Zoologist Perfumes to marketingowy strzał w dziesiątkę. Flakoniki z wizerunkami zwierzaków wprost z wiktoriańskich bajek perfekcyjnie trafiają w soft spot klientów niszowych perfumerii – i dotyczy to zarówno klientów totalnie „siedzących w niszy” jak i niszolubów raczej niedzielnych. Zwierzaki po prostu robią robotę.
Zapachowe portfolio Zoologist Perfumes zawiera kompozycje wybitne (Moth, Rhinoceros, Tyrannosaurus Rex), kompozycje bardzo dobre (Civet, Bat, Nightingale) i kompozycje przyzwoite (Camel, Macaque czy Beaver).
Po Kameleonie spodziewałam się wszystkiego najlepszego. Bo kameleon to powinna być jazda bez trzymanki – zapach barwny, zmienny, niebanalny. Tymczasem kompozytor Daniel Pescio zaprezentował światu Kameleona na miękko. Bladożółtego jak jajecznica.
Zacznijmy od tego, że gotując Kameleona Daniel Pescio rzeczywiście odrobił lekcje z kameleonowej geografii czyli wysp tropikalnych w typie Nowej Gwinei, Cejlonu czy Hawajów. Rzecz w tym, że poprzestał na uczeniu się z przewodników dla bogatych turystów i w efekcie ugotował danie dla wszystkich czyli perfumy, które są bardzo ładne i bardzo przyjemne i… no są przyjemne. W związku z tym w mojej głowie pojawiło się pytanie o to, czy opatrzone mniej chwytliwymi nazwami i mniej urzekającym marketingiem Zoologisty odniosłyby taki sam sukces.
Zostawmy jednak rozmyślania – chodźmy pobawić się z Kameleonem.
Kameleon wkracza na skórę mieszanką nut owocowych i ciężkich białych kwiatów. Jak pulchna tahitańska tancerka leniwie kołysząca szerokimi biodrami. I wstyd mi przyznać, ale show nie jest w moim typie i nudzę się jak mops.
Drugi plan to nadal nuty owocowe, tylko półrześkie mango przywalone zostaje wielką kiścią bananów. Podejrzewam, że mogą być plastikowe. Ślad zieloności z otwarcia więdnie w upale i ustępuje miejsca akordowi tropikalno wakacyjnemu.
Tak obiecujące w opisie nuty cielesne i słone okazują się zapachem mleczka do opalania na rozgrzanej na słońcu skórze. Rozgrzanej za bardzo.
Nuty morskie nie występują. Soli brak, a przydałoby się doprawić tę mdłą mieszankę czymś ciekawszym, niż aldehyd kokosowy.
Baza jest totalnie generyczna i w sumie o niczym. Kaszmeran, wanilia, jakieś nuty drzewne brzmiące jak basic blend dla początkujących perfumistów.
Gdzieś w tle pojawia się coś w typie nut żywcznych i coś w typie nut przyprawowych ale przegrzebywanie sterty plastikowych bananów w poszukiwaniu niuansów kompozycji Daniela Pescio nie jest zajęciem jakoś szczególnie porywającym.
Sorry, ale gruby kameleon w kolorze jajecznicy leniwie rozwalony na bananowej dekoracji w ośrodku dla znudzonych emerytów to nie jest kompan moich marzeń.
Data premiery: 2019
Kompozytor: Daniel Pescio
Trwałość: też nie zachwyca
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamota, cytryna, ylang-ylang, mango, różowy pieprz, karambola (oskomian pospolity), liście fiołka
Nuty serca: kaszmeran, goździki, kokos, frangipani (plumeria), jaśmin, szafran, sól morska, skóra (ludzka w sensie ciało, nie taka na kurtki i buty), nuty morskie
Nuty bazy: ambra, nuty drzewne, piżmo, opoponaks, paczula, sandałowiec, wanilia, wetiwer
8 komentarzy o “Jajoleon – Chameleon Zoologist Perfumes”
Jako przyszła znudzona emerytka nie spojrzę w kierunku tego kameleona 😀
O! jestem pewna, że my tu wszyscy będziemy nieznudzonymi, pełnymi życia i ciekawości świata emerytami!
😀
ja banany to owszem, chętnie zjem, ale wąchać ich nie muszę jednak
Jedzenie to podobno w znacznej części zapach. Ale te banany są… no jakieś mało kolorowe, jak na kameleona. 😉
Wąchałem przelotnie i niewiele zapamiętałem, co by wiele tłumaczyło.
To i nie mój zapachowy olfaktoryczny odcień. Tak czy inaczej było poprawnie i dobrze.
A że znalazłem już swojego, wybitnego zwierzaka to pozostaje w spokoju i nieustannym zachwycie… 🙂
Którego? Którego?!
Civet.
Majstersztyk złożoności, wielowarstwowej głębi i połączenia najlepszej tradycji z nowoczesnością.
Co daje oryginalny, pełen swobodnej wibracji Charakter… 😉
Tak myślałam! serio, miałam to na skraju klawiatury.
I tak, Civet to świetna kompozycja. Z resztą wiesz, że zrobiła na mnie dobre wrażenie, 🙂