Trzynaście lat temu zadebiutowały pierwsze perfumy firmowane nazwiskiem właścicieli perfumeri Quality: Missala Qessence.
Oczywiście, że o nich napisałam! Wtedy to był ewenement i zjawisko: polskie, ekskluzywne perfumy… powiedzmy niszowe. W tym znaczeniu, że nie są to perfumy z sieciówki, tylko produkt o ograniczonej dostępności i wyjątkowo wysokiej jakości. O rodzajach niszy pisałam, więc tym razem tylko zaznaczę, że jeśli uznajemy markę Missala za niszową (a ja uznaję) to jest to kategoria, którą nazywam niszą luksusową.
Qessence nie do końca podbiły moje serce. Oczywiście – nie sposób nie zauważyć, że są to perfumy dobre jakościowo – zarówno pod względem użytych esencji, jak i koncentracji – ale nie do końca rozumiałam wówczas kompozycję. Moje zastrzeżenia, które pokrótce można streścić (rzekomym) cytatem z cesarza Józefa II po premierze mozartowskiego „Wesela Figara”: Za dużo nut. KLIK
Dlaczego piszę, że nie rozumiałam wówczas?
Bo teraz rozumiem. Rozumiem, dlaczego Qessence są takie, jakie są.
Duszą perfumerii Quality jest Pani Stanisława Missala i to ona jest także duszą Qessence. Pod tą odnoszącą sukcesy marką jest szczera pasja. Qessence to dowód na to, jak pojemne jest perfumeryjne serce nestorki rodu Missalów. Jest w nim miejsce dla perfum świeżych i zielonych, dla kwiatów i żywic; dla przypraw i drewna i nawet dla oudu. Pani Stanisława kocha perfumy i nie dyskryminuje żadnej nutki.
Twórczyni koncepcji i współtwórczyni Qessence opowiadała mi, że są to jej perfumy wyśnione, wymarzone. I to tłumaczy ich bogactwo i strukturę. Tworząc swoje opus magnum trudno oprzeć się potrzebie zawarcia w nim wszystkiego, co najpiękniejsze.
Qessence zrozumiałam po latach. Przyznaję, że to zrozumienie pozwala mi patrzeć na ich bogactwo z innej perspektywy. To nadal nie są perfumy dla mnie. Ale rozczula mnie to, że są one manifestacją tak szerokiego spektrum zachwytu.
Czemu o tym piszę? Bo po (ponad) dwunastu latach ród Missalów poszerzył swoje perfumeryjne portfolio o dwa kolejne zapachy. I zarówno Qamour, jak i Qmentis są kompozycjami dojrzalszymi – w znaczeniu wyboru tematu opowieści, motywu przewodniego kompozycji i selekcji nut.
To jest tak naturalne. Tak oczywiste. Kolejne kompozycje nie muszą pomieścić całego świata.
Pierwszą z kompozycji Missala, o których opowiem w moim nieoficjalnym „polskim cyklu” jest Qamour – opowieść o miłości.
Cytując opis ze strony Perfumerii Quality:
Stanisława, zainspirowana miłosnymi historiami i opowieściami z różnych zakątków świata, postanowiła stworzyć zapach, który stałby się uniwersalnym symbolem miłości.
Michał Missala, kontynuując rodzinne tradycje, poświęcił się badaniom nad afrodyzjakami i składnikami, które od wieków budziły namiętności.
Czerwony flakon od razu wzbudził moje podejrzena – wcale nie ze względu na miłosne konotacje. Ja po prostu lubię czerwony, ale perfumy w czerwonch flakonach rzadko.
Od pierwszych sekund obcowania z zapachem wiadomo, że Qamour to perfumy, którym udało się umknąć stereotypowi perfum romantycznych. Olfaktoryczna opowieść daleka od oczywistych skojarzeń z „miłosnymi” słodziakami w stylu Amor Amor Cacharel czy Love Potion Oriflame. Zapachowo nawiązująca raczej do niszy, niż nurtu pop.
Otwarcie jest statyczne, pozornie nieruchome, jak płomień świecy.
Zamszowy, prawie szyprowy akord owocowy okadzony szałwią. Wart uwagi, nawet gdyby nie stanowił tylko jednej linii tej pieśni. Brzoskwinia bezwstydna i niewinna jednocześnie – jak w kultowych Mitsouko. Śliwka dymna, ciemna jak w (także kultowych) Black Cashmere. Pod nimi suszone owoce kojarzące się ze zmysłowymi orientami Christophera Shaldrake’a. Wszystko to spowite szałwiowym dymem.
Na drugim planie tytoń. Aromat złocistych liści. Lekko skórzasty, podbity labdanum i miodem. Ale jakim!
Pozbawiony słodyczy i oderwany od spożywczych konotacji miód brzmi szorstko, bursztynowo, balsamicznie. Zestawiony został z bogatym bukietem przypraw podkreślającym charakter i matową fakturę zapachu.
I trzeci plan – baza łącząca uległą miękkość orientów z wyzywającą cielesnością damskich szyprów z początku ubiegłego wieku. Z kminowym akcentem przypominającym Aziyade – gdyby Marc-Antonio Corticchiato ogarnął moc swojej wizji. Choć… perfumy Parfum d’Empire w nowych flakonach brzmią mniej bezkompromisowo, niż w czasach, kiedy je recenzowałam. I akurat Aziyade na reformulacji skorzystały.
Przy całym tym niesamowitym bogactwie składników – wyrazistych i charakternych; przy niewątpliwym podobieństwie do dość nieokrzesanych Aziyade – Qamour to perfumy w swoisty sposób łagodne. Zapach śpiewający niskim, zmysłowym kontraltem pieśń o wielkiej miłości. Dojrzałej i pełnej. Tej najpiękniejszej: spełnionej.
Owszem, Qamour to perfumy, których związku z miłością zmysłową nie sposób podważyć – chociażby ze względu na (podkreśloną także w opisie) obecność afrodyzjaków w składzie. Jest w nich cielesność i namiętność – ale nie ta histeryczna i egzaltowana. Zmysłowość bez dosłowności.
Tak wielką uwagę poświęcamy w sztuce uczuciom nieszczęśliwym. Tęsknocie i samotności. Sercom łaknącym wzajemności. Tyle powstaje utworów o podstępnym uwodzeniu i słodkim zauroczeniu. A przecież nie o tym marzymy. Marzymy o miłości mądrej, dojrzałej, szczęśliwej. O wzajemności, pewności, trwałości. I o tym są te perfumy.
Nie miałam pojęcia, że Missalowie planują kolejne perfumy sygnowane własnym nazwiskiem, ale powiem uczciwie, jestem bardzo zadowolona z tego, że powstały. Bo – pomimo tego, że bardzo pilnuję swojej recenzenckiej i blogerskiej niezależności – bez wahania przyznaję się do tego, że imponuje mi Pani Stanisława Missala i Jej spuścizna. Dokonała czegoś, o czym wielu z nas – miłośników ulotnego, perfumowego piękna marzy. Skrycie albo zupełnie otwarcie. 🙂
Wracając do zapachu:
Jest w Qamour nastrój, konsekwencja, pomysł. Magia organiczna jak miłość i głęboka jak miłość, która nie szuka swego, nie pamięta złego, wszystkiemu wierzy, wszystko przetrzyma*.
I jednocześnie ma z tego wiele przyjemności. ♥
Data premiery: 2023
Projekcja: obszerna, ale nie wulgarna
Trwałość: Bardzo dobra. Powyżej 8 godzin
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: śliwka, mandarynka, brzoskwinia, szałwia muszkatołowa
Nuty serca: miód, tytoń, bób tonka, czystek (labdanum), balsam tolu, cypriol (nagarmotha), goździki
Nuty bazy: wanilia, ambra, szara ambra (ambroksan), paczula, mech dębowy
* Cytat (nieco zmodyfikowany) z Biblii. Konkretnie z Nowego Testamentu. A jeszcze konkretniej z Pierwszego Listu do Koryntian.
4 komentarze o “Missala Qamour (polskie perfumy luksusowe)”
Sidewall recenzja, idealne perfumy i totalnie trafione z czasem publikacji
Widzę, że z telefonu pisałeś, bo autokorekta robi psikusy z telefonu.
Ale dziękuję i owszem, czasowo się zgraliśmy z Waszą rocznicą idealnie. 🙂
brzoskwini na mnie ma ale…. suszona śliwka i „brudne” jednocześnie sexy labdanum 😍 jak jeszcze się tlące ognisko i ciepło stulonych kochanków 💘 chcę…
….jednak po chwil kilka noszenia…. gdzieś to już było, trochę ograne ….