorym postanowilam poszperach w odmetach sieciowych "bazarow" za starszymi kompozycjami tego domu. Rowniez wszystkim goraco polecam przy okazji wizyty w Barcelonie. Teraz moi celem jest Paryz i Nowy Jork i tamtejsze muzea… Zobaczymy gdzie wczesniej dotrę.

    1. Ha do Grasse wlasnie nie bardzo, tj w sumie pochodzilabym po plantacjach chetnie zwiedzilabym szkolę Givoudan, ale z tego co wiem glowna atrakcja jest muzeum Fraginarda do ktorego jakos nie specjalnie mnie ciagnie.

  5. Aleksandra GGS

    Aj! Byłam tam!!! Chyba 5 lat temu! Też napstrykałam zdjęć jak szalona. Jedno było nawet na fb(takie cudne, otwierające się jajo, a w środku 3 buteleczki).
    Znalazłam to msc. W przewodniku i również byłam zadziwiona zapleczowym charakterem muzeum. Natłok i bałaganik , ale ileż szczęścia!
    Wtedy jeszcze nie znałam perfum niszowych i pamiętam poczucie natłoku w głowie , na widok tak ogromnej kolekcji zapachów już w samej perfumerii.
    Moi kochani panowie zdezerterowali, ale na chodniku były bardzo wygodne ławeczki.
    Oh..wróciły wspomnienia. To był dzień!
    Najpierw Gaudi. Potem cudna wystawa jubilerska-secesyjne wzornictwo, potem muzeum perfum..było pięknie.
    W muz byłyvtakue gigantyczne flaszki perfum, które pamiętam pojawiły się w Polsce , w perfumeriach na wystawach. To były takie pierwsze powiewy koloriwego świata zachidniego w naszej szarości tamtych czasów. Myślę np. o "Diamonds"Elizabeth Taylor. O ile nie pomyliłam nazwy. Pamiętam jak wtedy marzyłam o takiej butelce. Szkoda że dalej mam remont i nie odnajdę dysku ze zdjęciami z Barcelony..Miło powspominać.
    Dziękuję za relację 🙂

    1. Podejrzewam, że jeśli były naprawdę ogromne, to mogły to być faktisy, czyli flakony służące wyłącznie reklamie, nie zawierające perfum, tylko barwioną wodę.

      Podoba mi się to, co napisałaś: "Natłok i bałaganik , ale ileż szczęścia!". Urocze po prostu. 🙂

    2. Aleksandra GGS

      Zapewne faktisy (ładne słowo). Kojarzą mi się z wystawami.
      A w Grasse też byłam. To raj!!! Moi Panowie wytrzymali, ale nie mogli się nadziwić ile obłędu z radości można mieć w oczach 😉
      Ale nie zwiedziłam wszystkiego do dna! Pojadę tam jeszcze. Trzeba tylko uzbierać woreczek stóweczek. Przywiozłam stamtąd pięć flaszeczek. Moje skarby. W pudełeczku jak od czekoladek. Leżą i pachną. Są inne i oryginalne.
      Marzy mi się tamtejsza lekcja jak zrobić perfumy.
      Sabbbb…a czy pisałaś już o miejscach do zwiedzania?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Full Incense Montale

. Moja przygoda z perfumami Pierre’a Montale nie zaczęła się dobrze. Testy pierwszych kompozycji, z których tylko część obsmarowałam na blogu, wypadały źle lub tragicznie.

Czytaj więcej »