Reading is Hot. Damn hot, baby!


Cześć, to ja, miłośniczka łańcuszków. :)


Tak tak... To właśnie uzasadnienie wybrała Wiedźma z Podgórza przekazując mi tę zabawę. A ja podejmuję. Po pierwsze dlatego, że każdą taką nominację, nawet opatrzoną ironicznym uzasadnieniem, traktuję jak zaszczyt i przyjmuję z wdzięcznością. :)
Po drugie dlatego, że od kiedy przezwyciężyłam blokadę pisania czegokolwiek o sobie (a z trudem mi to przyszło i dzięki łańcuszkom właśnie się udało) naprawdę uważam, że łańcuszki są fajne. Oczywiście nie mam na myśli spamu w stylu: "Przekaż ten list dwudziestu osobom - mały Kazio, który nie przekazał złamał nogę, a pani Ziucie, która o łańcuszku zapomniała dwa dni póżniej umarła złota rybka". 
Tylko fajne łańcuszki są fajne, a ten jest fajny bezsprzecznie. :)

Łańcuszek zwie się "Reading is Cool". Choć ja mam głębokie przekonanie, że Reading is Hot. Damn hot, baby!


  • O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?

W nocy. Ja wszystko najchętniej robię w nocy. Wszystko, ze snem włącznie, ale że proces spania zwykle "przegapiam", więc akurat sen zostawiam na dzień. Jeśli mogę.

Upodobanie do czytania w nocy mam od zawsze. Moją mamę do załamania nerwowego doprowadzały sytuacje, kiedy przychodziła rano budzić mnie do przedszkola czy szkoły i znajdowała mnie nad książką, a na pytanie - Już czytasz? - słyszała odpowiedź - Nie, mamo. Ja jeszcze czytam.

W ramach działań zaradczych mama najpierw wykręcała mi żarówkę w lampce nocnej, potem zabierała całą lampkę (wraz z książką, ale co to za problem zachomikować kolejną), potem chowała latarki i świeczki (i znicze), aż wreszcie, kiedy zauważyła, że otulona w koc siaduję na zewnętrznym parapecie i czytam przy latarni za oknem - oddała mi lampę wraz z żarówką.


  • Gdzie czytasz?

Gdzie popadnie.

Mam kompulsy. Poważnie, to nienormalne. Nie jestem w stanie spędzić kilkunastu minut siedząc i nie szukając literek do zawieszenia wzroku. I myśli.

Czytam przy jedzeniu, czytam w wannie, czytam na kibelku (sorry), czytam czekając aż mi się komputer uruchomi albo program załaduje, czytam w kuchni doglądając makaronu, czytam w pociągach, czytam w poczekalniach i na ławkach czekając na kogoś. W komunikacji miejskiej (którą na szczęście dla mojego nosa jeżdżę sporadycznie) potrafię czytać na stojąco, w ścisku, trzymając książkę tuż przy twarzy i fundując sobie zeza z głupoty.

Nie czytam tylko w samochodzie. Oczywiście, kiedy prowadzę jest to oczywiste (ale mam i na to sposób), jednak jedna z moich życiowych tragedii polega na tym, że nie mogę czytać także kiedy nie prowadzę. Mam wybitnie złośliwą odmianę choroby lokomocyjnej objawiającą się tym, że czytanie podczas jazdy skutkuje spotkaniem z pewnym kolorowym ptakiem.


  • W jakiej pozycji najchętniej czytasz?

Napisałabym, że w każdej czytam najchętniej, ale tak naj... najchętniej na kanapie, z nogami na stole i wielką flaszką kofeinowego napoju w zasięgu ręki.


  • Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?

Czy odpowiedź "dobre" się liczy?  :)

Pierwszym warunkiem jest to, że książka musi być dobrze napisana. Sprawny warsztat autora (i tłumacza, na Kroma, także tłumacza!) pozwala z przyjemnością przeczytać książkę o średnio rewolucyjnej treści. Napisana w fatalnym stylu, pełna błędów językowych, logicznych i merytorycznych rozprawa odpowiadająca na Wielkie Pytanie o Życie, Wszechświat i całą resztę jest dla mnie bezużyteczna. No dobra. Gdyby naprawdę odpowiadała, pewnie przebrnęłabym, ale jakoś nie podejrzewam, by miała mi w ręce trafić lektura posiadające wszystkie wymienione wyżej cechy jednocześnie.

Gatunkowo łatwiej byłoby mi wymienić, czego nie czytam. Choć naprawdę - gdybym miała jedną, jedyną książkę i żadnej alternatywy - przeczytałabym cokolwiek. Nawet Harlequina. Właściwie... Już kiedyś jednego przeczytałam. Naprawdę. Do wyboru były tylko kolorowe pisma o modzie. Te też w końcu przeczytałam. :]


  • Jaką książkę ostatnio kupiłaś/kupiłeś albo dostałaś/dostałeś?
 

Kupiłam "Potępionych" Palahniuka. Wiem, nie jest to Literatura Wielka, ale po pierwsze Palahniuk ma u mnie niewyczerpywalny kredyt za "Fight Club", po drugie pomysły ma nader dla łaknącego silnych wrażeń umysłu stymulujące, a warsztat (w przeciwieństwie do treści) przyzwoity.
Dostałam natomiast "Ród Atrydów" napisany przez Herberta juniora z kolegą.

Wszelkie książki przynoszone przeze mnie do domu wzbudzają panikę u mojego życiowego partnera, który wieszczy nam wspólną śmierć pod tonami papieru. Uważam, że przesadza. Fakt, że moje mieszkanie wygląda jak na zdjęciu poniżej (a jest to tylko fragment moich zbiorów) nie wpływa na moje przekonanie, że wciąż mamy mnóstwo miejsca na kolejne tomy.

 

Powinno tu się jeszcze znaleźć pytanie: co ostatnio pożyczyłaś i nie odzyskałaś. Tu mam spore pole do popisu. :(


  • Co czytałaś/czytałeś ostatnio?
 

Czytam zwykle kilka rzeczy na raz. Chyba, że mnie coś pochłonie totalnie - wówczas czytam jak bohater - do ostatniej kropli krwi. A, nie, wróć: do ostatniej literki.

Ostatnio z mieszanymi uczuciami przebrnęłam przez wydane z okazji 25 Bachanaliów Fantastycznych "Fantazje Zielonogórskie" i (z uczuciami nieco tylko mniej mieszanymi) przez "Głos Lema" wydany przez Powergraph z okazji 90 urodzin Stanisława Lema.
Z rzeczy typowo rozrywkowych: skończyłam piąty tom sagi "Tremeraire" Naomi Novik będącej alternatywną historią wojen napoleońskich (to tylko tak poważnie brzmi - uczciwie pisząc, to typowa literatura łatwa, przyjemna i niezbyt mądra).


  • Co czytasz obecnie?

Kończę "Czołgi w natarciu" Nigela Cawthorne'a, a w ramach przerywnika do metaforycznego kotleta czytam "Święte szyfry" - zbiór felietonów Adama Szostkiewicza. 

W planach mam wzięcie się za "Historię piękna" pod redakcją Umberto Eco. "Historię brzydoty" połknęłam jak tylko pojawiła się na rynku, piękno nie kusi tak bardzo.


  • Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? 
  • Jeśli używasz zakładek, to jakie one są?

Nie zaginam oślich rogów. Wykrzyknik.

Dbam o książki. Nie histerycznie i nie ortodoksyjnie, czego dowodzą zamieszczone wyżej zeznania dotyczące miejsc i sytuacji, w których czytam. Ale nie lubię niepotrzebnego niszczenia. Książek i nie tylko.

Używam zakładek. Mam w biblioteczce miejsce, gdzie na książkach leży plik zakładek, które wydawnictwa dołączają do swoich materiałów. Plik jest grubiutki i kolorowy - każdy z domowników wie, że można i należy z niego korzystać.
Mam też jedną zakładkę umiloną: przepiękną, drewnianą, misternie rzeźbioną. Dar od Czytelnika przywieziony z dalekiej Tajlandii. I przyznam, że tej zakładki używam sporadycznie, bojąc się, że ją połamię lub ukruszę. Częściej wyjmuję ją z opakowania i wącham...
Oczywiście, w razie potrzeby wsadzę w książkę co popadnie: zdjęcie, pocztówkę, kartkę z notesu, bilet, wizytówkę, list, rachunek... Co wpadnie w rękę. Ale rogu nie zagnę. Prędzej zapamiętam numer strony po prostu.

  • E-book czy audiobook?

I to jest mój sposób na czytanie podczas prowadzenia samochodu. Jeśli nie słucham muzyki, słucham audiobooków.
Ale ogólnie - lubię tradycyjne książki: analogowe, bez prądu. ;)


  • Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?

Gdybym miała wymienić gatunek, który najbardziej lubiłam we wczesnym (i bardzo wczesnym) dzieciństwie, byłyby to chyba książki przygodowe, ze wskazaniem na przygody w Ameryce Północnej. Mówiąc wprost: książki o Indianach.

Kanoniczne trzy tomy "Winnetou" kosztowały mnie najpierw podpadnięcie pani nauczycielce w pierwszej klasie (kobietę piorun strzelał, kiedy w czasie, gdy dzieci mozolnie uczyły się pisać literki A,B i C - ja pod ławką czytałam grube tomiszcza, i to po niemiecku!), potem zaś tydzień ciężkiej rozpaczy i gorączkowania, kiedy doczytałam do miejsca, w którym Winnetou umiera. Poprawiło mi się, kiedy ojciec przytachał "Skarb w Srebrnym Jeziorze" (też po niemiecku) jako odtrutkę - z racji braku bariery językowej, mój dostęp do książek Maya był nieograniczony. Nie wiem, czy w przypadku rzeczy tak fatalnie napisanych można mówić o szczęściu, ale uwielbiałam te literackie koszmarki. Wszystkie! :)

Później namiętnie (i w koło Macieju) czytałam "Tomki" Szklarskiego i trylogię "Orle pióra" tego samego autora. Chyba właśnie "Orle pióra" połknęłam największą ilość razy. Żaden "Ostatni Mohikanin" się nie umywa.


  • Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?

Cenię? Nie lubię, tylko cenię, tak? I postać, nie książkę? Z książką byłoby łatwiej. :]

Spontanicznie do głowy przyszedł mi Pan Cogito z wierszy Zbigniewa Herberta. Ale raczej nie będę broniła tej tezy. Potem przypomniał mi się bohater mojego dzieciństwa: Jan Smuga z serii o Tomku Wilmowskim Alfreda Szklarskiego (lubiłam bosmana Nowickiego, ale o lubienie mnie nikt nie pyta). A potem Ijon Tichy. I wielu innych.

Napiszę więc tak: literatura współczesna nie jest wylęgarnią postaci bohaterskich, budzących podziw bezgraniczny.
Zwykle większe wrażenie robią na mnie bohaterowie rozdarci wewnętrznie i rozchwiani emocjonalnie. Takich po prostu lepiej się pisze, o takich z większym przejęciem się czyta i takich bardziej się "czuje". Przynajmniej w wieku, w którym nie szukamy już wzorców do naśladowania. 
Dlatego obecnie częściej, niż bohatera zdarza mi się cenić autora, za stworzenie wiarygodnej, wielowymiarowej postaci. Po bohatera, którego darzę szacunkiem, cenię i poważam sięgnę więc daleko w przeszłość - nie tylko literatury, ale też i swoją, czytelniczą - do "Iliady" Homera. Albo, jak chcą niektórzy naukowcy, nie napisanej przez Homera, tylko innego faceta, który się tak samo nazywał. :)

I, przewrotnie, nie przyznam się, kto to. Pierwsza osoba, któtra poda imię pod tekstem (i zgadnie), dostanie ode mnie nowiutkie "Pachnidło" Patricka Suskinda. Może być?



Łańcuszek przekazuję innym piszących o perfumach bloggerom. Mam przekonanie, że większość pachnącej braci ceni obcowanie ze sztuką nie tylko perfumeryjną.
O to, co i jak czytają pytam więc:
Dominkę
Magdulenkę
Reniękicię
Pirata
Belora
Domursta


Podjęcie i przekazanie łańcuszka nie jest obowiązkowe, można rzecz całą zignorować, nie poczuję się urażona. Słowo daję! :)


edit:

Taguję także każdą Osobę, która ma ochotę napisać coś o swoich czytelniczych pasjach.
Cammie? Sylvii? Viollet? Jesli tylko tag nie dopadł Was w ciągu tych lat, kiedy krąży po blogosferze, to zapraszam. Częstujcie się!

  • Autorem pierwszego zdjęcia jest Kai, publikujący jako Spider1900 na forum fotograficznym CHIP Fotowelt. Galeria Kaia: KLIK
  • Zdjęcie 7 i 9 z domowego archiwum.
  • Na pozostałych czytają dla Was w kolejności:
  • Alfred Hitchcock
  • James Dean
  • Fred Astaire
  • Bruce Lee
  • Audrey Hepburn
  • James Franco
  • King Kong (na plakacie Florida Center Book & Film Festival)
  • Marilyn Monroe
  • Piękna i Bestia
  • Sean Bean

Komentarze

  1. Postaram się napisać krótko, bo tak się złożyło, że siedzę w piżamie i wcinam tosty, a za 20 minut powinnam być gotowa do wyjścia ;) Jednak nie mogę odmówić sobie skomentowania tego wpisu. Przede wszystkim, wreszcie jakiś ciekawy łańcuszek! Powoli zaczęłam omijać wzrokiem wszelkie tagi, ponieważ obfitowały one w coraz to prymitywniejsze pytania. Muszę przyznać, że jestem zupełnie innym czytelnikiem niż Ty. Jeśli treść jest dla mnie ciekawa, jestem w stanie zupełnie zignorować warsztat literacki i różnego rodzaju błędy (byle nie ortograficzne!). Tak jest z czytaną przeze mnie teraz serią "Igrzyska śmierci". Kiedy skończyłam pierwszy tom podsunęłam go TŻ, który także połknął go w jedną noc, jednak następnego dnia zaczął mi po kolei pokazywać kolejne błędy stylistyczne, wpadki logiczne i tak dalej i tak dalej. Musiałam przyznać mu rację, jednak... ja ich po prostu nie zauważyłam! Byłam tak ciekawa jak rozwinie się historia, że po prostu zignorowałam wszelkie oznaki tego, że książka wcale nie jest napisana tak dobrze. I wcale nie jest mi z tym źle. W pierwszym odruchu zwalam to na tłumacza (i często mam rację), niestety najlepiej książki czyta mi się po polsku.
    Nie pożyczam książek. Mogę pożyczyć kosmetyki, ubrania, wiele innych rzeczy - do książek mam tak osobisty stosunek (zwłaszcza tych, nad którymi wylałam morze łez), że nie chcę do nich nikogo wpuszczać. Najlepsza przyjaciółka lub TŻ - ok. Niestety niewiele osób to rozumie, trudno!
    Książki czytam od zawsze, a zarwane w dzieciństwie z tego powodu noce to jedne z moich najlepszych wspomnień :)Do tej pory w głowie siedzi mi sytuacja, kiedy siedząc na kolanach mamy czytałam w tramwaju "Misia" i jakiś pan zaczął sobie ze mnie żartować, że chcę być taka dorosła i udaję. Chyba musiało mnie to bardzo dotknąć, bo żeby mu udowodnić, że się myli, zaczęłam czytać na głos artykuł z gazety, którą trzymał w ręce. Miałam w końcu już 3,5 roku, a on mnie tak pobłażliwie potraktował! :)
    * Muszę uciekać, nie odpowiadam za powtórzenia, błędy i literówki w powyższym komentarzu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Igrzyska śmierci" też czytałam i też połknęłam na jeden raz, choć to rzeczywiście umiarkowanie mądra literatura. Błędy bardziej raziły mnie z drugim tomie, w którym akcja jest mniej porywająca. Ale i tak przeczytam trzeci tom i na film pójdę. :)
      W literaturze pewnego typu mogę wybaczyć błędy. na przykład jednemu z moich ulubionych autorów fantasy Davidowi Gemmelowi nie zamknięcie oblężenia z jednej strony... Pisząc o błędach warsztatowych mam na myśli raczej to, co wyprawia pani Rice od wampirów na przykład. Jej książek po prostu nie da się czytać bez przewracania się na co drugim akapicie: wpadek logicznych na pęczki, postaci niekonsekwentne i papierowe do porzygania. No i składnia... Składnia, która staje mi kością w gardle. Nawet świetne pomysły nie ratują tego czytelniczego koszmaru. To już Harris, mimo pomysłów o klasę słabszych, czyta się znośniej. Choć wciąż... :/
      W kwestii czytania w wieku przedszkolnym: teraz ludzie reagują mniejszym zdziwieniem, niż kiedyś. Nie myślisz?
      A Misia też czytałam. I Płomyczek. :)

      Usuń
    2. Nie było mi jeszcze dane czytać żadnej książki autorstwa pani Rice (na szczęście?). Dla mnie przykładem tragicznego tłumaczenia jest pierwsza część Zmierzchu. Dwie kolejne o dziwo czyta się zupełnie inaczej.
      Nie wiem czy ludzie teraz reagują inaczej (własnych dzieci brak), ale jeśli rzeczywiście tak jest to bardzo mnie to cieszy :) Ja poza Misiem czytałam jeszcze Świerszczyka i Już Czytam. Ciekawe czy te czasopisma w ogóle jeszcze istnieją.
      Idę skończyć drugą część Igrzysk (o dziwo podoba mi się chyba nawet bardziej od pierwszej), trzecia już czeka na półce :)

      Usuń
    3. Pani Rice to prawdziwy literacki koszmarek, i wtedy gdy pisze o wampirach i wtedy kiedy tworzy bardzo umiarkowanie podniecające powieści pornograficzne.
      Przewaga drugiego gatunku nad pierwszym polega na tym, że marna pornografia potrafi być przynajmniej śmieszna.
      Igrzyska Śmierci przeczytałam na fali czucia się w obowiązku bycia na bieżąco- myślę, że film ma szanse być dużo lepszy od książki- co nie znaczy, że się na niego wybieram.

      Sabbath, miałaś rację, faktycznie dość sporo nas łączy jeśli chodzi o czytelnicze upodobania i nawyki.
      Serię o Tomku Wilmowskim i ja pochłaniałam z latarką pod kołdrą a moja fascynacja nie zmieniła się nawet gdy poznałam dość ciemne strony biografii autora cyklu, Alfreda Szklarskiego.
      Jedyne różni nas- i to rażąco- to wygląd biblioteczki. Twoja wygląda o niebo bardziej schludnie niż moja.
      Przepraszam za wcięcie się w rozmowę.

      Usuń
    4. Lusterko Em, ja z kolei "Zmierzchu" nie czytałam. Rice czytałam, bo recenzowałam, a Harris, bo robiłam z nią wywiad. Obowiązki.
      Może z tą panią od Zmierzchu (Meyer, tak?) będzie tak, jak z Rowling, która w trakcie tworzenia cyklu o HP niesamowicie rozwinęła się literacko? Choć nie... Meyer jednak startuje w innej kategorii. :]
      Trzeciej części "Igrzysk" nie mam na razie od kogo pożyczyć. A kupić nie kupię, bo staram się kupować tylko rzeczy, do których chciałabym wrócić. A tu sama nie wiem... Mnie wciągnęła akcja, nie przyjemność czytania.

      Usuń
    5. Trzy Ryby, ależ wcinaj się, wcinaj! Zapraszam, zachęcam, proszę nawet. :)
      Niechże Cię uścisnę za zrozumienie w kwestii Rice. nie pojmuję zachwytów. Poważnie: "Wywiad..." czytałam dawno temu, kiedy tylko wyszedł, na długo przed filmem i pomysł uznałam za nośny, ale czytało mi się źle po prostu. Pornioli Rice nie czytałam, ale chyba czuję się zaintrygowana.
      W kwestii biblioteczki: w niej też jest nieład - książki już dawno przekroczyły granicę "stania" na półkach, teraz stoją, leżą i powoli zajmują wszelkie wolne przestrzenie, ale ogólnie w książkach i perfumach mam porządek. Kiedyś miałam jeszcze w płytach, ale od kiedy grzebie w nich mój miły, używam czasu przeszłego. Za to w każdej innej dziedzinie aktywności życiowej działam jak katalizator chaosu. :)))

      Usuń
  2. Bardzo fajny i interesujący tag! Cieszę się, że mogłam poznać Cię od tej strony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viollet, to jest stary tag. Dlatego tagowałam tylko nowych bloggerów. Ale jeśli tylko masz ochotę - dopisałam zaproszenie. Z radością przeczytam Twoje odpowiedzi.

      Usuń
    2. Właśnie to zauważyłam - lepiej późno niż wcale ;) dziękuję! Odpowiem z przyjemnością :)

      Usuń
  3. Sabbath dziękuję za interesujący łańcuszek :*

    przeczytałam Twój wpis i poczułam się jakbym czytała o osobie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie mogę się doczekać Twoich odpowiedzi. coś mi mówi, ze "będzie tak, jak gdybym czytała o sobie". :)

      Usuń
  4. O, tak! Noc jest idealna na wiele rzeczy, z czytaniem włącznie. Ostatnio uskuteczniam taki patent z lampką led, która ma klipca i owego klipsa przymocowuje do książki, aby mieć światło i nie zakłócać snu Miłego mego. I tak, również czytam przy jedzeniu i w łaźni, to takie przyjemne. I też wcześnie zaczęłam swój proces czytelniczy, nawet chciało mi się w dzieciństwie czytać całego Sienkiewicza (niestety nie Platona, cóż, aż tak genialna nie byłam ;). W świecie dorosłym, moja - powiedzmy- praca sprawia, że mam kontakt ze słowem pisanym day by day. Sama też piszę i chciałabym coś z tym zrobić w przyszłości - właśnie napisać książkę (na razie magistruję, co nie jest wyjątkowo ciekawe). Już nawet znam temat/y...Anyway, oprócz powieści dla uciechy ducha fajna jest jeszcze literatura naukowa: wsysam tego trochę, zwłaszcza w tematyce wampirycznej i kulturoznawczej :) Bardzo sympatyczny ten tag - ja też jestem już nieco zmęczona powtarzającym się infantylizmem tej części blogosfery...Ciebie lubię czytać, bo jako jedna z nielicznych blogerek urodowych piszesz interesująco, a nawet intrygująco, i nie zauważyłam jakiś błędów językowych, co tak często spotykam w blogosferze. To jakaś mała plaga wśród blogów kosmetycznych i okropnie mnie to wkurza. I tyle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, o Platonie to ja kiedyś rzeczywiście pisałam. W tłumaczeniu Witwickiego to była bułka z masłem i wielka radocha. Niestety, potem okazało się, ze Witwicki lepszym był filologiem, niż filozofem i Platon w przekładzie nie do końca jest sobą. Nie ma na przykład rozróżnienia między słabą, a silną negacją. Al;e co tam... Filozof nie pierniczy się z tłumaczeniami. :D

      Za książkę trzymam kciuki. Za magisterkę też. Ja jestem zbyt leniwa na długie formy - i nie mam tu na myśli magisterki. :)
      Jeśli chodzi o wampiry: trójka moich bliskich znajomych mieli właśnie ten temat. Będzie wysyp wampirycznych romansów w 2013 roku. Teraz wszystko w rękach wydawców. :)

      Usuń
    2. A to zaskoczenie platońskie, hahaha.Wampiryczne romanse są łeeee ;) Jam wielbicielką klasycznych, gotyckich opowieści, bez cipciaków błyszczących w słońcu. Cieszę się, trzymaj trzymaj. Tag chętnie wykorzystam (ale jeszcze nie wiem, kiedy). Uję :*

      Usuń
    3. Ale przecież "Dracula" Stokera to tez romans. Choć, oczywiście, zupełnie innego typu, niż współczesne, "błyszczące". :)
      Jestem zwolenniczką mitu w wersji klasycznej: gdzie za nieśmiertelność płaci się potworną cenę.
      A na odpowiedź na taga moge czekać. Spokojnie. :)

      Usuń
    4. Dracula Stokera romansem? ;) Ostro zaprzeczę. Myślę, że filmowe adaptacje mocno wygładziły tę powieść, zwłaszcza wersja Coppoli...Skoro o wampirach mowa - zetknęłaś się z twórczością Anne Rice? :)

      Usuń
    5. Ale ja nie mówię o adaptacjach. Mówię o Draculi rozpaczliwie pragnącym Miny i ostatecznie ginącym przez tę dziwną miłość, o formie pełnej miłosnych wyznań, o licznych "relacjach" damsko - męskich". Wampiry od początku związane były z kwestią energii (powiedzmy) seksualnej i u Stokera też to jest. Dracula jest bardziej romantyczny, niż straszny. A gotyckości to nie wyklucza, oczywiście.

      Usuń
  5. Sabb, siostro! Czytelniczo wiele nawyków nas łączy :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko, jakimś cudem, łańcuszek jeszcze do ciebie nie dotarł (a krąży po blogach już wiele lat), to zapraszam do zabawy. Dopisałam zaproszenie w poście. jeśli masz ochotę - częstuj się. :)

      Usuń
    2. A żebyś wiedziała, że się poczęstuję :)))

      Usuń
    3. Tag jest tak stary, że nawet nie podejrzewałam, że jeszcze go nie robiłaś.
      Z radością przeczytam Twoje odpowiedzi!

      Usuń
  6. Świetny łańcuszek!
    Zazdroszczę Ci czytania w każdym możliwym miejscu, a szczególnie w środkach komunikacji- ja nie jestem w stanie z wiadomych powodów ;( I nie jestem też w stanie skupić się na audiobookach, zaraz myśli mi odpływają.
    Co do Harlequina też zdarzyło mi się jednego przeczytać w desperacji ;P Przeżyłam szok jak mi o nim przypomniałaś ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwetto, jeśli coś przegapiłam, bardzo proszę, wybacz, ale z jakich powodów nie możesz czytać we wszystkich możliwych miejscach? Choroba lokomocyjna? Wada wzroku? Coś innego?

      A Harlequin to rzeczywiście szok poznawczy. :)))

      Usuń
  7. Napisałam długi komentarz, ale mi go wcięło.
    Więc po prostu podziękuję Ci za odpowiedź i zapowiem, że teraz to ja szczelam focha. ;) Ponieważ "ironiczny" nie znaczy wcale tyle, co "pozbawiony sympatii". Chyba, że (znowu) mam dziwne definicje popularnych określeń...
    Oraz, że zainteresowałaś mnie Temeraire i to bardzo! :)
    A także, iż jestem skłonna przymknąć oko na niedociągnięcia logiczne czy stylistyczne, jeśli książka mnie wciągnie. Rzecz jasna, o ile nie są doprowadzone ad absurdum. ;)
    Z najważniejszych to chyba wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Temeraire" to wojny napoleońskie z perspektywy gościa służącego w lotnictwie. Smoczym lotnictwie, dodam. :)))

      Dla mnie "warsztat" obejmuje także tworzenie postaci. jeśli ktoś uwiedzie mnie porywającymi osobowościami bohaterów z krwi i kości, wybaczę mu nawet nie zamknięcie oblężenia. Ale nie wybaczam jeźdźca o trzech rękach (jedną ręką trzyma lejce, w drugiej miecz, a wolną sięga po laskę stojącą na ziemi - autentyk), czy panienki, która na środku piętnastowiecznej drogi prosi o windę (to też autentyk, tylko wpadka tłumacza, nie autora). To jest absurdum właśnie. :)))

      A fochem się nie fatyguj. Jestem fochoodporna. :D

      Usuń
    2. No i właśnie dlatego mnie ten cykl zaciekawił. :) Bo zdążyłam zapytać Wujka Gugla. ;)

      To prawda. Choć czasami myślę, że swego czasu przeczytałam zbyt wiele złych książek, by nie docenić faktu, że ktoś choć trochę się postarał.
      Za to trójręki jeździec mnie zachwycił! ;) A panienka... jeśli nie winda, to co? Jakiś sprzęt do teleportacji? Pytam z niekłamanej ciekawości. :D

      To nie będę się burzyć. Foch, który nie robi wrażenia, jest fochem zbędnym. ;)

      Usuń
    3. Już załapałam, "na środku drogi" prosiła o "windę". Trochę mi to rozjaśniło pod czaszką. :)

      Usuń
    4. Trójrękiego jeźdźca popełniła moja własna koleżanka. Pal licho, zdarza się. Ale że redakcja tego nie wyłapała, to wstyd.
      W kwestii windy: zakładam, ze autor użył zwrotu "to ask for a lift" - "poprosić o podwiezienie". A tłumacz nie znał, zajrzał do słownika i zobaczył, że lif = winda.

      Szalenie cieszy mnie, że nie będziesz się foszyć. Byłoby mi przykro, że tak się męczysz bez sensu. :)))

      Usuń
    5. Tak właśnie myślałam. :)

      Nie będę. Nie lubię męczyć się bez potrzeby. :]

      Usuń
    6. "Lift", nie "lif" oczywiście.
      Swoją drogą, jak redagujesz swoje teksty na bloga? Pozwalasz im swoje "odleżeć" czy taka czujna jesteś?

      Usuń
    7. Hę? Nie do końca rozumiem uwagę o "czujności". Literówkę zauważyłam i ją olałam, bo jest oczywista. Czy chodziło Ci o coś innego?
      Jak redaguję teksty? Karygodnie! :)) Staram się przeczytać go jeszcze raz, potem publikuję. I z pływem czasu poprawiam wszystkie błędy, których nie zauważyłam w "pierwszym czytaniu". :D A i tak niecelowych powtórzeń oraz przecinków w dziwnych miejscach jest u mnie zdecydowanie zbyt dużo. ;)

      Usuń
    8. Z "U-pływem czasu" - tak właśnie to działa. Tyle, że z opcją edycji. ;)))

      Usuń
    9. Nie pytałam o moje zeżarte "t", tylko właśnie o redakcję Twoich własnych tekstów. Robię podobnie. czytam, potem czytam w innym formacie i publikuję, a błędy wyławiam czasem już po publikacji. Niestety.
      A poruszyłam temat, bo wydaje mi się, że wpadek zaliczasz mniej, niż ja.

      Usuń
  8. Och, Ty bratnia duszo. Zdjęcie regałów reprezentuje moje ostatnie gorące życzenie. Bo u mnie książki zapełniły ostatnie wolne miejsca po kosmetykach plus stosy na podłodze( podłoga to jak wiemy najniższa półka w mieszkaniu).
    Kocham czytać, czytam po kilka książek na raz, a w dodatku czytam po milion razy te same, ukochane ksiażki.

    W młodości przeszłam ten sam indiański szlak co Ty:) a potem Musierowicz, wszystkie Anie, cała dostępna fantastyka i klasyka itd. Niestety podjadam przy czytaniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było i moje marzenie przez lata. Wprawdzie pierwszym moim meblem, na którego wpływ miałam osobiście była poważna biblioteczka, ale czymże jest jedna biblioteczka wobec apetytów maniaka? :)
      Kiedy mieszkałam na poprzednim mieszkaniu, w kawalerce (dużej, ale jednak), książki zajmowały mi wszystkie możliwe przestrzenie. nawet zamiast łóżka miałam materac położony na półmetrowej warstwie książek.

      W kwestii szlaku: Musierowicz i Anie nigdy mnie nie wciągnęły. próbowałam jakieś Montgomery czytać, ale przebrnęłam raczej z obowiązku, bo wypadało. Wolałam Nienackiego, Niziurskiego czy Bahdaja.
      Czytałam dużo literatury rosyjskiej i francuskiej. Ogólnie "przerabiałam" klasykę. Polską też.
      Potem trafiłam na Bułgakowa i Wellsa i porwała mnie już fantastyka. Ale wciąż czytam sporo poza fantastyką, oczywiście. :)

      Usuń
    2. Musierowicz to ogromna część mojego dzieciństwa. Do tej pory z chęcią wracam do poszczególnych tomów i z pewnością będą to jedne z pierwszych książek jakie podsunę swoim dzieciom. Udało mi się nawet przemycić podrozdział o Jeżycach Borejków w swojej pracy dyplomowej :)

      Usuń
    3. Ja właśnie takiej literatury nie czytałam. To znaczy - znam 'Opium w rosole", ale nie zachęciło mnie ono do sięgnięcia po kolejne książki. Z "babskich" czytadeł połykałam chyba tylko Chmielewską.

      Usuń
    4. To nie znaczy, ze uważam je za mniej zajmujące. Po prostu nie trafiają w moje "sloty". Do dziś czytam literaturę (nie wiem czemu) uważaną za męską.

      Usuń
  9. Przyszłam zwabiona zapachem farby drukarskiej ;) I przeczytałam ze smakiem, tym bardziej że na wiele pytań mogłabym dać bardzo podobne odpowiedzi (łącznie z kwestiami o NIEzaginaniu rogów i podatności na wizyty kolorowego ptaka podczas czytania w autobusach/samochodach). A co do ton papieru - książek (prawie) nigdy nie jest za dużo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zauważyłaś, ze farba drukarska tanich gazet pachnie zupełnie inaczej, niż farna, którą drukowane są dobrej jakości książki? :)

      NIEzaginanie rogów to taki trochę wyraz szacunku i miłości u mnie. Nawet tanie książki nie zasługują na to, by je bezmyślnie niszczyć. Lepiej oddać komuś.
      A książek jest za dużo, kiedy musisz instalować półki w kiblu. Serio. :)

      Usuń
  10. TAG fajny, chyba najfajniejszy jaki widziałam ostatnio. Powiem Ci, że coś nas łączy - sama lubię czytać głównie w nocy i...muszę cokolwiek na kibelku:) Nawet info z opakowania Domestosa..Często zabieram ze sobą jakąś gazetę:) Z książkami ostatnio się opuściłam. Może dlatego, że nie trafiam na nic ambitnego i tak jak przy filmach, tak i przy książkach ostatnio jestem w stanie przewidzieć co będzie dalej. To irytujące na dłuższą metę. Nawet przy serialach (których w sumie raczej nie oglądam) siedzę i wkurzam mówiąc co będzie. No i skoro wiem to po co oglądać/czytać?

    Za to ostatnio znów czytam...podręczniki. No i do czego to doszło na starość..

    OdpowiedzUsuń
  11. Aha,zapomniałam. Czy ty też najbardziej lubisz czytać te stare, żółte i rozpadające się książki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w kibelku zwykle leżą ze dwa numery Polityki. Ale to prawda, kiedy nie ma gazety, potrafię poczytać pudełko wybielacza albo opakowanie płynu do mycia... czegokolwiek. :)
      W kwestii umiejętności przewidywania: moi znajomi uważają, ze nie warto opowiadać mi dowcipów, bo zawsze przewidzę pointę. Wpadli nawet na koncept, żeby opowiadać mi tylko początki. :)
      Książki lubię wszystkie, ale rzeczywiście, stare mają w sobie coś niezwykłego. Jakiś czas temu pożyczyłam znajomym przedwojenny "Portret Doriana Greya" i wiem, ze już nie odzyskam... :(

      Usuń
  12. Ech, książki! Jak byłam mała, marzyłam by mieć w wielki dom, a tam ogromniastą bibliotekę taką jak w "Pięknej i Bestii". To by było dopiero!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy wyobrażam sobie swój wymarzony dom, zwykle szczegółowe planowanie kończę na bibliotece i garażu. reszta jest mi dość obojętna. Ale to, co miałabym w tych dwóch pomieszczeniach zajmuje mi wyobraźnię na długie godziny. :)))

      Usuń
    2. Ech, wyłamię się - ja myślę przede wszystkim o kuchni. Funkcjonalnej, nie musi być wielka - i piwnicy, z miejsce na pędzenie domowego słodkiego winka...I duży teren dookoła, bo małżonek bardzo drażliwy na różnoraką ludzką aktywność dookoła...

      Usuń
    3. O! Widzę, ze mam okazję powitać na blogu swoje kompletne przeciwieństwo. Przynajmniej pod względem wyobrażeń domowych. :)
      Kuchnia nie ma dla mnie wielkiego znaczenia - lubię jeść, ale gotować nie znoszę. Wino nie jest moim ulubionym trunkiem, a jeśli piję to wytrawne raczej, zaś wizja domu z wielkim terenem wokół, koszenia trawników, czyszczenia rynien i, nie dajcie bogowie, pielęgnowania ogrodu jest dla wysoce zniechęcająca.
      Jak to fajnie, ze możemy się tak ładnie różnić i ze każdy styl życia znajdzie swoich miłośników. :)

      Usuń
  13. Hektor czy Odys?
    Biblioteczki zazdroszczę Ci bardzo, ja jeszcze nie przywiozłam swoich książek do Wawy, głównie dlatego, że wtedy stanęlibyśmy przed wyborem: my albo książki. A ja nie lubię sypiać na dworze w zimie...
    Czytasz w wannie?
    A, właśnie!
    Czytałaś "Ex Libris" Anne Fadiman? Jak nie, to mam i się podzielę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się zdecyduj, a ja Ci przywiozę książkę na Pyrkon. :)

      Czytam w wannie. Układam sobie w poprzek wanny półeczkę, na niej ręcznik (do wycierania rąk przed przewróceniem strony) i coś do picia i moczę się w pianie dopuszczając gorącej wody. :)

      Ex Librisu nie czytałam. Powiadasz, że warto?

      Usuń
  14. Świetny wpis:) Przeczytałam z prawdziwą przyjemnością:)Czy muszę pisać, które zdjęcie spodobało mi się najbardziej;)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Madziku. Ty akurat nie musisz.
      Swoją drogą, rozważałam wrzucenie tu Bale'a, kiedy w "Mechaniku" czyta "Idiotę", ale zrezygnowałam. Pomyślałam, ze taki Krystianek nawet Cienie nie zachwyci.

      Które zdjęcie jest moim ulubionym też nietrudno się domyślić. :)

      Usuń
  15. Wiem, wiem. Swoją drogą, półki ze zdjęcia "Bruckowego" łudząco przypominają te z twojego mieszkania:)

    OdpowiedzUsuń
  16. I jeszcze mi przypomniałaś, że muszę uzupełnić swoją na razie skromną, biblioteczkę - właśnie o "Idiotę" Dostojewskiego. Jedna z moich ulubionych książek.

    OdpowiedzUsuń
  17. A mnie najbardziej zafrapowało zdjęcie z "porządną" biblioteczką ;)
    Tylko przypomina mi to, że od jakichś dwóch lat powtarzam o konieczności zakupu nadstawki, aby znaleźć miejsce dla nowych książek, które chwilowo gromadzą się w stosy i budują koślawe wieże na szafkach, na podłodze, nawet na oparciu od sofy (zakładam beztrosko, że nie zechcą niecnie zaatakować mnie którejś nocy zjeżdżając mi na głowę i przyprawiając o atak serca ;p).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pisałam wyżej w komentarzach już, że kiedyś, kiedy mieszkałam w kawalerce, książki miałam wszędzie. zamiast łóżka miałam materac ułożony na (równej) półmetrowej warstwie książek. Niepokoić zaczęłam się dopiero, kiedy półki zaczęły zarastać mi kibel. :/

      Stosy na ziemi (jak u Kałużyńskiego) to nie jest dla mnie wizja nieprzyjemna. tylko chyba martwiłabym się o niszczenie tomów. No i ten kurz... Nie należę do ludzi, którzy lubią sprzątać. :)

      Usuń
  18. Zaiste, kurz to zmora.
    Niestety, również nie należę do ludzi, którzy lubią sprzątać, więc...hm... kurz częściej jest niż go nie ma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kurz to jeszcze nie brud. ;)
      Ogólnie, właśnie z powodu kurzu (i lenistwa) oszkliłam prawie całą bibliotekę. I wszystko w ogóle. :)

      Usuń
  19. Nie cierpię łańcuszków. Organicznie, z głębi serca, głowy, żołądka, czegokolwiek. Zawsze widząc słowo "łańcuszek" i "otagowanie" myślę, jak to cudownie nie mieć bloga i nie musieć.
    To chyba dlatego, że łańcuszki w większości są głupawe.
    A ten nie jest. Ot, niespodzianka. No i w ogóle promocja czytelnictwa to szlachetna rzecz.
    A, przypomniało mi się: Miałaś może okazję przeczytać "Co wnosi nos?"
    Czytając Twój wpis myślałam sobie - jak wiele zupełnie indywidualnych przyzwyczajeń każdego człowieka kryje się w czytaniu... Nawet dziś w pracy rozmawiałam z koleżanką o czytaniu - powiedziała, że nigdy nie czyta kilku książek na raz. A wydawało mi się takie oczywiste, że wszyscy to robią.
    Przyznam ze wstydem, że zaginam rogi. Jakoś mi się to nie kojarzy z niszczeniem książki, bo przecież się potem odegną. Oczywiście tylko w książkach własnych. Nie znoszę latających po książce zakładek, karteczek, rachunków... Czasem jako zakładki używam papieru toaletowego, którego rolkę zawsze mam przy łóżku. Książki, które noszę ze sobą - sory, rogi.
    Z pierwszych klas podstawówki pamiętam kilka nieprzyjemnych sytuacji, kiedy bibliotekarka nie pozwoliła mi zwrócić książki, twierdząc, że jej nie przeczytałam, skoro wypożyczyłam ją zaledwie dzień wcześniej. Po kilku takich historiach przestałam pochłaniać duże ilości książek. I tak mi zostało. Czytam niby niemało, ale nie hurtowo. Chętnie kopnęłabym w tyłek te głupie bibliotekarki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w podstawówce miałam bibliotekarkę - anioła. najpierw rzeczywiście oburzała się, kiedy w czwartej klasie sięgałam po Historię Rosji Tołstoja, potem załapała, że wkrótce jej się skończą zasoby i przynosiła mi książki z innych bibliotek. No i zawsze istniała szansa na zwolnienie z lekcji w celu pomagania w oprawianiu, sprzątaniu, inwentaryzowaniu etc.
      Za to miałam matkę, która uważała, że czytanie to marnowanie czasu i że powinnam raczej na drutach robić. Zawsze kiedy brałam się za książkę uznawała, że jest to świetna pora, by kazać mi wynieść śmieci, powiesić pranie, pozmywać, albo po prostu nauczyć mnie nowego łańcuszka na szydełku, bo "przecież nic nie robisz". :)

      Co do łańcuszków - zwykle staram się odpowiedzieć tak, żeby dodać coś od siebie. Tu trudno mi było jakoś szczególnie się zabawić, może dlatego, że do książek nie mam dystansu - są dla mnie ważne. Ważniejsze, niż normalne "rzeczy". Mój miły twierdzi, że gdyby zastał mnie w domu pożar, spłonęłabym przed swoją biblioteką. Ja się nie zgadzam: wiem, które tomy ratowałabym (książki od przyjaciół, którzy nie żyją i już nigdy nie napiszą mi kolejnej dedykacji). Ale też... Tylko wtedy, gdyby to, co naprawdę kocham, czyli ludzie, byli bezpieczni.

      Zakładkami mnie zaskoczyłaś. Nie przypuszczałam, ze można je postrzegać w ten sposób. :)

      Usuń
  20. czytanie przekładów witwickiego było zakazane na moic studiach ;) to bezczeszczenie platona. naprawdę. podoba mi się ten tag, może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam bezczeszczenie. Tylko niezrozumienie. :)
      U nas obowiązkowe było czytanie w oryginale. :)

      Usuń
  21. Super tag, bardzo mi sie podoba i z ciekawoscia przeczytalam to, co masz do opowiedzenia.
    Od zawsze lubilam czytac, pochlaniam roznego rodzaju literature- musi byc w niej cos, co przyciaga i nie pozwala oderwac sie od kartki az do samego konca.

    Kiedy dotarlam do "Tomkow" Szklarskiego zrobilo mi sie tak sentymentalnie...
    Ksiazki uwielbiam tradycyjne, podoba mi sie ten zapach papieru i farby- niektore musza byc moje inne pozyczone.
    Ostatnio spory rozrzut w moich lekturach ale bywa, ze wybieram cos bardzo lekkiego i niezobowiazujacego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tradycyjna, papierowa książka to jest przedmiot o magicznej mocy. Nie zarzekam się ale na razie żadne kindle mi jej nie zastąpią. Lubię trzymać papier w dłoniach, przewracać kartki, wąchać albo świeżą farbę, albo stary papier... Jest w tym coś z rytuału.

      Usuń
  22. Postac z Odysei, hmmm - tak mi chodzi po glowie bogini Kirke, co to zamienila Odysa i jego kumpli w swinie. Bo magia, bo moze tak ja sobie troche wyobrazalam kiedys, jak Twoje zdjecie profilowe: z czarnymi kreconymi wlosami, w ciemnym kapturze ;-).

    Co do czytania, to wiele Twoich wypowiedzi mogloby wyjsc z moich ust rowniez. Moze mam troche inne niektore upodobania literackie (np. nie kreci mnie za bardzo gatunek "fantazy" .

    Jesli chodzi o ksiazki w domu, to dla mnie dom bez ksiazek jest pusty i zimny. Zgadzam sie z Alberto Manguel w tej kwestii:
    “It has always been my experience that, whatever groupings I choose for my books, the space in which I plan to lodge them necessarily reshapes my choice and, more important, in no time proves too small for them and forces me to change my arrangement. In a library, no empty shelf remains empty for long. Like Nature, libraries abhor a vacuum, and the problem of space is inherent in the very nature of any collection of books.”
    ― Alberto Manguel, The Library At Night

    A ogolnie powtarzam rowniez za Groucho Marx-em:
    "Outside of a dog, a book is a man's best friend. Inside of a dog is too dark to read" :-).
    Zdjecia swietnie dobrane, jak zwykle.
    Pozdrawiam cieplo i scickam czytelniczo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łomatko! Kirke! Zaiste udało Ci się mnie zaskoczyć tym wyborem. :)
      Książkę wygrała Jo i już dostarczyłam wygraną. Mój wybór jest banalny. Hektor. Hektor, który poszedł umrzeć za zasady, za honor, za durnego brata.

      Cytat z Manguela wstrząsająco wręcz prawdziwy. To tak właśnie jest. I powiem Ci uczciwie, mnie to nie przeszkadza. Jesli miałabym ograniczyć swoją przestrzeń CZYMKOLWIEK, nic nie będzie milej widzianym ograniczeniem, niż książki. :)

      Usuń
  23. ale obrodziło komentarzami ;)
    obdzieliłabyś tym Sabb ze trzy blogi :)
    ja chciałem tylko podziękować za nominację do łańcuszka i poinformować, że u siebie już zamieściłem odpowiedź ;)
    pozdrawiam ciepło pirath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko odkopię się z zaległej roboty i obowiązków pozaroboczych, będę nadrabiać.
      Uściski :*

      Usuń
  24. Dziękuję za otagowanie. Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale poprzedni tydzień łącznie z niedzielą miałam wyjęty z życiorysu z powodu nadmiaru pracy :(
    Wiedźma mnie również otagowała, dlatego czuję się podwójnie zobligowana do publicznych wyznań :) Co też uczynię rychło :)
    Palahniuka też lubię bardzo! Dziwnie on pisze, oj dziwnie. Nie wszystkie jego książki do mnie trafiają, ale każda ma coś w sobie niewątpliwie ;)
    I też audiobooków słucham w samochodzie :D
    Dzięki jeszcze raz :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie tago pozwalają nam odkrywać wspólne cechy tam, gdzie byśmy się ich zupełnie nie spodziewali. :) Na wyznania czekam, jak zawsze.
      A co do wycinania z życiorysu: ja właśnie mam okres wycięty. Ale wrócę. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty