Hiszpańskie opowieści część 2: Flaming Red Santi Burgas

Drugi odcinek hiszpańskich opowieści to opowieść o róży. I jeden tylko zapach, bo przecież to Róża. Nie zniosłaby konkurencji. A poza tym zasługuje. Tak, jak i kolejne perfumy Santi Burgas, które pojawią się solo.

Przypominam o zapowiedzianym rozdaniu i zapraszam do poznania Damy w Czerwieni.

Flaming Red

Flaming Red wchodzi na skórę z uśmiecham od ucha do ucha i szeroko otwartymi ramionami. Zapach jest śliczny od pierwszego wdechu. Słodki, z subtelnie kwaskowym akcentem owocowym, miękki, ciepły, wygodny.

Kompozycja bazuje na krągłym i tłuściutkim akordzie różanym. I – uprzedzając trochę fakty – rzeczywiście pojawia się w niej akcent oudowy. Nie jest, zdecydowanie nie jest jednak kolejnym bujnie dumnym, epatującym zmysłowością różoudem do wąchania na kolanach. Flaming Red oczarowuje swojego nosiciela.

Przynajmniej w początkowej fazie znajomości.

Gdy już pokochamy Czerwonego Flaminga (tak, wiem, że to nie tak się tłumaczy ale licentia poetica i tak dalej) – ptaszysko zaczyna zachowywać się jak typowa żona z anegdot o typowych żonach. Zagarnia przestrzeń.

Wszędzie rozstawia swoje rzeczy: puzdra przypraw, wielkie słoje irysowego kremu, flaszki słodkich syropów na kaszelek, migrenkę, zmęczenie ogólne i ból egzystencjalny. Te ostatnie są najsmaczniejsze.

Kiedy wprowadza się z wielką oudową szafą w stylu gdańskim orientujemy się, że urocza ptaszyna zorganizowała życie nie tylko nam, ale też naszej rodzinie i sąsiadom. Bo moc ma Flaming Red pioruńską – podobnie jak pozostałe kompozycje tej marki. I to nie jest wada, warto jednak pamiętać o ostrożności przy aplikacji.

Aplikowane rozrzutnie Flaming Red to olfaktoryczna bomba o mocy zmiatającej z fotela i urywającej głowę.

Aplikowane z rozwagą, w ilościach nieomal aptecznych, Flaming Red to piękna, czerwona róża zaokrąglona tłustą nutą irysa i oudem. Zapach jest wyraźnie matowy – jak gdyby oprószono go aksamitnym pyłem z kakao i muszkatu.

O wyjątkowości kompozycji duetu Burgas – Maurice przesądza nuta owocowa, która wcale owocowa nie jest. Jest syropowa. Pachnie jak syropek Pini, który pijałam jako dziecko, kiedy bolało mnie gardło. Był słodki, lekko kwaśny i pyszny.

Aplikowane z rozwagą Flaming Red to perfumy, które zaczynają się ślicznie, a kończą pięknie.

Data powstania: 2015

Twórcy: Santiago Burgas Bou i Chris Maurice

Trwałość: na Fragrantice trwałość Flaming Red określono jako „poor”. Nie wiem, jak to możliwe. Na mnie trwa i trwa i trwa. I trwa.

Nuty zapachowe:

róża, kłącze irysa, marakuja, oud, bursztyn, wanilia

  • Autorem wszystkich towarzyszących recenzji obrazów jest Giovanni Boldini – włoski portrecista przełomu XIX i XX wieku.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

16 komentarzy o “Hiszpańskie opowieści część 2: Flaming Red Santi Burgas”

    1. Ptaszysko każdemu poprawi nastrój, szczególnie ptaszysko z szafą gdańską :-*
      Skojarzyło mi się z tym gołębiem, który siedział u mnie na balkonie i łypał, jakby się chciał wprowadzić, a ja mu tłumaczyłem, że nie jestem gotowy na związki 😀
      To musi być fenomenalny zapach.

  1. Ciekawa ta róża 🙂 Lubię zapachy o wysokim tonażu, mam jedynie w ich przypadku pecha do atomizerów. Najpierw się taki blokuje, a potem funduje bicz wodny (czy raczej perfumowy) przez co pole rażenia mam niezwykle rozległe… Nie raz mi się zdarzyło przez to przebierać się i brać prysznic 😀

    1. Klaudia Heintze

      Niestety, nie wiem, jak sprawują się atomizery Santi Burgas. Nigdy nie miałam w ręku ich flakonu. I niestety, nie przewiduję, by to się zmieniło w najbliższym czasie. :/

    1. Klaudia Heintze

      Kakao wykorzystałam raczej fakturowo, ale jest w tym zapachu coś kakaowego. Nie jak napój kakao, tylko jak pył kakao.

    1. Klaudia Heintze

      Super!
      I od razu napiszę, że ilustracje do Oud de Burgas wybrałam równie starannie. 😀 😀 😀

  2. Róża jako panosząca się czerwona ptaszyna i apteczny syropek brzmi dla mnie nawet bardziej niż ciekawie. Jak nic trzeba będzie ją poznać 🙂 Ilustracje drapieżne 🙂

  3. Mogę być wściekła, zniechęcona i zirytowana, a wystarczy, ze wejdę i Cię poczytam – i od razu mi dooooobrze …..
    Nie znam tych cudowności, ale Twoje opisy to rozkosz dla wyobraźni 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Norma Kamali Incense

Nie wiem, czy nie narażę się na gromy i baty tym tekstem, ale mimo najszczerszych chęci, pełne zachwytu pienia nie przejdą mi przez gardło, nie

Czytaj więcej »