Jeden dla Władcy Ciemności – Genesis Le Frag

– Jak pachnie wielki wybuch?
– Skóra i włosy mitycznej Ewy?
– Czy zakazany owoc pachniał jak papierówka, czy raczej reneta?

Te właśnie pytania zadaje Aga Lewandowska – twórczyni marki Le Frag.

Jednak perfumy, które nazwała Genesis, nie o tym początku opowiadają. Opowiadają o tym… a z resztą, pozwólmy jej samej opowiedzieć, o co chodzi.

Ten zapach zachęca do poszukiwania Początku – na wielu różnych poziomach. Jest również odbiciem mojej miłości do niszowych perfum. Tego, co poczułam, gdy po raz pierwszy znalazłam się w wypełnionej nimi stylowej perfumerii. Byłam zaszokowana nowymi aromatami, których nigdy wcześniej nie doświadczyłam, ich niesamowitą złożonością i (czasami) ekstrawagancją.

W Genesis można poczuć echa wszystkiego, co pierwotne i autentyczne. Niebezpieczne i prawdziwe. Tak mógłby pachnieć moment, gdy wpatrujesz się w otchłań, a ona spogląda w ciebie.

Takie zapachy się kocha lub nienawidzi. A raczej kocha i nienawidzi. Jak życie.

Perfumy niszowe nie mają być łatwe.
Nie mają sprzedawać się w milionach egzemplarzy i podobać wszystkim.
I Genesis na pewno nie wszystkim się spodoba.

W ogóle nie taki był cel. Bo jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego – i to jest w sumie definicja niszy w pigułce.

Nie zapominajmy, że Sauron był piękny. I był Majarem.

Genesis od pierwszych sekund mają ten retro vibe, który otwiera w głowie przegródkę z napisem: KLASA. I bez względu na to, co się będzie działo dalej, ta przegródka pozostaje otwarta.

Szczyt kompozycji to gorzkie aldehydy. Trudne, drapiące w gardle, pachnące jak gdyby Miguel Matos przyciął im łańcuchy węglowe i dosmolił je jakąś akroleiną czy inną podejrzanie brudną substancją. I owszem, jest tu ładna bergamota i jest szyprowa zieloność porzeczkowych (albo jakichśtam) listków, i jest fajnie stymulujący zapach przypominający zielony groszek, a będący prawdopodobnie mieszanką aldehydu kokosowego i nuty gorzkich migdałów z kumaryną. Ale wszystkie te aromaty trą po skórze do bólu, a krótkie, zdziczałe aldehydy czynią otwarcie Genesis dotkliwym wcieleniem tego, co nazwalibyśmy olfaktorycznym oksymoronem.

Portretem damy przepuszczonym przez niszczarkę.

Na drugim planie kwiaty. Cięższe, niż osm. Nienaturalnie gęste. Lepiące się do skóry jak napalm.

Złożone z akordem drzewnym palonym jak kawa. Za mocno, na gorzko, na czarno.
Pomimo niemiłosiernego przepalenia wiemy, że mamy do czynienia z najdroższą kawą świata, pozbawioną nieprzyjemnego kwasu przez proces trawienny żarłocznych gryzoni – kopi luwak. I te wszystkie przejedzone, zaniepokojone łaskuny też są w tych perfumach. Nieprzyjazne, nieprzytulne, nieufne. Rozdrażnione kąpielą w pianie, której poddano je tuż przed prezentacją szerokiej widowni, która teraz siedzi w nasyconym olfaktoryczną barwą zaduchu i wybałusza załzawione oczy, by nie uronić ani chwili z widowiska.

Genesis nie bierze jeńców. Panoszy się wokół „nosiciela” jak dźwięk subwoofera – wprawiając w drżenie powietrze, ziemię i lękliwe serduszka miłośników perfum ładnych.

Zjarana gorycz splata się z późną, zaskakującą w tym zestawieniu, miękką słodyczą akcentu owocowego.
Kwiaty tężeją w kontakcie ze schizofrenicznym, czysto brudnym akordem animalnym.
Szyprowy, srebrzysty jak rtęć mech wspina się po skórze zmieniając nasze ciało w ciało obce.
Późny, pyszny, wstrząsająco niecywilizowany akord kadzidlany smakuje jakbyśmy przeżuwali nadpalone grudy żywicy razem z węglami.

Kiedy rozmawiałam z Agą – autorką koncepcji marki i jej zapachów – mówiła wprost, że nie celuje w nurt pop. Że jej perfumy mają być inne, niż wszystkie inne.

I są.Wymagające, wręcz wyzywające. Turpistyczne, obłędne i zarazem nieodparcie atrakcyjne. Jak zdegenerowany, piękny Sauron, który nie przestał być Majarem.

 

Jestem ostatnio przebodźcowana zapachowo, znudzona ładnymi perfumami, zblazowana i odporna na wstrząsy. Ale to jest MOC. Łzy, pot i… kwiaty.

O tym zapachu można wiersze pisać. Na przykład takie:

Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie,
Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie.

Data premiery: 2021
Kompozytor: Miguel Matos
Koncentracja: eau de perfum
Projekcja: obłędna
Trwałość: obłąkańcza

Nuty zapachowe:
bergamota, aldehydy, liść czarnej porzeczki, truskawka, narcyz, magnolia, jaśmin, kokos, mech dębowy, cywet

* Gify z „Władcy pierścieni”. Wersji aktorskiej w reżyserii Petera Jacksona i animowanego „Middle-Earth: Shadow of Mordor”
A fotki, jak zawsze… my own… 😋

Chcecie poznać Mrocznego Pana?
Wiem, że chcecie!

No to teraz, razem z Le Frag, damy Wam tę możliwość.

Mamy dla Was trzy travele Genesis Le Frag – każdy to 10 ml wstrząsającej światem mocy.

Aby wziąć udział w losowaniu wystarczy zostawić pod tą recenzją komentarz z zarejestrowanego konta lub podpisany tak, żebym mogła rozpoznać osobę (na przykład znaną mi z komentarzy na blogu albo na Facebooku). W komentarzu wyrazić chęć – bo to zawsze ważne – oraz opisać krótko swojego ulubionego killera.

Nie tego:

Zabawa trwa do poniedziałku 19 lipca włącznie.

Jeśli macie ochotę udostępnić recenzję w grupach albo znajomym lubiącym zabójczo mocarne perfumy – zróbcie to koniecznie, bo o większego mocarza trudno.

I pamiętajcie o stronie www.lefrag.com
Na hasło SABBATH macie na niej 10% zniżki i na pełnowymiarowe flaszki, i na travele.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

46 komentarzy o “Jeden dla Władcy Ciemności – Genesis Le Frag”

  1. mspchela1980

    Jeden z ulubionych killerów dla mnie to rundholz 20mar2022. Absolutnie rewelacyjne przypalone orzeszki ziemne w drzewnym sosie. Jeszcze, żeby ten cholernik ubrań nie brudził :/

  2. Mój ulubiony killer to … sznurek konopny czyli Norma Kamali Incense :D. Jedynie jedna osoba z otoczenia podziela moją miłość do tego zapachu. Z kolei mąż nie chce ze mną z domu wychodzić jak się nim lekko spryskam. Miłość którą mało kto rozumie.
    Jestem bardzo ciekawa zapachu Genesis.

    1. O matko, Norma ❤❤ miałam odlewlkę i do dziś nie otrząsnęłam się z żalu, że odeszła w niebyt 😉 sama nie wiem, czy to dlatego, że to była "prawdziwa miłość", czy pierwsza tak "gwałtowna namiętność" 😀

    2. mam odlewkę. Starą niemal jak ja sama :). Oszczędnie ją używam, zresztą za każdym razem Paweł mnie do pionu stawia jak ją poczuje, więc rzadko ją wyciągam z czeluści mojej szafki. 🙂

  3. Ania Traut-Seliga

    Mój ulubiony killer to łasica: nieustraszony, zwinny, zdumiewająco skuteczny.
    A jeśli chodzi o perfumy… to jeszcze nie znam żadnego killera, bo początkująca jestem. Chcę poznać 🙂

  4. Mój ulubiony typ to Rien Intense Incense Etat Libre d'Orange, aż boję się go używać w towarzystwie. Ale dla mnie takie powinny być właśnie perfumy – do bólu wyraziste, intensywne, intrygujące, nieoczywiste.

  5. Uwielbiam takie klimaty…Killerøw mam dwóch: Complex Boadicea the Victorious i Rake and Ruin Beaufort London.Parę dni będąc we Wrocławskiej Quality Missala poczęstowałem Panie tam pracujące Rake and Ruin.Były w szoku co same przyznały i jednocześnie powiedziały, że znają pana(chyba stały klient ) ktøry na pewno byłby zachwycony tą kompozycją.Przyjemnie się rozmawiało.Wyszedłem z katalogiem i i dziesięcioma spyskanymi blogerami ale zaraz wrøciłem i nabyłem Patchouli Francji Bocklet.Najpiękniejsza paczula jaką znam .Parametry gigantyczne-pokochała się wielką miłością z moją chemią😉Polecam.

  6. Nie wiem czy to mój ulubiony killer, ale… poznałem ostatnio Unutamam od Nishane (swoją drogą jego twórcą również jest M. Matos) i przepadłem. Zapach opisywany jest jako straszne dziwadło i faktycznie, łatwy to on nie jest. Połączenie klasycznych perfum fougere z orientalną słodyczą i brudnym, skórzanym kastoreum jest wymagające, ale no nie mogę oderwać nosa od nadgarstka jak je testuję :). Coś pięknego! Jak nie znasz, to polecam rzucić okiem (czy tam nosem).

  7. Namówiłas jestem. 🙂
    Co do killera to hmmm szukam??
    Ja raczkujący jestem to wolę siedzieć cicho i chłonąć to co piszesz

  8. Warda Tattoo

    WOW!! To brzmi niezwykle intrygująco! Moim absolutnie ulubionym killerem jest Amouage Figment.
    Michał Warda (fb)

  9. Żeby nie było – chęć do wzięcia udziału w losowaniu jest 🙂 Widziałam, że już się w komentarzach pojawił, ale na mnie też mocarnym jest Rien Intense Incense Etat Libre d'Orange. Tyle że ja się nie boję nosić do ludzi, bo na mnie dobrze moc zawsze brzmi. To był killer na czarno, a killer na czerwono to Cinnabar Estee Lauder. Smoła i ogień to dobra para. Aż kiedyś spróbuję zmiksować 😅

  10. Hej wygląda zachęcająco, władce pierścieni czytałem pierwszy raz jak miałem 7 lat 😀 potestowałbym, Maciej B.

  11. Przyznaję się, bez bicia, że nie umiem sobie wyobrazić jak pachnie Genesis, naprawdę. Znam poszczególne nuty zapachowe, nie wszystkie lubię, ale czytając Twoją recenzję, kompletnego zapachu nie umiem poczuć w wyobraźni… A im mniej rozumiem, tym chęć poznania jest większa, więc oczywiście wrzucam swój los do puli. Moje killery to: Rake&Ruin (już go ktoś tutaj wymienił) i Tabacora MTP Salim Attar. Każdy jest inny, ale na mojej skórze oba przepotężne 🙂

  12. Tego typu recenzji dawno nie było, brakowało mi takiego opisu i takich perfum 🙂 Zaczynałam odnosić wrażenie, że wszystkie killery już powstały i nie będzie więcej żadnej wstrząsającej kompozycji. Swojego killera ciągle poszukuję, mało jeszcze przetestowałam perfum, poza tym wszystkie wysładzają się i łagodnieją na mojej skórze. Mój ideał powinien być dymno-kadzidlany, piekielnie mocny i ogoniasty. Oczywiście chcę wziąć udział w konkursie 🙂

  13. Jolanta Pers

    Rany, chcę to!

    Z ulubionym kilerem chyba nie będę oryginalna: Angel. Pracowałam kiedyś z dziewczyną nadużywającą go, mnie nie przeszkadzało, ale koledzy grozili jej wystawieniem biurka na klatkę schodową. Wiem, że nie jest specjalnie oryginalny, że w pewnym momencie pachniało nim pół ulicy, a jednak często do niego wracam zimą i zawsze mam jakąś wersję.

  14. Chęć wyrażam, to jasne! 😀
    A ulubiony killer? Chyba Oudh Infini ❤ Ulubiony, bo gdy przetrwamy pierwszy etap, kolejne godziny będzie nam to wynagradzał. Jednak dla wrażliwych nosów, mniej "przeżartych" jest to nieznośna trauma 😀
    Pawel Jaś

  15. Ars Longa Vita Brevis

    Ja się już zakochałam w tym, wiadomo, że chciałabym travelka, a najchętniej flaszkę! Czy ten kod będzie troszkę dłużej ważny? Niestety ostatnio mam dość ograniczoną swobodę finansową.
    Killery to mój ulubiony rodzaj perfum 😉 Na pewno nie wybiorę tylko jednego, z równie dziką rozkoszą noszę Blessing Silence, Rien II, Laudano Nero, Rhinocerosa, Bata, Civet jak i Palomę Picasso, Opium i Angela. O kwiatowych mordercach już nie wspominając. Jeśli mam opisać tylko jednego, to wezmę Palomę. Królowa szyprów, bezkompromisowa władczyni, która zawsze osiąga swój cel i nikomu się nie tłumaczy, gdy ją noszę dodaje mi odwagi i pewności siebie.

  16. Agnieszka Gozdek

    chęć wypróbowania killera zawsze, to mój ulubiony gatunek… ulubionych kilka – wycofana już Mystra, Rasasi Dhan al Oudh al Nokhba, La Couche du Diable, Beaufort Rake and Ruin, Attaquer le Soleil i killer, którego jeszcze nie mam – Mississipi Medicine; chyba jakbym musiała wybrać, to Mississippi…

  17. Jestem zaintrygowany i bardzo chciałbym poznać Genesis.
    A mój killer…nie przypomina tych z lat 90. Projekcje ma przyzwoitą, ale nie zabija otoczenia. Za to trwa na skórze cała wieczność. Zapach, którego złożoności nie rozbijam na nuty nie dlatego, że nie potrafię, ale dlatego że nie chce. Bo choć poznałem je niedawno, to przywołują wspomnienia. Woń, którą poczułem pare lat temu utkwiła mi głęboko w mózgu. Tak samo pachniały szintoistyczne drewniane świątynie w japońskim Nikko. Skazany już tylko na niedoskonałe powidoki tego zapachu, przypomniały mi go Amber Kiso D.S. Durga tak namacalnie, że znów przekonałem się o dawno nieodczuwanej magii perfum. Magii, która towarzyszy mi już dwudziestą piątą godzinę. Paweł M.

  18. Jestem zaintrygowany i bardzo chciałbym poznać Genesis.
    A mój killer…nie przypomina tych z lat 90. Projekcje ma przyzwoitą, ale nie zabija otoczenia. Za to trwa na skórze cała wieczność. Zapach, którego złożoności nie rozbijam na nuty nie dlatego, że nie potrafię, ale dlatego że nie chce. Bo choć poznałem je niedawno, to przywołują wspomnienia. Woń, którą poczułem pare lat temu utkwiła mi głęboko w mózgu. Tak samo pachniały szintoistyczne drewniane świątynie w japońskim Nikko. Skazany już tylko na niedoskonałe powidoki tego zapachu, przypomniały mi go Amber Kiso D.S. Durga tak namacalnie, że znów przekonałem się o dawno nieodczuwanej magii perfum. Magii, która towarzyszy mi już dwudziestą piątą godzinę. Paweł M.

  19. Jestem zaintrygowany i bardzo chciałbym poznać Genesis.
    A mój killer…nie przypomina tych z lat 90. Projekcje ma przyzwoitą, ale nie zabija otoczenia. Za to trwa na skórze cała wieczność. Zapach, którego złożoności nie rozbijam na nuty nie dlatego, że nie potrafię, ale dlatego że nie chce. Bo choć poznałem je niedawno, to przywołują wspomnienia. Woń, którą poczułem pare lat temu utkwiła mi głęboko w mózgu. Tak samo pachniały szintoistyczne drewniane świątynie w japońskim Nikko. Skazany już tylko na niedoskonałe powidoki tego zapachu, przypomniały mi go Amber Kiso D.S. Durga tak namacalnie, że znów przekonałem się o dawno nieodczuwanej magii perfum. Magii, która towarzyszy mi już dwudziestą piątą godzinę. Paweł M.

    1. Przepraszam, nie wiem czemu komentarz dodał się trzy razy, a nie umiem pozostałych dwóch usunąć 🙁

  20. Justyna Rajewska

    W obecnym stanie ducha szukam killerów "- Potrzebne ci są żywopłoty.
    – Żywopłoty – powtórzyłem, zbity z tropu.
    – Otóż to. – Spojrzał na mnie zdziwiony i jakby nieco rozczarowany tym, że nie ogarniam umysłem tak prostego pojęcia. – Żywopłoty, za którymi schronisz się przed mrokiem nocy."

  21. dosmolone aldehydy, jestem sprzedane. Rzucam swój los do kapelusza.

    a ulubiony killer to Rasasi Al Ward Al Musk, cudownie zatęchłe bulgoczące bajoro, które dawkuję w ilościach homeopatycznych, inaczej siada mi na piersi i nie pozwala oddychać.

  22. Aniela Szulhata

    Sabbath! Co za recenzja, jestem wstrząśnięta i już chcę ten zapach!!!! Oczywiście wyrażam chęć wzięcia udziału w losowaniu.
    Mam natomiast problem z wybraniem ulubionego killer a bo ja po prostu uwielbiam killer 🙂 Może Dev1 albo Black Velvet Cafe, czasem Alien i Golden Cattleya… Zależy od nastroju, pogody… Sama wiesz 😉

  23. Wyrażam chęć oczywiście, jako fanka Tolkiena i spalonych perfum 😂 a moje ulubione killery.. cóż, wszelkie słodkie orienty pachną na mnie super mocno, uwielbiam ck Obsession i lutensowskie Chergui. Takie, że w zimie są jak kocyk, a w lecie przenoszą na targ przypraw 😊 Chergui bije takim namacalnym prawie gorącem ❤️

  24. To będzie straszne, jedynie mógłbym spróbować próbkę. Uwielbiam mocarne zapachy, ale smoły z aldehydami i magnolią, zabójczy narcyz i duszącu, sztuczny mech to za dużo. To może zabić. Jedynie na próbkę. Na szczęście próbkę przeżyję. Wolę już Dev Olimpic Orchids różniaste a nawet zabojczą całkowicie Lilith, chociaż nie jest moja. A jak ktoś chce się udusić to polecam Fougere Bengale Parfum d'Empire. Niektórzy nie są w stanie znieść jednego psika 🙂

    1. Klaudia Heintze

      Jeśli Dev i Fougere Bengale to max dla Ciebie, to Genesis faktycznie może być too much. Ale może wcale nie…

  25. To będzie straszne, jedynie mógłbym spróbować próbkę. Uwielbiam mocarne zapachy, ale smoły z aldehydami i magnolią, zabójczy narcyz i duszącu, sztuczny mech to za dużo. To może zabić. Jedynie na próbkę. Na szczęście próbkę przeżyję. Wolę już Dev Olimpic Orchids różniaste a nawet zabojczą całkowicie Lilith, chociaż nie jest moja. A jak ktoś chce się udusić to polecam Fougere Bengale Parfum d'Empire. Niektórzy nie są w stanie znieść jednego psika 🙂

  26. To będzie straszne, jedynie mógłbym spróbować próbkę. Uwielbiam mocarne zapachy, ale smoły z aldehydami i magnolią, zabójczy narcyz i duszącu, sztuczny mech to za dużo. To może zabić. Jedynie na próbkę. Na szczęście próbkę przeżyję. Wolę już Dev Olimpic Orchids różniaste a nawet zabojczą całkowicie Lilith, chociaż nie jest moja. A jak ktoś chce się udusić to polecam Fougere Bengale Parfum d'Empire. Niektórzy nie są w stanie znieść jednego psika 🙂

  27. Magdalena.switala

    Mnie się zdaje, że tam jest nuta starego atramentu z gumowej rurki w piórze: ja tego zapachu szukam od lat, bo pióro już mi dawno zwietrzało 😉 Taki asfalt, zapach odwrotnej strony wykładziny w peerelowskim sklepie, wspomniany wyżej atrament… A z killerów polecam niewinnie wyglądające Baruti Melkmeisje: irys i lipa doprowadziły mego męża do płaczu, wyrzucenia mnie na pobocze i niemal do rozwodu 😀 Tak że wyrażam chęć podjęcia ryzyka 😉

  28. Moje killery Black Cashmere Donny Karan (pierwsza wersja) i Black Tourmaline Oliviera Durbano. Kocham 🙂

  29. Niestety nie mam killera ale rozumiem,ze to zapach,którego nie znosi otoczenie ale my owszem?Mogę w drugą stronę zatem?😉Odrzuca mnie zapach mokrego ręcznika na którym zostały resztki duszących perfum z jednoczesnym powiewem trupiego gorąca przez otwarte hotelowe okno gdzieś na wybrzeżu Hiszpanii w lipcu. Tak to pachnie na mojej BF. Praktycznie tego nie czuję a jak już to w taki sposób. Wybraniec to Amber Musk z Aerin Estee Lauder.
    Pewnie,że chce w końcu coś wygrać 🙂

  30. Mój killer to Jungle Elephant Kenzo. Wiem, że w niszy można znaleźć silniejsze, ale to mój numer 1. Jedna kropla wystarczy, abym czuła się jak Godzilla. Użyłam tej wody na moim ślubie w ilości obłędnej, bo to jedyna, którą czuje mój mąż 🙂 I bardzo chętnie spróbuję Genezis Le Frag!

  31. Czytam tę recenzję, a w mojej glowie nie Tolkien a ten piękny/brzydki Marlon Brando/pułkownik Kurtz. I czuje, że pachnie on jak te Genesis!

    Martyna Kozak

  32. Monika Kowalska

    Oczywiście chętnie poznam nowe zapachy 🙂 Moje ulubione kilery to Megamare i Rundholz Mars 2022. Kiedyś killerem był Black Afgano, teraz to już niestety taki misio 😉

  33. RemindsMeOf

    Niestety, pozycja mojego osobistego killera jeszcze nie zajęta, ale takim killerem "do ludzi" będzie Shihan. Piękniejszej kawy jeszcze nie wąchałam 😀 a w domowym zaciszu, po cichu, wieczorkiem, kiedy mały gnom już śpi, wciągam takie osobliwości jak Rake & Ruin…

  34. Projekcja obłędna, moc obłąkańcza chce poznać tego wariata, a mój kiler nad kilery to Montale Oud Leather – taki wiem Montale to nie Twoja bajka 😜

  35. Projekcja obłędna, moc obłąkańcza chce poznać tego wariata, a mój kiler nad kilery to Montale Oud Leather – taki wiem Montale to nie Twoja bajka 😜

  36. Mój killer (ale to z racji niedzisiejszości zapachu stworzonego w latach 20-stych XXw) to Clarté od L.T. Piver.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Ore Slumberhouse

. Kolejny zapach Slumberhouse, który wzięłam na warsztat i kolejna niespodzianka. Rozmiłowani w hip – hopie i graffiti panowie tworzący tę firmę rzeczywiście wnoszą do

Czytaj więcej »