Czym jest prawdziwy luksus – Vanille De Tahiti Perris Monte Carlo

Do lata, do lata, piechotą będę szłaaaaa… Bo o to prosiliście ostatnio na Facebooku. 😁

Po przechadzce po lawendowych polach Prowansji, zostajemy przy marce Perris Monte Carlo i dziś podróżujemy na wakacje nieco bardziej egzotyczne. Wraz Gian Luką Perrisem lądujemy na Tahiti.

Vanille de Tahiti

Jeśli Lavande Romaine była przechadzką po lawendowych polach Prowansji, to Vanille de Tahiti jest z całą pewnością bardziej fancy sposobem spędzania wakacji.

Wybierając się na Tahiti pozostajemy we francuskiej strefie wpływów kulturowych i to widać w formie kompozycji. Ale już składniki, nastrój i gęstość powietrza… są podróżą zupełnie odmienną.

I przyznam się od razu, że zabierałam się do testowania tych perfum jak pies do jeża. Duetu wanilia – kwiaty nie ratowała mi nawet zapowiedź złocistej, drzewnej bazy. Ani Gian Luca Perris za kierownicą. Oficjalnie przepraszam za supozycje. 😉

Vanille de Tahiti to jest wanilia i to są kwiaty. Ale jakie!
Zapach ląduje na skórze w pozycji horyzontalnej. Z leniwie przymkniętymi oczami. Ułożony wygodnie na kremowym hamaku.

Wanilia pozbawiona deserowej słodyczy brzmi tak, jak brzmiałaby wąchana w rajskim ogrodzie, w którym drzewa owocują aromatycznymi strąkami. I piszę o ogrodzie rajskim, bo strąki wanilii rosnące na zwykłych drzewach nie pachną – pachną dopiero poddane fermentacji. Ale tu aromat wanilii jest złożony, matowy, drzewny – daleki od gourmandowych skojarzeń. Spleciony z kremowym zapachem jasnego sandałowca, z wyczuciem oprószony piżmem jak przyprawą.

Najważniejsze jednak są tu nuty kwiatowe. A może nie najważniejsze, lecz najdziwniejsze?

Byliście kiedyś na tropikalnych wakacjach? Pewnie tak. A nosiliście kwiaty we włosach? Za uchem? Przypięte na ramieniu? Ja tak i to wspomnienie wróciło do mnie, kiedy Vanille de Tahiti ułożyły się na mojej skórze.

Aromat kwiatów – tych najpiękniejszych, najpyszniejszych, najbardziej dojrzałych; omdlewających, tracących jędrność płatków; spleciony z zapachem złotej od słońca, ciepłej skóry. Nie olejku do opalania, nie produktów filtrujących słoneczną moc, lecz po prostu zapach zdrowej, młodej skóry chłonącej słońce, produkującej witaminę D i szczęście. 😊

I właściwie nic więcej w tej pachnącej opowieści nie ma. Kremowy hamak w cieniu palm, kwiaty we włosach, złote plamki pod przymkniętymi powiekami. Kwiaty, wanilia, sandałowiec i piżmo. W kompozycji bardzo prostej i – przez to właśnie – bardzo luksusowej. W ten nieostentacyjny sposób właściwy dla prawdziwego luksusu.

I wyznam Wam… Ja lubię wypoczynek ekstremalny. Hamaki nie dla mnie, a plaże doceniam tylko w zestawie z nurkowaniem, skuterem wodnym albo paralotnią. Ale perfumy Gian Luki Perrisa są tak rozkosznie przekonujące, że nawet mnie przekonały.

Data premiery: 2020
Kompozytor: Gian Luca Perris
Projekcja: bardzo wyrazista, ale zupełnie, ale to zupełnie nieuwierająca
Trwałość: bardzo dobra

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: absolut ylang-ylang, absolut champaki
Nuty serca: wanilia z Tahiti CO2
Nuty bazy: ambra, sandałowiec, piżmo

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

8 komentarzy o “Czym jest prawdziwy luksus – Vanille De Tahiti Perris Monte Carlo”

  1. Od jakiegoś czasu testuję tę markę, ale wanilię omijałam szerokim łukiem. Pokusiłam się nawet o Rose de Taif, choć róży, poza kilkoma, naprawdę maleńkimi wyjątkami, też unikam. Ale przyznaję, że swoja recenzją mnie zaciekawiłaś 🙂 Czuje, że niebawem wyszperam próbkę i dam szansę wanilii 🙂

    1. Klaudia Heintze

      Ta wanilia jest piękna. Nie dla mnie, nie moja, nie kupiłabym, ale nosiło mi się ją rozkosznie.
      To jest w sumie zaleta prowadzenia bloga. Te krótkie skoki w bok od zapachów w moim stylu.

    2. W takim razie muszę spróbować. Za chwilkę, bo dzisiaj zaczęłam, zresztą dzięki Twoim recenzjom, testować na sobie Pekji 😉

    3. Na pierwszy ogień poszedł Zeybek 🙂 i muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się takiej głębokiej słodyczy. Czuję zapachy, których w ogóle tam nie ma. Gorzkie kakao, palony cukier zalany koniakiem, anyż i liść laurowy a koleżanka z pracy wyczuła nawet jaśmin i konwalie, choć ja ich nie czułam. Żadnej lawendy, cytrusów czy "szorstkości" tylko otulająca miękkość. Zadziwiające jest to, że każda skóra nadaje perfumom indywidualny zapach. A co do kompozycji, jest naprawdę piękna, ale raczej nie trafi na moją "dream list".

  2. Z zapachem wanilii to ciekawa sprawa. W wyrobach cukierniczych akceptowany, może nie przez wszystkich ale przez wielu, w perfumach już niekoniecznie. Może dlatego tego, że potrafi nas oblepić i powalić na łopatki, aż trudno go udźwignąć, no i chyba nam spowszedniał. Jak na razie tylko dwa zapachy z wanilią zwróciły moja uwagę.
    Ostatnio często oddaję się błogiemu lenistwu, więc opisany zapach jak najbardziej wpisał się w klimacik :).

    1. Klaudia Heintze

      Oj potrafi. Wanilia to jedna z tych nut, które kocham i nienawidzę jednocześnie. Potrafi mnie oblepić i udusić. Ale tę niejednoznaczną, wieloaspektowa, pachnącą strąkiem, trochę jak kwiat, trochę jak lisć tytoniu… Tę wanilię uwielbiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Hunter MCMC Fragrances

Dziś mam dla Was coś wyjątkowego. Najpierw krótko przedstawię markę perfumeryjną, która wzbudza u mnie sporą sympatię. A potem opowiem Wam zapach, który zaparł mi

Czytaj więcej »