Cisza zamiast Burzy – Fathom V BeauFort London

Beufort London – marka założona przez Leo Crabtree – muzyka Prodigy (tak!) debiutowala w roku 2015 obłędną kolekcją Come Hell or High Water, w której skład wchodzą trzy kompozycje, które dosłownie urwały mi du*ę: 1805 Tonnerre, Coeur De Noir i Vi et Armis, które w ogóle najpierw nazywały się East India.
I tak: dosadnie określam swoje wrażenia, bo też i moje wrażenia były dosadne.

Rok później na rynek wpełzł Farhom V i… niczego mi nie urwał.

Nie tak miało być, nie tego oczekiwałam i w ogóle… jakoś tak się złożyło, że do dziś lelija od Leo nie zakwitła na Sabbath of Senses. Dziś to się zmienia, bo Fathom to nie jest słaba kompozycja. Jest tylko inna, niż poprzednie.

Zacznijmy od początku. Tak dla odmiany. 😁

Pierwsza seria Beufort London inspirowana była raczej działaniami… powiedzmy wojennymi. Nawet Kompania Wschodnioindyjska pokazana została od strony bojowej. I to był motyw przewodni.

Fathom V sięga do literatury. I „zjawisk atmosferycznych” – jak podano w opisie na stronie. Nazwa w oczywisty sposób nawiązuje do „Burzy” Szekspira – konkretnie do upiornej i pięknej zarazem pieśni Ariela.

Full fathom five thy father lies;
Of his bones are coral made;
Those are pearls that were his eyes:
Nothing of him that doth fade,
But doth suffer a sea-change
Into something rich and strange.

Ojca morskie tulą fale
Z kości jego są korale
Perła lśni, gdzie oko było
Każda cząstka jego ciała
W drogi klejnot się przebrała
Oceanu dziwną siłą.

Nimf pogrzebny słyszysz dzwon? – tłumaczenie Macieja Słomczynskiego

Ojciec na dnie morza spoczął;
Koral wyrósł z kości,
Blade perły w miejscu oczu;
Śpi na głębokości,
Już nie straszne mu cierpienia:
W klejnot morza się przemienia.
Nimfy morskie biją w dzwon:
Din-don.
Dzwoni pogrzebowy dzwon.
– tłumaczenie Stanisława Barańczaka

Pieśń opowiada o „stawaniu się morzem”. Poetycko, przenośniami i przejmująco maluje wizję rozkładu i jednoczesnej petryfikacji. A perfumy?

Perfumy nie chcą opowiadać tej historii. I dobrze chyba.

Chcąc pozostać wierna wizji twórcy, musiałabym opisać ojca Prospera i Antonia jako Pinokia. I to takiego, który przeżył pożar, zanim skończył.,. no właśnie nie w morzu. 😏

Fot. Izabela Kozieł

Fathom V to perfumy, przede wszystkim, zielone. Jest to jednak zieloność daleka od tego, co zazwyczaj nazywamy nutami zielonymi w kompozycjach tak zwanego głównego nurtu.

Zieleń Fathoma jest złamana. A właściwie połamana na wszelkie sposoby.

Jest złamana dziwnie pikantnym, gorzkim akcentem ziołowym.
Jest złamana mszystymi akcentami drzewnymi łączacymi niepokojacą suchość z – równie niepokojacą – wilgocią.
Jest złamana urokliwie nieżwieżym akcentem kminowo paczulowym – takim, jaki lubimy najbardziej. O ile jesteśmy turpistami z natury.
I jest złamana najmocniej i najdotkliwuiej – zimnym akcentem kwiatowym przypominającym zapach niechodliwej kwiaciarni. Wiecie… aromaty przeróżnych roślin umierających pospołu ku uciesze gawiedzi. Ogólnie o to w kwiaciarniach chodzi – żeby kwiaty umierały dla kogoś.

Fot. Izabela Kozieł

Z czasem pikantna, gorzka dymność wyczuwalna w otwarciu zanika zastąpiona mszystą, mokrą zielonością, która sukcesywnie staje się coraz bardziej kwiaciarniana i coraz bardziej mokra. Twarde, zdrewniałe, chrupkie w pierwszej godzinie nuty zielone przechodzą proces opisany w Pieśni Ariela po swojemu, po kwiaciarnianemu. Ich kształt rozmywa się w wodzie, która staje się coraz mniej przejrzysta i coraz bardziej pełna życia. Życia odmiennego od sposobu, w jaki żyje szklarniowy, zmutowany, wymuskany kwiat. Życia pierwotnego, drobnego i śliskiego.

I te dwie warstwy zapachu są dla Fathoma dystynktywne. Liliowa, odrealniona kwiatowość u szczytu; podbita nadrealną mętną wodą z wazonu. I paradoksalnie – jest to złożenie spójne, konsekwentne i, na swój sposób, także piękne.

Na swój, bardzo niezwykły, sposób.

Data premiery: 2016
Koncentracja: EDP (eau de parfum – woda perfumowana)
Projekcja: dobra. Taka naprawdę dobra, a nie meh dobra
Trwałość: solidne kilka godzin

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: nuty zielone, nuty ziemiste, jagody jałowca, czarna porzeczka, tangerynka
Nuty serca: lilia, mimoza, tymianek, jaśmin, czarny pieprz, ylang-ylang, imbir, kmin rzymski
Nuty bazy: mech dębowy, sol, wetiwer, paczula, cedr z Atlasu, ambra

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

10 komentarzy o “Cisza zamiast Burzy – Fathom V BeauFort London”

  1. czekałom, ojejejejejej jak czekałom <3
    Te perfumy podeszły najbliżej tego, co chcę osiągnąć, żeby pachnąć jak cmentarz. Kocham tego trupa i doczekać się nie mogę, aż będę go mieć w pełnym wymiarze.

    1. Klaudia Heintze

      W nich piękne jest to, ze to jest trup roślinny. Trupy mięsne pachną okropnie, a tutaj to umieranie jest symboliczne, kwiatowe. I dlatego jest piękne. Cieszę się, ze poczekałam z recenzją i nie opisywałam ich po premierze – bo wtedy, zderzone z moimi oczekiwaniami, były nie tym.

  2. Cześć 🙂 !

    A dla mnie Fathom V w najmniejszym stopniu nie odbiega poziomem od dwóch najbardziej spektakularnych zapachów z serii “Come Hell Or High Water”, czyli Coeur de Noir i Vi Et Armis. Owszem, to kompozycja zupełnie inna, ale paradoksalnie doskonale uzupełnia tę linię. Warto dodać, że Fathom V otrzymał statuetkę prestiżowego konkursu The Art And Olfaction Awards w roku 2017.
    Niestety kolejne kreacje BeauFort'a to już znaczące obniżenie poziomu. Przynajmniej w moim odczuciu.

    Serdecznie pozdrawiam –
    Cookie

    1. Klaudia Heintze

      Ja się zgadzam, że nie odbiega poziomem, ale odbiega stylem. I wtedy, gdy miały premierę, oczekiwałam czegoś w stylu wcześniejszych propozycji marki. Cieszę się, ze poczekałam i zrecenzowałam je teraz dopiero.

  3. Dla mnie osobiście najlepsza pozycja tej marki jest Lignum Vitae, Phatom ma tez swoj urok i ja tu żadnego dymu nie czuje ( całe szczęście ) Można go spokojnie zaliczyć jako zapach ponuro morsko-liliowy

  4. Fathom V w niesamowity sposób oddaje klimat albumu Candlemass Epicus, Doomicus, Metallicus, a szczególnie kawałek Solitude. Jest to tak wspólne, jakby zostało dla siebie stworzone

    1. Klaudia Heintze

      Ooooo rany! Ktoś jeszcze ich pamięta! Byłam nawet, swego czasu, na koncercie.
      To był bardzo dobry album.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy