Anfas Collection 2017 – część 1

Nowa marka perfum na blogu to zawsze radość. Nowa marka dostępna w Polsce – to prawdziwe święto.

Zawsze cieszy mnie świadomość, że tyle niszowych cudów mamy na wyciągnięcie ręki. Można pójść, powąchać; albo zamówić próbkę i dostać ją w łapki w ciągu kilku dni.

Zdj ecie zrobione w Sense Dubai w Warszawie

Anfas to egzotyczna i szalenie ekskluzywna marka z Dubaju. Jej założycielem jest Asim Al Qassim – postać, której warto poświęcić kilka słów.

Asim Al Qassim jest architektem – głównym planistą w Dubaju. Ale na tym nie koniec. Jest także koneserem sztuk pięknych i muzykiem. Jest także oficjalnie pierwszym certyfikowanym perfumiarzem Emiratów.

O swojej marce perfumeryjnej mówi: Anfas to gościnność.

W wywiadach podkreśla swój szacunek dla tradycji i podziw dla nowoczesności.

W chwili gdy piszę ten artykuł – ostatnie zdjęcie na facebookowym profilu Anfas By Asim Al Qassim opatrzone jest podpisem: It is not for me to judge someone else life (Nie do mnie należy ocena czyjegoś życia) #perfume #life #anfas #quotes #tolerance

Jeśli dodamy do tego dobre perfumy i piękne flakony – otrzymujemy markę, o której po prostu nie wolno nie napisać!

A! I jeszcze jeden bonus: masywne korki flakonów Anfas to pieczęcie do laku. Dokładne takie, jakimi opatrzono każdy flakon.

Przygodę zaczynam od serii w kryształowych flakonach. Potem przyjdzie czas na złoto.

Mahaba
„Moja miłość”

Zacznijmy od rzeczy najważniejszej: nie próbujcie wyobrażać sobie zapachu na podstawie nut.

Fura kwiatów z wanilią zwiastuje perfumy, które zwalą się na skórę jak gruby kot z memów i nie ruszą do końca. To nie jest ten przypadek.

Otwarcie to gorzka pomarańcza – zielona i mokra. Oprószona gorzkimi migdałami – wytrawnymi i lekkimi jak płatki śniegu.

Na drugim planie czają się kwiaty – bukiet żółciutki jak kanarek. Certyfikowany i z rodowodem, ale to wciąż tylko ptaszek.

Trzeci plan to śliczność wcielona. Perfumeryjna śliczność, bo wizualnie waniliowe sianko to raczej nie jest widok wart tysiąca, ale olfaktorycznie… naprawdę robi robotę. Szczególnie w złożeniu z wytrawnym, niejednoznacznym akordem otwierającym.

W miarę układania się perfum na skórze nuty rozpływają się; stają coraz bardziej miękkie i kremowe. W tej jasnej miękkości łagodnie wybrzmiewa aromat anyżu i – jako przeciwwaga – ślad nut owocowych. Barwy poszczególnych akordów splatają się w zapach pastelowy i komfortowy. Jasny i pozbawiony słodyczy. Ale nie słaby.

Mahaba moc ma naprawdę potężną. Kilka naciśnięć atomizera tworzy chmurę pochłaniającą przestrzeń. Łagodnie i konsekwentnie.

I sama nie wiem, co myśleć o tych perfumach. Są… niezwykłe. Ale ta niezwykłość jest nienatrętna.

Pozornie Mahaba to kwiatowy gourmand. Z nutą wanilii i kremową, bardzo kremową bazą. Bardzo kremową. Tym, co sprawia, że kompozycja Asima Al Qassim wyróżnia się na tle innych kwiatowych gourmandów jest wytrawność, wręcz cierpkość zapachu – zupełny brak słodyczy. Zupełny. Brak. Słodyczy.

Materiały prasowe marki opisują Mahabę jako zapach miłości. Porywającą, wykwintną i rozmarzoną kompozycję emocji dwojga kochanków. W poetyckich strofach opisu pojawiają się określenia: ciepło i harmonia. I są one adekwatne. Co do reszty… to ja nie wiem. 👀

Data premiery: 2017


Nuty zapachowe:

Nuty głowy: petitgrain

Nuty serca: róża, jaśmin, ylang-ylang

Nuty bazy: bób tonka, wanilia

Rahaba
„Witaj w moim życiu”

Tak, jak Mahaba jest opowieścią o miłości, Rahaba jest metaforą przyjaźni.

Przyjaźń zaczyna się łatwo i przyjemnie. Jasne nuty owocowe nie dramatyzują, nie robią scen, nie oczekują wielkich słów. Ot: rześki ananas na wczesnej, drewienkowej bazie.

Akord kwiatowy brzmi tu ślicznie i… po prostu ślicznie.

Najoryginalniejszym akcentem kompozycji jest akord spleciony z kremowego irysa, migdałów i siankowego sandałowca. Złożenie tego przyjemnego, bardzo łagodnego trio (a raczej kwartetu, bo tonka) z cierpkim, ożywczym akordem owocowym to świetny pomysł – i to pomysł dobrze zrealizowany.

Tworząc Rahabę Cristian Carbonnel sowicie zaczerpnął ze skarbca nowoczesnej chemii. Ale zrobił to z wyczuciem i, poza pierwszymi minutami – kiedy wyczuwa się brzmienie timberolu i cyklopentenolonu metylowego, osiągnięcia ludzkiego geniuszu pięknie wspierają nutki skradzione naturze. Przy okazji dając kompozycji Carbonnela zrównoważone brzmienie – bez potężnej erupcji woni w otwarciu i bez smętnego dogasania.

Bez zbędnego dzielenie włosa na czworo: Rahaba to perfumy (parafrazując początek recenzji) ładne i po prostu ładne. Niestety, nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że większa część budżetu poszła na oprawę, niż na zawartość flakonu.

Data premiery: 2017

Kompozytor: Christian Carbonnel


Nuty zapachowe:

Nuty głowy: pomarańcza, ananas

Nuty serca: róża damasceńska, róża z Grasse, irys

Nuty bazy: tonka, drzewo sandałowe, wanilia, bursztyn, migdały, balsam tolu

Sa’Adah
“My happiness”

Zastanawialiście się kiedyś, czego właściwie szukamy w perfumach? Piękna, zachwytu, mocnych wrażeń? Może opowieści? Wspomnień?

Olfaktoryczna opowieść pod tytułem „Moje szczęście” wydaje się spełnieniem wszystkich tych życzeń – bo szczęście niejedno ma imię.

Tym razem nie mam wątpliwości: tworząc Sa’Adah Christian Carbonnel maluje obraz orientu. Bliski Wschód wraz z bliskowschodnim przepychem nut: słodycz owoców, upojny aromat kwiatów, bogactwo korzennych przypraw, balsamiczna drzewna baza i… akcent animalny złamany zapachem indyjskiego oudu, o którym mawia się, że przysiadł na nim wielbłąd. I tym razem nie jest to wadą.

Kompozycja jest bogata i złożona, ale nie jest ciężka. Równowaga pomiędzy nutkami ślicznymi, interesującymi i masywnymi została zachowana i „Moje Szczęście” układa się na skórze wystarczająco egzotycznie i wystarczająco komfortowo.

Dzieląc ocenę jak w łyżwiarstwie figurowym – na wartość techniczną i wrażenia artystyczne – wartość techniczną oceniam bardzo wysoko. Wrażenia artystyczne… to zależy. Z perfumami jest trochę tak, jak z sex appealem.

Są ludzie, których zachwycają klasyczne piękności. Sa’Adah to orientalna piękność.

Są ludzie, którzy klasyczne piękności podziwiają, ale prawdziwie kochają niedoskonałość.

Czy wiecie, że aby poruszać się jeszcze bardziej zmysłowo Marilyn Monroe nosiła buty ze skróconym jednym obcasem? Dzięki niewielkiemu zachwianiu równowagi jej biodra kusząco kołysały się przy każdym kroku.

Właśnie tego mi w kompozycji Carbonnela brakuje.


Data premiery: 2017

Kompozytor: Christian Carbonnel


Nuty zapachowe:

Nuty głowy: pomarańcza, róża, sosna, neroli

Nuty serca: fiołek, drzewo cedrowe, ylang-ylang

Nuty bazy: drzewo sandałowe, wanilia, tonka, piżmo

W kolejnej części będą opowieści o chwilach miłości. Zapraszam!

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

4 komentarze o “Anfas Collection 2017 – część 1”

  1. Jakoś mnie nic nie zachęciło szczególnie 🙂
    Ale ja mam spaczony gust i wciąż marzę o mokrym betonie z trawą i ozonem 😉

  2. Choć to nie moja bajka, zaciekawiła mnie kremowa baza bez słodyczy.
    Zastanawiam się jak „zachowują” się mocarne, arabskie perfumy w gorącym, suchym klimacie.
    To musi być jakiś obłęd :D.

    1. Klaudia Heintze

      Nosiłam arabskie killery w gorącym klimacie. Głównie olejowe, bo jednak spirytus i słońce niekoniecznie idą w parze i mnie osobiście nosi się je świetnie. Szczególnie kadzidła i oud. Ale ja kocham upały. I killery.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Nasomatto Absinth

. Ledwie parę dni temu, przy okazji testowania Absinthe Verte By Kilian pisałam, że nieszczególnie lubię absynt w perfumach. I to prawda. Ale ten jest

Czytaj więcej »

Micallef Patchouli

. Dziś urodzinowo postanowiłam wrzucić coś pięknego. I nie mam na myśli recenzji wcale, tylko zapach. Przedstawiam dziś Państwu paczulową Miss World. Przynajmniej wedle oceny

Czytaj więcej »