Recenzje gościnne: Marzena o Interlude Man Amouage

Wybaczcie przerwę w blogowaniu, miałam bardzo intensywne parę tygodni i w ostatnich dniach najpierw nie starczało mi czasu, a potem sił na pisanie. 

Teraz jednak wracam już i na dobry początek mam dla Was coś pięknego: recenzję Interlude Man autorstwa Marzeny, która wygrała zestaw próbek nowości z oferty Perfumerii Quality. Miłej lektury. 

Interlude  Man

Chciałam, naprawdę bardzo, bardzo chciałam, wybrać do recenzji każdy inny z wygranych przeze mnie zapachów, inny niż Interlude!

O Interlude zapachoholiczki o kilka klas lepsze ode mnie napisały już wszystko, dlatego liczyłam, że zauroczy mnie COŚ z tych czterech pozostałych do wyboru zapachów! Byłby wtedy bardziej interesująco.

Cóż wybór miałam niewielki bo kwiatki mnie niespecjalnie kręcą, a wszystkie delikatne i mydlane zapachy trzymają się mojej skóry (albo mojego nosa) zbyt krótko bym mogła zarejestrować wrażenia. Niestety, zmuszeni będziecie przeczytać kolejną, nie wiem na ile udaną, mini-recenzję Interlude…MAN.

Ponieważ jednym z nielicznych darów jaki otrzymałam w dniu urodzenia jest chwytanie i przechowywanie wrażeń, do zapachów podchodzę właściwie tylko z takim nastawieniem. Łapania chwili! W Interlude Man złapałam tytoniowy dym, i złapałam skórę, i złapałam ulepną słodycz której mnie, nie dane było jeszcze poznać w takiej formie. Wszystko nałożone grubą szpachelką jak u Gauguin’a, a mimo wszystko spójne, jednolite i… krzyczące. To właśnie ten krzyk mnie zauroczył. Brzmi głośno i wyraźnie od pierwszej aplikacji po sam zmierzch zapachu. Zapach nie spowija, on odstaje, nie daje o sobie zapomnieć ale nie męczy.

 

Dla mnie nie jest wtórny, co wielokrotnie podkreślają inni recenzenci, znane mi dymy inaczej mnie osmalają, a skóry inaczej układają się na mojej. Koniec zapachu brzmi na mojej skórze jak gaszone na rozgryzionej kukułce świetnej jakości cygaro. Dymnie, słodko i, nie wiem dlaczego, odrobinę likierowo. I ta końcówka tak sobie na mnie żyje własnym życiem nie zwracając uwagi na prysznic i aplikację innym zapachem…

***

Marzeno, dziękuję Ci pięknie!

Przy okazji donoszę, że wyniki rozdania flakonu Mad et Len lada godzina.

  • Obraz ilustrujący tekst to „Canoe” Paula Gauguina

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

16 komentarzy o “Recenzje gościnne: Marzena o Interlude Man Amouage”

  1. Cygaro zgaszone na kukułce – fajne porównanie 😀 Przemawia do mojej wyobraźni, także zapachowej.

    1. ancynamonka

      Też mi się bardzo podoba wizja zagryzania cygar kukułkami;) mimo że cygarowy dymek należy akurat do najmniej lubianych prze mnie aromatów tytoniowych.

    2. Najbardziej fantastyczne w tym opisie jest to, że nie lubię ani cygar, ani Kukułek, a i tak do mnie trafia. 🙂

  2. Wszystko co mnie zachwyca

    Niech no tylko mój mężczyzna się o nich dowie… Nie wiem co powie na likier, ale to cygaro…

  3. wiedźma z podgórza

    Jejciu! Marzeno ale pięknie napisałaś. Po prostu rozpływam się w słowach. 🙂 Wszystko przemawia: i kukułki z cygarami, o których wcześniej wspominały inne komentujące, i porównanie z Gauguinem, super. 🙂 Cudnie musi układać się męskie Interlude na Twojej skórze.

    Sabbath, miałaś świetny pomysł z gościnnymi recenzjami! 🙂

  4. Rozgryziona kukułka, słodki likier i to wszystko w oparach dymu cygara…Zdecydowanie do mnie przemawia. Gratuluję autorce tak sugestywnego i plastycznego opisu.:)

  5. Piękny i bardzo sugestywny opis!:)I dodatkowo wzbogacony o ukochane przeze mnie malarstwo Gauguin’a.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Remont okiem perfumomaniaka

Remont. Czy muszę cokolwiek dodawać? Poza tym, że wykazałam się wielką naiwnością sądząc, że uda mi się kontynuować pisanie podczas gdy ekipa remontowa wali ściany,

Czytaj więcej »