Akowa to zapach, który ma być rewolucją.
Mający dar odnajdywania unikalnych składników perfumeryjnych Geoffrey Nejman (więcej na ten temat w pierwszej części najnowszego mojego wywiadu z Twórcą) tym razem zaprasza do Afryki. Tajemniczy, egzotyczny składnik, który marka M.Micallef wprowadziła po raz pierwszy jako nutę towarzyszącą w Mon Parfum Gold, tym razem stanowi trzon zapachu. Wedle informacji Geoffreya – 80% esencji zapachowej Akowy.
Kto nie dotknął ziemi ni razu…*
W Akowę wchodzi się jak w poranną mgłę: już rozświetloną, lecz jeszcze
nie ogrzaną słońcem. Pociętą promieniami na plastry chłodu. Wpełzającą
pod ubranie, spływającą za kołnierz kroplami zimnego światła.
Kwiat pomarańczy z wyciągniętą do przodu, przerysowaną, wręcz cierpką częścią zapachowego spektrum; skórzasta bergamota; koloński akord ziołowy wystudzony lawendą; ozonowy wetiwer – otwarcie ostre, męskie, przejmujące.
To trudna wędrówka. Szczególnie dla osób lubujących się w zapachach ciepłych i otulających. Jednak warto ją podjąć, bo tak, jak po nocy przychodzi świt, tak za świtem przychodzi dzień. I jest to dzień dobry. 🙂
Gdybym nie wiedziała, jak pachnie składnik X być może uznałabym, że przenikliwy akord głowy jest skutkiem zbyt wysokiej jego koncentracji, ale nie – znam składnik X w czystej postaci i nie ma on ostrego otwarcia. Właściwie nie ma żadnego otwarcia – nuta jest od początku ogrzana, „gotowa”. To kwestia sposobu złożenia kompozycji. I mnie on nie bardzo odpowiada – zbyt mocno przesuwa Akowę w stronę perfum nie tyle męskich, co facecich.
A jednak, by oddać sprawiedliwość twórcom przyznaję, że bez skontrastowania z ostrością akordu otwierającego, ciepłe serce Akowy nie robiłoby aż takiego wrażenia.
Pierwszym sygnałem zmiany jest suchy, prawie drzewny zapach kakao. Tuż za nim czai się matowa nuta przypominająca WD-40. Jej dotknięcie rozpoczyna ewolucję – zapach naciąga barwą jak gdyby wrzucono weń garść herbacianych liści.
Serdeczna, główna nuta Akowy jest ziemista i lekko mszysta; fakturą i konsystencją przypominająca ciepłego, mącznego ziemniaka – takiego z ogniska. Oto składnik X. Zapach sam w sobie dość mdły, tu dzięki złożeniu z ostrym otwarciem, brzmiący fantastycznie. Bezpieczny jak ciepła ziemia, cichy jak drzewo, intymny jak szept.
Tajemnicze fasolki Geoffreya Nejmana pachną scenicznym szeptem. Wyraźnie, ciepło, namacalnie wręcz, lecz bez ostentacji. Gdybym miała klasyfikować tę nutę, bez wahania zaliczyłabym ją do nut drzewnych. Nut, które dotykają łagodnie, miast walić na odlew, jak to mają w zwyczaju despotyczne nuty kwiatowe. Fasolki Geoofreya Nejmana nie walczą z ludźmi.
Ostatni plan zapachu tworzą nuty zmysłowe. Bursztynowa ambra, lekko skórzaste żywice i jasne, pachnące czystym ciałem piżmo. Z premedytacją nie określam tego akordu mianem bazowego, bo Akowa nie rozwija się klasycznie, trzyetapowo. Jest starciem światła i cienia, podróżą od chłodnego poranka ku cichemu, ciepłemu zmierzchowi. Jest opowieścią o jednym, jedynym dniu niełatwego, lecz dobrego i satysfakcjonującego życia.
Pod tym względem Akowa przypomina betelowe Nemo Cacharel – zapach opowiadający tę samą historię, tylko dziejącą się w innym miejscu. I może… w Akowie jest jednak trochę miłości. 🙂
Data powstania: 2015
Twórcy: Geoffrey Nejman i Jean Claude Astier
Trwałość: nienaganna. 7-8 godzin plus długotrwały, intymny ślad na skórze
Projekcja: początkowo wyrazista, później (po około godzinie) bardziej umiarkowana
Nuty zapachowe:
składnik X (tajemnicze fasolki afrykańskie, o których pisałam przy okazji relacji z premiery Akowy), kwiat pomarańczy, bergamota, kakao, ambra, wetiwer, białe piżmo
* Kto nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może być w niebie – Adam Mickiewicz „Dziady” Część II
19 komentarzy o “Wyprawa na kraniec siebie – Akowa M.Micallef”
A że kocham Nemo miłością dozgonną to wszystko stało się jasne. Dziękuję 🙂
Dla mnie oba te zapachy są nieco za ostre w otwarciu. Dlatego pozbyłam się Namo. Ale doceniam bardzo.
W Nemo nazwijmy to ostrość (choć to dla mnie nie do końca dobre określenie) trwa dość krótko jednak wcale mi nie przeszkadza gdyż naprawdę pasuje bezbłędnie do całości opowieści tego magnetycznego pachnidła. Nie wiem czy pamiętasz ale kiedyś już wspominałem że to właśnie szukając informacji o nim natrafiłem na twojego bloga i poczułem się jak w domu…Wtedy też ujrzałem że nie tylko ja jestem taki świrnięty w tym zapachowym świecie. Akowa kusi mnie nowym składnikiem, swym przekazem i tajemniczym flakonem 🙂
Ostrość… może i lepszym określeniem jest chłód. Oba zapachy są przejmujące w otwarciu. Choć… Może ostre jednak lepiej brzmi? Ale nie ostre w sensie pikantne, tylko ostre jak ostrze. Jak ostra jazda. 🙂
Zdecydowanie powinieneś poznać. 🙂
Tak też zapewne uczynię w dogodnym dla tej sytuacji czasie. Na razie mam co testować i czekam na kolejne smaczki do tego chciałbym zrealizować pewien plan w tej zapachowej 'materii'.
Ale mocno przeczuwam że odnajdę w Akowie część siebie 😉
Pięknie opowiedziane, poczułam się bardzo zaintrygowana.
Nie podoba mi się tylko oficjalna fotografia promująca zapach – nie wiem nawet czemu.
A mnie się z kolei szalenie podoba. Piękny mężczyzna. W moim ulubionym kolorze. Bez odwołań do rasy, oczywiście – to jest akurat Włoch rasy białej pomalowany na czarno – ja po prostu pasjami lubię czerń. Co trochę widać… 😉
Mnie się też bardzo podoba. Aczkolwiek naprawdę rozbawiło mnie, że to przemalowany biały Włoch 😉 to tłumaczy, dlaczego wygląda TAK egzotycznie 🙂
Prawda?
Ale przyznać też trzeba, że do twarzy mu w czerni. 🙂
Piękne ma rysy.
Zdjęcia są fantastyczne.
Dziękuję!
To dzięki Hexxanie z bloga 1001 Pasji (polecam, polecam, polecam!) i mojej przyjaciółce Madzi, które namówiły mnie do założenia konta na Instagramie. Okazało się, że bardzo lubię robić zdjęcia. 🙂
Klaudia :* Nawet nie wiesz JAK bardzo cieszy mnie to, że do tego odkrycia mogłam przyłożyć rękę 🙂
Taki już chyba nasz los, że przynosimy sobie szczęście. :*
Pięknie opowiedziana historia, cudnie pokazany zapach. Wiesz, że uwielbiam Twoje zdjęcia oraz pomysł na nie! 🙂 Nie wiem, czy Akowa trafi do mnie, jednak na pewno będę chciała wypróbować.
Zdjęcie reklamowe jest genialne, świetnie oddaje tajemniczy charakter zapachu. Przyznam, że to ono w pierwszej kolejności zawładnęło moją wyobraźnią.
Zdjęcie reklamowe mnie totalnie zachwyca. Jest hipnotyczne i piękne. Cóż się dziwić? Martine to malarka. Potrafi pracować obrazem. 🙂
Pomalowany Włoch? Ooo! To już rozumiem skad moje mieszane uczucia przy odbiorze tego zapachu! Mnie nieco przeraża. A zapach , jak to ładnie ujęłaś, zbyt facecki! Zdjęcia cudne! (Instagramu nie rozumiem, ale talent do zdjęć masz!)
Dziękuję. 🙂
Ja okrutnie nie cierpię słowa "facet". I nic na to nie poradzę, że "facecki" to nie jest komplement. Ale rozwija się pięknie. W takie ziemisto – ściółkowe klimaty. Z tym kartoflem. Uwielbiam kartofle!
Szalenie spodobało mi się sformułowanie "perfumy facecie" 😀
Oddaje istotę rzeczy… myślę.
Fajnie jest mieć gości, którzy łapią takie niuanse. 🙂