Pachnący Paryż – Co się kryje w Pałacu Królewskim?

Dziś artykuł pozornie tajemniczy. Czemu pozornie? Bo Palais Royal nie brzmi perfumeryjnie, a jednak każdy perfumaniak zna to miejsce przynajmniej ze słyszenia. I zwykle bezbłędnie kojarzy z perfumami. I to jakimi!

 

Znany z firmowania swą nazwą sławetnych „pałacówek” Lutensa – perfum o ograniczonej dystrybucji, dostępnych tylko w tym konkretnym butiku oraz przez stronę sergelutens.com – Palais Royal de Shiseido naprawdę mieści się w budynku pałacu, w którym dzieciństwo spędził Ludwik XIV – Król Słońce. Położony w centrum Paryża pałac skrywa jednak także inne pachnące tajemnice.

Zanim więc, w drugiej części wpisu, zaproszę Was do nastrojowego butiku Serge Lutens, pokażę Wam jeszcze jedno urocze, pachnące miejsce.

Idąc do Palais Royal od strony Rue de Boujolais mijamy schowaną w głębi architektonicznej wnęki, niepozorną, maleńką perfumerię. Śliczną jak cukiereczek.

Les Parfums de Rosine

Marka znana jest w Polsce dzięki Perfumerii Quality, w ofercie której znajduje się większość jej asortymentu..

Założona w 1911 roku przez Paula Poiret firma to owoc miłości do róż i ich zapachu. Jednak, jak podkreśliła przemiła gospodyni tego niewielkiego lokalu, Les Parfums de Rosine to nie tylko róże. A sama nazwa nawiązuje nie do kwiatów, lecz do imienia ukochanej córki Poireta – Rosine.

Po upadku w okresie Wielkiej Depresji, firma wskrzeszona została w roku 1991 przez kolejną miłośniczkę różanego aromatu – Marie-Hélène Rogeon. I prosperuje do dziś.

Sam butik jest naprawdę ślicznie zaaranżowany. Na niewielkiej przestrzeni, za pomocą gustownie i z umiarem dobranych dodatków i przyjemnego oświetlenia stworzono maleńką oazę luksusiku.

Obsługa przemiła, kulturalna, dobrze poinformowana. A w ofercie między innymi coś, czego nie znałam – ekstrakty. Oraz to, co ostatecznie mnie ujęło – zapachy wycofane. Nie do sprzedaży i nie dla zysku. Do powąchania, do poznania, do nacieszenia się.

Do domu zabrałam próbeczki wycofanych perfum i świeży sentyment do marki Les Parfums de Rosine. Oraz zdjęcie na tle uroczej, różowej witrynki. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności.

Serge Lutens

Główną atrakcją wycieczki do Palais Royal pozostał jednak butik Serge’a Lutensa. Oczekiwałam czegoś wyjątkowego i… Nie jestem ani odrobinę zawiedziona. To miejsce jest magiczne.

Skryty w podcieniach lokal nie rzuca się w oczy. Szczególnie teraz, gdy w pałacu trwa remont i dziedziniec częściowo zastawiony jest rusztowaniami.

Witryna oszczędna, elegancka, czysta. W oknach flakoniki i plakaty artystycznych makijaży wykonanych kosmetykami SL.

A wnętrze… Sami zobaczcie!

Po prawej stronie, na stylizowanych na rekwizyty prestidigitatora skrzyniach wystawiono wszystkie perfumy z edycji pałacowych.

Przed flakonikami, podobnie jak w Le Labo na przykład, ułożono nasączone już perfumami, odparowane ze spirytusu blottery. Nanieść na skórę można, ale wstępny test jest ułatwiony.

Po lewej stronie edycje eksportowe wyeksponowane w analogiczny sposób. Wśród flakoników w kształcie graniastosłupa także nowość – L’Orpheline, o której wkrótce Wam opowiem.

Jeśli kiedyś zdarzy Wam się odwiedzić Paryż – nie zapominajcie o Królewskim Pałacu i magicznych, urokliwych przybytkach sztuki perfumeryjnej ukrytych w jego murach. Warto je odwiedzić dla atmosfery, dla nastroju, dla wyjątkowości tych miejsc.

Tradycyjnie zapraszam na kolejny odcinek „Pachnącego Paryża”. Będzie… bogato. 🙂

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

25 komentarzy o “Pachnący Paryż – Co się kryje w Pałacu Królewskim?”

  1. Z tego co czytałam podobno sam Lutens projektował wystrój perfumerii. Chciałabym ją zobaczyć w rzeczywistości 🙂

    1. Faktycznie! czytałam o tym i zapomniałam napisać! Dobrze, że tu jesteś!
      Dziękuję za przypomnienie, Iwetto. :*

  2. Przybytek Lutensa to magiczne miejsce, ale zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi ta maleńka perfumeria – mieć taką na własność, marzenie! 🙂

    1. Maleńka perfumeria i mnie urzekła. Jest… No wiesz… Jest takie niemądre określenie, ze coś jest kjutaśne. Od cute – milutki, tylko z bardziej emocjonalnym zabarwieniem. Ona była kjutaśna. Ślicznota!
      I naprawdę warto dodać, że pani, która mnie tam gościła była równie miła, jak wystrój wnętrza. 😉 Co nie przeszkadzało jej w byciu kompetentną.

  3. Naprawdę wygląda to jak zbiór bajkowych komnat! Te barwy również budują atmosferę. Można odnieść wrażenie że weszło się do jakiejś magicznej krainy. Coś pięknego!

  4. Moja Sztukoteka

    Jeśli wybiorę się do Paryża, na pewno nie omieszkam takiej wycieczki sobie urządzić. Tam musi być po prostu magicznie!

  5. lady_poison

    Piękne wnętrza. Każde ma swój urok i atmosferę. A u Pana L. rzeczywiście tak puściutko? 🙂 Nie było nikogo oprócz Ciebie czy każdy uprzejmie usunął się z planu zdjęciowego? ;D

    Nie mogę się doczekać jak skrobniesz coś o Sierocie. A czy L`incendiaire jeszcze nie było? Bo nie wiem na kiedy przewidziana jest premiera.

    1. Puściutko. W niszowych butikach w ogóle ludzi niewielu. W Le labo przez godzinę była jedna pani. Przypadkiem. W Rosine też jedna. U SL nikogo.
      Myślę, ze to częściowo dlatego, że w sierpniu Paryż jest wyludniony. Wiele lokali i sklepów zamknięte, na drogach remonty, mieszkańcy na urlopach. We wrześniu wraca do życia.
      Przyznaję, ze mnie akurat ta "puściutkość" pasowała, bo zdjęcia mogłam robić. 🙂

  6. Aleksandra GGS

    Cuudnie. A mnie ponownie ciekaw czas,jaki był potrzdbny do pobycia tam. Szykuję się w głębi duszy na przejazd przez Paryż. Potrzebuję wiedzieć jak muszę urobić moich Panów, żeby też tak zwiedzić. 🙂

    1. My te perfumerie zaliczaliśmy przy okazji zwiedzania innych miejsc. Są trochę rozrzucone po Paryżu. Czas pobytu… Najdłużej chyba siedzieliśmy w butiku Guerlain. Sporo w Le Labo. W pozostałych poniżej pół godzinki.

    2. Aleksandra GGS

      Sadzę że przeżyją 🙂
      Nie sądziłam że tak szybko potrafisz wyjść z takich magicznych miejs ;-))

    3. Gdyby tych magicznych miejsc było w Paryżu mniej, może siedziałabym dłużej. 😉 A może nie. Czułam się skrępowana.
      Wiesz… Chodzisz, cykasz foty, jak wieśniak pozujesz do fotki z flakonikiem… Niezręczna sytuacja.

    4. Aleksandra GGS

      Skrępowana?.. Uuu..czy piszesz tak dlatego, ze nie możeszzakupić WSZYSTKIEGO co Ci się zamarzy? Ja lubię te swoje tęsknoty. Gdybym mogła kupić wszystko co zapragnęłam mieć , to do czego bym tęskniła 😉 ? Przeraża mnie tylko ILOŚC tych tęsknot, no końca nie widać 😉
      Już kto jak kto, ale Ty masz prawo do takiego podejścia (cykanie i pozowanie) do perfumerii. Prowadzisz blog i dajesz takim jak ja ludziom przyjemność "zwiedzania " z Tobą. Może kiedyś skorzystam z twojej wiedzy i też pojadę. Jest pięknie!
      A jeżeli się patrzą ,że cykasz, to trudno. JESZCZE Cię nie znają 😉

    5. Nie, no przecież zupełnie nie o kupowanie chodzi. raczej o to, że człek łazi i ślepi na wszystko jak prowincjusz. Fotografuje wejścia do sklepów… No jakoś… Nie bardzo to światowe. 😉
      O tym, ze prowadzę blog nie trąbię wszem i wobec. Co miałabym powiedzieć? Jestę blogerę? 😉 Nie, to nie w moim stylu. 🙂

    6. Aleksandra GGS

      Ok, masz rację. Jestę blogerę nie brzmi najlepiej nawet z francuskim akcentem 🙂 Rozbawiłaś mnie.
      Wolność światową chyba można osiągnąć albo posiadając takie finanse ,że na wiele można sobie pozwolić, albo…uwalniając się od chciejstw. Źyjąc z otwartością na to co niesie los? Może.
      A może po prostu czujesz potrzebę zmiany w tym, jak będziesz zwiedzałem świat perfum.reformulacja w głowie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy