Odin 01 Nomad

Pojawienie się na polskim rynku kolejnej niszowej marki to zawsze powód do radości. Tym razem pretekstem do serii recenzji jest polska premiera zapachów Odin, którą zapowiedziała Neoperfumeria Galilu.

Odin to dość szczególna firma. Powstała w 2004 roku jako pojedynczy butik na nowojorskim Manhattanie i jest jednym z pierwszych na świecie „butików lifestyle’owych” (lifestyle boutique) – zindywidualizowanych, lansujących unikalny styl, proponujących szeroko pojęte doradztwo i kompleksową opiekę stylistyczną. Co ważne – Odin ofertę swą kieruje do mężczyzn.

Także perfumy Odin charakteryzowane są jako „kompozycje męskie, które mogą być noszone także przez kobiety”. Kobiety dziękują. 😉

A poważniej – moim zdaniem „Odiny” to zdecydowanie unisexy, i to unisexy w najlepszym tego słowa znaczeniu: zmieniają swój charakter dostosowując się do chemii skóry, dobrze brzmią i na macho, i drobnej niewieście, doskonale asymilują się z nosicielem, nie odstają, nie sprawiają wrażenia przebrania.

Obrazki z mitologii nordyckiej:

Gunnlöd

Pierwszy zapach Odin jest opowieścią o odpoczynku wędrowca.

Otwiera go akord zielony, świeży, przestrzenny. Łagodne, pozbawione zarówno kwasku, jak i słodyczy nuty cytrusowe, szlachetny zapach jałowca oraz gniecione cedrowe gałązki tworzą świetlistą otoczkę okrywającą kremowe jądro kompozycji, na które składa się nie tylko przepięknie wydobyty aromat bobu tonka, ale także łagodne nuty drzewne i balsamiczne (ze wskazaniem na balsam tolu), odrobina wanilii oraz jasne, puszyste piżmo. Złożenie tych dwóch pozornie kontrastowych, a jednak tu idealnie do siebie dopasowanych aromatów tworzy nową jakość: zapach świetlisty i zarazem otulający. Puszysty, lecz przestrzenny.

Pomiędzy tymi niezwykłymi olfaktorycznymi warstwami, jak inkluzja w bursztynie tkwi nuta serca. Jak serce – przy przelotnym kontakcie niezauważalna, daje kompozycji życie, nadaje jej ostateczny charakter.

Nietypowe, idealne zbalansowane nuty przyprawowe bazujące nie na pieprzu, lecz na laurze, kardamonie i krztynie gorzkawych ziół, na męskiej skórze stają się lekko pikantne, ekspansywne, szorstkie, na kobiecej zaś łagodnieją, cichną, stając się ledwie zmysłowym szeptem. Lekko miodowy aromat heliotropu połączony z jasnym zapachem rumianku ujawnia się wyraźniej w zetknięciu z chemią kobiecego ciała, w żadnej jednak opcji nie czyni z Nomada perfum kwiatowych, czy klasycznych.

Nuty głowy, serca i bazy nie stanowią tu etapów rozwoju kompozycji, lecz brzmią jednocześnie tworząc niezwykły, niemożliwy do opisania akord. Nie liczy się czas, lecz jedynie przebyta droga. Wąchając 01 Nomad odnosimy wrażenie, jak gdybyśmy byli u początku i u kresu wędrówki jednocześnie. Odczuwamy nadzieję początku i spełnienie kresu.

A podróż nasza jest piękna, jak w pieśni skalda. Nie ma w Nomadzie zmęczenia, potu, bólu poranionych stóp, nie ma zbójców, burz i zimnych nocy pod gołym niebem. Jest mit.

W tej opowieści Odyn nie zasiadł jeszcze na swym tronie w Asgardzie. Jest wciąż bogiem młodym, pragnącym mądrości i piękna.

Tym razem znajdujemy go w jaskini Suttunga, w objęciach zakochanej, złotowłosej Gunnlöd. Dni płyną spokojnie, młoda olbrzymka nakładając bransolety na ramiona i wplatając we włosy kwiaty nie wie jeszcze, że jej kochanek nie przybył tu w poszukiwaniu miłości. 

Lada dzień pozwoli mu skosztować Miodu Skaldów i straci go na zawsze. Ale jeszcze nie dziś… Dziś szepcze mu do ucha najpiękniejsze wiersze i słucha miłosnych zaklęć.

Trwaj chwilo, jesteś piękna.*

Data powstania: 2009
Twórca: Kevin Verspoor


Nuty zapachowe:
Nuta głowy: cedr, bergamota, jagody jałowca
Nuta serca: tajemnicza palmerosa (która wedle wskazań mojego nosa popartych znalezionymi w sieci informacjami jest najprawdopodobniej po prostu trawą cytrynową), heliotrop, pieprz
Nuta bazy: piżmo, sandałowiec, bób tonka

* To oczywiście „Faust” Johanna Wolfganga von Goethego

** Druga ilustracja: Johannes Gehrts „Odin with Gunnlöd”

*** Portret Gunnlöd autorstwa Andersa Zorna

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

17 komentarzy o “Odin 01 Nomad”

  1. zaczarowany pierniczek

    Wreszcie sie doczekałam recenzji Odinów na Twoim blogu, bo intrygowały mnie z racji swojej nazwy od dawna 🙂
    Chyba musze odświerzyć sobie Edde

    Wiesz może kiedy możemy sie spodziewać tej maki w Galilu?

  2. Mnie tez Odin intrygował od dawna i przyznaję, także ze względu na nazwę. Lubię wszelkie mitologie, fascynują mnie wyobrażenia bogów i przenikanie się kultur.
    Zastanawiałam się wczoraj, do ilu różnych mitologii już tu nawiązywałam i wyszło mi całkiem sporo. 🙂

    Do Galilu napisałam w tej sprawie. Jeśli odpiszą, przekażę, czego się dowiedziałam. 🙂

  3. wiedźma z podgórza

    O, na Odyna!
    Patrząc na spis nut, kompozycja wydaję się być – ot, taka sobie (choć z zadatkami na coś konkretnego), ale Twoja wizja przechyla szalę. Też czekam z utęsknieniem. 🙂
    I słusznie, że "kobiety dziękują", bo to tak, jak facet czający się "po damskiej stronie" perfumerii w poszukiwaniu Angela, niby to dla żony/dziewczyny/mamy/babci/cioci… ;))

  4. Zarówno kompozycja zapachowa, jak i tematyka samego zapachu bardzo mnie nęci :))) I pojawia mi się tu pytanie: Skoro jest Odyn, to czy mógłby pojawić się Loki. A jeśli pojawiłby się Loki, to jakim zapachem by kusił?

  5. zaczarowany pierniczek

    Loki wysoko postawiłby poprzeczke dla "swojego" zapachu. Musiałby być to zapach-huragan; dziki, zmienny i nieokiełznany. Cóż to musiałby byc za kombinacja, też sie zastanawiam?

  6. A mnnie Nomad nie przypadł do nosa. A raczej do skóry. Wylazł na mnie jakiś bezpłciowy, słodko-mdlący, irytujący, ba, nawet tani. I tylko momentami do moich nozdrzy dolatywało coś prawdziwie przyjemnego. Zdecydowanie wolę 03.

  7. Wiedźmo, od razu zaznaczę, że moja wizja jest kierunkowa – zabierając się do Odinów taki miałam plan. Potem szukałam tylko odpowiednich fragmentów którejś z Edd albo podań. To niestety nie jest tak, że powąchałam i przed oczami stanął mi Odyn z rogiem miodu w dłoni i olbrzymką Gunnold u boku.
    To jest normalny zapach. Bardzo ładny, moim zdaniem, ale ani bardzo nordycki, ani bardzo mój (a wiem, że to ostatnie może mieć znaczenie dla Ciebie, bo nasze nosy podobne mają upodobania).
    A :kobiety dziękują"… No cóż. Ironia czasem sama mi się przez klawiaturę przepcha. 😉 Ale dziękują, dziękują, bo jest jeszcze Odin 03.

    Katalino, Zaczarowany Pierniczku – ja Lokiego nie lubię. Jako postaci. Gardzę kłamcami, a Loki był wyjątkowo parszywym gnojem. Jest jak Eryda – gdzie się nie pojawi, tam niszczy, tylko dodatkowo nie ma honoru a i cudzego honoru nie szanuje. Nie daruję mu tego, co zrobił Bragiemu (o Baldurze nie wspomnę). 😉 Jedyną jasną stroną opowieści o Lokim jest Sigyn. Żal mi kobiety…
    Zapach Lokiego pachniałby na mnie kwasem, spaloną tkanką, cywetem (w końcu jest ojcem Fenrira, musi być zwierzęca nuta) i nieśmiertelnikiem. I byłby kwiatowo słodki i ohydny jedocześnie. Jak kłamstwo. Szczególnie, że Loki akurat był kłamcą durnym – ciągle wpadał. Nie to, co Hermes – tego można było nawet polubić. 😉

    Escritoro, 03 to jedyny Odin, którego mogłabym mieć. Ale będzie jako trzeci. Po kolei.
    Napiszę tylko, że brzoza w nim mnie po prostu rozwaliła. Cudo!

    Maju, wiedziałam, że Ciebie skusi. 🙂
    Przy okazji, knułyśmy wczoraj z Pandą spotkanie. To się w końcu MUSI STAĆ. 🙂

  8. Ojojoj… aleś się na "biednego" Lokiego uwzięła 😉 Pomyśl sobie w ten sposób: kłamstwo jest potrzebne, by docenić w pełni całe dobrodziejstwo prawdy :D. A pomyśl też jak nudno by było bogom północy, gdyby nie taki Loki i wszystkie jego przekręty! Loki jest jak szpieg, który zawsze dowie się tego, czego chce się dowiedzieć. Jak kot, który spada na cztery łapy i potrafi wyjść cało z opresji. Ja tam go nawet lubię 🙂

  9. Ja nie wiem, czy jego przekręty takie były zabawne. To znaczy wiem. Nie były. Zamordował Baldura, i to jak najgorsza świnia, rękami ślepego brata. Jątrzył, niszczył, powodował nieszczęścia. I czy spadł na cztery łapy to nie wiem, w końcu tkwi przykuty do skały z jadem kapiącym na twarz.
    A kiedy przyjdzie Ragnarok, zginie jako pierwszy. :)))

    Czy Ty aby nie czytałaś Lokiego Jakuba Ćwieka? :>

  10. No ok, z tym jadem to faktycznie mu nie wyszło, przyznaję. I owszem, potrafił solidnie wkurzyć ;)… ale mimo wszystko mam do niego jakiś sentyment. Choć, oczywiście nie uważam go za swojego ulubieńca! Co to, to nie.

    Owszem, owszem, czytałam serię Jakuba Ćwieka – to aż takie oczywiste? 😛

  11. No tak. Ćwiek wpłynął na to, jak ludzie postrzegają Lokiego. Wcześniej chyba nikt go nie lubił. Ja z tej serii czytałam tylko pierwszy tom i raczej nie planuję kolejnych. Choć rozumiem, że temat nośny. Jakub jest mistrzem marketingu. 🙂
    A i do Ciebie mi ta lektura pasuje. Kolejna rzecz, która nas łączy – zainteresowanie fantastyką. 🙂

  12. No nie da się ukryć, że fantastykę uwielbiam 🙂 A Ćwiek ma kapitalny styl pisania 😉 Chociaż Pilipiuk i Piekara także są nie do pogardzenia 🙂

  13. Ćwiek i Piekara to efekciarze, więc czyta się dobrze. Nie chcę tu analizy ich pisarstwa odwalać, bo nie dajcie bogowie, ktoś im doniesie. 😉
    Trochę żartuję. Moje literackie sympatie nie są tajemnicą, ale od jakiegoś czasu unikam recenzowania polskiej fantastyki. Nie godzi się ustawiać w roli sędziego własnych znajomych.
    A Andrzej… Andrzej jest warsztatowo sprawny jak maszynka do produkcji książek. I to wcale nie jest źle! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Lotus Sake Tokyo Milk

Niełaskawie ostatnio potraktowałam dwie pierwsze Azjatyckie Opowieści by Kilian, postanowiłam więc zadośćuczynić miłośnikom kultury Wschodu recenzując zapachy Amerykańskiej firmy przyznającej się do produkowania perfumeryjnych kuriozów

Czytaj więcej »