Dosłownie wczoraj, przy okazji dyskusji o duecie kochanków Divine, Ewa zwana Myszą zadała mi bardzo dobre pytanie:
– Czy zdarzyło Ci się kiedyś poznać zapach oparty na ulubionym składniku (np. kadzidle), który został, Twoim zdaniem, kompletnie sknocony?
– Zdarzyło się, a jakże! – odrzekłam bez namysłu wymieniając jako przykład oparte na agarze Montalaki z Black Aoud – najbardziej bolesnym rozczarowaniem na czele, Statkusa czy Oud Wood Forda.
Po zastanowieniu głębszym dochodzę do wniosku, że określenie „sknocony” nie do końca oddaje moje odczucia. Bo o ile zapachy Montale rzeczywiście uważam za, w większości, toporne i pozbawione wdzięku, o ile Oud Wood uznałam za kpinę z odbiorcy spodziewającego się w piekielnie drogim flakonie oudu i drewna, o ile produkty Gezy Schoena postrzegam raczej jako antykompozycje, niż kompozycje, a potworki Damiena Basha budzą we mnie grozę bynajmniej nie swoją mrocznością, o tyle Borneo 1834 czy Musc Ravageur, mam wrażenie, po prostu nie współpracują z moją skórą. Ale obiektywnie ich nie oceniam, bo po prostu nie jestem w stanie. Nie „sknocone” więc, tylko „niekompatybilne” z sabbathową chemią.
I tym razem mamy na tapecie taki „niekompatybilny” zapach. Okazało się bowiem, że Mysza proroczo wyczuła temat. Jeszcze tego samego wieczora miałam okazję doświadczyć kolejnego bolesnego upadku z wyżyn swych nadziei na niziny rzeczywistości. :]
Mokry pies w miodowej polewie
Wybierałam się na spotkanie z przyjaciółmi. Mycie włosów, dyskretny makijaż, ulubione bojówki, wypastowane glany, do tego czarna koszulka – nówka nieśmigana. Szyku postanowiłam zadać zapachem – mocnym, wyrazistym, zmysłowym. A że mam fazę na testy i wiecznie ostatnio z czymś eksperymentuję – użyłam perfum, których nigdy wcześniej nie testowałam naskórnie. Zapach ma skład jak marzenie, opinie rewelacyjne… Cóż może pójść źle?
***
Pierwsze ukłucie niepokoju poczułam natychmiast po zaaplikowaniu szybkiej serii „psików” w biegu do przedpokoju. Miód. Dużo miodu. Właściwie, więcej niż dużo. :/
Zwalniam, przystaję, rozważam natychmiastowe zdarcie z siebie ciuchów i kąpiel. Ale przecież już i tak jestem spóźniona! Ruszam więc dzielnie w drogę, rozproszona, spowolniona, jak gdybym naprawdę poruszała się w gęęęstej, słodkiej mazi.
W samochodzie niepokój się nasila. Czuję coś brudnego, jakiś fizjologiczny smrodek, który każe mi przypominać sobie opowieści o tym, jakoby na niektórych skórach Miel de Bois Lutensa pachniał jak zebrany z posikanej przez niedźwiedzia barci.
Zanim docieram do klubu, mam już dotkliwą świadomość tego, że śmierdzę.
Miód, ylang – ylang, fekalny jaśmin, stary olejek różany, jakieś żywice może… I nuty zwierzęce. Nikt mi nie wmówi, że żadnego kawałka zwierzęcia tej flaszce nie ma. Skóra, cywet, może kastoreum? Coś tu musi być!
Coś, co odpowiada za sugestywny, wstrząsająco intensywny zapach mokrego psa posmarowanego miodem.
A może to nie pies? Może kot? Nie wiem jak pachnie mokry kot. Wiem za to, jak pachnie mokry szczur. Samiec szczura poddany przymusowej kąpieli pachnie podobnie (kąpiący się dobrowolnie nie wydziela zapachu), więc może to duży gryzoń?
Wyznam Wam, że był to dla mnie ciężki wieczór.
Kilkukrotnie złapałam się na węszeniu, czy gdzieś przypadkiem nie wybiło kanalizacji. Wciąż rozglądałam się za kimś niedomytym. To pewnie ten tragarz kminu z Aziyade…
Mokry pies nie chciał sobie pójść. Miód też nie, bo przecież tkwił na psie.
Pojawiające się gdzieś w bazie kadzidło, nuty dymne, ślad czerwonego cedru nie wystarczyły, by wypłoszyć zwierzę. Miodowe monstrum stanowi główny akcent zapachu i przez te dwie godziny, które przemęczyłam nosząc Absolue Pour le Soir żadna inna nuta nie zakłóciła jego dominacji.
Uprzedzam: ta recenzja nie jest do końca rzetelna. Nie traktujcie jej proszę jako miarodajnej opinii o zapachu. Raczej jako przyczynek do rozmyślań o tym, jakie brzydkie numery mogą nam wywinąć ulubione nuty.
I może ktoś się uśmiechnął czytając? 🙂
Data powstania: 2010
Twórca: Francis Kurkdjian
Nuty zapachowe:
benzoes z Tajlandii, kmin, ylang-ylang, miód z róż bułgarskiej i perskiej, absolut kadzidła, cedr z gór Atlas, sandałowiec
* Czy ja muszę pisać, kim jest pan na pierwszym zdjęciu? 🙂
** Fotografię plastra miodu znalazłam na Mittra Software Blog. Skąd wziął ją Mittra – pojęcia nie mam.
*** Zdjęcie mokrego psa znalazłam na fotoblogu Mike’s Journal
**** Mokry kot pochodzi z bloga pod tytułem „You’re now entering Kitty’s world…”
***** Ostatnie zdjęcie, nie do końca w temacie, ale za to świetne, wykonał Marek Ogień, na którego stronie: ogienphoto.com znajdziecie jeszcze sporo świetnych fotografii. Polecam sekcję „Action”.
37 komentarzy o “Absolue Pour le Soir Maison Francis Kurkdjian”
Iiiiiihihihi!!!!
Już chciałam zamknąć bloga, akurat jestem na świeżo po testach Complex’a i chciałam porównać moje odczucia z Twoją recenzją, ale zauważyłam nowy wpis.
Zostałam i… jeszcze nie doczytałam do połowy, a już umarłam ze śmiechu na widok mokrego psa w miodowej polewie. A posikana przez niedźwiedzia barć prawie niemal przyprawiła mnie o posikanie. I jeszcze ten poirytowany syjam!
Jakże inna to recenzja od wczorajszej! I jakaż cudna!
Sabbath, jesteś boska, jesteś Boginią opisywania zapachów!
To co napisałaś idealnie oddaje naturę zjawiska, gdy ulubione nuty nagle wywijają nam głupi kawał. To zjawisko na pewno warte jest takich wpisów i dalszych testów.
Dziękuję i pozdrawiam.
Mysza
Właśnie przymierzałam się do zakupu kilku próbek Montale – koniecznie przetestuję Black Oud 🙂
Uśmiechnęłam się czytając, bo kiedyś, jak wypsikałam się obficie Chanel no.19 to usłyszałam od znajomej: "fuj, pachniesz jak mokry pies" … 😉
Ehh, właśnie sobie uświadomiłam, że zawsze wszystkich raczę anegdotkami ze swojego życia…
Z Incensi Villoresiego miałaś podobnie 😀 Spotkanie ze znajomymi, ulubiona nuta i … no właśnie : )
:-))) Poszukiwania wybitej kanalizacji….:-)))
Zdjęcia świetne:D Przy drugim aż parsknęłam:D
Jeśli chodzi o zapachy "knocące" się na mojej skórze, to przypominam sobie Elixir de Merveilles. Byłam przekonana, że świetnie nimi pachnę, dopóki brutalnie nie uświadomiłyście mnie z Sałatą 🙂 Miałam wielgachną odlewkę i marzyłam o wielkiej ilości:)
Ach, znam to uczucie, kiedyś zapodałam sobie to "cudo" jak akurat szłam na giełdę minerałów i później tylko czułam atakujące mnie co chwilę "brudne" wyziewy ;P
…ale glany? Teraz? 30 stopni?! Imponujesz mi 😉 Moje śpią do jesieni 😛
A.
prawie umarłem ze śmiechu:DD (zdjęcie nr:2)
"intensywny zapach psa posmarowanego miodem"
:DD zapach mokrej sierści znam-nie należy do przyjemnych.
jak napisała Ewa z zapachami trzeba jednak uważać,bo mogą wywinąć głupi kawał:)
takie zapachowe eksperymenty na szybko naprawdę mogą zepsuć cały dzień/noc 🙂
również miałem niemiłe przygody z kilkoma.
faworytem na najbardziej "obsikany" zapach była Julia TEO CABANEL.coś strasznego,pamiętam też reakcję na Lutka DAIM BLOND, z tym, że tu początek był zjawiskowy, lecz to co się działo potem …
mało agarowy Montale Black Oud układa się znakomicie.
podobnie zresztą Miel De Bois Lutensa ,który jest moim zapachowym faworytem od jakiegoś czasu.
Sabb zaufaj instynktowi.
nie pozwól aby jakiś zapach zepsuł ci wieczór
szybki prysznic i po kłopocie 🙂
a poza tym uważam że ostatnie zdjęcie psiny w samochodzie jak najbardziej adekwatne do sytuacji:)
p.s
znalazłem chochlika:
"jakiś fizjologiczny sprodek" 😉
he he ja się ubawiłem, ale współczuję Ci jednocześnie przeżytej traumy… jeśli chciałaś zdzierać z siebie ubranie i próbować to z siebie zmyć, to było naprawdę źle… tylko dwa razy w życiu doświadczyłem czegoś podobnego… za pierwszym razem był to Lancome Hypnose (Men) a za drugim L'ARTISAN PARFUMEUR Passage d'Enfer… po prostu koszmar, a szczególnie ten drugi…
Szczęśliwie Serge Noir nigdy nie zaaplikowałem globalnie, bo efekt byłby podobny…
mokry kot jest niemal bezwonny i pachnie w sumie obojętnie… może dlatego że te zwierzątka i tak dbają o swą higienę?
niedomyty tragarz kminu w Azyiade? 😯
Wybacz, ale… no po prostu popłakałam się ze śmiechu czytając xD Jakże sugestywnie brzmiały opisy kolejnych zlanych miodem zwierzaków 😉
Sabbath jesteś niesamowita 🙂 pierwsze co otwieram Twojego bloga i umarłam ze śmiechu 😀 mokry pies w miodowej polewie i kolejna perełka "zebrany z posikanej przez niedźwiedzia barci" :))
mokry kot jak dla mnie pachnie a suchy też 😉 ostatnio jak wąchałam moją kicię to pachniała siankiem 😀 uwielbiam ją wąchać :))
współczuję wieczoru, wiem co to znaczy bo dwa razy trafiłam na niszową paskudę i od tej pory nie ryzykuję najpierw testuję na małym kawałku skóry 😉
w Montale Black Oud ciągle jestem zakochana :)) może kiedyś trafię na coś co przebije Montale, ale jak na razie to mój numer 1 🙂
aha dzięki Tobie mam dobry humor na cały dzień a jak ktoś śmie mi go popsuć to się nie dam 😉 wyobrażę sobie mokrego psa w miodowej polewie 😀 dziękuję :*
Na dzien dobry poczatek dnia mam wysmienity z sucha kotka. Choc ostatnio co chwile leje wiec moze bedzie i mokra. Miod tez jest w chacie, bo przywiozlam pare swietnych miodzikow z La Douce France. Masz Sabbus nauczke: nie wybieraj sie na imprezy odziana w niewyprobowane pachnidlo ;))))
Kmin czesto sie na mnie paskudnie uklada np. Bigarade C. Malle: smrodzik cala geba, nie lubie tez wachac osob z nadmierna iloscia zapachu kminowego: tych w swiezym i mniej swiezym wariancie….
Szukalam przez siec zapachow tej boskiej firmy, a okazalo sie, ze maja za rogiem (no tak prawie za rogiem).
Michasia
Myszo, dziękuję. Za komentarz i za inspirację. Bez Twojego pytania pewnie nie byłoby tej recenzji, bo nie odważyłabym się jej napisać.
Choć… Kiedy czytam komentarze myślę, że czasem warto wrzucić na luz. 🙂
Taki głupi kawał zrobiło mi jeszcze (jak zauważył Łukasz) jeszcze Incensi Villoresiego. Też ledwo przetrwałam wieczór. W sumie… Było nawet gorzej. Nie tylko dlatego, ze wtedy miałam flaszkę.
A ta nieprzewidywalność perfum, niemożność "wyliczenia" z nut co się wydarzy na naszej skórze jest fascynująca. Ter ciągły dreszczyk emocji… ;)))
Darla, to chyba dobrze, prawda? Anegdoty, jeśli sa ciekawe i na temat, znakomicie ubarwiają konwersację. Ja, w każdym razie, poproszę o więcej. 🙂
Łukaszu, rzeczywiście! Shams też było przed spotkaniem ze znajomymi. 🙂 Ja się w ogóle dużo spotykam. 🙂
Madzik, pamiętam. A jakże! Dzień, w którym powiedziałyśmy Ci, że Elixir pachnie siuśkami. I te momenty, kiedy najpierw sprawdzałyśmy, skąd ten zapaszek. ;)))
A? Aragonte?
Poważnie nie tylko na mnie się zbiesił? Uff… Ulżyło mi trochę, bo dotychczas wszyscy się zachwycali.
Jarku, no popatrz! Cabanel zdaje się mieć zapachy dość łagodne, a tu proszę. Obsikana Julia. 🙂
MIel de Bois nawet kiedyś miałam. Na mnie niedźwiadka nie było. No, może i był, ale "psuł" miodu, tylko spożywał. 🙂
Co do szybkiego prysznica – nie wiesz, że nadzieja umiera ostatnia? :iczyłam na to, że się ładnie rozwinie. 🙂
Literówkę (tę i jeszcze jedną) poprawiłam. Dziękuję. :*
Pirath, Passage też się na mnie biesiło. Najpierw było ładne, kupiłam flaszkę i zaczął się mydlić. Klapa kompletna.
Mokry kot bezwonny? Toż nawet czyste, martwe futro ma zapach…. Czy=uję się zaintrygowana zapacgem kota. Powącham przy okazji. 🙂
Katalino, a wyobrażasz sobie. jak sugestywnie pachniały? 😉
Reniu, miłego dnia. I całego weekendu.
Kot pachnący siankiem do mnie przemawia. Lubię zapach siana. Tym bardziej mam w planie wąchanie kotów.
A testy wstępne też zwykle robię. Tylko czasem… Jak widzisz. :]
Michasiu, wiem wiem… Dobra rada. I zwykle jej przestrzegam.
Kmin to fenomen. Nie lubię jego zapachu i bardziej zadziowia mnie fakt, ze on czasem pachnie pięknie, niż to, że częściej pachnie niepięknie.
Ty to masz szczęście – wszystko na wyciągnięcie ręki!
Sabbath dziękuję i nawzajem :*
koty to cudowne stworzenia 😀 futro naszej kici potrafi czasami tak niesowicie pachnieć, że momentami jej zazdroszczę 😉
źle się wyraziłem, oczywiście koty pachną, ale nie są to wonie nieprzyjemne… moje zazwyczaj zalatują perfumami, od głaskania i miziania 🙂
Tak z ciekawości zapytam: jaki był najbardziej traumatyczny zapach w życiu jaki wąchałaś?
najbardziej traumatycznym zapachem Sabb z pewnością to był:
IRIS SILVER MIST Lutensa:)
osobiście uważam że zapach wart poznania.
szkoda że tak bardzo niedoceniony,wszak dla większośći Polek kojarzący ze "starymi zapleśniałymi, zgniłymi i śmierdzącymi marchewkami"
dla mnie jest jedyny i niepowtarzalny.nie spotkałem się z czymś podobnym.
Zrobiłaś mi dzień! Dzięki! :))
Nawet poburzowy brak prądu nie jest w stanie zepsuć mi teraz humoru. 😉
Recenzja "życzliwie kąśliwa" w najlepszym stylu. A do tego sugestywna; siedzę sobie teraz w otulinie Mitsouko, świeżo zaaplikowanego i zgadnij, co od siebie poczułam? 😉 Nie mokrego futrzaka co prawda, ale Absolue pour le Soir. Którego dawno nie testowałam. Nie wolno tak ludzi w błąd wprowadzać! 🙂
Ilustracje mega-zabawne.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Mało mi licówki ze śmiechu nie poodpadały!!!! Mokry pies w miodowej polewie, no nie mogę! A to wściekłe kociątko..
Widzę po komentarzach, że nie tylko ja miałam kłopot z Passage d'Enfer, najpierw było pięknie,coraz piękniej, dekant radował mnie i otoczenie, ale już z kupionej flaszy wylazło ku mojemu zaskoczeniu mydło, i to jeszcze produkowane z owczego sera.
P. Stettke
Ależ fajna dyskusja się rozwinęła 🙂
Ogromnie się cieszę, że odrobinkę przyczyniłam się do jej powstania.
Ale po przeczytaniu wszystkich komentarzy (pani w pelerynie rządzi) trochę mi głupio – bo jeszcze nigdy aż tak bardzo nic się na mnie nie sknociło.
Ale przecież w zapachach ma być też ciekawie, a nie tylko ładnie (usłyszałam dziś w pracy, że pachnę jak dziadek koleżanki – a to był Seductive BdV). Tym samym zamiast nadal szukać "zapachu mego życia" ruszę na poszukiwania "skisu mego życia" – to może być znacznie ciekawsze!
Sabbath – z podobnych klimatów bardzo mi się podoba Twoja recenzja Patchouli L.Villoresi.
Pozdrawiam, Mysza
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Reniu, koty, dzieci, niektórzy dorośli nawet… Sa istoty, których zapach jest atrakcyjniejszy, niż perfumy. W pewien szczególny sposób, oczywiście. 🙂
Pirath, trudno powiedzieć. Myślę, ze Muscs Koublai Khan byłby efektownym przykładem, ale najpaskudniej chyba rozwinął się na mnie testowany na jednym z naszych perfumeryjnych zlotów któryś z Aoudów Montale. Nie wiem, czy nie Royal. W połączeniu z moją chemią wytworzyła się nuta przypominająca wymiociny. I nie mogłam tego zmyć! Wiesz, jakiego Montalaki mają kopa.
Jarku, nie ISM. Dużo mu brakuje do innych traum. 🙂
Choć rzeczywiście jestem w tej kwestii zupełnie nieoryginalna i ISM kojarzy mi się ze spleśniałą marchwią. 🙂
Wiedźmo, życzliwie – kąśliwa? To chyba niezłej klasy komplement był. Dzięki! 🙂
Łukaszu, rzeczywiście jesteśmy wyjątkowo zgodni tym razem. A już się bałam, że tylko ja odbieram APlS inaczej, niże na to wskazuje opis producenta. Stara szafa… 🙂 I czarownica też. 🙂
P. Stettke. ja Passage sprzedałam. Nie mogłam go znieść. A tak strasznie chciałam nosić! Bramy Piekieł – czyż ta nazwa nie przemawia do wyobraźni?
Myszo, dokładnie tak! Bardziej cenię i nawet bardziej lubię, jeśli coś się na mnie sknoci z charakterem i przytupem, niż jeśli nie mówi do mnie w ogóle. Cenię zapachy z charakterem, nawet z charakterkiem, te złośliwe, nieprzewidywalne, gwałtownie atakujące zmysły i wyobraźnię. Nawet jeśli są nieprzyjemne, to jednak wspaniale, że zą "jakieś".
A Patchouli Villoresi? No tak! Zapomniałam o nich, a w kwestii traum i perfumeryjnych fujów to jest bardzo mocna pozycja. 🙂
Dziękuję za udział w moim konkursie, ależ mnie zaszczyt kopnął. 🙂 Uwielbiam Twojego bloga, zwłaszcza notkę o "odpowiednikach", którą podsyłam fankom podróbek. Pozdrawiam!
No to mi posłodziłaś. 🙂 Jaki tam zaszczyt – obie robimy to samo, tylko na inne tematy: piszemy, co nam w duszy gra. 🙂
Miło mi, że zajrzałaś. 🙂
Chyba po prostu intuicyjnie zjechałam na sam dół strony. 🙂 Przy okazji, zauważyłam że nie podałaś swojego adresu mailowego, a to jeden z dwóch wymogów wzięcia udziału w konkursie, więc jakbyś go dodała w osobnym komentarzu u mnie, byłoby super. 🙂
Sabb, u mnie tez to cos (bo nie nazwe tego zapachem) idzie w mega smrodek – jakbym nie widzial wody i mydla przez kilka tygodni. Cos jest w tym "psie wysmarowanym miodem" – "zapach" jest fizjologiczny, okrutny smrod. Nawet nie napisze jak dosadnie niektorzy go okreslaja 🙂 totalna porazka…..
Andrzej
No popatrz, Andzeju. jesteś kolejną osobą, na której APlS tak się nieładnie zachowuje. Co ciekawe, osób zachwyconych jest niemal tyle samo. Jakby nie patrzeć – ciekawa kompozycja. 🙂
wersja kolonska jest OK, przyznam. nawet planuje zakup moze na wiosne.
Wyslalem Ci mail.
Andrzej
Ja w ogole mam problem z zapachami MFK – poza delikatnym letnim cologne pour le matin. Wszystkie maja nute slodka, pudrowa, ze specyficznie dla Kurkdjiana podanym kwiatem pomaranczy. Niby wszystko jest ladnie poukladane, a jednoczesnie jest w nich cos, co mnie drazni. Dodatkowo drazni mnie np. w Absolue pour le matin czy APOM taka "musujaca" nuta. niby wszystko fajnie ale niby. nie wiem czy podobnie odbierasz….
Andrzej
Ja wyznam, ze za perfumami Kurkdjiana ogólnie nie przepadam jakoś. Nie mój typ. Ja jednak jestem kornikiem. O on jest taki… ekskluzywnie elegancki. Nie moja bajka.
hm… ja jego zapachow nie odbieram jako eleganckich. dla mnie one typowo sportowe. W zeszlym roku absolue pour le matin uzywalem idac pojezdzic na rowerze 🙂
Andrzej
O kurczę! To ja odbieram je inaczej.
Z drugiej strony, zapachy uznawane za ciężkie noszę na co dzień. Tylko ciężkie inaczej. 🙂 To jest trochę tak, ze dla mnie jak coś ma kwiatek, to eleganckie. ;)))
Nie wiem niunia co jesz i czemu tan zapach reaguje z Twoją skórą ,że czujesz psa posmarowanego miodem.Na mnie ten płyn ,oraz moje otoczenie ,działa magicznie i niech tak zostanie…Może po prostu to jest zapach dla mężczyzn.
A co ktoś zwracający się do obcej kobiety per "niunia" może wiedzieć o byciu mężczyzną?
Nie wiem co jesz i dlaczego na Tobie ten zapach wydziela molekuły spoconego psa polanego miodem.Ja odbieram ten zapach mrocznie tak jak i moje otoczenie.Może dla tego,że jest to pachnidło dla mężczyzn…
mokry kot pachnie jak mokry wełniany sweter. suchy kot pachnie jak ciepły wełniany sweter ; )
kociarz msw aka michau