Jak pachnie zwyczajne szczęście? Ombre Indigo Olfactive Studio

Wiem, nie jestem ostatnio szczególnie dramatyczna, ale trudno jest wypruwać z siebie trzewia w zachwycie, kiedy ma się głowę wpakowaną w siatkę i wygląda się jak egzotyczny (choć niezbyt ładny) owoc na sklepowej półce. Dziś znów nie będę dramatyczna. Nie będę też poprawna. 🙂

Olfactive Studio to marka łącząca dwie sztuki. Sztukę perfumiarską (to oczywiste na tym blogu) i fotograficzną. Ich zapachy inspirowane są fotografiami. Tak – dokładnie w tej kolejności. Najpierw powstaje zdjęcie, a później dopiero perfumiarzowi zleca się skomponowanie zapachu oddającego nastrój i charakter zdjęcia. Pomysł sam w sobie urokliwy, bo przecież perfumy nierzadko malują nam w głowach obrazy, co (przy okazji pozwolę sobie na odrobinę prywaty, ale uzasadnionej) przepięknie wykorzystuje moja osobista przyjaciółka i zarazem doskonała malarka – Justyna Neyman – twórczyni kierunku w malarstwie zwanego duftartem. Szczerze polecam galerię na stronie neyman.pl i już, już wracam do meritum.

Oto zdjęcie, które stało się inspiracją dla Ombre Indigo:

Na stronie Perfumerii Quality znajdziemy taki oto opis tej fotografii:

Ujęcie przedstawia mężczyznę z ognistym szalem na ramionach. Otacza go słońce, a on z jego ciepłego blasku wchodzi w głębokie, błękitne fale. Światło zwiastuje zbliżający się zachód słońca. Mężczyznę na zdjęciu otula łagodny cień, skrywając jego tajemnice i w ten sposób łącząc go z nami wszystkimi. Cień staje się naszą wspólną oazą, sekretnym miejscem, w którym wszystkie marzenia są możliwe do spełnienia.

Tymczasem ja widzę wychodzącego z jakiegoś stawu kolesia z portkami na karku. Nawet pasek widać. I paradoksalnie, to co widzę bardziej do mnie trafia, niż barwny i elegancki opis na stronie perfumerii, która przecież musi trzymać fason i dobrze, że to robi. Mężczyzna na zdjęciu – wcale niespecjalnie dobrze zbudowany i niekoniecznie piękny, bo nie widać – po prostu wychodzi z niedużego akwenu (niedużego, bo w lustrze wody odbijają się drzewa rosnące na brzegach), nie prężąc muskułów, nie szczerząc się do obiektywu. Wygląda jak gdyby zdjął ubranie, by go nie zmoczyć, bo jakże inaczej wytłumaczyć brodzenie w wodzie z portkami na karku? Czemu z portkami, a nie z koszulą?

Zdjęcie jest bezpretensjonalne, proste i piękne kolorystycznie. A przy tym niebanalne. Bo te portki…

Zapach jest taki sam. Niebanalny, bezpretensjonalny i piękny kolorystycznie. I dopiero znając zdjęcie i sposób powstawania zapachu uświadamiamy sobie, jak mistrzowską robotę wykonała Mylene Alran tworząc tę kompozycję.

Barwy ciszy

Pierwsze nuty są niebieskie i złociste zarazem. Ombre Indigo nie ma wyraźnego otwarcia. Kryje twarz w cieniu, jak mężczyzna ze zdjęcia. Cytrusowe nutki są suche, wytrawne i dymne. Pozbawione blasku i charakterystycznej zadziorności, której ja osobiście w hesperydach nie lubię. Zgaszony wetiwer subtelnie rozbielony nutami kwiatowymi został powoli, łagodnie, czule nieomal ułożony ma miękkim zamszu.

Ciepłej złocistości nadaje kompozycji szafran. Złocisty. Lecz jednocześnie pozbawiony orientalnego przepychu, którym często pyszni się w perfumach. Tu szafran nie jest ognistym szalem, tylko wyzłoconymi przez słoneczne promienie spodniami zarzuconymi na ramiona. I pięknie mu w tej roli.

Obmre Indigo wydaje się kompozycją prostą. Podobnie jak zdjęcie, którego autorem jest Gustavo Pellizzon  wydaje się banalne. A jednak tak, jak zdjęcie rodzi pytanie, tak zarzucony na skórę zapach ujawnia nam kolejne nuty. Papirus, którego cierpki aromat marszczy taflę wody w kolorze indygo. Wyczuwalna podprogowo śliwka, której podbita wanilią słodycz pozwala nam domyślać się uśmiechu na skrytej w cieniu twarzy. Żywiczno – ambrowa baza, która przypomina nam wszystkie te starannie przechowywane w pamięci letnie zachody słońca, podczas których ciepły był piasek pod stopami, dłoń w naszej dłoni i serce.

Nie potrzeba ognistego szala i głębokich fal, by zachwycić. Najcieplejsze, najcenniejsze wspomnienia, jakie w sobie nosimy są zwyczajne, proste, oczywiste. Jak zdjęcie Gustava Pellizzon, jak perfumy Mylene Alran. Jak brodzenie w stawie.

Data powstania: 2014

Twórca: Mylene Alran

Autor zdjęcia: Gustavo Pellizzon

Trwałość: średnia. Do 6 godzin w sprzyjających warunkach.

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: petitgrain, tuberoza, szafran, śliwka

Nuty serca: wetiwer, papirus, olibanum, skóra

Nuty bazy: benzoes, ambra, piżmo

  • Autorem dwóch ostatnich zdjęć jest Blinking Idiot. Galerię jego fotografii na serwisie Flickr polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Są cudowne. proste, ciepłe, pełne zrozumienia dla świata. Zajrzyjcie koniecznie: KLIK

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

28 komentarzy o “Jak pachnie zwyczajne szczęście? Ombre Indigo Olfactive Studio”

  1. Moja Sztukoteka

    Ty to potrafisz… Trafiłaś idealnie jak dla mnie, bo właśnie dziś pomyślałam o nabyciu próbki tego zapachu… To teraz zakupię na pewno!

    1. Warto. Daję słowo. Nawet jeśli nie podejdzie Ci do noszenia (ja bym nie nosiła), to poznać warto. Podobnie jak Lumiere Blanche tej marki.

    1. No, jeśli mam być szczera, to foty robisz lepsze, niż większość inspiracji dla tej marki. Ale zapachy miewają fajne. 🙂

  2. No nie, jak bym nie patrzyła to dle mnie to portki a nie szal 😛 ale kolorystyka ma w sobie coś przyciągającego. Pięknie to opisałaś choć niekonwencjonalnie 😉

    1. Katalino, jesteś wspaniała. Jesteś moim opiekuńczym Geniuszem! Portki! To jest to słowo, które miało się tam znaleźć. Uwielbiam Cię!

    1. Moniko, jaka tam choroba. Przecież jestem już PO chorobie. poszła precz. Teraz jestem REKONWALESCENTKĄ. Piję soczki, obżeram się jak bąk, korzystam z troskliwej opieki mojego kochanego męża i jestem wypchana optymizmem tak, że pękam w szwach. No chyba. że to od tego jedzenia… 😉

    2. maestranadiapb

      I tak trzymać Rekonwalescentko ty nasza! A zdradzisz czym pachniesz? Bo nie uwierzę,że Nie?Tu sobie przypominam ,jak to w pewnych trudnych chwilach chodziłam sobie 'odmalowana i wyperfumowana' ,konfundując co niektórych.Taki motyw – perfumy i choroba? A zwłaszcza- perfumy po chorobie.

    3. Z malowania nici, bo mam łeb w bandażach jeszcze, ale pachnę. Moim nowym skarbem, który Wam wkrótce pokażę i o którym Wam wkrótce opowiem. I który, mam nadzieję, wkrótce będzie miał braciszka z tego samego domu. Nie zdradzę nic poza tym, ze tej marki jeszcze u mnie nie było. 🙂

  3. Właśnie taka nietypowa forma 'reklamy' mnie bardziej intryguje, niż obraz pieknej kobiety/gwiazdy spryskującej sie zapachem 🙂 pozdrawiam i zapraszam 🙂

    1. Zgadzam się. Piękne, wymuskane i wykorygowane cyfrowo kobiety i panowie już dawno przestali robić wrażenie na kimkolwiek.
      Już zaglądam. 🙂

  4. Jeszcze nie zdążyłam wyrazić swojej radości, ze już jesteś z powrotem z nami (posród żywych 😉 ) a tu kolejna recenzja. Bardzo podoba mi się zdjęcie, tym bardziej że szczupły mężczyzna wychodzący z wody przypomina swoją budową ciala mojego męża 🙂 więc dla mnie to jest jakby mój najbliższy człowiek wychodził z bajorka z gaciami na ramionach 🙂 Spokojne popołudnie z bliską osobą na łonie natury. To jest zwyczajne szczęście. Podoba mi się ta myśl! I ciekawe czy w zapachu też poczulabym się tak swojsko.

    1. Nie poodpowiadałam na komentarze do posta ze świątecznymi życzeniami i mam podejrzenia, że już tam nie zajrzysz, napiszę więc tutaj to, co miałam napisać tam:
      Wszystkiego najpiękniejszego na nowej (pewnie nie tak nowej, bo nie wychodzimy za obcych ludzi) drodze życia. Jako mężatka ze sporym naprawdę stażem życzę Ci, żebyś była w małżeństwie co najmniej tak szczęśliwa, jak ja. Brzmi to idiotycznie i dość magalomańsko, ale moje doświadczenie jest takie, że małżeństwo to jest relacja, która z czasem pięknieje. Tak, wiem, jest pięknie od początku, ale dobrym związkom czas chyba służy. Ne słuchaj o nudzie, olej malkontentów gadających o szarości. Bądźcie szczęśliwi. Oboje. Przez wiele, wiele lat.

      Ściskam Cię mocno.

    2. Bardzo, bardzo Ci dziekuję 🙂 🙂 🙂 i też myślę, ze tak jest jak mówisz. Nigdy nie rozumiałam tych historii o nudzie – jeśli z kimś chcieliśmy spędzić cale życie, to jak może ten ktoś nas znudzić, a po drugie, tylko ludzie nudni się nudzą, a drugi człowiek, w szczególności bliski, to wręcz kopalnia nieznanych, fascynujących rzeczy.
      Zabieram się do czytania Twoich kolejnych recenzji – teraz to nie mogę za Tobą nadążyć! 🙂

  5. Sabbath życzę Ci szybkiego powrotu do sił :*

    Przepiękna recenzja jak zawsze. Najpierw zobaczyłam zdjęcie i również widziałam tam spodnie – jaki szal? Choć jak kto chce może i spodnie traktować jako szal 😉

    Zapach zapisany do poznania.

    Czasami właśnie ta prostota jest najpiękniejsza i radość z dnia co dziennego.

    1. Reniu, jak miło Cię znów widzieć! 🙂
      W sumie masz rację: spodnie można potraktować jak szal, szal (przy pewnej dozie umiejętności) jak spodnie. Nie ograniczajmy się. 🙂

    2. Sabbath :* Jestem i czytam i zawsze czekam na nowy wpis, ale nie zawsze udaje mi się skrobnąć słowo 🙁

      Dokładnie, wyobraźnia ludzka nie zna granic 😀

  6. Dwa kolejne zdjęcia świetnie dopełniają to pierwsze mimo że zapachu się nie czuje. Na oryginalnej fotografii ujęto bardzo uroczą i tajemniczą aurę choć te 'jeansy' jako takie słabo mi pasują, dobrze jednak że w takim ujęciu kojarzą się z wdziankiem mniej komercyjnym przez co i przekaz ma większy sens i wartość. Ombre Indigo bardzo chętnie poznam bo już po recenzji Piratha nabrałem olbrzymiego apetytu na wielbione balsamiczne klimaty…

    1. Prawda? Zdjęcie tytułowe jest rzeczywiście niezwykłe. Mnie się podoba z tymi spodniami. Nie ma pozy, komerchy, "sesji zdjęciowej". Jest koleś wychodzący z wody. Samo życie.

  7. Noszenie ich tam bynajmniej komercyjne na pewno nie jest ale chyba ten jeans jako materiał tworzy kontrast w naturalności miejsca i sceny. Ale jeśli ma odwzorowanie w zapachu to już milknę. Pozowania nie widać, fotoszopa też nie było ale nadal to sesja 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy