Subiektywny przegląd perfum z wiodącą nutą oud


Moje proroctwo się spełniło: na rynek wchodzi zapach Hugo Boss z oudem w tytule. I oto niszowe stało się popowe, trudne stało się łatwe. Składnik do niedawna zupełnie w Europie nieznany i dosłownie marginalny, w ciągu kilku lat zszedł pod strzechy. Ponowoczesność wita.


Celowo nie piszę, że ideał sięgnął bruku, bo przecież idealność nut oudowych jest wielce względna, a Hugo Boss to nie taki wcale bruk. Bruku to ideał sięgnął, kiedy pewna firma sygnująca swoje "alternatywne" ciecze numerami i inicjałem FM wypuściła na polski rynek "numer jakiśtam" rzekomo pachnący jak Ambre Sultan Serge Lutens. 

Z tej okazji (Hugo Bossa, nie FM - z okazji FM mogłabym co najwyżej sesję walenia głową w ścianę zaproponować) postanowiłam wreszcie stworzyć listę znanych mi perfum z nutą przewodnią oudu. Od dawna miałam świadomość, że będzie to wymagało sporo pracy, jednak kiedy siadłam i zaczęłam pisać... zaskoczyłam nawet sama siebie.

O większości zapachów ledwie wspominam - zainteresowanych zapraszam do lektury pełnowymiarowych recenzji. Tym, których (z różnych przyczyn) nie udało mi się jeszcze zrecenzować, poświęcam słów więcej, niż kilka. Ale niewiele więcej, bo spis i tak wystawi Waszą cierpliwość na ciężką próbę.

Zapraszam do lektury listy oudów długiej jak brazylijska telenowela, lecz (mam nadzieję) znacznie bardziej treściwej.





Aoud (Man) M. Micallef - perfumy, które stały się bezpośrednim impulsem dla odkrycia oudu przez cywilizację zachodnią. Wcześniej było M7 YSL, ale dopiero skomponowany przez Geofreya Nejmana AOUD z przyczyn niezrozumiałych dla mnie sprzedawany obecnie jako MAN sprawił, że nuta ta zaistniała w świadomości użytkowników perfum jako nuta wiodąca, na którą można położyć główny akcent kompozycji. Piękny, wyrazisty mariaż oud z różą. Klasyk, którego blasku nie przyćmi nikt i nic. Geoffreya Nejmana i Martine Micallef, którzy pokochali tę nutę podczas swoich wypraw na Wschód (o czym opowiadali w udzielonym SoS wywiadzie) powinno się za AOUD uhonorować jakimś medalem, pomnikiem albo przynajmniuej oficjalnym tytułem rodziców europejskich oudów. Howgh!

Aoud Gourmet M. Micallef - łagodny, miękki, ciepły oud bez nut kwiatowych. Kompozycja więcej, niż udana

Night Aoud M. Micallef - najbardziej nowoczesna z oudowych propozycji Micallef. Wyraźnie słodka - słodyczą przypominającą cukierek w celofanie. Niezwykła rzecz - koniecznie do przetestowania.

Vanille Aoud M. Micallef - nazwa świetnie oddaje istotę rzeczy. Waniliowy, łagodny oud. bardziej dla miłośników wanilii, niż oudu, choć jednocześnie zaznaczyć warto, że jest to wanilia niebanalna.

Royal Rose Aoud M. Micallef - Aoud tylko bardziej różany i mniej bezkompromisowy. Myślę, że pomysł na różany oud mógł być przyczyną przesunięcia klasyka do linii męskiej.

 

Arabian Diamond M. Micallef - piekne połączenie ciemnego oudu z kwiatowym, delikatnie cierpkim geranium. Kompozycja wyraźnie przyprawowa, z wytrawnym akcentem żywicznym. Gdyby nie połączenie marek G.Nejman i M.Micallef - pewnie znalazłaby się wśród propozycji stricte męskich. A tak... jest propozycją męską wśród micallefowych uniseksów. Moim zdaniem na kobiecej skórze układa się świetnie, choć niebanalnie.

Emir G.Nejman - zmysłowy, wyrazisty orient stworzony przez Geoffreya Nejmana pierwotnie dla marki G.Nejman mającej rozpieszczać wyłącznie mężczyzn, aktualnie wcielony do oferty M. Micallef jako G.Nejman Emir. Moim zdaniem najlepszy z zapachów całej nejmanowej serii.

Denis Durand Couture M. Micallef - klasyczny oud z różą doprawiony ciepłym akordem przyprawowym i łagodnym akcentem zwierzęcym o oszczędnej projekcji. Zapach interesujący, niejednoznaczny jak skórzany garnitur, łączący niszowy sznyt z wyrafinowanym snobizmem. I ani jedno, ani drugie nie jest tu wadą.


Pure Oud Arabian Nights by Kilian - pierwsza z serii oudowych kompozycji firmowanych imieniem dziedzica fortuny Hennessy. Jak na tę nazwę - mało oudowy, jak na tę cenę - mało trwały.

Rose Oud Arabian Nights by Kilian - klasyczny mariaż oud i róży. Więcej, niż poprawna kompozycja, trwałość przyzwoita, projekcja solidna, ale nie wykraczająca poza granice przyzwoitości. Kompozycja udana, lecz nie rewolucyjna.

Incense Oud Arabian Nights by Kilian - mój fawortyt z serii. Mogę napisac nawet, że jeden z moich ulubieńców w całym zestawieniu. Genialne, świeże, stymulujące wyobraźnię połaczenie chłodnego, uduchowionego olibanum ze zmysłowym, ciężkim, lubieżnym oudem. Madame Lancesseur - chapeau bas!

Amber Oud Arabian Nights by Kilian - kompozycja z tych "podobających się". Nie rewolucyjna, lecz daleka od banału. Ciepłe, zmysłowe połączenie ambry z oudem docenione przez jury FIFI Awards.

Cruel Intentions - Tempt Me by Kilian - wymieniam dla porządku, bo to pierwsza oudowa kompozycja marki Kilian. W moim odczuciu jedna z lepszych propozycji marki, choć nie wykraczająca poza nutr perfum "eleganckich i nienamolnych".


M7 Yves Saint Laurent - klasyk. Ale poza tym, że klasyk, także klasyk piękny. Zapach ciepły, drzewny, uwodzicielski - parę lat temu poddany liftingowi, po którym wciąż jest to zapach ciepły, drzewny i uwodzicielski, tylko trochę mniej.

La Collection M7 Oud Absolu Yves Saint Laurent - zapach przyjemny i, jak na współczesne standardy selektywne) relatywnie trwały, próżno jednak miłośnicy starego M7 oczekiwać będą wskrzeszenia legendy. M7 Oud Absolu jest inne, mniej oudowe, niż stara wersja M7, lżejsze, bardziej transparentne. Żaden to absolut.

 

Oudy Montale to materiał na osobny rozdział oudowej opowieści. Są ich dziesiątki i wszystkie są potęzne, mocarne i cięzkie - nawet te z cytrusami w składzie. Taki już urok zapachów Montale.
Nie podejmuję się opisania (ani nawet wymienienia) wszystkich. Wspomnę tylko, że moimi ulubieńcami są Aoud Leather i Dark Aoud.

Najbardziej znane z Aoudów Montale to:
Black Aoud Montale
Dark Aoud Montale
Red Aoud Montale
White Aoud Montale
Aoud Leather Montale
Moon Aoud Montale

Poza tym  mamy:
Aoud Roses Petals Montale
Aoud Cuir dArabie Montale
Aoud Lime Montale
Aoud Damascus Aoud Cuir dArabie Montale
Aoud Lime Montale
Aoud Queen Roses Montale
Kabul Aoud Montale
Aoud Ambre Montale
Aoud Queen Roses Montale
Aoud Saffron Montale
Aoud Ever Montale
Aoud Forest Montale
Aoud Greedy Montale
Aoud Silver Montale
i wiele, wiele innych... 


Oud Royal Giorgio Armani z serii Armani Prive - swego czasu ogłosiłam go idealnym. Bez róży (co dla mnie stanowi zaletę), głęboki, wyrazisty, lecz bez charakteryzującej niektóre bezkompromisowe oudy ciężkości. Piękny. Po prostu.

Arabian Nights Jesus Del Pozo wersja męska - młodszy brat Oud Royal Giorgio Armani z serii Armani Prive. Kompozycja bliźniacza nieomal, równie piękna, równie trwała, równie godna pożądania. Cena wielokrotnie niższa, za to dostępność fatalna, bo del pozo wypuścił Arabian Nights wyłacznie na arabski rynek.

10 Corso Como - jeden z zapachów sprzed okresu oudomanii. Szorstkie nieco połączenie kadzidła z labdanum, z oudem w tle. Kilka lat temu urzekło mnie na tyle, ze nabyłam flakon. Teraz, kiedy oudów mamy na pęczki - nie wiem, czy zaszalałabym. Inna kwestia, że kadzidło z labdanum i bez oudu stanowi piękne połączenie.

Costes by Hotel Costes - kadzidlano - różany zapach uznawany za piękniejszego brata 10 Corso Como. Piękniejszy w sensie klasycznym rzeczywiście jest - z ogromnym wyczuciem przez samą Olivię Giacobetti złożona kompozycja jest idealnie gładka, krągła i pięknie się układa na skórze. Perfumy w swojej kategorii idealne. Co stanowi jednocześnie ich siłę i słabość.


Oudh al Methali Rasasi - perfumy łączące głęboką, bezkompromisową oudowość (jest takie słowo?) z niezwykłą, ujmującą łagodnością nut drzewnych. Specyfika nośnika (Oudh al Methali to skoncentrowany olejek) podkreśla obie cechy kompozycji. Zapach jest wyrazisty, intensywny, lecz jednocześnie niekrzykliwy. Trzyma się blisko skóry tworząc wokół nosiciela swoisty kokon woni. Mnie osobiście zachwycił. 

Dhan Al Oudh Al Nokhba Rasasi - najdzikszy z oudów Rasasi. Zwierzęcy, wyrazisty, intensywny, z pozornie kompletnie niekompatybilną z całością nutą owocową. Niewątpliwie dzieło wyjątkowe. i fascynujące - choć moja fascynacja jest lękliwa nieco i skonfundowana. ;)

Dhanal Oudh Nashwah Rasasi - oud przyprawowy, subtelnie rozgrzany kroplą miodowej słodyczy. Fantastycznie noszalny i dość surowy jednocześnie. W pół drogi między łagodnością a ekstremizmem.

Bushra Rasasi - oud i róża w wersji prawdziwie orientalnej. Najbliższy chyba klasycznym arabskim pachnidłom zapach Rasasi. Piękny, potężny, urzekający.

Faqat Lil Rijal Rasasi - kolejny (po Rashy) zapach Rasasi będący udanym złożeniem nut drzewnych z jaśminem. Wyraźnie przyprawowy oud zmiękczony dyskretną nutą kwiatową, w bazie pogłębiony akcentem skórzanym. Zasługuje na porządną recenzję i mam takową w planach.

Amber Oud Rasasi - klasycznie zbytkowny orient. Ciepły, zmysłowy, arabski. Bez ekstremów.

Woody Arabian Wood - typowo arabski, zawiesisty, statyczny oud rozgrzany krwistoczerwoną różą i zbytkowną, lecz wytrawną ambrowo - paczulową bazą. Nie jest to kompozycja rewolucyjna, ale mimo to warta uwagi. Dla swej klasycznej, orientalnej urody.

 

La Collection Couturier Parfumeur Leather Oud Dior - zaskakująco zwierzęcy (w otwarciu wręcz zezwierzęcony doszczętnie), z wyraźną nutą skóry i subtelnym, miodowym podbiciem. Jedna z ciekawszych oudowych kompozycji, jakie miałam okazję wąchać. Nie tego spodziewałam się po Diorze. I daję Wam słowo - Wy też nie.

Al Oudh LArtisan Parfumeur - zapach kontrowersyjny. Przez niektórych uznawany za łagodny i miły, na kiektórych skórach fika kozły (i kozioł jest tu słowem kluczowym). Warto testować, bo oud brzmi tu jak prawdziwy, naprawdę stary oud.

 


Black Tourmaline Parfums de Pierres Poémes Olivier Durbano - jeden z moich kadzidlano - oudowych ulubieńców. Kompozycja o potężnej mocy, potężnej projekcji i równie potężnej sile oddziaływania na wyobraźnię. dzieło perfumeryjnej sztuki bez dwóch zdań.

Oud 27 Le Labo - z Oudem Le Labo mam pewien problem: wąchałam go z dwóch różnych flakonów odległych w czasie o kilkanaście miesięcy i każda z wersji pachniała inaczej. starsza była bezkompromisowa, trudna, z wyraźną fizjologiczną nutą; nowsza pachnie łagodnie, choć wciąż daleka jest od banału. Pierwsza ciekawsza, druga piękniejsza.

Le Labo, Rose 31 - dla porządku wspomnę także drugi zapach Le Labo z wyraźną nutą oudu. Piękna, oryginalna, złożona, wielowymiarowa róża. Jedna z najlepszych znanych mi róż.


Ambre Noir Sonoma Scent Studio - brudny oud, zwierzęca ambra, turpistyczne labdanum. Zapach trudny, dziwny, wręcz szokujący. Wielka rzecz, powiadam Wam.

Rose Anonyme Atelier Cologne - bardzo dobra kompozycja bardzo dobrej, acz niedocenianej, marki. Zmysłowa, niebanalna róża z umiatkowania agarowym podbiciem. Kompozycja lekka, lecz niejednoznaczna. Moc i projekcja bynajmniej nie kolońskie.


Oudy marki Amouage zasługują na osobny podrozdział. Marka ta od lat proponuje swym klientom kompozycje eleganckie, złożone i doskonale wyważone. Być może dlatego właśnie tak niewiele recenzji perfum tej marki znaleźć można na SoS - bo pierwszym, co można o nich powiedzieć jest to, ze sa dopracowane do perfekcji, a perfekcję trudno opisać ze swadą.
Oud znajdziemy nie tylko w ostatnim z Opusów: Opus VII, ale też w innych perfumach tej marki: w attarach Molook, Afrah, Homage, Ayoon Al Maha i Badr Al Badour, w Interlude Men i Women, w Epic Women i innych. I nie może być inaczej - Amouage to marka rodem z Omanu.

Oud for Highness Krigler - bardzo przyjemny, drzewny oud z wyrazistą, i dość w tym zestawianiu niespotykaną, nutą sandałowca. Subtelnie słodki, z wyraźnie złocistą nutą szafranową ma szansę spodobać się osobom, które nie przepadają za perfumeryjnymi ekstremami. Choć jest to oud i nazwa wcale nie jest na wyrost. Miała być pełnowymiarowa recenzja, ale nie wiem, do którego pudła wsadziłam próbkę...

Sequoia Comme des Garcons Series 2 Red - jeden ze starszych zapachów agarem w składzie. Wilgotno drzewny, wyrazisty, głęboki, z nutą oudu stanowiącą element rzucający cień na ciepłe nuty drzewne. bardzo, bardzo dobra kompozycja.

Wonderwood Comme des Garcons - w kompozycji poświęconej nutom drzewnym en bloc nie mogło zabraknąć agaru. I nie zabrakło, choć w bogactwie tej drzewnej plecionki oud nieco się gubi. Nie czyni to szkody kompozycji jako całości. Wonderwood jest złożony, piękny i nosi się wyśmienicie.


Black Afgano Nasomatto - wedle opisu producenta tak pachnie haszysz. W rzeczywistości Black Afgano ucieleśnienie dymnej miękkości - z nutami rzeczywiście przypominającymi ziemisto - czekoladowy aromat dobrego haszyszu. Kompozycja nie jest mroczna, choć jest głęboka, nie jest ciężka, choć jest zawiesista, nie jest uciążliwa, choć moc ma piorunującą. Można ją pokochać miłością wielką (jako i ja uczyniłam), a można wcale nie. Podobnie jak w przypadku każdych innych perfum, tylko bardziej. Tu wszystko jest bardziej...

Vikt Slumberhouse - zapach mroczny, niebezpieczny, pełen zmysłowego napięcia. Poza wyrazistym, dojrzałym oudem na uwagę zasługuje tu pięknie wygrany benzoes. Rozwój perfum przypomina uwodzenie. Z resztą... Po prostu przy okazji dajcie się uwieść.

Roots Sarah Horowitz - moc w bezruchu. Kompozycja, która nie rozwija się, bo nie musi. Od pierwszych nut oud w Roots jest dojrzały, ciężki, głęboki i ciepły. Idealny.

Incense Noir Ava Luxe - ciemne, magnetyczne, oudowe kadzidło. Czarna dziura zasysająca światło. Doskonałość zarówno w wersji edp, jak i jako ekstrakt na bazie oleju.


Black Cube Ramon Molvizar - perfumeryjny tytan o mocy kruszącej mury. W otwarciu buchający czarnym, popielistym pieprzem, ewoluujący w stronę potężnego, zmysłowo władczego agaru ogrzanego ciepłym, bogatym akordem drzewnym. Majstersztyk pod każdym względem.

Oud Secret Ramon Molvizar - jedna z ciekawszych pozycji w tym zestawieniu: oud z anyżem. Duet zadziwiająco spójny i urodziwy, choć ewidentnie dla osób, które lubią zapach anyżku.

Oud Reminiscence - kompozycja z wyraźną nutą ciemnego, dojrzałego,zwierzęcego wręcz agaru, w której udało się uzyskać efekt niezwykłej, intymnej łagodności. Pomysł ryzykowny, jednak tym razem zrealizowany z powodzeniem. Must niuch.            

Oud Maison Francis Kurkdjian - oud bardzo nietypowy. Przewodnią nutę pokazał Kurkdjian w sposób, w który nie zrobił tego nikt chyba przed nim - oud w Oud jest łagodny, miękki, cieplutki i relatywnie lekki. A jednak, to oud.

 

Na fali oudowej mody powstała także seria Oud Moods Maison Francis Kurkdjian. Trzy łagodne, eleganckie oudowe kompozycje dla perfumomaniaków o dość zachowawczym guście:

Silk Mood - gładka, oudowa róża. W otwarciu bardzo gładka i bardzo róża, w bazie piękny, miękki oud przypominający pierwszą oudową kompozycję Kurkdjiana - Oud.

Cashmere Mood - skórzasty oud dla rozważnych. Bardzo sprytny kompromis między modą (oud), zwierzęcością (skóra), a elegancją.

Velvet Mood - kolejny elegancki, łagodny oud, tym razem przybrany ciepłymi nutami przyprawowymi. Bardzo przyjemny, lecz bynajmniej nie odkrywczy. Jak i pozostałe kompozycje z tej serii.

 

Tom Ford Oud Wood - typowy Tom Ford: elegancki, stonowany, zachowawczy. Mało oud, mało wood, bardzo drogo.

Tom Ford Noir de Noir - tu, na szczęście, Ford nie obiecuje oudu. Obiecuje za to mrok, a i tego tu niewiele. Rzekłabym, że to raczej półmrok, a w półmroku owym rozdziewa się elegancka kurtyzana.

Bois d'Oud Perris Monte Carlo - kompozycja w sposób przewrotny łącząca klasyczne piękno i turpizm. Pięknie brzmiące, szlachetne akordy złożone w zapach, który niepokoi bardziej, niż zachwyca. Trudny do sklasyfikowania, wymykający się kategorycznej ocenie. Nie podoba mi się, ale jestem zafascynowana.

Imperial Oud Perris Monte Carlo - potężny, zadumany, paczulowy oud z ziołowym otwarciem i głęboko cienistym akordem drzewnym u schyłku. Podobnie jak opisane wyżej Bois d'Oud - niełatwy i fascynujący, jednak układa się bardziej harmonijnie. W moim odczuciu kompozycja więcej, niż dobra.

Royal Oud Creed - zapach piękny, choć niekoniecznie zasługujący na oud w nazwie. Drzewno - pikantny, eteryczny, relatywnie chłodny. W charakterystyczny dla Creedów sposób elegancki i zdystansowany, o rozważnej projekcji i nienagannej trwałości.

C for Men Clive Christian - kolejny więcej niż przyzwoity mariaż oud z różą. Elegancki, niedziwaczny, lecz daleki od banału. Dyskretna nuta żywicznego kadzidła i baza ze skórzanym podbiciem podkreślają nienatrętną niszowość kompozycji, jednak C for Men to przede wszystkim perfumy znakomicie wyważone, eleganckie i ekskluzywne.

My Oud Royal Crown - jeden z oudów, który mógłby być także "moim oudem". Ciemny, ciężki, zawiesisty i niemiłosiernie piękny. Trwa na skórze nawet dwie doby. Tylko ta cena... 



Black Oud LM Parfums - kompozycyjnie i pod względem ogólnego wyrazu najbliższy My Oud Royal Crown. Ciężki, surowy, bezkompromisowy oud w wydaniu tak szlachetnym, że każde przybranie jest zbędne. tu przybrany, ale tak, by niz tłumić nuty wiodąącej. Wart szaleństwa, czyli zakupu. Cena nie niska, ale ja zaszalałam. :)

24 Gold Scent Story znane w polskim internecie także jako 24'th Century Fox Gold - pozbawiony słodyczy czekoladowy oud z czekoladową paczulą. Do tego zmysłowy akord ambrowy i kaszmirowa, drzewna baza. Gdyby nie kiepska projekcje, byłoby coś wielkiego. A tak... Jest po prostu dobrze.

Scarlet Oud Illuminum - kompozycja poprawna, ma jednak dwie, całkowicie dskredytujaca ją wady. Jest skandalicznie nietrwała i brudzi skórę na pomarańczowo. Plamy są znacznie trwalsze od zapachu. Jestem na "nie, nie i jeszcze raz nie".

Colonia Intensa Oud Eau de Cologne Concentree Acqua di Parma - wedle opinii w sieci jest to perfekcyjny mariaż nut cytrusowych i głębokiego oudu. Moim zdaniem perfekcyjny mariaż tych nut nie istnieje. Ale gdyby istniał, to Oud Acqua di Parma miałby spore szanse na palmę pierwszeństwa. W sekcji cytrusowej gra lekkie, jasne piżmo, frakcję oudową wspiera elegancki akord skórzany. W swojej kategorii kompozycja bardzo udana.

Un Air d'Arabie Oud Maison Dorin - statycznie zmysłowy oud z różą. Orientalny, leniwy, syty jak sjesta. Piękny.


Oud Les Nombres d'Or Mona di Orio - trudne, brudne otwarcie, zaskakująco kwiatowe serce i piękna, głęboka, zmysłowa baza. Zapach złożony i wielowymiarowy - w sposób charakterystyczny dla kompozycji Mony di Orio. I zdecydowanie bardziej adresowany do miłośników Mony, niż do miłośników oudu.

Accord Oud Byredo - zgrabnie złożony, przyjemny w kontakcie, nienamolny i nie pozostający w pamięci. Poprawny i nic więcej.

Oud Immortel Byredo - pomyłka. Likier Limoncello na oudowej desce. Dużo likieru, mało deski.

Perfume Bond No.9 - teoretycznie zapach oudowy. Niektóre strony podają nawet skład ograniczony wyłącznie do oudu. Moim zdaniem badziew podobny dokładnie do niczego.

New York Oud Bond No. 9 - róża i oud plus stęchła śliwka. Na Fragrantice ktoś napisał, że to najbrzydszy agarowiec świata. Ja nie wiem, czy to w ogóle agarowiec, bo oud pachnie tu jak substytut samego siebie dla niepoznalki zaostrzony kozim futrem.

Midnight Oud Juliette Has a Gun - potężne, wyraziste, nasycone olfaktoryczną barwą połączenie oud i róży. Mój ulubieniec w tej kategorii. A konkurecja przecież spora...

Oude Arabique Dawn Spencer Hurwitz - jak na wytwór cywilizacji zachodu - bardzo, bardzo arabski. Poprawny, ale nie odkrywczy. Na jego korzyśc przemawia fakt, że jest starszy, niż większośc innych opisywanych tu oudów.

Ruba'iyat Dawn Spencer Hurwitz - bogata, kwiatowo - przyprawowa kompozycja z nutą oud i zielonym akcentem żywicznym. Orientalna i niebanalna. W moim odzcuciu także niałatwa, ale warta uwagi.

Shams Memo - pięknie dymna kompozycja z nutą gaszonej świecy. Oud nie dominuje, ale juest wyraźnie wyczuwalny i pięknie współgra z nutami dymnymi i drzewnymi. Shams to jedno z moich objawień ostatnich lat.


Luxor Oud Memo - oud kwiatowy. A może raczej kwiatowiec z nutą oudu. Wyraźną, ale nie na tyle, by usprawiedliwić nazwę. Relatywnie lekki, relatywnie pogodny, zdecydowanie orientalny i zdecydowanie nie dla oudowych ekstremistów. Choć w swojej, orientalno - kwiatowej kategorii, całkiem przyjemny.

Velvet Rose & Oud Jo Malone - wyrazisty oudowy orient. Zawiesiaty, słodki, różany. Moim zdaniem zbyt różany i zbyt słodki. Choć pomysł zestwaienia różanego oudu z czekoladową słodyczą jest niewątpliwoe oryginalny i może się podobać.

Oud & Bergamot z serii Cologne Intense Jo Malone - kolejny oud z cytrusami. Otwarcie zdecydowanie zbyt owocowe, jak na moje upodobania. Rozwój zapachu w dobrą stronę, ale w kontekście pomarańcz w otwarciu własśiwie każda strona byłaby dobra. Serce iglaste, drzewne. Tworzący wyrazistą bazę oud w zestawieniu z eteryczną drzewnością pozostałych nut brzmi bardzo oryginalnie. I daje dużo radości, szczególnie, że trwałość ma Oud & Bergamot więcej, niz przyzwoitą. Mimo to, sklasyfikowałabym kompozycję Christine Nagel raczej jako zapach dla osób, które oud cenią jako dodatek, nie nutę główną.


Black Undergreen - fantastyczna, bezkompromisowa, nowoczesna kompozycja o fatalnej trwałości. Genialna nuta lśniącego, natłuszczonego latekssu na ciepłej skórze. Jeden z najbardziej nietypowych oudów, jakie znam. Na tyle niezwykły, że kupiłam flakon u używam, choć wymaga dopsików.

Aoud S Mancera - kompozycja, o której naprawdę napisać można, że jest niezwykła. Nuty skórzane zestawione z kwiatowymi i podbite tłustym oudem. Córka jednak z recenzentek na angielskojęzycznej Fragrantice określiła Aoud S Mancera jako zapach nowego samochodu. Coś w tym jest. :)

Saffron Rose Grossmith - dzieło perfumeryjnej sztuki przez duże D, duże P i duże S. Wyrazista, głęboika, cięzka kompozycja, która układa się na skórze jak spełnienie marzeń. Miłośnikom róży pachnie różą, miłośnikom oudu - oudem. Trwałość, moc, projekcja - fantastyczne!

 

Trzy kompozycje z serii Edition Rare Histoires de Parfums: Ambrarem, Petroleum i Rosam. Wszystkie z oudem w składzie. 

Rosam - najbardziej oudowe, ale też najmniej oryginalna z propozycji w tej serii. Urodziwa, poprawna róża z oudem., W każdej innej serii byłoby to dosyć, by zadowolić moje wymagania. ale nie w tej - tu pozostałe elementy stawiają poprzeczkę tak wysoko, że wyżej chyba się już nie da.

Petroleum - nuta czarnego prochu w otwarciu zapowiada zapach wystrzałowy. I słusznie - Petroleum rozwala system. Jest piękne, trudne i zarazem ujmujące. Pragnę go.

Ambrarem - połączenie ambry i oudu, jakiego nie znajdziecie w żadnych innych perfumach. Może poza Ambre Noir Sonoma Scent studio. Ambrarem jest nieco łagodniejsze, nieco mniej boli w wyobraźnię, ale przez to bynajmniej nie staje się mniej inspirujące i mniej genialne.

Czech & Speake Dark Rose - połączenie oud z różą świażą, lekką, żywą. Nietypowe i bardzo dobrze układające się na skórze - zarówno kobiecej, jak i męskiej.

Oud Robert Piguet - pamiętam, że podobał mi się tak sobie, bo mam próbkę, ale nie wiem gdzie. Znajdę i uzupełnię.

Freak Illamasqua - kompozycja POPrawna i, jak na tę listę nut, przygnębiająco POPowa. Kwiatowa bardziej, niż oudowa. Przyjemna i to wszystko. A miał być oud...

Felix Navidad Smell Bent - oud nietypowy, bo na chłodno. Sowicie doprawiony lawendą, relatywnie delikatny (wąchałam olejek, nie perfumy spirytusowe, stąd specyficzna projekcja) nieodparcie kojarzy mi się z New Haarlem Bond No.9. Może się podobać, ale, w moim odczuciciu, lawenda nie służy ani kawie, ani oudowi.

Regal Boadicea the Victorious - kompozycja mroczna, przewrotna, niepokojąca. Przy tym złożona i piękna. I, co nie bez znaczenia, działająca na wyobraźnię.

 

Boadicea tha Victorious ma w ofercie także całą kolekcję zapachów z oudem jako nutą przewodnią. Niestety, Agarwood Collection do Polski nie dotarła. Szkoda.

Kolejną agarową kolekcją, której nie dane mi było poznać jest ekskluzywna seria Xerjoff Oud Stars. Nie liczę na rewolucję, ale oczekuję przyzwoitej, wielotonowej klasyki. Szczególnie kuszą mnie Gao i Najaf.

Dotarł do Polski Kobe z serii Shooting Stars Xerjoff, ale okazał się mało oudowy i jakoś tak wyszło, że nie doczekał się recenzji, choć próbkę mam. Kobe to konwalia przybrana cytrusami i ułożona na (ładnej - przyznaję)  drzewnej bazie. Trwała, elegancka, ładna. Ale konwalia.

Skoro już przy niezbyt oudowych kompozycjach z oudem w składzie jesteśmy, z sentymentem wspomnę dwie propozycje Lubin z historyczno - mitlogicznej trójcy: Galaad i Corrigan (obie świetne) oraz Songe pour Homme Majdy Bekkali. Przy czym ostatnie wymienione perfumy charakteryzują się tym, że flakon zachwyca bardziej, niż zawarość.


Pisząc o agarze w perfumach, nie mogę nie wymienić oudów z polskim rodowodem:

Missala Qessence - bogata, niezwykle złożona kompozycja firmowana nazwiskiem familii Missalów zawiera piękny oud, jednak pełni on rolę nuty raczej pobocznej. Główną rolę gra róża.

Entropia - zapach Politechniki Warszawskiej - tu za to oud jest bardzo wyraźny. Ważniejszy jest tylko pieprz. Bezkompromisowa, grubo ciosana i zarazem fascynująco ekspansywna kompozycja stworzona pod kierunkiem perfumiarza Piotra Kempskiego przez grupę studentów Politechniki Warszawskiej to głęboka, wyrazista nisza. Rektorowi gratuluję odwagi.


Na koniec słów parę o agarowcach, których poznać mi się dotychczas nie udało.
Wspominałam już o agarowych kolekcjach Maison Francis Kurkdjian i Boadicea the Victorious. Ale na tym nie koniec. Nie znam na przykład Secret Oud Caron (2011). I wstydzę się, ale tylko troszkę.

Obecna kiedyś w polski Douglasach marka The Different Company ma w swojej ofercie dwa oudy: Oud for Love i Oud Shamash. Oba autorstwa Bertranda Duchaufoura, oba z szafranem, jeden z różą, drugi bez. 
Nie znam także Agarwoud HEELEY. Skład (oud, róża, ambra, kadzidło) może zwiastować zarówno coś wyjątkowego, jak i kompozycję relatywnie wtórną. Na liście do przetestowania. 
 
Z kolei Aoud de Nuit Comptoir Sud Pacifique wywołuje u mnie niepokój. Oud z karmelem w wydaniu marki specjalizującej się w syntetycznych ulepach... Uczciwie pisząc, nie wiem, czy gotowa jestem na takie przeżycia.

Pozostałe must niuchy:
Oudh Lacquer Soivohle
Saffron Amber Agarwood Cardamom Korres
Onyx Pearl Agonist
No. 8 by Brent Leonesio
Agar Musk Ramon Monegal
Oudowe kompozycje marki Ajmal
Wood Mystique Estée Lauder


Czy, wobec tego bogactwa oudów, oudzików i pseudooudów można mieć jeszcze jakieś niespełnione oudowe marzenia?

Oczywiście, że można. To było pytanie retoryczne. :)
Mnie marzy się oud od ProFumum Roma. Oud tak oudowy, jak paczulowe są Patchouly tej marki.
Marzy mi się oud spod ręki Reginy Harris. Myślę, że mógłby być fascynujący. Choć mój wąż w kieszeni pewnie zdechłby na zawał w obliczu takiego wydatku (przy okazji recenzji Amber Vanilla pisałam dlaczego).

Na koniec marzy mi się kolejna oudowa miłość. I kolejna. I kolejna... Albowiem najważniejszym i nieprzemijającym skutkiem oudomanii jest wejście tej fascynującej nuty do perfumiarskiego kanonu - jej zaistnienie w masowej świadomości i, co za tym idzie, powstanie popytu na perfumy z nutą oud. A skoro jest popyt - perfumiarze będą sięgać po ten składnik. Mam nadzieję, że już zawsze...


Zapraszam także do lektury aneksu do spisu oudów z zaskakującą pointą. :)

Komentarze

  1. kawał dobrej roboty Sabb... niniejsze kompedium wszelkiej maści oudowców dobitnie wskazuje, że tematyce oudu poświęcono już masę kompozycji, mniej lub bardziej do siebie podobnych - ale jak widać nie wyczerpuje to tematu i powstają kolejne... czy wniosą cokolwiek nowego?, czego ktoś już wcześniej nie wyraził zapachem? owszem można próbować, przedstawiać kolejne wizje i mniej lub bardziej okołooudowe objawienia, tylko czy nie zginą w natłoku i przesycie?

    mimo wszystko czekam na sposobność poznania tego zapachu i mam srogą nadzieję, że utrze mi nochala... od wczorajszego poranka, gdy przeczytałem Twojego newsa - nie myślę o niczym innym niż o zweryfikowaniu i skonfrontowaniu własnych gdybań z rzeczywistością... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie cieszy każdy nowy oud i każde nowe perfumy w sumie. Zawsze mam nadzieję, że będą piękne. Lubię mieć wybór - im większy, tym lepszy. Niechże część zapachów będzie wtórna. Inna część będzie piekna, i tą się będę cieszyła.
      A Bossa sama powącham przy okazji. I też mam nadzieję, że okaże się miłym rozczarowaniem. :)

      Usuń
  2. Ta lista jest jak cukiernia dla amatorów ciastek. Już na poczekaniu wpadło mi w oko dziesięć jak nie więcej pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! To ja jestem amator ciastek! :)))
      Mam perfum z tej listy 28 flaszek. Plus jedną miałam, ale oddałam w dobre ręce (Dark Rose).
      Ewidentnie jestem perfumeryjnie otyła. ;)

      Usuń
    2. Haha, smacznego zatem :D

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem ciekaw, ktory kolejny skladnik zrobi taka kariere jak oud. osobiscie odczuwam mocny przesyt ta ingrediencja. przynajmniej na ta chwile. robie sobie przerwe z mysla o powrocie po jakims czasie i spokojnym testowaniu wymienionych tutaj pachnidel. wtedy zapewne odkryje kilka perelek. swoja droga jestem przekonany, ze gdyby M7 wyszedl o okresie ostatnich 2-3 lat, to przeszedlby bez echa. jednak wiemy jaka jest potega wszelakich pionierow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby M7 wyszedł w ciągu oststnich 2-3 lat nie byłby sobą, bo byłby od razu wersją zreformułowaną. Inna kwestia, ze nie wyszedłby raczej. Wielkie domy mody wypuszczają na masowy rynek coraz większą kaszanę.

      Co do przesytu, o którym wspominał także Pirath - ja go nie czuję. Lubię mieć wybór, cieszy mnie każda nowa szansa na coś pięknego w moim guście. Oudomania jest spełnieniem moich marzeń. :)

      Usuń
  5. Pełen szacunek dla Ciebie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oraz kondolencje z okazji daleko posuniętego świra. ;)
      Dziękuję Karino. Bez Ciebie ten spis byłby uboższy o dwa piękne zapachy. :)

      Usuń
  6. Sabb- jak się strasznie cieszę, że piszesz - i to jak! Uwag kilka - nie wszystkie Montale są toporne i mocne (nabyłam Black Musk mocno udowy i jest on zapachem raczej...subtelnym, miękkim i niekoniecznie trwałym, w Quality napotkałam kilka kompozycji dość nawet wysublimowanych(!)).
    Druga uwaga - marzę też o udzie Profumum
    Trzecia - Immortel Oud Byredo jest jednym z moich ulubionych i wyłasi taki jadowity i przenikliwy, że hej - i też chyba Giacobetti go wymyśliła?
    A z resztą się zgadzam - niezwykle pożyteczny wpis, fascynujący.
    Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie napisałam, ze wszystkie sż toporne, napisałam że są "potęzne, mocarne i cięzkie". I miałam na myśli Aoudy, nie muski. :)
      Z subtelniejszych mogę wymienić Blue Amber i Red Vetiver. Tez potężne, ale w porównaniu z Aoudami - lajcik. ;)
      Tak, Immortel to też Goiacobetti. Ona prawie wszystkie Byredo robiła.

      Dziękuję za miłe słowa. Mnie samej pisanie tego posta sprawiło sporo frajdy. W ogóle okrutnie mi się chce pisać o perfumach. jestem perfumeryjnie wyposzczona. :)

      Usuń
  7. Moja cierpliwość nawet nie zdążyła poczuć drobnego ukłucia znudzenia; takie posty mogłabym czytać, czytać i czytać... a później testować, testować, testować ;D

    Oj, chyba powinnam wrócić do mojej metody z początków rozwoju perfumeryjnej pasji (albo świra ;P) i zacząć zapisywać w kajeciku zapachy obowiązkowe-do-poznania, bo mi trochę tego umyka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akiyo, jesteś kochana. :) Nawet nie wiesz, jaki mam uśmiech po przeczytaniu pierwszego zdania Twojego komentarza. :) A może wiesz, przecież sama piszesz i pewnie tak samo cieszy Cię, jeśli komuś sprawia przyjemność czytanie.
      W każdym razie pięknie i serdecznie Ci dziękuję.
      Co do kajeciku - ze cztery lata temu zrobiłam sobie listę kadzideł do testów. do dziś nie poznałam wszystkich. I części już nie poznam, bo zniknęły z rynku...

      Usuń
  8. I moja lista "do poznania" się powiększyła:)
    Polecam gorąco Kabul Aoud Montale - dla mnie on pachnie jak połączenie My Oud i Black Oud LM Parfums. Nie znam Montale za dużo, ale to, co znam - jest dość toporne. Kabul Aoud mnie zaskoczył, czekam, aż się pojawi na allegro coby rozebrać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieco offtopując, podobnie jak już wyżej Ju,chciałam tylko cicho oprotestować modę na nielubienie Montale i na powtarzanie jak mantry wizażowej opinii, że zapachy są toporne.
      Nie upieram się, oczywiście, że Pierre Montale to Jean Claude Ellena. Przewąchałam do tej pory około trzydziestu zapachów tej firmy, toporne- w moim rozumieniu- są dwa.

      Usuń
    2. Czy ja wiem, czy to moda? Black Aoud poznawałam kiedy nie był w Polsce znany ani dostępny, nastawianie miałam bardzo pozytywne, a oczekiwania wielkie. A potem narodził się tekst o otyłym wampirze. Nie ze względu na modę, bo jej nie było. No, chyba, ze to moja wina. ;)

      Trudno mi też powiedzieć, bym nie lubiła Montale. może nie darzę go jako kompozytora wielkim podziwem, ale przecież flakon Dark Aoud mam.
      Z topornością, w sensie "grubego ciosania" jego kompozycji trudno dyskutować. One po prostu takie są - grubaśne. Tyle, że to nie zawsze i nie dla każdego jest wada. Szczególnie, jeśli niesie to ze sobą bonus w postaci fantastycznej projekcji i trwałości.

      Na Kabula jestem już napalona ja szczerbaty na suchary. Chciałabym, żeby okazał się kolejną miłością.

      Usuń
    3. Sabb, nie o Ciebie mi szło, ani o recenzję z wampirem z nadwagą, przy której ubawiłam się świetnie:) Black Aoud... jest akurat wśród tych produkcji firmy, które uważam za toporne. Moda, o której wspomniałam, funkcjonuje na wspomnianym też portalu perfumeryjnym; Montale zapowiada nowy zapach, jeszcze nikt nie powąchał,a już pojawiają się przewidujące głosy "na pewno koszmarny kloc".
      Może nawet nie idzie mi o to,że chodzi o Pierre Montale, ani o charakter jego kompozycji- wadzi mi sama skłonność do uproszczeń i ładowania w szuflady.
      Szepnę Ci jeszcze szybko na ucho,że w Kabulu jest nuta kawy.

      Usuń
    4. Szepcz bez skrępowania, i tak jestem już napalona jak szczerbaty na suchary. :)
      Mam wizję - to będzie kolejna flaszka... ;)

      Modzie na wytykanie klocowatości zapachom Montale czuję się trochę winna, ale moje poczucie winy jest o tyle łagodne, ze mam na koncie kilka pozytywnych recenzji jego propozycji i nawet pisząc o Dark Oud pisałam, ze kloc, ale piękny nieziemsko.

      Co do recki z wampirem - ja osobiście po Black Oud oczekiwałam cudów. Nie znałam wtedy Montale jako twórcy, spodziewałam się... No Czernego Oudu. czegóż mogłam się spodziewać skoro kompozycję nazwano Black oud. A tu... Róża. Tadam! :D

      Usuń
  9. Oj że od razu długi wpis?? :D Ach gdzież tam, przeczytałam na jednym wdechu a pod podsumowaniem podpisuję się obiema rękami :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam|! nie o tym, że tak życzliwie ocenisz moje pisanie, ale o tym, że nie czujesz przesytu oudami.
      Dziękuję. :)

      Usuń
  10. Saab, świetnie, że wróciłaś! Miło przeczytać, że tak mało się różnimy-ogromną większość opisanych przez Cienie oudów odbieram podobnie.A, nie, wróóóćććć! Ogromną większość, z tych, które znam, odbieram podobnie:)
    Prorokuję na podstawie rzeczonych podobieństw, że z nietestowanych przez Ciebie oudów Estee Lauder pozostawi Cię raczej obojętną, a Agar Musk Monegal Cię zachwyci.Wciągnij na listę koniecznie Aoud Musk Montale i rzeczonego już Kabula- każdy z nich ma coś ładnego do powiedzenia, przynajmniej na mojej skórze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam wczoraj twoje recenzje na Wizażu i przyszło mi do głowy, że jesteś najbliższą mi perfumeryjnie osobą z wszystkich, których opinie miałam okazję poznać. Właściwie nie pamiętam, żebym się z Tobą nie zgadzała. nie chodzi o gust, lecz raczej o sposób odbioru wrażeń. To fajne. :)

      Monegala i oba Montale wciągam na listę must niuch. Zaraz będę szukała w sieci.

      Usuń
    2. Sabb, nim umrę z wrażenia, że mój największy autorytet w dziedzinie perfum tak miło się do mnie zwraca, powiem szybciutko: nie szukaj w sieci, czasu szkoda. Mam flakony, wyślę Ci próbki.Monegala się nie dorobiłam,ale na pewno mam go w pudle z próbkami.

      Usuń
    3. Łomatulu. Teraz to ja przewrcę się dwa razy. "Największy autorytet"! :mdleje: I do tego taaaka królewska propozycja!
      Odpisałam na maila. Dziękuję. :*

      Usuń
  11. Ooo, jak dobrze!
    Ostatnio zaczęłam się niepokoić, że podmienili Cię kosmici albo coś w tym stylu. Bo co zajrzę na Twojego bloga, to przychylna recenzja kwiatów, cytrusów i innych delikatności. ;] Zupełnie nie-Sabbathnie.
    Ale wróciłaś. Jak dobrze. ;)

    Poważnie to chciałam wspomnieć, że przegląd perfum z oudem robi naprawdę imponujące wrażenie. Ostatnio też pracowałam na zestawieniem agarowców, choć trochę innym - i teraz trochę zrzedła mi mina. ;) Poczekam z publikacją, coby nie wyjść na plagiatorkę (do tego nieudolną). Nie no, żartuję. Choć naprawdę Twój wpis robi wrażenie jak stąd dotąd. :)
    Co do agarowców od The Different Company, to są dokładnie takie, jak reszta ich pachnideł: przyjemne, dobrze zrobione ale niczego nie urywają. Przynajmniej mnie.
    I zgadzam się z przedmówcami: koniecznie zakręć się koło Kabul Aoud. Przy nim dla odmiany można się zaślinić z nagłej chcicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli TDC mogę odpuścić. Nie w sensie =, ze nie powącham, jak będę miała okazję, ale że nie będę się zabijała za próbkami. Tego się spodziewałam.
      Kabul Aoud niniejszym stał się moim celem. Dopadnę go. :)

      Dziękuję Wiedźmo. Na wpis agarowy czekam z niecierpliwością. :)

      Usuń
  12. Sabb toż to istny zawrót głowy co się tu dzieje :D Bardzo obszerny i przydatny spis agarowców.
    Choć ja sama ostatnio je odstawiłam na bok, bo dopadł mnie jakiś oudowy przesyt, tak pewnie na jesień do nich powrócę. Niestety w przypływie tej niepoczytalnośći puściłam odlewkę Midnight Oud w świat, a nadal twierdzę że to najpiękniejszy agar z różą.

    Nie miałam pojęcia, że Montale ma tyle pozycji z tą nutą. Szok!
    A Panda właśnie mi Mango Montalowe wysłała i już nie mogę się doczekać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mango montalowe to jest prawdziwy killer. :) Zjechałam je niemiłosiernie, ale w obecnym stanie miłości do wszystkich substancji pachnących (to remontowa trauma tak mi się objawia), skłonna jestem stwierdzić, ze w swojej kategorii to... Yyyy... Nie wiem, jak to ująć. Rzecz adekwatna? :)))

      Przesytem się nie przejmuj. Czasem tak bywa, że największy nawet miłośnik czekolady, ma ochotę na ogórka. Ja wówczas używam Calamusa albo Herrisy. :)

      Usuń
  13. Przeczytałam reckę ^^ To teraz już nie wiem czy się tak cieszę :D Ale ja latem lubię takie egzotyczne słodziaki, np. Pinacolada Demeter czy Dambrosia. Zobaczymy, może przeżyję :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ależ wpis!!!!! Piszę to zanim jeszcze przeczytałam całość, bo widząc sam tytuł uświadomiłam sobie: 1. jak bardzo był potrzebny ten wpis, 2. jak to się stało, że dotychczas go nie było? Sab, wielkie dzięki za ten wpis. Jak dobrze, że jesteś!
    Ale przeczytałam ostatnie zdanie (często zaczynam od puenty) i niestety przyszło mi do głowy takie dość smutne przemyślenie, że jak my się tak rzucamy wszyscy na te oudy, a oud tak trudno się pozyskuje - aż się boję pomyśleć jakie będą ekologiczne skutki tego popytu... Lece czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekologiczne skutki są takie, że w tej chwili po pierwsze, zakłada się "farmy oudu" sadząc drzewa aloesowe i zakażając je grzybem. Po drugie zaś takie, ze większość oudów to tak zwane oud blendy, czyli mieszanki innych składników pachnące jak oud.
      Na wpis oudowy namawiała mnie od dawna Escritora, obawiałam się jednak, że będzie strasznie długi... I w sumie jest. :)

      Usuń
  15. A ja krótko i na temat: Ten post to dla mnie uczta! Uczta, przez duże "U"!
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. W sumie, gdyby nie Twoje przypominanie się, nie wiem, czy zabrałabym się do tego spisu. Ostatecznie jednak, było łatwiej, niż sądziłam. :)

      Usuń
  16. Świetny wpis, gratuluję! Z mojej strony polecam testy Miroir des Voluptes z lustrzanej kolekcji Muglera. Oud, róża i ambra, ale w ujęciu zimnym, nieprzystępnym. Intrygująca pozycja, nawet dla oudowego wyjadacza :)
    Pozdrawiam serdecznie, Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, znam. Choć dla mnie on mało oudowy był. Pewnie dlatego mi umknął. Pamięć ludzka zawodna jest.
      Dziękuję. :)

      Usuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetna robota Sabbath !
    Gdzieś podświadomie marzyłem o takim zestawieniu oudu jako jednej z moich najgenialniejszych w odczuciu nut . A tu taka miła niespodzianka ;)
    Teraz widzę ile jeszcze mnie czeka pięknych zapachów do poznania, bo o sporej części z nich nie miałem dotychczas nawet pojęcia.

    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się bardzo cieszę. Twój komentarz jest najpiękniejszą nagrodą za taki wpis. :)

      Usuń
  19. Poproszę raz na jakiś czas takie zestawienie. Rozumiem, że nie za często, bo to kaaaawał roboty. Ale warto. Naprawdę warto. Teraz będę polować na oud od J.Del Pozo.
    Przy okazji - Dark Oud i Night Oud to moje oudowe miłości :)
    Podrzucam pomysł na następną serię: cynamon, anyż i moja nieodkryta dotąd frezja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O anyżu to ja chyba nie powinnam pisać. ;) Przetestuj Oud Secret Ramon Molvizar przy okazji. Anyż i Oud. Świetny zapach. O ile lubi się anyż. :)

      Usuń
    2. Oj lubi się, lubi :)

      Usuń
  20. Droga Sabbath. Strasznie intryguje mnie Alien Oud Majestueux. Jestem zielona w świecie perfum. Nigdzie u siebie nie mogę znaleźć tego cholerstwa w perfumeriach do przetestowania. Chyba potestuję jakieś losowe Oudy w perfumeriach i skąpię je Alienem.

    Bardzo ciekawi mnie twoja opinia. Miałaś jakąś styczność z flankerami Aliena? Albo nawet też Alien Musc?

    Ostatnio przeszłam transformację gustową. Podkreślam, że jestem zielona. Zaczęły mnie nudzić typowe słodziaki, bo praktycznie każdy wokoło je nosi. Są przyjemne. Rozumiem, czemu masy je kochają. Ale dla mnie to za mało. Co mnie bardzo cieszy, mój nos dorasta. Czasami poczuję coś intrygującego i nowego, ale te intrygujące elementy zazwyczaj toną w morzu słodkości i monotonii - bo to się dobrze sprzedaje. Zauważam niedosyt, gdy czuję te bardziej mainstreamowe perfumy - zawsze czekam aż przy rozwijaniu się na skórze pojawi się coś głębszego, jakąś transformację, coś silnego, bilet w kosmos, schody do ciemnej piwnicy pełnej sekretów. Zaczęłam pragnąć czegoś nowego, cięższego, a zarazem unikatowego dla naszych europejskich nosów. Nabyłam potężny apetyt na orient i drzewo - marzy mi się coś kadzidlanego, gnilnego wręcz. Niby Oud jest już tak popularny, że ciężko go nazwać oryginalnym ale ja nie znam absolutnie nikogo ze znajomych z mojej grupy wiekowej (studenci :P) kto nosiłby coś innego niż słodkie ulepy [Black Opium, Hypnotic Poison, La vie est Nausea - które są na swój sposób ładne, doceniam wszystkie zapachy, ale u mnie potwornie męczące, powodujące, że mój żołądek się zwija]. Stąd, jak mówię - dla mnie to nowość. Sama z początku zgrzeszyłam ze słodziakami, bo dopiero odkrywałam świat perfum... po czym w przeciągu miesiąca tak mnie zmęczyły i obrzydziły rozdałam je członkom rodziny i przyjaciołom, którzy szaleją za słodkościami. Moje eksperymenty zawiesiły się na tworach Muglera, za którymi szaleję. Stąd Alien Oud byłby moim pierwszym "skokiem w bok" poza jakieś ramy. Zaraz po nim intryguje mnie Alien Musc. Może gdzieś pisałaś o nich, ale nie mogę znaleźć artykułu. Ponoć, prócz oud i piżma są tam jeszcze inne nuty orientalne, przyprawy: szafran itp.
    Wydaje mi się, że zaszaleję i kupię je w ciemno. Słyszałam, że z Oudem jest tak, że nawet jak ktoś z początku go nie lubi, to potem pokocha.
    Póki co nie mam jeszcze odwagi sięgnąć po typowo niszowe zapachy, stąpam po "znanym" gruncie (bo Aliena kocham potęgą sięgającą obsesji - jak i inne twory Muglera), robię nieśmiałe kroczki. Eksploruje. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci mój spam potoku myślowego :D Musiałam gdzieś to wylać.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty