Płeć to konstrukt – Gentle Fluidity Maison Francis Kurkdjian

To nie będzie wykład o identyfikacji płciowej, choć
przyznaję, planuję film na ten temat. Artykuł będzie o perfumach, bo to
jest blog o perfumach. Ale bez merytorycznego wstępu się nie obędzie, bo
koncepcja duetu Gentle Fluidity do tego właśnie przekonania o płynności płci się odwołuje.

Żyjemy w świecie, w którym powszechne, potoczne, uproszczone rozumienie płci jest binarne. Obowiązujące w kręgu kultury judeochrześcijańskiej (który to krąg pod względem genezy obejmuje także islam) regulacje prawne, które definiują nas jako obywateli posługują się dwoma kategoriami płci: żeńską i męską. Pomimo, że od wieków, od tysiącleci już mamy świadomość, że podział ten nie jest ani tak oczywisty, ani tak zerojedynkowy i pomimo, iż w innych kulturach płeć „niemęska” i „nieżeńska” bywa uznawana i akceptowana.

Rozmawiając o koncepcji płci binarnej warto zacząć od tego, że płeć somatyczna nie zawsze jest oczywista, jednoznaczna i możliwa do określania. Poza płcią somatyczną, czyli płcią ciała istnieje także płeć psychiczna zwana potocznie identyfikacją płciową. I warto zaznaczyć, że płeć somatyczna to nie jest kategoria jednolita, bo mamy płeć chromosomalną, płeć gonadalną, płeć gonadoforyczną, płeć hormonalną. Ba! Istnieje nawet pojęcie płci metabolicznej. Oczywiście najbardziej oczywistą, rzucającą się w oczy klasyfikacją jest płeć fenotypowa – czyli wygląd rozumiany nie tylko jako posiadanie dystynktywnych genitaliów – bo przecież genitaliów spotykanych ludzi zazwyczaj nie oglądamy.

Statystycznie najczęściej jest tak, że wszystkie te płci są ze sobą zgodne. Ale nie zawsze.

Istotny w kontekście tego tekstu jest fakt, że stopień identyfikacji też może być różny. Istnieją ludzie jednoznacznie identyfikujacy się z płcią metrykalną. Istnieją ludzie, którzy jednoznacznie nie identyfikują się z płcią metrykalną. I istnieją także ludzie, którzy identyfikują się niejednoznacznie, albo w ogóle nie czują się przekonani o konsekwentnej przynależności do jednej, konkretnej płci.

Niejednoznaczną identyfikację nazywamy niebinarnością. Ludzie niebinarni mogą identyfikować się z więcej, niż jedną płcią albo nie identyfikować się z żadną (agender). Mogą też identyfikować się zmiennie. Płynnie. Stąd określenie genderfluid.

Szeroko pojmowana gender fluidity jako idea od tysiącleci wykorzystywana jest w sztuce. W teatrach, w których nie wolno było występować kobietom, kobiece role grali mężczyźni o niedystynktywnych cechach fizycznych, a w muzyce damskie partie wokalne chętnie powierzano młodym chłopcom albo kastratom. Bardziej współcześnie artyści tacy jak Frida Kahlo, Marlena Dietrich, David Bowie, Grace Jones, Prince, Boy George, Tilda Swinton, czy przesławna i wciąż nierozumiana George Sand eksplorowali i eksplorują płynność płciową i koncepcję androgyniczności. To także dzięki takim postaciom kultura się zmienia. Świat się zmienia.

„Autoportret” Fridy Kahlo

Przez ostatnie sto lat z hakiem widok kobiety w spodniach przestał być szokujący. Podobnie, jak widok kobiety w tak zwanej męskiej roli życiowej.

Powoli emancypują się także mężczyźni, coraz odważniej sięgając po prawo pełnego, uczestniczącego rodzicielstwa czy po estetyczne atrybuty przez ostatnie wieki identyfikowane z kobiecością: wielobarwną odzież, makijaż czy kolorowe fryzury. Albo długie suknie, jak Billy Porter na ceremonii wręczenia Oscarów.

Perfumiarstwo jest jedną z tych dziedzin sztuki, w której zacieranie granic dokonuje się nieuchronnie. I co ciekawe, dzieje się to znacznie wolniej, niż nastąpiło wznoszenie podziałów i budowanie murów.

Jeszcze na początku XIX wieku koncepcja podziału zapachów na damskie i męskie wcale nie była mocno zakorzeniona w świadomości społecznej. Podobnie jak wzorzec „błękit dla chłopców, róż dla dziewczynek”. To prężnie rozwijająca się sztuka (SIC!) marketingu stworzyła potrzebę precyzyjnego adresowania reklam produktów. Koncept zadziałał tak dobrze, że w XX wieku lubujący się w upojnych białokwiatowych perfumach Napoleon pewnie zostałby uznany za niemęskiego. Albo – co bardziej prawdopodobne – nie lubowałby się w upojnych białokwiatowych perfumach.

Co ciekawe, w perfumiarstwie dualizm ten nie zadomowił się zbyt dobrze. Wśród ludzi nie interesujących się tematem owszem – pozostało zaufanie do marketingu i reklam. Ale wraz ze wzrostem poziomu wiedzy i rosnącym obeznaniem w temacie – wiara w marketingowe reguły wali się jak domek z kart. Znaczna część fascynatów perfumiarstwa lubuje się w gender bender albo w ogóle ignoruje „płeć” perfum. Marki niszowe otwarcie i w sposób przemyślany posługują się kategorią „unisex” zostawiając swoim klientom decyzję o tym, czy dane perfumy są dla nich, czy nie dla nich.

Francis Kurkdjian dotychczas trzymał się w środku stawki. Część swoich kompozycji dedykował kobietom, część mężczyznom, a część pozostawiał w strefie otwartej. Oficjalnie, bo jestem absolutnie przekonana, że super uprzejmy i super tolerancyjny Francis nie wpadłby na pomysł pouczania kogokolwiek, które perfumy wolno mu nosić, a które nie.

Gentle Fluidity to koncept, który ja osobiście odbieram jako bardzo stonowany głos w dyskusji o identyfikacji płciowej.

Po pierwsze nazwa nie jest przypadkowa. To Francis. On jest inteligentny.
Po drugie brief towarzyszący temu projektowi pięknie eksploruje motyw podobieństwa i różnorodności.

Otóż na stronie Maison Francis Kurkdjian, a także na kartoniku każdej oryginalnej próbki Gentle Fluidity opis zapachu zaczyna się od zachęty, by „zatrzeć granice płci i być niekonwencjonalnie wolnym”. Co ciekawe, polski dystrybutor nie zdecydował się na wyeksponowanie tego konkretnego cytatu i idei stojącej za tym duetem perfum. Nie dziwię się, ale ja się decyduję, bo mam osobiste przekonanie, że nie wolno nam ulegać presji nietolerancji, która opanowuje ostatnio nasz kraj.

Wracając do meritum:

49 składników – dokładnie takich samych – użytych do stworzenia dwóch różnych kompozycji. Spójny koncept, zmienne proporcje, efekt w postaci dwóch złożonych, bogatych kompozycji różniących się wymową, tonacją, temperaturą, fakturą. Barwą.
I żadna z tych kompozycji nie jest męska.
I żadna z tych kompozycji nie jest damska.
Choć Twórca pozostawia nam wolność interpretacji i decydowania o tym, czy któraś jest bardziej…

Gentle fluidity (silver)
Duże G, małe f

Pierwsza nutka, która pojawia się po naciśnięciu atomizera to rozbłysk bergamoty. Bergamoty podkręconej ISO i prawdopodobnie drugą ekspansywną molekułą w stylu cedramber czy czegoś innego – jasno drzewnego. I stawiam na cedramber, bo na późniejszych etapach rozwoju kompozycji ta molekuła zabrzmi bardziej wyraźnie.
Bergamotka to chwilka tylko, bo tuż po szybkim błysku cytrusów, na skórę wtaczają się krąglutkie jagody jałowca – pachnące lasem i ginem zarazem. Z charakterystyczną żywiczną goryczką i charakterystyczną żywiczną słodyczą nuta ta brzmi nieco drinkowo – i to jest zdecydowanie zaleta, nie wada.

Z czasem zapach traci nieco świeżości i lekkości – na rzecz akcentów przyprawowych i piżma. Jagody ciemnieją, zaczynają brzmieć bardziej ostro, niż słodko, pojawia się akcent pikantny brzmiący jak też jagody, tylko nie jałowca, lecz angielskiego ziela. No i gałka – ostra, ale zarazem korzenna, drzewna, prawie cynamonowa.

Serce zapachu zaokrąglił Francis akordem białokwiatowym. Niewymienionym w nutach, ale nie ze mną te numery Brunner. Białe kwiaty w Gentle fluidity są, pełnią jednak rolę zmiękczacza do tkanin, nie tkaniny.

Baza brzmi drzewnie, przyprawowo. Nadspodziewanie miękko, ale tę piżmową, piżmianowo – labdanumową miękkość zrównoważył Kurkdjian pozbawiając zapach słodyczy. Zupełnie.

Kompozycja pomyślana jest tak, by brzmiała łagodnie, uniseksowo, lecz z ukłonem w kierunku aromatów uznawanych za męskie.

I odbiór tych perfum jest taki właśnie – prawdopodobnie zgodny z zamysłem. Gentle fluidity postrzegane są jako zapach raczej męski i raczej świeży. Ładny i elegancki. Z klasą. Co pasuje nie tylko do nazwy, ale też do marki.

A skoro o nazwie…

Gentle fluidity – w przeciwieństwie do gentle Fluidity – nacisk kładzie na pierwszy człon nazwy. I owszem, pewnie chodzi o łagodność i faktycznie jest ona ładnie zagrana w tym zapachu – od jasnego otwarcia, przez złagodzone akordem kwiatowym serce, po łagodną, piżmową bazę; jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że gra słów jest tu piętrowa i podkreślenie Gentle w zamyśle implikuje także skojarzenia z gentlemanem, gentlemaństwem i potocznym rozumieniem tego słowa. Albo może raczej niepotocznym, bo przecież (jak już wspomniałam) Francis Kurkdjian to nieprzeciętnie inteligentny człowiek i pewnie zna również teorie, wedle których idea bycia gentlemenem to idea łagodności silnego wobec słabych/mniej uprzywilejowanych. Bo gentleman to zazwyczaj dobrze urodzony, dobrze sytuowany i dobrze ustosunkowany mężczyzna okazujący łagodność nie tylko równym sobie, ale też kobietom, służbie, ubogim i ogólnie wszystkim, którym poszczęściło się w życiu mniej, niż jemu. Dlatego ta idea jest taka ważna i wyjątkowa. Bo bycie uprzejmym wobec bogatych i potężnych to nie jest bycie gentle, tylko instynkt samozachowawczy.

Data premiery: 2019
Kompozytor: Francis Kurkdjian

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: jagody jałowca, gałka muszkatołowa
Nuty serca: nasiona kolendry
Nuty bazy: piżma, ambrowe nuty drzewne, akord wanilii

gentle Fluidity (gold)
Małe g, duże F

Rozwijając ciąg myślowy z poprzedniego akapitu – o ile Gentle kojarzy się z gentlemaństwem i, w konsekwencji, z męskością; Fluidity winno kojarzyć się bardziej kobieco. Nie tylko na zasadzie oczywistej zbieżności brzmień Fluidity – Feminity, ale też dlatego, że ta metaforyczna płynność, ustępliwość, umiejętność dostosowywania się postrzegana jest stereotypowo jako cecha kobieca. A może raczej cecha kobiet. Tak samo jak bycie gentlemanem nie jest cechą męską, tylko cechą mężczyzn.

gentle Fluidity przez małe g otwierają się wielkim oszustwem. Kremowa wanilia – z naciskiem na kremowa, nie na wanilia; kremowe kwiaty – też z naciskiem na kremowe; plus ciepły, nieomal pierniczkowy akord przyprawowo – korzenny. I kiedy już… już myślimy, że tym razem koncept nie do końca się udał… gentle Fluidity wykonuje efektowną woltę i nagle kremowość zaczyna brzmieć smarownie – jak smar techniczny, nie smarowidło do ciała, a akord korzenny pokazuje pazurki. Ostrrre!

I nagle wybucha nam przez oczami pełne bogactwo nut przyprawowych: tych ciasteczkowo pierniczkowo domowych, i tych szorstko pikantnych, których w ciasteczkach szukać nie sposób. Kremowa, kwiatowa wanilia zestawiona zostaje z akordem o fakturze kory drzewnej. Matowym, szorstkim, nasyconym barwą aż po granice dymności. I z ambrą, która teoretycznie mogłaby zagrać i w sekcji ciasteczkowej, i w sekcji drzewnej, ale gra tylko w jednej. Tej twardej. Zupełnie nie fluid.

Przedziwnie rozwija się ta kompozycja.
Zapach w otwarciu relatywnie zwarty i relatywnie miękki, z czasem rozwarstwia się na dwa kontrastujące ze sobą akordy: Kremową wanilię i ambrowe drewno. I te kontrasty: miękkość – twardość, kremowość – szorstkość, słodycz – gorycz, czynią gentle Fluidity kompozycją niebanalną, niezwykłą, dziwną wręcz. Lecz wciąż bardzo ładną. Heloł – to przecież nadal Francis, który tworzy po to, żeby być kochanym. A poza tym, to się musi sprzedać. I tak sobie myślę, że będzie się sprzedawało, a ludzie, którzy z przyjemnością będą nosili gentle Fluidity, nawet nie będą świadomi tego, jak niezwykłe perfumy wybrali. I… czyż nie o to chodzi?

Data premiery: 2019
Kompozytor: Francis Kurkdjian

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: jagody jałowca, gałka muszkatołowa
Nuty serca: nasiona kolendry
Nuty bazy: piżma, ambrowe nuty drzewne, akord wanilii

Generalnie żadna z kompozycji wchodzących skład tego duetu nie jest rewolucyjna. Ale tym razem, wyjątkowo, zupełnie mnie to nie uwiera, bo nie o tym są te perfumy i ich klasyczna uroda – raz przechylona trochę w męskość, a raz w kobiecość – jest idealną demonstracją tego, że płciowa niejednoznaczność i płynność nie jest niczym dziwnym, bulwersującym ani nawet nieładnym.

* Muzami wizualnymi tego posta są Tilda Swinton i David Bowie – ikony gender fluidity.
Nie wiem czy wiecie, ale kiedy planowano film o Davidzie, to jednym z kandydatów do roli tytułowej była właśnie Tilda, która w nie do końca kobiecej roli sprawdziła się w „Orlando”.
A ja przypomnę przy okazji Angelinę Jolie w „Salt”, Hilary Swank w „Boys Don’t Cry”, Eddiego Redmayne w „The Danish Girl”, Adama Sandlera w „Jack & Jill” czy Krystynę Feldman w „Nikiforze”.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

11 komentarzy o “Płeć to konstrukt – Gentle Fluidity Maison Francis Kurkdjian”

    1. Klaudia Heintze

      Prawda?
      Jestem szalenie zadowolona z oprawy wizualnej tego posta. Oboje są wielką inspiracją. <3

    2. Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się dotknięty, ale dla mnie Tilda jest trochę jak współczesny anioł. Poza, jednoznacznie i ostatecznie, określoną płcią. I nawet Like This lubię bardziej, wiedząc, że ma twarz Tildy 🙂

    3. Klaudia Heintze

      To chyba nie jest coś, co może dotknąć. Tylda identyfikuje się jako genderfluid właśnie. Ja tę jej androgyniczność uwielbiam,. Z resztą Bowie też ma dla mnie większe znaczenie jako ikona wolności artystycznej i wolności ekspresji, niż jako muzyk, bo jego muzyka nie jest do końca moją. Ale głos, talent aktorski i osobowość podziwiam bardzo.

    1. A taki Tajwan wprowadził już w szkołach gender fluidity odnośnie ubioru uczniów. Tajwan mą największą miłością ♥

    1. Klaudia Heintze

      Dziękuję za komentarz. Dla mnie zrozumienie, że płać nie jest zerojedynkowa jest prostą konsekwencją edukacji. W sensie… rodzą się przecież ludzie z narządami płciowymi właściwymi dla obu płci. to się zdarza. Jak z tym w ogóle dyskutować?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy