Ćma to taki motyl – niemotyl. Czarna owca motylego świata.
Symbolizuje wszystko to, czym motyle nie są, nie chcą i nie powinny być. Ludzie kochają kolorowe, dzienne motyle, ale ciem się brzydzą. Bo ćmy są szare i brzydkie. I jakieś takie nerwowe.
Annette Marie Townsend |
Najsłynniejszą chyba ćmą jest zmierzchnica trupia główka – ćma, która ponoć zwiastowała śmierć Karola I Stuarta.
Charakterystyczny rysunek w górnej części tułowia zmierzchnicy w wielu kulturach wywoływał skojarzenia ze śmiercią. Lękano się jak w Afryce i w Europie. W Anglii jeszcze w XIX wieku wierzono, że zmierzchnica trupia główka towarzyszy wiedźmom i szepcze im do ucha imiona ludzi, którzy wkrótce umrą.
W popkulturze pojawia się, między innymi, z „Sfinksie” Edgara Allana Poe. Nieco później w skandalicznym „Psie andaluzyjskim” Luisa Bunuela, do którego scenariusz współtworzył sam Salwador Dali.
Kolejne „wielkie wejście” zmierzchnicy trupiej główki to, oczywiście, „Milczenie owiec”.
Co ciekawe, kultowy thriller Jonathana Demme w sposób bezpośredni, choć nie oczywisty nawiązuje do „Psa andaluzyjskiego”, a raczej do jednego z twórców filmu.
Plakat „Milczenia owiec” widział chyba każdy kinoman. Ćma zmierzchnica trupia główka na ustach młodej kobiety. Rzecz w tym, że to nie jest trupia główka.
Jeśli przyjrzymy się uważnie zarysowi czaszki na korpusie ćmy zauważymy, że odbiega on od wzoru, który noszą realne zmierzchnice. Czymże więc jest trupia główka na korpusie filmowej trupiej główki?
Philippe Halsman był jednym z najbardziej znanych i jednocześnie jednym z najbardziej kontrowersyjnych fotografów XX wieku. Fotografował największe sławy i największe indywidualności swoich czasów. jego portrety znane są powszechnie – nawet osobom, którym samo nazwisko Halsman nic nie mówi. Tworzył niesamowite kompozycje, pełne ekspresji i szczegółów – takie, które nawet w epoce Photoshopa robią wrażenie. Przed wynalezieniem obróbki cyfrowej budziły szok, zachwyt i niedowierzanie.
Jednym z projektów Halsmana była seria zdjęć – instalacji wedle pomysłów mistrza prowokacji – Salwadora Dali. Najpowszechniej chyba znanym zdjęciem powstałym w wyniku tej współpracy jest „In Voluptas Mors” – dzieło metafizyczne, noszące wyraźne piętno jednej z erotycznych fascynacji Dalego – nekrofilii.
I to właśnie tę niesamowitą instalację widzimy na korpusie zmierzchnicy z plakatu „Milczenia owiec”. Siedem nagich kobiet symbolizujących siedem ofiar seryjnego mordercy.
Dzienne motyle zostawmy ludziom bez wyobraźni
Wyobraźcie sobie noc. Spokojną, pogodną i ciepłą.
Zgaszone barwy, stłumione dźwięki – jak gdyby świat otulony był szarym muślinem.
W tej ciszy na naszym ramieniu przysiada ćma. Cicho, lekko, delikatnie. I choć nie przedstawia się głośno, nie śpiewa i wtapia się barwą w muślinową ciemność – wiemy, że to ćma.
I tak samo jest z perfumami Zoologist.
Richard Stow |
Moth to zapach, który krzyczy szeptem. Brzmi wyraźnie w iluzorycznej olfaktorycznej ciszy. Wytłumiony, matowy, bez odbić i odblasków.
Miękki jak uwiędłe kwiaty, delikatny jak skrzydła motyla, tajemniczy jak noc.
Richard Stow |
Główny akord Moth to zapach zwiędłych kwiatów: kurzliwy akord złożony z mimozy i heliotropu leci przez ręce, jak gdyby omdlał i nie miał siły na kolory. Nawet gdy w w kwiatowym bukiecie zjawia się róża – jest to róża poszarzała, wiotka, pozbawiona mięsistości i buty.
Drugi plan to intrygująca, niejednoznaczna słodycz. Nuta miodowa przełamana wytrawnymi akcentami żywicznymi i ziemistą, kłąkową nutą irysa.
Dopełnia kompozycję niezwykły, obłędnie złożony akord drzewny, którego główny akcent stanowi ciemny, ciężki oud obsypany popiołem. Pozostałe nutki tworzące ten misterny, krągły, niszowo piękny akord splecione zostały miękko jak warkocz lub pled z kaszmiru. Nuty przyprawowe balansujące na pograniczu pikanterii i szafranowej złocistości; animalne piżmo podbite eugenolem, ślad zgaszonej zieloności, jak gdyby Tomoo Inaba malując swoje arcydzieło na momencik pomylił ćmę z liściem, na którym przysiadła. I wreszcie ziemista baza – sucha, czekająca na nocną ulewą, która lada moment nadejdzie.
Art in Nature Photography |
Ten niezwykły akord drzewny trudno nazwać bazowym w klasycznym ujęciu, bo Moth nie pachnie klasycznie – od prologu po epilog, lecz warstwowo. Wszystkie elementy tej niesamowitej olfaktorycznej konstrukcji przysiadają na skórze jednocześnie i tworzą niesamowitą harmonię równolegle śpiewając swoje stłumione, szeptane pieśni.
W efekcie otrzymujemy fenomen – zapach brzmiący jak nocny motyl. Pozornie bez barwy, pozornie bez kształtu i pozornie niewidoczny. A jednak fascynujący, magiczny i niszowo piękny. Jak noc. Jak tajemnica. Jak ćma.
Data premiery: 2018
Kompozytor: Tomoo Inaba
Projekcja: bardzo dobra, ale niagresywna
Trwałość: ok 8 godzin
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: czarny pieprz, cynamon, gożdziki, kmin, cytryna, gałka muszkatołowa, szafran
Nuty serca: heliotrop, irys, jaśmin, mimoza, róża, konwalia
Nuty bazy: ambra, miód, żywice, gwajak, piżmo, cypriol (nagarmotha), oud, paczula, dym, wetiwer
35 komentarzy o “Niszowy motyl – Moth Zoologist Perfumes”
Dla mnie to poezja w każdej kropli. Od chwili aplikacji, po czas, kiedy w ogromnym bólem muszę zmyć podczas wieczornej toalety. Zapach przywodzący na myśl magiczną i tajemniczą chmurę, która miękko osiada wokół. Zachorowałam i przepadłam. Jeszcze jedna flaszka i mąż poświęci mnie ofierze… jakiejkolwiek ;p
Zgadzam się, to poezja. Jedne z najbardziej wyjątkowych perfum, jakie poznałam.
Genialne są takie wpisy, w których pokazujesz powiązania kulturowe pomiędzy perfumami a innymi artefaktami. 🙂 Ta seria na szybkie niuchnięcia w perfumerii (nie lubię wąchać w perfumerii) mnie nie zachwyciła. Z tymi zapachami trzeba pobyć. Wczoraj psiknęłam się nietoperzem i był odlot. Perfumy niszowe potrafią zrobić cos tak dziwnego z moim poczuciem rzeczywistości… Nie umiem tego opisać. "Zwykłe zapachy" działają tylko na takim cielesnym poziomie. Niszowe wchodzą jakoś głębiej i sprawiają, że na tym innym (no nie duchowym, ale nie wiem, jak go nazwać – energetycznym?) czuje się silne pobudzenie. Jakiś inny wymiar doznań się otwiera. I tak jest też z ta serią.
Tak! Też nie potrafię tego opisać, ale wiem, co masz na myśli. To ich piękno nieoczywiste trafia gdzieś poza zmysły, jak gdyby omijało pojęcia "ładne – nieładne" i opowiadało o czymś więcej. Dlatego piszę o niszy.
Boję się ciem. Nie wiem dlaczego, ale od dziecka chowam się pod koc, gdy tylko mam je w zasięgu wzroku. Ale z pewnością obniucham te perfumy.
W pierwszej wersji artykułu był akapit o lęku i o tym, skąd się bierze. Ćmy nie dość, ze pojawiają się w nocy – porze, która sprzyja lękom i rodzi niepewnośc, sa duże, głośne (trupie główki nawet wydają takie syczenie), to jeszcze obijają się po człowieku i trudno nie reagować gwałtownie, jak coś pacnie człowieka w twarz.
Ja to rozumiem. Moje dziecko boi się ciem. Mąż też. Tylko ja lubię.
Ale ja lubię wszystkie zwierzątka.
Mam przeświadczenie, że gdy byłam dzieckiem, to właśnie ćma zaczęła się o mnie obijać. Obiektywnie, jest to piękne stworzenie: włochaty nocny motyl. Potrafię docenić, zachwycić się. Pod warunkiem, że nie ma jej w pobliżu.
Ćmy są takie piękne… Bardzo ciężko się je fotografuje, ale jak się uda, och! ♥
Zapach z pewnością by mnie urzekł.
O prawda. Recenzja tyle powstawała, bo siedziałam sobie, pachniałam i oglądałam ćmy w internecie. Zdjęcia i filmiki…
Oglądanie ciem jest bardzo przyjemne 😉 zaliczmy to do kategorii riserczu hedonistycznego ♥
trzeba będzie się zaopatrzeć w kolejną porcję próbek Zoologista 😉 co mnie fascynuje w ich zapachach – to jak bardzo zmieniają się zależnie od pogody, zapach mdły nijaki czy drażniący w innej temperaturze i powietrzu nagle nabiera uroku. uczę się testować zapachy, chyba powinnam przy nich notować kiedy dobrze pachną. niestety mojemu najpiękniejszemu nietoperkowi te upały nie służą.
A ja własnie mam w planie przejść się do Lului i przetestować Nietoperka w upale. Bo w chłodzie on jest dla mnie za ładny. Chcę, żeby zbrzydł. 😉
na mnie nie brzydnie tylko traci moc i głębię 🙁 a ładny nie jest w ogóle 😉 za to pani bobrowa okazała się ciepłolubna, piękne miodowe nuty się pojawiły. ciekawa jestem na ile to w innych niszowcach działa, w tzw popularnych nie zauważyłam aż takich zmian.
Pani bobrowa jest w ogóle bardzo miłą osobą. 🙂
W popularnych także się zdarza. na przykład Angel czy Womanity. A w niszowcach z kolei nie wszystkich. Dobrze, ze teraz tyle tego jest i można wybierać. 🙂
Oooooo, chętnie bym sprawdziła, bo z opisu wyłania się coś prawdziwie fascynującego!
Myślę, że to rzeczywiście jest coś fascynującego.
Hej, pierwszy raz Twoja recenzja tak bardzo do mnie dotarła. Byłam na jednym z Twoich warsztatów i tam też opowiadałaś o perfumach, w sposób przecudowny nawiązując do kultury i sztuki. Proszę o więcej takich recenzji "z zapleczem" kulturalnym 🙂 Pozdrawiam! Ania
Bardzo mi miło. 🙂
W sumie sporo tu jest recenzji z takim zapleczem. Albo w formie wstępu, albo opowieści nawiązującej do mitologii, literatury czy historii.
Od dzieciństwa żyłem w domu gdzie w gablotach mego ojca, poza martwą zwierzyną, znajdowały się dwie ćmy- zmierzchnica trupia główka i największa ćma świata Attacus Atlas…
Obie robiły na mnie nie małe wrażenie. Ich bezruch wydawał się odbierać im blask a zarazem wprowadzał niewypowiedzianą kontemplację.
Kiedy już jako młodziak z zapędami eksperymentalnymi wchodziłem w rejony psychoaktywne, ćmy wydawały się tymi nielicznymi zwierzętami, które były z tej mrocznej i tajemniczej bajki…
Można było wejść z nimi w swoistą interakcje..!
Czekałem na opisywaną Ćmę i widzę że warto było, bo po twojej,recenzji wiem już że to będzie poważne zapachowe doświadczenie. Kto wie, co się we mnie obudzi…
Na zakończenie wrzucam tobie i innym link do teledysku w którym jedą z bohaterek jest…
On pięknie obrazuje wiele z rzeczywistości. 😉
Miłego:
https://youtu.be/A-Pkx37kYf4
Oh! Ależ to jest seria pięknych obrazów! I ten nastrój!
Muzycznie nie. Wizualnie bardzo tak.
Co do martwych zwierząt w kolekcji – nie lubię zabijania – nawet ciem. Każdą, która wpadnie mi do domu delikatnie wystawiam za okno. Z resztą robię tak i z innymi owadami: żuczkami, pajączkami czy pasikonikami. jak pisałam – nie lubię zabijania i staram się tego nie robić. Przekraczam dżdżownice (a często przenoszę je na trawnik z chodnika), żabki, ślimaczki.
Mam tak samo,ratuje wszystko co popadnie. Niestety nie ja wybrałem ten typ zbieractwa.Przyszło mi z tym żyć i tyle.
Rozumiem. 🙁
W istocie, po pierwszym teście wydały mi się na tyle odstręczające, że aż muszę się przejść i spróbować "jeszcze raz" 😉
I ja z tych, co na ćmy reagują zestawem emocji negatywnych. Ale żeby nie było, że "dyskryminuję" – motyli też nie znoszę. Z latającego robactwa mogę podziwiać tylko ważki.
Ja rozumiem emocje negatywne. moje dziecko boi się ciem – a to po tacie, kiedyś się nie bał.
Ogólnie natomiast – bardzo, bardzo się cieszę z Twoich odwiedzin. 🙂
Wspaniała recenzja.
Bardzo lubię Ćmy, to piękne nocne stworzenia.Nigdy nie dawałem im zrobić krzywdy,zawsze grzecznie "wyprowadzam" je z domu gdy już nie dają spać w nocy.
A sam zapach? To musi być magia,zmysły szaleją kiedy próbuję sobie go wyobrazić.Klaudia, pisz nam tak więcej i częściej.
Ćmę muszę poznać – koniecznie.
Jest warta poznania – i tu daję Ci słowo. Nie mogę obiecać, że się spodoba, ale na pewno jest niezwykła.
I też "dbam" o ćmy. 🙂
O! Będę musiała zamówić próbki, albo zajść do Lulua i obwąchać, bo przemawia do mnie zapach brzmiący jak ćma.
Ja jestem neutralnie nastawiona do ciem. Nie boję się ich, ale też niezbyt lubię. Ale muszę przyznać, że niektóre są bardzo ładne:)
Zajście do Lulua to zawsze jest przyjemność, więc w sumie można zajść, pogawędzić, powąchać i wziąć próbki wybranych zapachów "na wynos". Ja zawsze tak robię. Panie w Lulua jeszcze nie nigdy nie przepędziły. 😉
Na mnie Moth nie zrobiła specjalnego wrażenia, może po prostu nie wsłuchałam się w tę ciszę? Dla mnie była nieuporządkowana, obca – no nie.
ALE ogromne wrażenie zrobiły fotografie Halsmana i za to baaardzo Ci dziękuję.
Do Ćmy jeszcze podejdę, może po prostu spodziewałam się czego innego? Trza zweryfikować.
Bo Ty Ju jesteś barwnym motylem. Może ćma jest bliska ćmom?
Co do Halsmana – poszukaj jego serii Jump. I fotografii Einsteina czy Hitchcocka. To był wizjoner. i miał odwagę.
O ćmie słyszałam już wcześniej i to z ust ,które ją poznały. Jutro pobiegnę po probeczkę, aby w ciemnościach domu ,ukryta przed ulepnym powietrzem, sprobiwać nocnego motyla.
Brzmi jak właściwy sposób testowania. Ja recenzję też pisałam w nocy. Ale ja zawsze piszę w nocy. 🙂
Ah!
Rozebraliśmy Ćmę ��
Będziemy pachnieć tą królową Nocy 🙂
Oprócz zmysłowych opisów bardzo lubię u Ciebie te dyskretnie wplecione nawiązania, oko puszczone do uważnego czytelnika – dziś szczególnie, bo znalazła się parafraza cytatu mojego ukochanego autora… A sama ćma – przykurzona, o nieoczywistej urodzie – zafascynowała mnie już podczas pobieżnego testu, ale z dogłębnym testowaniem muszę jeszcze odczekać aż nos powróci do formy po infekcji. Zoologist to chyba moja ulubiona niszowa marka.
ta Ćma pachnie strychem.
takim na przełomie pór roku, z kurzem, suszącymi się ziołami i kwiatami, leżącymi gdzieś na belce pomarszczonymi jabłkami z zeszłego roku, suchymi mumijkami owadów na parapecie. Może gdzieś pod samym dachem leży jakieś mysie truchełko, też schnące.
Przepiękna ta Ćma. Przepiękna.