Figi męskie? Beso Pasion Beso Beach

Perfumeryjne mody tym różnią się od mód odzieżowych czy (szerzej) urodowych, że wprowadzony przez modę trend, styl, składnik zostaje w perfumerii na wieki i po przebrzmieniu fali hype nie następuje fala obciachowości dawnej mody. Przynajmniej takie mam wrażenie.
Moda na paczulę z lat 70 ubiegłego wieku nie poskutkowała tym, że kilka lat czy dekad później paczula postrzegana była jako groteskowa, jak spodnie dzwony czy buty na koturnach, z których w latach osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych srogo szydzono.
Podobnie jest z figą. Odkryta dla perfumiarstwa w latach ’70 przez genialna Olibię Giacobetti zagościła w perfumerii na stałe i nie pamiętam fazy, by figowce odbierane były jako ramoty.

Kadzidła przełomu wieków mają się dobrze do teraz. Podobnie oud – choć przestał być gorącym trendem – wciąż jest noszony i ma swoich fanów.

Nawet aldehydy w typie No.5 czy retro szypry traktowane są jak godna szacunku klasyka i podśmiewają się z nich tylko ludzie totalnie poza tematem.

Nikogo nie dziwi więc, że w roku 2018 wchodzi na rynek kolejna figa. I nikogo nie dziwi, że w roku 2022 ukazuje się jej recenzja. Perfumeryjne piękno jest poza czasem. Jak literatura – przecież mogę sobie w roku 2022 recenzować dadaistów. Kto mi zabroni?

Beso Pasion to (wedle informacji producenta) kolejny pocałunek w repertuarze Beso Beach. Tym razem nieoczekiwany i ekscytujący; pełen tajemnic i niedopowiedzeń (tłumaczenie ze strony Perfumerii Quality Missala).

Cóż za całuśna marka!

A poważnie – nie przemawia do mnie ta metafora w kontekście tej konkretnej kompozycji. Ale sama kompozycja jest w porządku.

Beso Pasion to trzy główne akordy: herbata, zieleń i drewienko. A każdy z tych akordów utkany jest tak, by wplatał się w pozostałe.

Po pierwsze herbata. Śliczna zielona herbata – mocna, niesłodzona, brzmiąca dosłownie – ale dosłowna herbata to bardzo perfumeryjny zapach.

Po drugie zieleń. Pikantna, imbirowo kardamonowa, pięknie podbita bergamotą niedojrzała figa. Zielona, lekko mleczna, z listkami drżącymi w podmuchach wiaterku. Ta bergamotowa figa – naprawdę piękna – doskonale splata się z zapachem herbaty. Bo herbata i bergamotka tworzą archetypiczną wręcz parę.

I jeszcze akcent drzewny w tym figowym akordzie – zapach gałązek, może figowca, a może cedru, a może obu. Świeże, wiotkie gałązki. Z listkami, igłami. Pogniecione, wilgotne – soczyste bardziej, niż żywiczne. Grają w sekcji zielonej – przewrotnie. Tak samo jak zielony, z czasem nabierający kłąkowej ziemistości wetiwer, który doskonale ożywia drzewna molekułę Akigalawood robiącą ostatnio zawrotna karierę. I słusznie, bo to fajna molekuła jest. 😀

To nie są rewolucyjne perfumy. Nie są nawet szczególnie oryginalne – jak na figę. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza tym razem – w przeciwieństwie do poprzednich, recenzowanych na SoS perfum marki Beso Beach. Dlaczego mi nie przeszkadza? Bo Beso Pasion są, w tej swojej powtarzalności, dość charakterne.

Beso Pasion wędrują od porannej herbatki wypijanej na białym tarasie z widokiem na figowy gaj, ku popołudniowej drzemce w cieniu figowca. Po drodze mamy zbieranie fig, spacer boso po mokrej trawie, chłodną bryzę i ciepłe słoneczko. Bez upału i bez chłodu. Bez zmęczenia i, co ważne w przypadku tak ogranego już motywu – bez znudzenia.

Po kilku godzinach zapach nabiera morskiego charakteru – i ten vibe stopniowo zastępuje figową zieloność. Brzmi lekko, chłodno. Osobiście wolę fazę figową.

I nie potrafię powiedzieć, dlaczego z taką przyjemnością noszę te, średnio odkrywcze przecież, perfumy.
Czy to dlatego, że wszystkie moje figi z kolekcji dawno „wyszły” i stęskniłam się za tą nutą (a tu brzmi ona dobrze); czy dlatego, że raczej stęskniłam się za latem i Grecją; czy może to jest tak, że każda porządnie zagrana figa mnie zauroczy, bo to przecież figa… Nie wiem, ale czy to ważne? Gdybym nie pisała bloga, pewnie w ogóle nie zadawałaby sobie tego pytania.
Zadawałabym sobie pytanie o to, czy pora wrócić do fig. Czy moje lato będzie pachniało figami? A Wasze?

Data premiery: 2018
Kompozytor: Jordi Fernández  
Koncentracja: woda perfumowana (eau de parfum)
Projekcja: bardzo dobra
Trwałość: doskonała. Ponad dobowa

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamotka z Włoch, imbir, kardamon
Nuty serca: figa, cedr z Wirginii, zielona herbata
Nuty bazy: Akigalawood, wetiwer z Haiti, biała ambra 

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

4 komentarze o “Figi męskie? Beso Pasion Beso Beach”

  1. Dla mnie zapach figi to niejednokrotnie zapach budzącego się życia, przywołujący spokój, lekkość, wolność, prostotę, jasność umysłu .
    Nasze zmysły są bombardowane setkami tysięcy informacji. I kiedy czuję ten prosty, zielony, organiczny aromat, który sprawia, że czuję się szczęśliwy, to zadaję sobie pytanie, czy nasze neurotyczne potrzeby poszukiwania, poznawania, kupowania, dążenia do coraz większego wyrafinowania mają w ogóle jakikolwiek sens. Mam poważne wątpliwości.

  2. Malutki błąd się wdarł, figę w latach 90. Swoją drogą, ktoś mi wczoraj na grupie perfumowej napisał że Philosykos to marna figa…

  3. Nie znam się na perfumach. Moja dziewczyna pokazała mi Twojego bloga i teraz muszę przeczytać całość, ze względu na język. Te opisy to klejnociki same w sobie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Rhizomes L’Atelier Boheme

. Kłącza obudziły we mnie nadzieję. I wcale nie mam tu na myśli wiosny, nowego życia, ogólnego odrodzenia i innych przyrodniczo – metaforycznych konotacji, lecz

Czytaj więcej »