Przychodzi kałamarnica do baru… – Squid Zoologist Perfumes

Celine Barel nie wsławiła się dotąd niczym szczególnym i Squidem też się raczej nie wsławi.

Proszę mnie źle nie zrozumieć: Squid to nie są jakieś szczególnie paskudne perfumy, ale… z całym tym tentaklowym zapleczem kulturowym, z armią przedwiecznych w tle i zapachem atramentu u zarania opowieści, to mogłyby być perfumy odjechane jak Maglev i potężne jak Zapora Trzech Przełomów. Ale nie są.

Grafika z RPG The Call of Cthulhu

Otwarcie to pieprz i kadzidło. Pieprz nie tyle jest różowy, co czarny lecz uróżowany. Rozumiecie różnicę?

Kadzidło subtelnie gorzkie i wyraźnie popieliste, pozbawione dymu, suche.

Bardzo fajne, nieuciążliwe otwarcie.

Kanwę zapachu tworzą nuty żywiczne złożone z syntetycznym akordem ambrowym i, równie syntetycznym, akordem mineralnym.

Bardzo fajna, nieuciążliwa baza.

Całe „perfumy” dzieją się w tych ramach. Między nieuciążliwie pieprznym kadzidłem, a nieuciążliwie mineralną ambrą.

Pierwszy akcent – dystynktywny dla kałamarnicy – to atrament. Nuta brzmiąca ciekawie, bardzo przyjemnie i bardzo na temat, ale krótko.

Drugi akcent – również przemyślany – to sól. Trochę calonowa i trochę niedosolona. Oraz… w zestawieniu z pieprzem jakby zbaczająca z tematu.

Trzeci akcent to ten nieszczęsny, przebrzydle tłusty salicytat metylu pachnący rzekomo koniczyną i czekoladą, a realnie jak sztuczne żonkile w kremie. Takim kosmetycznym, do ciała.

I w efekcie wygląda to tak:

Przychodzi całkiem przystojna kałamarnica do baru z wystygłym cygarem w otworze gębowym, zamawia lekko pikantną i subtelnie słoną Atramentową Mary z krystalicznie ambrową posypką, a tu w promocji krem żonkilowy i zasmażka.

Grafika: Tommy Menduco

Squid w interpretacji Celine Barel to zapach… w sumie ładny.

No dobra. Niebrzydki.

Poskładany z nut przemyślanych, z umiarem wygranych i dobrze, spójnie brzmiących. Może pieprz z solą jest nieco nieoczekiwany, ale – jeśli się zastanowić – nie jest on nie na temat, bo kałamarnice vel kalmary przecież się jada.

Jest więc Squid kałamarnicą przystojną i bardzo sympatyczną, tyle że… upierniczoną w żonkilowym kremie.

Koncept: Andrey Roscha

I nie wiem, doprawdy nie wiem, jak ocenić ten oryginalny akcent kwiatowy.

Bo bez kremowej kwiatowości salicytatu metylu Squid byłby zapachem bardzo przyjemnym, lecz zupełnie nieodkrywczym.

Natomiast wzbogacony o tę niezwykłą, niespodziewaną nutę staje się Squid zapachem rzeczywiście nie do końca banalnym, ale też nie do końca przyjemnym.

Co jest zaletą.

Albo nie jest.

Data premiery: 2019
Kompozytorka: Celine Barel
Projekcja: początkowo mocna
Trwałość: to nie jest długodystansowa kałamarnica

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: różowy pieprz, salicytat amylu, kadzidło
Nuty serca: atrament, opoponaks, sól
Nuty bazy: ambra, benzoes, piżmo

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

8 komentarzy o “Przychodzi kałamarnica do baru… – Squid Zoologist Perfumes”

  1. Aniela Szulhata

    Padłam! :))) "Przychodzi całkiem przystojna kałamarnica do baru z wystygłym cygarem w otworze gębowym…".
    I jeszcze ten krem żonkilowy w promocji! :))) Nie sądzę, żeby Squid był dla mnie, ale recenzja, jak zawsze, niesamowita.

  2. Blaise Cendrars

    Czyli mało kaszalota w kałamarnicy 😉 trochę szkoda.
    Wciąż czekam na ambergrisowy trend w perfumiarstwie
    Sebastian

    1. Blaise Cendrars

      Polecam Twojej uwadze Affinessence Musc Ambregris.
      Dla mnie solidny kaszalotowy rzyg:)
      Chociaż wciąż jeszcze nie Graal

    2. Klaudia Heintze

      Solidny kaszalotowy rzyg brzmi jak coś, co mogłoby mnie zainteresować! Choć nie wiem, czy pokochałabym…
      Dziś noszę Hyraxa od Zoologist i kocham zwierza!

  3. Poznałem Squid i faktycznie urodą nie grzeszy.
    Nie padłem jej ofiarą, jednak doceniam tą opisywaną spójność i swoistą oryginalność.
    Wciąż bardzo pasująca do całej koncepcji marki i charakteru wszystkich pachnideł z oferty.
    Myślę, że interpretacja bardzo przemyślana i na poziomie świadomego, nowoczesnego perfumiarza/ perfumiarki. Również nie moja bajka, to już jednak inna sprawa.
    Mało istotna.

    …Mam swoją ukochaną Cywetę i ostatnio towarzyszy mi bardzo często. Także dziś!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Parfums de Nicolaï Fig Tea

Ktoś mi ostatnio zarzucił, że figa I Hate Perfume cierpi na brak figowego towarzystwa wśród drewniaków i kadzideł na moim blogu. No cóż… Ponieważ lubię

Czytaj więcej »

Tkliwi Nihiliści D’OR

Znacie fanpage Tkliwi Nihiliści opanowujący pozycję dystansu? Prawie 250 tysięcy polubień, pomimo, a może właśnie dzięki brakowi treści kontrowersyjnych czy prowokujących. Głównie fotografie wyłuskane z

Czytaj więcej »