Drewno w perfumach. Część 3: drewno – nie drewno

Dziś krótko przemknę po nutach, które nie mieszczą mi się ani w postach drewnianych, ani w postach żywicznych (które nabierają mocy i pojawią się wkrótce), a powinny znaleźć się w tym zestawieniu.

Mam na myśli po pierwsze wetiwer i paczulę, które oficjalne klasyfikacje zaliczają do nut drzewnych, choć żadna z wymienionych roślin drzewem nie jest, po drugie pozyskiwaną z drewna kamforę i po trzecie zaliczany z kolei do nut przyprawowych cynamon, który drzewem (a nawet drewnem) jest jak najbardziej. Dziegciowi, czyli smole brzozowej poświęciłam osobny post.

Cynamon

Cynamon jest nie tylko jedną z najstarszych (wedle niektórych źródeł w ogóle najstarszą) przyprawą świata, ale też jednym z najczęściej opisywanych składników perfumeryjnych. Zupełnie mnie to nie dziwi, bo aromat kory cynamonowca uwielbiają niemal wszyscy. I to, że uwielbiają też mnie nie dziwi.

Nazwa tej niezwykłej rośliny pochodzi z języka fenickiego, z którego najpierw zapożyczyli ją Grecy, a potem cały świat i w oryginale brzmi kinnámōmon z długim pierwszym o.

Przez wiele wieków olejek cynamonowy ceniony był przede wszystkim jako afrodyzjak i składnik podniecających kadzideł, nie jako przyprawa.

W „Pieśni nad Pieśniami” cynamon oraz inne wonności służą jako metafora dla opisu wrażenia, jakie oblubienica wywiera na swoim ukochanym:

Ogrodem zamknionym jesteś, siostro moja, oblubienico moja! źródło zamknione, zdrój zapieczętowany.

Szczepki twoje są sadem jabłek granatowych z owocem wdzięcznym cyprysu i szpikanardu;

Szpikanardu, i szafranu, kasyi, i cynamonu, ze wszystkiemi drzewami kadzidło przynoszącemi!

myrry, i aloesu, ze wszystkiemi osobliwemi rzeczami wonnemi.

W „Księdze Przysłów” dla odmiany nierządnica kusi młodzieńca takimi słowami:

Kilimem swe łoże wysłałam,kobiercem wzorzystym z Egiptu,

swą pościel mirrą skropiłam,

aloesem i cynamonem.

W starożytnej Grecji cynamonowiec był rośliną poświęconą Apollonowi – bogu miłości, a jego zapach uważano za potężny afrodyzjak (co w sumie ma sens, bo aromat olejku cynamonowego jednocześnie powoduje odprężenie psychiczne i pobudza krążenie).

O cynamonie pisał ponoć w swym mitycznym zielniku chiński cesarz Shennong, jego nazwę i opis właściwości znajdujemy na sumeryjskich tabliczkach, a także w pismach Herodota i Pliniusza Starszego.

Wenecjanin Marco Polo w swoim „Opisaniu świata” sprytnie zataił fakt, że na wyspie Cejlon, która „zaprawdę jest wyspą największą na świecie” rosną drzewa, z których pochodzi cenna, aromatyczna kora, co pozwoliło Wenecji utrzymać monopol w handlu cynamonem przez kolejne sto lat.

Co ciekawe – kora cynamonowca chińskiego uznawana była w owych czasach za produkt dla szlachetnych nosów i podniebień nieakceptowalny. Mówiono nawet, że charakteryzuje go „aromat pluskiew”.

No proszę! Obecnie niektórzy opisują w ten sposób charakterystyczny zapach whisky.

Ale dość dygresji – o cynamonie można przecież godzinami, a ja nie powinnam…

Cynamonowiec (Cinnamomum verum) jest wiecznie zielonym drzewem, z którego średnio raz na dwa lata zdejmuje się aromatyczną korę, która po podzieleniu na cienkie paski poddawana jest dwudziestoczterogodzinnemu procesowi suszenia gorącym powietrzem, podczas którego to procesu zwija się ona w charakterystyczne ruloniki. Cynamon przyprawowy to po prostu sproszkowane najlepsze części kory, zaś w celu uzyskania olejku cynamonowego poddaje się parowej destylacji grubsze lub mniej czyste jej kawałki.

Za najszlachetniejszą odmianę cynamonu uznawany jest cynamon cejloński, którego kora jest jasna i miękka, aromat aksamitny, zaś smak określany jest jako słodki (na ilustracji powyżej po lewej). Można go jednak kupić rzadko i właściwie wyłącznie w ekskluzywnych, specjalistycznych sklepach. Znacznie częściej spotykany jest cynamon cassia, którego kora jest twardsza i ciemniejsza, aromat bardziej pikantny, zaś smak lekko gorzkawy, przypominający mocno uprażone ziarna kakao (na ilustracji po prawej).

Jestem niemal przekonana, że w Santalum Profumum występuje właśnie ta odmiana. Podobne podejrzenia mam wobec Eau Lente Diptyque, choć tu owa szorstkość wynikać może z dodatku innych nut przyprawowych.

Najpopularniejszą chyba perfumeryjną kompozycją z dominującą nutą cynamonu jest Organza Indecence Givenchy i w niej z kolei wyczuwam cynamon łagodniejszy, aksamitny, czyli najprawdopodobniej cejloński. Łagodny cynamon mamy także w Baume du Doge Eau d’Italie i być może nawet w cynamonowej burzy, czyli Rousse Serge Lutens, która moc czerpie raczej z czystości i mocy nuty, nie z jej szorstkości.

Dla porządku wymienię jeszcze przykład cynamonu, który na mojej skórze układa się wybitnie brzydko, a mianowicie Musc Ravageur Frederica Malle – tak na wypadek, gdyby komuś wydawało się, że tej pięknej nuty nie da się zepsuć.

Kamfora

Kamfora to silnie aromatyczny terpenoid o wzorze chemicznym C10H16O.

Najbardziej chyba (oprócz zapachu) charakterystyczną cechą kamforowych kryształów jest to, że w pokojowej temperaturze sublimują, to znaczy ze stanu stałego przechodzą bezpośrednio w stan gazowy, z pominięciem fazy stanu ciekłego. Stąd powiedzenie „znika jak kamfora”.

Kamforę naturalną otrzymuje się z drewna cynamonowca kamforowego – długowiecznego drzewa z rodziny wawrzynowatych zwanego również laurem kamforowym. Kamforę syntetyczną można destylować z terpentyny.

Nazwa kamfora pochodzi z sanskrytu, a którym brzmiała karpoor. Przejęta została przez dawnych Arabów (kafur), a od nich z kolei przez Europejczyków (łac. camfora). Obecnie we wszystkich właściwie językach brzmi podobnie.

Największą chyba karierę zrobił ten składnik w Hinduizmie, gdzie uważany był za jedną z ważniejszych substancji alchemicznych mającą ułatwiać osiąganie stanu koncentracji i duchowego wyzwolenia, a nawet opuszczenie ciała czy osiągnięcie śiwaloki czyli raju.

Ciekawostką dla mnie osobiście jest kulinarne zastosowanie kamfory. W kuchni hinduskiej traktowana jest jak przyprawa, zaś w przedislamskim świecie arabskim powszechnie stosowano ją do aromatyzowania napojów i deserów. Przyznaję, że trudno mi wyobrazić sobie spożywanie pachnących trimetylobicykloheptanonem smakołyków.

W perfumach wyciąg z cynamonowca kamforowego najwyraźniej wyczuwalny jest oczywiście w Hinoki Comme des Garcons i w Esprit du Tigre Heeleya. Ja postawiłabym na obecność tego składnika także w innych eterycznych, chłodnych zapachach, takich jak na przykład Spiritus Land Miller et Bertaux.

Paczula / Paczuli

Jeden z perfumeryjnych fenomenów: roślina, która nawet świeża pachnie stęchlizną.

Zapach olejku z paczulki wonnej najczęściej charakteryzowany bywa jako zapach starej piwnicy. Oczywiście oficjalnie tak się tego nie ujmuje. Oficjalnie to zapach zielony, ziemisty i mszysty, jednak szczerze mówiąc, nie dla zieloności i ziemności zachwycają się nim miłośnicy paczuli w perfumach. To, co czyni paczulę wyjątkową to dekadencki urok mrocznych kazamatów.

Sporo już zapachów skomponowanych wokół paczulowego krzaczka na tym blogu opisywałam i choć nie czuję się szczególnym ambasadorem tej nuty (moje ulubione paczule: Patchouli 24 Le Labo i Patchouli Micallef wcale paczulą nie pachną) z czystym sumieniem i szczerym entuzjazmem polecam testy Patchouli Empire I Hate Perfume, które jest przykładem prostej, czystej paczulowej kompozycji z wyciągniętą do przodu nutą suchej rośliny oraz Patchouly Profumum Roma, które są dla odmiany konstrukcją monumentalną jak loch pod katedrą.

Ładnie, ciepło przybrana paczula „robi” nam perfumy Etro o 'zaskakującej’ nazwie Patchouly. A jeśli ktoś chciałby zmierzyć się z paczulą naprawdę stęchłą – zapraszam do testów Patchouli Villoresiego na przykład.

Ciekawą kompozycją bazującą z znacznej części na paczuli jest Borneo 1834 Serge Lutens. Dla mnie jest to swego rodzaju test dający odpowiedź na pytanie, czy nasza skóra lubi paczulę, czy nie lubi. Na dobrze współpracującej z paczulą skórze jest to zapach suchy, kakaowy, cudownie głęboki (wiem, czułam to), na skórze paczulę psującej – po prostu paskudztwo.

Wetiwer

Czyli po polsku wetiweria pachnąca – to gatunek tropikalnej trawy z rodziny Poaceae wykorzystywanej do produkcji olejków eterycznych oraz w medycynie jako środek rozszerzający naczynia krwionośne.

Karierę w perfumiarstwie zrobiła ta niepozorna roślina dzięki niesamowitemu aromatowi uzyskiwanego z brzydkich, burych korzeni olejku, który jest jedną z bardziej niezwykłych i złożonych woni w naturze. Łączy w sobie świeżą zieloność oraz aromaty drzewne, dymne nieomal, dodatkowo wzbogacone ciemną nutą przypominającą nieco zapach mokrej ziemi. Co ciekawe, stężony olejek wetiwerii pachnie też trochę bergamotą. Po prostu fenomenalna roślina!

Perfum o zapachu wetiweru jest mnóstwo. I bynajmniej mnie to nie martwi.

Gdybym miała szukać tej nuty w najpiękniejszej sukience, musiałabym wymienić klasyczne, męskie Encre Noire Lalique oraz prostą, ładną kompozycję Le Labo: Vetiver 46. Wetiwer ziemisty w wersji ładnej mamy na przykład w Absinth Nasomatto, a w wersji nieładnej w China White tej samej firmy. Wetiwer podwędzany, dymny pięknie brzmi w Bois d’Ombrie Eau d’Italie.

Ale najbardziej niesamowity i zaskakujący jest wetiwer wyłaniający się zza kłębów ciężkiego dymu w Fumidusie Profumum. W sumie polecam wszystkie wetiwery świata. 🙂

Cdn.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

4 komentarze o “Drewno w perfumach. Część 3: drewno – nie drewno”

  1. Kamfora mnie zaskoczyła,nie miałam pojęcia w jaki sposób powstaje ani z z czego…Sabb kawał roboty zrobiłaś ,jeszcze pewnie wiele razy będę czytała wszystko co napisałaś o drewnach ,poznając zapachy.
    Wetiwer wydawało by się już znam,w sensie,że wiem mniej więcej czym to pachnie;) A w Bois d'ombrie ani w Fumidusie nie czułam… i w sumie nie dziwi mnie to za szczególnie…

  2. Witam,
    całkiem przypadkowo trafiłem na tego bloga i jestem mile zaskoczony opisami różnych pachnideł.Sam mam dość wrażliwy nos na różne wonie – te miłe przyjemne i te niezbyt, które czasami utrudniają mi wręcz normalne funkcjonowanie w danym miejscu. Nie wiem dokładnie,czy miejsce na mój komentarz jest właściwe, bo chciałem poruszyć pewną kwestię, zupełnie nie związaną z artykułem,a problem trochę mnie nurtuje. Mianowice chodzi mi o dobieranie zapachu do osoby.Nie mam tu na myśli klasycznego podziału na np.typy urody tj.pory roku (bo blondynki to powinny niby lekkie i świeże a brunetki ciężkie orientalne…)bo każdy i tak wybiera akurat to co mu się podoba. Ale kiedyś spotkałem sprzedawczynię podróbek, która przy swoim stanowisku dobierała odpowiedni zapach patrząc np.na kolor oczu,skóry i włosów. Koleżanka, która ze mną stała,stwierdziła np.do tej sprzedawczyni,że ostatnio nabyła którąś Naomi Campbell i nie jest do końca do niej przekonana, na co ów pani zawołała, że niestety ale koleżanka absolutnie nie powinna tego używać,gdyż widać, że jej skóra ma bardziej kwaśny (lub zasadowy-już dokładnie nie pamiętam) odczyn i taka Naomi ma takie a takie składniki, które mogą wręcz objawiać się niemiłym smrodkiem.Powiem szczerze, że byłem bardzo zaskoczony,bo faktycznie parę dni wcześniej czułem od koleżanki niezbyt miłą skwaśniałą woń. Ów pani dobrała mi np. zapach któregoś Lacoste, który akurat miałem w domu i który najbardziej mi wówczas odpowiadał. Mi osobiście polecała ciężkie orientalne zapachy a odradzała świeże i lekkie, co akurat zgadzało się w 100% z moimi upodobaniami.Więc powiedz mi moja droga – czy to jakaś bujda marketingowa, czy faktycznie można dobrać do danej osoby zapach,który będzie pasował idealnie, zgodnie z naturą?

  3. Witaj. Wchodząc w Twój ton powiem Ci mój Drogi, że pani sprzedawczyni podróbek, której słowa tak Cię zaintrygowały musiała być niezłym psychologiem i wykazać się sporą bystrością.

    Spróbuję po kolei. Po pierwsze oczywiście masz rację, że bez względu na wszelkie poradniki wybiorą i tak to, co im się spodoba, jednak nie sposób nie doceniać wpływu, jaki takie "mądrości" mają na psychikę podatnych ludzi. No i potrzeby wpasowywania się w ramki też nie lekceważmy.

    Po drugie typ skóry rzeczywiście ma wpływ na to, jak zapach rozwinie się na konkretnej osobie. Ważny jest nie tylko odczyn, ale i poziom nawilżenia, wydzielanie hormonalne, a nawet dieta. Żadnej z tych rzeczy (może poza ewidentnym przesuszeniem) nie sposób ocenić "na oko".

    Mam silne przekonanie, że pani sprzedawczyni podróbek korzystając ze swojego zmysłu obserwacji rozgryzła Was na podstawie wyglądu i zachowania (z pewnością inaczej reagowałeś na propozycje zapachów świeżych, a inaczej na propozycje zapachów orientalnych i nawet jeśli były to sygnały niewerbalne, spokojnie da się je wyłapać), a potem z wielką pewnością siebie nakarmiła stekiem bzdur okraszonych dla lepszego efektu krztyną prawdy. Handlarze podrób muszą przecież jakoś ludziom te swoje paskudztwa wpychać. Jeśli was zmyliła, pomyśl, jak doskonale musiała "urabiać" słabsze jednostki.

    Ten sam zapach rzeczywiście na jednej skórze może rozwinąć się pięknie, na innej… Wręcz przeciwnie, ale raczej nie są to prawidłowości, które może stwierdzić pani sprzedawczyni przy pierwszym kontakcie. Mogłaby istnieć jakaś specjalistyczna aparatura badająca chemię skóry i pozwalająca poczynić pewne przypuszczenia w tym względzie, jednak z pewnością nie jest nią ludzkie oko. Szczególnie podczas przelotnego kontaktu.
    Dlatego tak ważne jest testowanie perfum na własnej skórze. Kiedy już dobrze znamy swoją skórę i sposób, w jaki reaguje z poszczególnymi perfumeryjnymi składnikami, możemy przewidzieć, jak rozwiną się na nas perfumy o określonym składzie. Jednak nawet w tym przypadku, zawsze możemy się zdziwić.

    Na koniec jeszcze słowo o psychologii dobierania zapachu. Oczywiście nie ma tu reguł sztywnych, jednak pewne założenia można poczynić. Na przykład można zakładać, że kobiecie (kobietce) w różowych ciuszkach, z perłowymi usteczkami i kolczykami w kształcie misiów mają szansę spodobać się perfumy słodkie, cukierkowe. Podobnie można przyjąć, że u mrocznej gotki w czerni i purpurze większe szanse mają zapachy dymne, ciężkie. Człowiek ma potrzebę budowania spójnego wizerunku i perfum zwykle to także dotyczy.

    Oczywiście wszelkich ostrych podziałów i jednoznacznych klasyfikacji unikam. Bo (powtórzę raz jeszcze) ludzie i tak wybiorą to, co im się spodoba. 🙂

    Dziękuję za odwiedziny, zapraszam ponownie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Micallef Aoud Gourmet

. Ta recenzja powinna nosić żartobliwy tytuł: jeśli chcesz, żeby coś zostało zrobione dobrze – zrób to sam A czemu? Ano wysłałam swojego Miłego do

Czytaj więcej »