Życie bez bloga

Ostatnie tygodnie 2021 roku spędzam tak, jak gdybym nie miała bloga.

Wstaję rano i, jeśli tylko mam wenę, używam perfum. Takich, które lubię i na które mam właśnie ochotę.

Nie przejmuję się poczuciem, że powinnam coś przetestować.
Nie przejmuję się tym, że powinnam zachować czystą, niepachnącą skórę na wypadek, gdybym znalazła czas na testy albo pisanie recenzji (które zawsze wiążą się z ponownym noszeniem perfum).

Palę kadzidło. Oczyszczające, przeciwzapalne, ale przede wszystkim pięknie pachnące. Grudki olibanum, benzoesu i elemi. Pozwalam sobie nawet na wyciągniecie z zafoliowanych wciąż pudełek przywiezionego z Emiratów bakhooru – obłędnie esencjonalnych kadzideł o mocy nieporównywalnej z niczym.

Rozpieszczam się pachnącymi kąpielami.
Kapię do gorącej wody z dodatkiem oleju kokosowego po kilka kropel olejków zapachowych, na które waśnie mam ochotę tworząc unikalne, jednorazowe kompozycje zapachowe. 😉 Albo po prostu zabieram ze sobą (prawie) puste odlewki, rozkręcam je i przepłukuje wodą. To zazwyczaj ilość wystarczająca, by solidnie napachnić kąpiel.

Siaduję sobie w tej aromatycznej wodzie ze szklanką chodnego napoju i lekturą na Kindle.

A kiedy wychodzę z wanny i mam ochotę na dodatkową moc zapachu, używam pachnącego balsamu do ciała. Albo masełka. Też pachnącego.😊

Pachnące kąpiele i balsamy to jest coś, na co praktycznie sobie nie pozwalam, bo zawsze mam z tyłu głowy myśl, że może będą testy albo może będę pisała recenzję.

Pozwalam sobie nawet na perfumowanie się do snu. Przed powrotem do pisania zmienię pościel na świeżą, bezwonną.

Czemu o tym piszę?

Bo nawiązuje to do mojego poprzedniego tekstu – o tym, żeby nie dać się zwariować.

Zamiłowanie do pięknych zapachów i piękna w ogóle, praca ze sztuką perfumeryjną i prowadzenie bloga są dla mnie wielką radością. Ale odpoczynek, przełamanie rutyny, niepachnienie albo – jak ostatnio – pachnienie niefrasobliwe – to także są rzeczy ważne i warte przeżywania.

I ja je sobie przeżywam. 😊

Wielokrotnie wracam na Sabbath of Senses do przełamywania rutyny, cieszenia się rzeczami oczywistymi, do uważnego życia. Do tego, żeby w całym tym towarzyszącym nam na co dzień zachwycie WIELKIMI DZIEŁAMI perfumerii nie zgubić zdolności zachwycania się prostotą, naturalnością, czystością formy.

Zapachem mandarynki – nie tylko perfum na mandarynce utkanych.
Złożonością zapachu mokrej ziemi – nie tylko geosminy w niszowych kompozycjach.
Zapachem ukochanych ludzi wreszcie. Tym najpiękniejszym. Bez perfum.

Każdy człowiek pachnie inaczej. Czy potraficie rozpoznać zapach swoich bliskich?
Jeśli każda z ukochanych osób śpi na takiej samej poduszce w takiej samej poszewce, to czy poznacie która jest czyja?

Poznajecie po zapachu gatunek herbaty? Kawy?

Celebrujecie aromat trunków i potraw? Koniak i whisky pijecie w temperaturze pokojowej, w odpowiednich naczyniach?

Znacie smak jabłka?
Ukrójcie plaster jędrnego jabłka, oprószcie go solą. I wtedy skosztujcie.

W tych ostatnich dniach 2021 roku powiedzcie mi, jakie są Wasze perfumowe zwyczaje, przyjemności i małe, urocze dziwactwa.
Czy zdarza Wam się zmieniać nawyki na czas jakiś po to, by potem do nich wrócić?
Jak planujecie sobie testy? Czy w ogóle planujecie, czy idziecie na spontan?

Albo opowiedzcie mi coś innego. Co chcecie.
Dość o mnie. Porozmawiajmy dziś o Was. 💚💛💗💜💙

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

10 komentarzy o “Życie bez bloga”

  1. Oh Sabbath wyjście z rutyny zapachowej,zapachy ulubione,wyjście z rutyny w ogóle!Czytalam o tym ostatnio,że to zdrowe i że tez trzeba nawet jak się mega mocno rutyny trzymamy bo pozwala nam to normalnie funkcjonować.
    Ja poszukuje nadal zapachu absolutnego a w międzyczasie staruch Szanel 😉

    1. Klaudia Heintze

      Ja chyba nie lubię rutyny. Mam taką wewnętrzną potrzebę robienie rzeczy inaczej. Jasne, że nie w każdej kwestii, ale to chyba czyni życie wyraźniejszym; wyraźniej odczuwalnym. Wiesz, co mam na myśli?

  2. Chciałabym mieć tak rozwinięty zmysł zapachowy, żeby móc odróżnić każdy zapach. Z drugiej strony też lubię umiar, testuję tylko to, na co mam ochotę 🙂

    1. Klaudia Heintze

      Każdego to chyba nikt nie odróżnia. Bo przecież trzeba coś znać, żeby to nazwać.
      A może jest tak, że pewne zapachy odróżniamy, ale nie potrafimy ich wyodrębnić i nazwać – własnie dlatego, że ich nie znamy.
      To jak ze smakiem trufli – nie poznasz, ze to trufle, jeśli ich nigdy nie jadłaś albo nawet o nich nie słyszałaś.

  3. Oj, zwierzątko z marchewką…jakbym siebie widziała po świętach.
    Najfajniejsze są dni, kiedy możemy powiedzieć: dzisiaj nic nie muszę:).
    Raczej nie mam perfumeryjnych dziwactw, choć miewam napady testowania wszystkiego, co mi w łapki wpadnie, po czym następuje długa przerwa. I tak w kółko.
    Teraz coś o mnie. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy – nudziara, która nie znosi zmian,
    ścinania drzew, podcinania gałęzi – czuję niemalże fizyczny ból. Od zapachu kefiru i maggi dostaję gęsiej skórki.

    1. Klaudia Heintze

      Mam słabość do tego gifa. Ma tak wysokie stężenie uroczości, że nie potrafię mu się oprzeć. 😉
      Ścinaniem drzew trafiłaś prosto w moje serducho. Zauważyłaś, że na moich zdjęciach nie ma nigdy ciętych kwiatów? To waśnie dlatego! Bo nie lubię niepotrzebnego ścinania żywych roślin. Nie tylko niszczenia, ale też ścinania ich, żeby umierały dla nas. Ścinanie drzew jest jeszcze gorsze.
      Za to maggi lubię.
      A jak u Ciebie z zapachem czystego lubczyku?

    2. Nie po drodze mi z lubczykiem, za to kocham ziele angielskie.
      Jakiś czas temu czytałam artykuł, w którym opisano zmiany, jakie zachodzą w naszych lasach.
      Ze względu na coraz cieplejszy klimat i coraz niższy poziom wód gruntowych bardzo ucierpią sosny i świerki. Oczywiście zastąpią je inne gatunki bardziej odporne na suszę. Pytanie, jak poradzi sobie obecny ekosystem w momencie, kiedy zmiany następują dosyć szybko.
      Nie brzmi to optymistycznie.

    3. Klaudia Heintze

      To ma sens, bo maggi pachnie lubczykiem.
      Co do ekosystemu – jesteśmy na skraju katastrofy. Jeśli nic się nie zmieni, za kilkanaście lat zacznie się masowe wymieranie. i nie mam na myśli sosen. Niestety.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy