Zadumałam się. Nad kondycją sztuki we współczesnym świecie. Nad tym, jak bardzo ulega ona komercjalizacji, jak skutecznie sprowadzana jest do roli produktu mającego zadowolić możliwie szerokie masy klientów. Tak – klientów, nie miłośników, nie koneserów, nawet nie odbiorców.
Moje wnioski nie są wcale odkrywcze: o tym, że upowszechnienie kultury prowadzi do komercjalizacji piszą kulturoznawcy od dziesiątków lat. Tego, że przeciętny człowiek głosując za pomocą portfela i karty kredytowej dotował będzie raczej sztuczkę, niż sztukę wybierając rzeczy łatwe i przyswajalne dla niewyrobionego oka, ucha czy nosa marketingowcy wiedzą od dawna. No właśnie… Marketingowcy! To oni wyznaczają trendy, tworzą mody, kreują ludzkie gusta i potrzeby.
Wracając do mojego grajdołka: najpopularniejsze niegdyś, przełomowe zapachy, takie jak Chanel No.5, Bandit Roberta Pigueta, Amazone Hermes, Opium Yvesa Saint Laurenta czy chociażby nagrodzony pierwszą w historii nagrodą FIFI Chanel No.19 współcześnie nie miałyby szansy na sukces. Są za trudne. Zbyt wymagające.
W tej chwili najlepiej sprzedającym się zapachem jest Justin Bieber Someday*. I o ile raduje mnie, że coraz więcej ludzi chce i może sobie pozwolić na to, by cieszyć się zapachem prawdziwych, oryginalnych perfum (muzyką na żywo lub odtwarzaną z dobrego nośnika, starannie wydaną książką, dobrą grafiką w przyzwoitej jakości), o tyle czasem nieśmiało, zażenowana swoim zarozumialstwem smucę się, że ludzie ci ostatecznie i tak wybiorą Biebera, Dodę i cycki.
Kiedy wącham klasyczną Piątkę Chanel – perfumy, które swą premierę miały 90 lat temu, nie potrafię nie torturować się myślą, że dziś taka kompozycja nie miałaby szans na to, by zaistnieć na sephorowych półkach, że musiałaby czaić się w niszy. W tej niszy, która jest przestrzenią dla sztuki (względnie) wyzwolonej spod dyktatury marketingowców.
Bo ostatecznie okazuje się, że mimo wzrostu poziomu edukacji, homogenizacji społeczeństw i wyrównania poziomu dostępu do kultury – nic się nie zmieniło. Kultura wysoka zwana też „prawdziwą” sztuką wciąż jest kąskiem łakomym tylko dla elit stanowiących niewielki procent społeczeństwa. Sposób wyłaniania elit rzeczywiście się zmienił i być może elita tworząca się spontanicznie z ludzi mających potrzebę kontaktu ze sztuką wychodzącą poza nurt kultury popularnej rzeczywiście jest bardziej „true”, niż elita legitymizowana urodzeniem i majątkiem, jednak jej wpływ na kierunek rozwoju sztuki jest z tego właśnie powodu mniej znaczący.
Niegdyś dotowani przez możnych malarze i kompozytorzy dostosowywali się do wymagań swych mecenasów: czasem tępych bufonów, często miernot, ale nierzadko również prawdziwych koneserów sztuki umożliwiających wielkim artystom tworzenie wielkich dzieł. Niewykształcone masy nie miały wpływu na sztukę, bo nie miały środków na jej finansowanie. Dziś mają. I choć dzisiejsze masy są niewątpliwie bardziej wykształcone, niż kiedykolwiek w historii, braki w edukacji zastąpione zostały… lenistwem. Ludzie nie chcą uczyć się odbioru sztuki, nie chcą rozważać, mozolnie wgryzać się w miąższ dzieła. Chcą Biebera. I cycków.
Już… Już wracam do perfum.
Przy okazji przymierzania się do recenzji klasyka (i jego odświeżonej wersji) ze zwykłą dla mnie uciechą zagłębiłam się w recenzje zapachu stworzone przez Wizażanki, czyli użytkowniczki potralu Wizaż.pl. Tak samo, jak w przypadku recenzji okrętów flagowych Thierry’ego Muglera, skupiłam się głównie na emocjach, jakie wywołują perfumy u testujących je pań, na plastycznych wizjach, które tworzą w ludzkich głowach.
I choć tendencyjnie wybrałam opinie negatywne, które wśród recenzji przeważają (co było do przewidzenia), to sugerowany wniosek nie jest taki, że to straszny „fuj” jest, tylko taki, że jednak, mimo upływu lat, wciąż jest o „mocna rzecz”.
Miłej lektury. 🙂
Nikomu nie polecam! Nawet starszym kobietom – jeśli nie chcą pachnieć jak chodząca śmierć…
Agnieszka987
Koszmar. Wszystkie nuty to aldehydy, babciny odstraszacz na mole. Chociaż nie chciałabym, żeby moja babcia miała taki zapach w szafie. Rozumiem, że w powodzi wód różanych, lawendowych i fiołkowych był czymś nowym, ale to było prawie sto lat temu. Kobiety układały włosy na skórki od chleba, nie było tamponów, a ludzie nie grzeszyli z higieną. Może to dlatego. Ten zapach zabija swym smrodem każdy inny smród. W XVIII w. byłby hitem.
nocne grafitti
Jedyne moje skojarzenie z tym zapachem, to stara, nieumyta, renesansowa baba… bleeh!
Majaaaaa
Myślę, że można się nim spryskać, żeby zniechęcić do siebie jakiegoś natrętnego faceta.
SNURKA
Wybuch fetoru(nie wiem jak to ladniej nazwac) ktory poczulam,mozna porownac tylko do taniego plynu do czyszczenia podlogi,wzglednie RPLowskiego mydla ktore bylo u mnie w szkole.
thekonstancja
Zamiast obiecaną elegancją, szykiem i klasą otuliłam się zapachem starego kibla! I to takiego maksymalnie zapuszczonego.
(…)
Niech mnie bronią wszelkie żywioły, bogowie i opatrzność, abym już nigdy nie musiała tego wąchać, bo obawiam się, że dostanę trzech zawałów na raz i już nie wyjdę z tego spotkania żywa.
Avv
Gdy ktos wchodzi do tramwaju i wszyscy kaszla to musi byc chanel no 5…
olayahoo
Od zapachu (a raczej od tego smordu) chcialo mi sie wymiotowac. Caly dzien bylam rozdrazniona, bolala mnie glowa.
Finka2L
Gdy zaciągnełam się (przygotowana na uroczą woń) tym zapachem to mną rzuciło i tak się zakrztusiłam, że przez pół dnia męczył mnie ostry kaszel.
trojka
To trucizna! Zabija od razu.
wilhelmina
Dla mnie to czysty muchozol, albo specyfik na mole!!!
venice22
Pachnie jak niegdysiejsze wkładki do wucetów…albo krem z naftaliną na spoconej babci…
VioletJewel
Jak pokazałam tester mojemu ukochanemu to pierwsze pytanie z jego ust:”Co to???płyn do WC???”
Meriamon
Zdecydowanie mnie odrzuca, kojarzac się z autobusem pełnym emerytek natartych naftaliną.
Marilyn
Ja nie wiem, ale polecam tą perfumę prawdziwym brudasom, którzy dla zmyły zamiast się umyć wolą pokropić się rozwodnionym mydłem.
Ewcia1111
Moj tata uciekl z pokoju jak tylko sie nimi psiknelam mi tez zreszta nie bylo wesolo a o chlopaku nie wspomne.
truskaweczka20
Totalne zaprzeczenie tego, czym powinien być perfum. Nawet nie próbujcie tego w perfumerii, bo zafundujecie sobie traumę do końca życia
chatte
O tym, jaki jest mój osobisty odbiór tego szalenie stymulującego dla wyobraźni zapachu przeczytać możecie tu: KLIK
* Informacja wedle rankingu Sephory na początek września 2011.
** Wszystkie recenzje dotyczą Chanel No.5 i pochodzą z katalogu Kosmetyk Wszech Czasów.
Pisownia oryginalna, pokombinowałam tylko z wielkimi literami na początku zdań.
Ilustracje:
1-3. reklamowe Chanel
4. nortus.pinger.p
5. www.indiadaily.org
6. www.artsklep.pl
50 komentarzy o “Poważne rozważania i perskie oko na torcie”
Najlepsze są wyrażenia: "perfuma" i "perfum". Ciężkość języka polskiego jest dla niektórych nie do uniesienia.
Chanel nr 5 to bez wątpienia klasyk, nie do podrobienia, jedyny w swoim rodzaju. Zapach nie odrzuca mnie, wręcz przeciwnie – zachęca do rozmyślania. Dla mojego nieprawionego nosa to zapach zagadka. Znam osoby, na których pachnie przepięknie, jest bogaty, przyciąga, ale wiem, że potrafi być też przykry (o czym mówią dobitnie komentarze z KWC).
Podobne skrajne opinie czytam o klasycznej Lolicie (którą notabene uwielbiam).
Kocham 5-tke Chanel. Moja mama nią pachnie. Nieodmiennie pięknie i kobieco.
Perfum i perfuma, a zaraz za nimi perfumki i zapaszek. 🙂
Coć perfuma w żartobliwym, stylistycznie archaizowanym języku miewa swój urok. Tyle, że raczej nie w ten sposób bywa stosowana. 🙂
Co do Lolity klasycznej – to jest właśnie jeden z tych zapachów, które mnie przerosły. Na razie. Bo i do Piątki Chanel dojrzewałam bardzo długo.
Pięknośćdnia, ja się jeszcze nie przyznam. Jutro dopiero. 🙂
Ale mieć mamę, która potrafi pięknie pachnieć Piątką to jest naprawdę COŚ.
Ja osobiście jeszcze do tego zapachu nie dorosłam, ale przytoczone przez Ciebie opinie z Wizażu są takowoż zabawne, jak i zatrważające.
Szczerze mówiąc ledwo pamiętam jak one pachną, chyba sobie pójdę przetestować jeszcze raz.
Aczkolwiek co do np. Opium się zgadzam, tak samo Kenzo Jungle to dla większości osób jakie znam zapachy nie do przejścia.
I fakt, teraz lubiana jest tęcza i motyle i cukier pod wszelką postacią.
Jąa od dawna chce nabyć chanel piątkę ale wydaje mi się że muszę do nich dorosnąć;)
U mnie Piątka, podobnie jaki HP Diora w pierwszej fazie "chce mnie zabić i to uśmiercając długo i boleśnie";) Tylko że Chanel dla odmiany gniecie mydłem. I naftaliną. Taką starszą panią w wielkim wyciągnietym z szafy po lecie, nie wywietrzonym futrze, która na dodatek chce mnie obić parasolką…;) Ale później jest tylko lepiej, i to na tyle że swoją malutką ilość mam i trzymam na bardzo specjalne okazje.
Z pierwszą częścią posta z bólem serca zgadzam się w całości. To "uproszczenie" do granic możliwości sztuki i całej kultury boli, ale co ja mogę zrobić. Trzymam się tego co mi się podoba, a nie tego co rzekomo powinno (jako przedstawicielowi współczesnego społeczeństwa) mi się podobać. Choć w zasadzie cycki lubię, zwłaszcza swoje;)
Majtkirambo, opinie na Wizażu bywają genialne. Są i pozytywne pod Piątką, choć negatywnych więcej. I ja im się nie dziwię, bo zapach jest dziwny. Choć nie dla kogoś, kto testował niszowe potwory.
Sabbatho, o tak, Kenzo Elaphant podobno jest potworem. A ja nie wiem, mnie się podobał od pierwszego testu, kiedy jeszcze byłam perfumeryjnym nuworyszem. A Opium to jedne z moich pierwszych perfum.
Farizah, nie musisz. To znaczy – nie widzę przymusu noszenia i lubienia. Bo to naprawdę nie jest łatwy zapach. Ja sama nie wiem, czy już dorosłam…
Ale profanacja ! Ja nie czytam tych recenzji bo się tylko irytuję…Jak można tak bez szacunku do klasyki…
Maqdo, no dobra, punkt dla Ciebie. Cycki są fajne. 🙂 Ale bez szału cyckowego – własne mi wystarczają.
Z tym, co mi się powinno podobać wedle opinii ludzie też mam problem. Nie żeby mnie to uwierało, ale jakoś trudno się czasem znaleźć wśród zachwytów rzeczami, które pozostawiają mnie doskonale obojętną. Staram się nie wychodzić na buca.
A Piątka – im dłużej noszona, tym bardziej mnie przeraża. przeraża tym, że zaczynam rozważać, czy jej nie chcę. Toż to niemożliwe!
Sabbath, do Lolity dojrzewałam ponad rok. Pierwsze podejście wręcz mnie odrzuciło, ale kolejne wspominam coraz lepiej. Obecnie to moje perfumy nr 1, mimo ciężkości pachną na mojej skórze niezwykle łagodnie, ciepło.
Dzis nie o zapachu lecz o pierwszej czesci tekstu:
miec talent do pisania takich tekstow to jest dopiero COS, nie wspominajac o ich puencie.
Tylko skad sie wziely te cycki ;)?
Michasia
Darlo, świętości są po to, by je szargać. Granice sa po to, by je przekraczać. Jak im śmierdzi, to co maja udawać, że im nie śmierdzi? Bo Coco wielką kreatorką była? :>
Idalio, ja poddałam się po pierwszym teście. lata temu. Nigdy nie wróciłam. Pewnie powinnam… Bo przeciez lubię mocne zapachy. A o Lolicie nie można powiedzieć, ze nie ma charakterku. 🙂
Michasiu, cycki to kulturowy symbol konsumpcjonizmu i ulegania podstawowym instynktom. Tak przynajmniej funkcjonuje to wśród moich znajomych. Normalnie nie używam wyrazu "cycki". Jest okropny. Ale w tym kontekście, z taką wymową – idealny.
Vysota odinotchestva nye dlya slabykh ryebyat 😉
Michasia
ja mam kilka flaszek tylko w tym właśnie Opium (niestety EDT ale następne kupie EDP) a Słoń to mój ukochany zapach. Wiesz, że ja w perfumach nie siedzę, ale jak już wybieram to zdecydowanie charakterne a nie jakieś takie niewiadomo co 😀
Ale…no można by to subtelniej wyrazić ! 😀
Nawet nie będę komentowała wypowiedzi które przytoczyłaś, a tym bardziej ich poprawności (?!) językowej… Żal! Ale akurat w kwestii klasycznej "Chanelki" mam wyrobione zdanie i niestety nie jest mi po drodze z tym zapachem. Kiedyś, gdy wreszcie po latach słuchania zachwytów nad osławioną "Piątką" miałam okazję ją wypróbować, poczułam się rozczarowana, bo kompletnie nie tego się spodziewałam. Ale wiadomo – zapach to rzecz indywidualna. I prawdę piszesz, że rynek perfumiarski – jak i wszystko inne – zmierza niebezpiecznie w stronę płaskich masówek. Takie mamy niestety czasy :/
Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z Chanelowską Piątką. Miałam 13 czy 14 lat. I pamiętam to straszne rozczarowanie….. Wydały mi się strasznie nudne, bez polotu, staroświeckie. Pomyślałam wtedy, że " o co tyle krzyku"?. Do dziś nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, czego po nich oczekiwałam, czego się spodziewałam. W każdym bądź razie, nie tego, co poczułam 🙂 Testuję je nadal, odświeżam je sobie co jakiś czas, z ciekawości. I czasem mam takie momenty,że wydaje mi się, że "wstępnie" oswoiłam się z wersją EDT. Wersja EDP nadal potrafi mnie zwalić z nóg 😉
Hłe hłe hłe! ;>
Cudne te opinie! Niektóre naprawdę imponują kreatywnością, co piszę bez złośliwości. Ileż tu barwnych, mieniących się emocjami porównań! 🙂
O sprzedawaniu tandety jużeśmy trochę podyskutowały swego czasu, więc nie będę się powtarzać; napiszę tylko, ze zgadzam się w 100 procentach.
Czytając pomyślałam o różnicach w stosunku do Piątki między Francją a Polską. Tam użytkowniczki myślą: "To mit, legenda, TRADYCJA, więc nie może być zła!" w Pl zaś: "To mit, legenda, tradycja, STAROĆ, więc nie może być dobra!" 😉 I zaraz mem myśli popędziły w innym kierunku.
Kiedyś felietoniści gazety Kuchnia postawili tezę, że upodobanie do nieładnie pachnących potraw tudzież innych 'kontrowersyjnych' jest odwrotnie proporcjonalne do stopnia rozwoju cywilizacyjnego oraz ogólnego "obycia" odżywiającego się społeczeństwa. Np. we wspomnianej Francji ludzie kochają sery, nawet (zwłaszcza?) te porządnie śmierdzące, w Polsce – "fu! nie znoszę tych spleśniałych serów"; podobnie z naszym stosunkiem do owoców morza: "robale mam jeść?!" W Kuchni było też coś o tym, że zbyt wielu Polaków pamięta dojmującą biedę, gdy naprawdę trzeba było stawać na głowie i zjadać ser do ostatniego okruszka (w odróżnieniu od sytej od pokoleń Francji), przeto zbyt wiele mamy negatywnych skojarzeń z czymś co wygląda lub pachnie "nieświeżo".
Może z perfumami, z Piątką jest tak samo?
Pachnie "staro", "jak ruskie perfumy", "lizolem i naftaliną", więc nie może się podobać pokoleniom pamiętającym niemal WYŁĄCZNIE tanie podróby? Czy stąd płynie tutejsza mutacja globalnej manii świeżości..? Ciekawe. 🙂
Piątkę dostałam dwa lata temu od (już byłego) faceta. Chciał sprawić mi miłą niespodziankę pod tytułem "przecież wszystkie kobiety kochają piątkę". Jak widać po recenzjach, nie wszystkie i ja do tych nie wszystkich należałam ale używałam uparcie w nadziei, że może jednak polubię. Dziś nawet nie wiem dlaczego się tak nie lubiliśmy, może to przez pogodę a może mój nastrój wtedy. Wiem za to, że kiedy jakiś czas temu postanowiłam wykończyć wieczorową kreacje resztką owej piątki, usłyszałam od męża namiętne "pachniesz jak narkotyk". Jak dla mnie, cała recenzja No.5 może się zawierać w tych trzech słowach.
pasikonik
Dumam sobie nad tym postem i dumam i tak sobie myślę, że on musiał się kiedyś pojawić. Sama miewam często podobne myśli, ale tym razem przekorny duch podsunął mi zgoła odwrotny punkt widzenia.
Komercja istniała, istnieje i będzie trwać nadal, kiedyś było disco polo teraz są Bieber i cycki.
Wąchanie jest chyba pasją dość niszową, a wąchanie niszowe jest pasją niszową do kwadratu.
Czy chciałabym, żeby cała ulica pachniała mchem lub kadzidłem lub choćby moim ulubionym Opium? Czy chciałabym, żeby cały świat słuchał niszowych wydawnictw Alpha, czy Alia Vox? Chyba niekoniecznie, tak, jak nie chciałabym żyć w świecie, w którym każdy człowiek byłby ekstremalnie oryginalny i hiperindywidualistyczny a wszyscy obracalibyśmy się w kręgu kultury wyłącznie wysokiej. Taki świat wyobrażam sobie jako bardzo duszny i męczący. W takim świecie niszowość nie byłaby już niszowa. A może niszą byłyby Bieber i cycki?
Rzecz jasna, zacne jest i chwalebne niesienie kagańca oświaty w dziedzinie kultury wysokich lotów. Rzecz jasna, ubolewać należy nad powszechną komercjalizacją i wulgaryzacją gustów.
Ale tak mi nagle przyszło do głowy, że powszechna miłość do Biebera i cycków ma pewne subtelne zalety. Może dzięki temu, że 80% populacji ma „tą perfumę”, „ten perfum”, czy „tego perfuma”, 20% populacji może mieć swoje nisze ekologiczne?
Pozdrawiam, Mysza
Michasiu, bon mot na każdą okazję? 🙂
Sabbatho, a mnie chyba własnie Opium edt podoba się bardziej. Miałam obie wersje. I też nawet nie siedząc w tym tak głeboko, wybierałam zapachy, których do dziś się nie wstydzę, których mogłabym nadal z radością używać. No popatrz, jaki mamy świetny gust obie. :)))
Darlo, można. Ale w sumie po co? Mnie nie uraża ani nie boli kiedy ktoś dosadnie i niedelikatnie wyraża negatywną opinię o moich perfumach. Jego prawo, jego gust. Co innego kiedy ktoś na podstawia moich wyborów perfumeryjnych obraża mnie. Ale nawet określenie "brudas" bardziej bawi, niż dotyka. :)))
Katalino, san=ma też byłam rozczarowana pierwszymi testami. I długo trwało, nim skusiłam się na ponowne. A potem jeszcze dłużej, nim, po analizie nut i poznaniu historii zapachu, zdecydowałam się przeczytać go jak trudy wiersz.
Teraz chyba go rozgryzłam, odczytałam. Tak myślę. Ale kto wie, jak się ma moje interpretacja do intencji Autora i Promotorki? 🙂
Madzik, ja też pamiętam. I tez byłam rozczarowana. Długo.
Myślę, ze moje rozczarowanie wynikało własnie z tego, ze oczekiwałam perfum łatwej urody, takich, które zachwycą od razu, zaśpiewaja czystym głosem pieść o ładniej linii i pięknym przesłaniu. A Piątka nie śpiewa ani ładnie, ani łatwo, ani prosto. Trudna jest, wyniosła i ostentacyjnie ma w chudym zadku co ja o niej myślę. 🙂
Wiedźmo z Podgórza, prawda, ze mają wyobraźnię babeczki? Naprawdę. toż to sa całe opowieści. I pal licho, że nieprzyjemne, Najważniejsze, że działają na wyobraźnię. 🙂
Co do twojej interpretacji różnic między Polską i Francją: może rzeczywiście coś w tym jest, jednak ja wolę skupić się nad tym, że zacierają się one błyskawicznie i (tuszę) bezpowrotnie. Krewetki jada coraz więcej osób, sery pleśniowe też zdają mi się powszechnie lubiane, perfumy niszowe i dziwne sztuki także stają się coraz bardziej popularne. Tej opcji chcę się trzymać, w tę wierzyć, tę rozpowszechniać. 🙂
I nawet pozwolę sobie na stwierdzenie, ze ta otwarta niechęć do Piątki świadczy o niezależności Polek. o tym, że nie ulegają reklamie, propagandzie, praniu mózgu, które czyni z Francuzek snobki. Bo przeciez Chanel no.5 wielkim zapachem jest. A w Polsce właśnie nie. Nie będą go Polki wielbiły, jeśli im się nie podoba, bo potrafią otwarcie powiedzieć,że coś jest nie w ich typie. i to akurat jest zaleta. Żeby tylko te typy były odrobinkę choć mniej oczywiste i popowe… Odrobineczkę… :]
Pasikoniku – "Pachniesz jak narkotyk". Brzmi obłędnie.
Choc ja pozwolę sobie na postawienie tezy, że to nie chodzi o zapach Piątki jako taki, tylko o to, że Twojemu męzczyźnie z Tobą on się kojarzy. Że wprasowane ma gdzieś w pamięć, że tak własnie pachniesz odświętnie. I to skojarzenie go uwarunkowało na zapach. Tak sobie ja myślę, bo z podobnymi komentarzami stykam się wobec innych perfum. To nie Piątka jest anrkotykiem dla Twojego meża. To Ty. 🙂
Myszo, wyznam Ci, ze też nie chciałabym raczej, zeby wszyscy pachnieli tak, jak ja. Kiedyś, jeszcze jako dziecię w szkole podstawowej wpadłam na koncept, że będę nosić się na czarno. Przyznaję, robiłam wielkie wrażenie – pytania o to, kto mi umarł były na porządku dziennym. Ale wtedy nikt, dosłownie nikt, poza ludźmi w żałobie, na czarno nie chodził.
A potem przyszła moda na czerń. Nagle ludziska powszechnie wskoczyły w czarne łachy, pojawiły się stada mhrrocznych panienek stylizowanych na Mortycję Adams. No i przyznać muszę, wkurzyłam się. Żeby być oryginalną wtedy, musiałabym przerzucić się na kolorki. A nie chciałam. Wybrałam więc opcję totalnej olewki i robiłam swoje. I nadal robię.
Kłopot z perfumami jest taki, że przez to gremialne upopowienie gustów zniknęły z półek perfumerii selektywnych zapachy, które lubię i noszę. A przez to, ze zniknęły, nie można ich nabyć tanio i gdzie popadnie. i to nie cieszy. Nisza, nawet jeśli w cenie sklepowej nie wychodzi aż tak drogo, to jednak wymaga kupowania w tej sklepowej cenie. Odpada Allegro, tanie sklepy internetowe, nawet drugi obieg jest wciąż drogi. I to ewidentnie nie cieszy.
Poza wycofywaniem arcydzieł, nie cieszy też to, że nowości nie budzą emocji. Że wchodzę do Sephory czy Douglasa i czuję się jak szczur w domku dla lalek. Nie na swoim miejscu. A mnie naprawdę nie chodzi o to, zeby się silić na oryginalność. Chciałabym mieć wszędzie pod nosem sztukę, która mnie pasjonuje. W radio "moją" muzykę, w telewizji "moje" programy, w knajpach imprezy w moim klimacie i tak dalej. Ale nie mam. Jest pop. Żeby nie było wątpliwości: wiem, ze pop jest popularny, bo taka jego natura. Ale jakoś w latach 60 czy 70 ten pop był bardziej urozmaicony. Że posłużę się przykładem Queen, którzy tez przecież pop grali, ale to był (jest) pop, którego chce się słuchać! I ja takiej kultury popularnej bym chciała. 🙂
Biorąc pod uwagę, że Piątka to były pierwsze perfumy w życiu, które wąchałam – matka dostała, jak byłam na początku podstawówki – to chyba jestem nieobiektywna. Lubię.
"Grzeszyć z higieną" – autorka tego sformułowania powinna dostać coś w nagrodę. Na przykład być co rano skrapiana Chanel nr 5, dopóki nie nauczy się zasad poprawnej polszczyzny. Czyli zapewne do śmierci (nie mam złudzeń).
A ja właśnie miałam Ci pisać, że w Londynie byłam w miejscu, w którym dostałabyś bez wątpienia czegoś, ale nie umiem zdefiniować czego – możliwe, że byłabyś jak ten szczur, co mu podłączyli do ośrodka przyjemności elektrodę i pokazali, jak korzystać z kontaktu. A mianowicie w dziale perfumeryjnym domu handlowego Liberty. Jedynymi nieniszowymi perfumami na półkach były… chciałam napisać piątka i dziewiętnastka Chanel, ale w kontekście Twej notki muszę przemyśleć podejście ;). Guerlaina nie mieli niczego wyprodukowanego po 1965. I żeby nie było – zwizytowawszy potem dom towarowy "dla ludzi", czyli Johna Lewisa (w Liberty te same włóczki kosztowały o funta drożej na sztuce – każdy ma swojego pierdolca), ujrzałam większość z owych niszowców stojących sobie na półeczkach. Ot tak, na wyciągnięcie ręki, po wejściu z ulicy, bo to parter.
Idalia pisze…
Najlepsze są wyrażenia: "perfuma" i "perfum". Ciężkość języka polskiego jest dla niektórych nie do uniesienia.
Chanel nr 5 to bez wątpienia klasyk, nie do podrobienia, jedyny w swoim rodzaju. Zapach nie odrzuca mnie, wręcz przeciwnie – zachęca do rozmyślania. Dla mojego nieprawionego nosa to zapach zagadka. Znam osoby, na których pachnie przepięknie, jest bogaty, przyciąga, ale wiem, że potrafi być też przykry (o czym mówią dobitnie komentarze z KWC).
Podobne skrajne opinie czytam o klasycznej Lolicie (którą notabene uwielbiam).
Słonko:
– ciężar, nie ciężkość
– niewprawionego, nie nieprawionego
– nota bene, a nie notabene
Och Sabb przemiłe słowa, ale jednak będę się upierać przy narkotycznym działaniu piątki, bo odświętna ja, to BC, Black Tourmaline lub Wenge a to zupełnie inna para kaloszy, nieprawdaż 😉
pasikonik
Jo, Twoja wizja mnie – szczura sprawiła, ze zaczęłam się śmiać na głos. :)))
Marzy mi się Londyn po raz kolejny. Tym razem nie odpuszczę ani Harrodsa (z którego poprzednio zwiałam po minucie przebywania w tłumie), ani Liberty, anie butiku Le Labo (tam to dopiero zeświruję). Choć muzeom i galeriom też trudni się oprzeć. Dobrze, że część mam już zaliczoną.
I tak konkluzja jest taka, że tym razem tydzień nie wystarczy…
Powiedz mi jeszcze, były Exclusives od Chanel? ^^
Lovahu Który Nienawidzisz – nie myślisz, że część niezręczności jest świadomą stylizacją. Formą sarkazmu?
A co do literówek i spacjówek – w komentarzach zdarza nam się ich mnóstwo. Jeśli nie wszystkim, to mnie z pewnością. Niestety.
Pasikoniku, bo jednak Piątka jest bardziej selektywnie wycelowana w kobiety. Może dlatego tak mu się wryła w pamięć i emocje?
Teraz dumam, czym pachnę "ja odświętna". 🙂
darla_riderphantom mam tak samo.
Uważam że to czysta profanacja.
ta istna nagonka na piątkę-najpiękniejszego kobiecego zapachu jaki powstał, zaczyna mnie trochę męczyć.
w sumie można przewidzieć od jakich osób pochodzą tak tandetne i prostackie komentarze, po których wręcz dostaję spazmów.
Rozumiem, że zapach może nie być łatwym do noszenia,rozumiem, że może się nie podobać, ale żeby od razu mieszać go z błotem?
Katalino i Wiedzmo zgadzam się. Rynek perfumeryjny się zmienia i to niestety na gorsze, ale cóż zrobić. Dzisiejsze pokolenie jest przyzwyczajone do tandety, plastiku.
Obecnie mamy olbrzymi zasyp nijakich zapachów, i wręcz rośnie na nie zainteresowanie-to jest to, co najbardziej mnie martwi:(
Thank you Lord for this 5 : )
Klaudio słyszałaś LUBIN IDOLE ma mieć nową odsłonę,oraż będzie w wersji EDP
Jarku, słyszałam i czytałam na blogu Missala. 🙂
Siedzę przy tym Twoim komentarzu od chwili i dumam nad nim.
Ja wiem, cze mój spokój zakrawa czasem na brak jaj, a czasem na totalną olewkę, ale muszę to napisać. Moim zdaniem nadmiernie się emocjonujesz, zbyt osobiście odbierasz to, jak ludzie oceniają perfumy. Bo Piątka to, mimo przełomowości, tylko perfumy.
Opowiem Ci historię analogiczną. Kiedyś (dawno temu, jaszcze przed blogiem, kiedy nie byłam tak ostrożna) na forum napisałam, że Dzongkha l'Artisan śmierdzi na mnie skwaśniałą zupą jarzynową. I to prawda jest, tak się paskudnie kwasi i ewidentnie na mnie nie gra, Ale nie o to chodzi, tylko o to, że dużo, dużo później przeczytałam, jak jedna z dziewczyn zasugerowała, że wygłaszam takie opinie pod adresem perfum które lubi po to, żeby sprawić jej osobistą przykrość. Oczywiście nie była to prawda – nie miałam takich intencji ale zaczęłam zastanawiać się, jak ludzie odbierają negatywne oceny swoich ulubionych perfum, zespołów, książek, obrazów. I przyszło mi do głowy, że dziwnie. Że boli ich to.
Ja od dzieciństwa przyzwyczajona jestem, ze moje hobby, moja muzyka, mój gust oceniane były negatywnie, często ostro i nauczyłam się z tym żyć. W sumie nawet mnie to bawi, szczególnie, ze pozwala odnaleźć w świecie te niezwykłe, wartościowe osoby, które potrafią się ze mną nie zgadzać i nadal mnie szanować, a nawet lubić. I ja nie staram się na siłę zmieniać takich ludzi. Podobnie jak staram się nie traktować osobiście takiej estetycznej niezgody.
Dlatego nie irytuj się, zrób jak radzi Ewa – Mysza: czuj się wyjątkowy.
No i na koniec, nie zgadzam się, ze Piątka to najpiękniejszy kobiecy zapach. Nie dlatego, że mam jakiś ranking. tylko dlatego, że nie zgadzam się na takie generalizujące sądy w tak sferze tak subiektywnych ocen. Piątka jest wyjątkowa. I może zachwycać., Ale może też wcale nie zachwycać i dajmy ludziom do tego prawo.
No tak… ale jak brać pod uwagę "ocenę" kogoś kto pisze "ten perfum", "ta perfuma".Ja Piątkę doceniam i podziwiam , mimo iż fanką nie jestem i nie mam. Była czas że uważałam je za " babciowe" jak pisała Ann na F ,ale miałam wtedy naście lat i o perfumach wiedziałam tyle, że są. To co antyfani piszą o Piątce dotyczy dziesiątek , setek innych zapachów,różnica jest taka że to No5 jest najpowszechniej znanym, tak myślę… i noszą młode kobiety i noszą babcie, i na zdrowie, bo bez względu na to czy lubię czy nie lubię przyznać muszę, że Piątka kultowym zapachem jest.
Skarbku, no brać… Brać z poprawką na to, że prawdopodobnie nie będzie to osoba, która pasjonuje się tematem i która swojej perfumeryjnej edukacji poświęcała szczególnie dużo czasu. Myślę, że dla niewprawionego nosa Piątka może być śmierdzielem. Szczególnie jeśli nastawia się on na cud miód orzeszki, jak ja kiedyś. Teraz zdaję sobie sprawę, że oczekiwałam zapachu "łatwej urody", a nie rewolucji. 🙂 I chyba o to zderzenie oczekiwań z trudnym otwarciem chodzi.
I na zdrowie! 🙂
Być może masz rację. Emocje wzięły górę, lecz w dalszym ciągu uważam że mieszanie klasyka z gównem zakrawa na jakiś „żart”, a to nie jest już śmieszne.
nie należę do przedstawicieli upośledzonych węchowo tak jak wyżej wymienione
wizażanki ,czyt. dalej-wielkich znawczyń zapachów, więc tego nie rozumiem.
No i zazdroszczę takiego podejścia na luz.
Nie mam innej opcji. muszę nauczyć się z tym żyć.
A sam zapach uważam za zjawiskowy,
elegancki, mocny, niesamowicie kobiecy, romantyczny.
Nie przejdę obojętnie 🙂
szkoda że niedoceniony 🙁
Klaudio a co ty robiłaś o drugiej w nocy?
Haha mam cię. przyłapana na gorącym uczynku:)
pamiętasz co obiecałaś? 🙂
no i?
no dobra trochę to i mojej winy:)
tym razem ci się upiekło:)
Sabb, z jednej strony masz oczywiście rację. Szybko nadrabiamy straty.
Lecz tak, jak jemy wyłącznie sery o zapachu neutralnym, tak samo entuzjazmujemy się innymi "kontrowersyjnymi" posiłkami. Wybacz, ale gdzieś tam na świecie, poza moją ulubioną "Wieżą z Kości Słoniowej" (w której bodaj wszyscy tu siedzimy), ludzie nadal nie akceptują wielu potraw, których nie gotowała im babcia. W sklepach Biedronka np. mają problem ze sprzedażą mrożonych krewetek i innych "ekscesów", które zalegają na półkach. Na tej samej zasadzie ludzie nie potrafią przyswoić słowa, którego nie znali ucząc się czytać i pisać (znienawidzony przeze mnie "sex", "unisex" itp.): słowo znam i używam, ale w życiu nie zacznę pisać go zgodnie z prawami rodzimej ortografii! 😉 To to samo, co "ten perfum" i "ta perfuma".
Czyli: tak, nadrabiamy zaległości, ale nie równo i dużo, dużo czasu w Wiśle upłynie, nim jako społeczeństwo nauczymy się z szacunkiem podchodzić do "innych" upodobań.
A nie pomyślałaś, że w Polsce snobizmem jest NIE zachwycać się Piątką? 😉 Na zasadzie: jak mnie na coś nie stać, jak coś ma "tradycję", ogólnie znaną legendę, to zjadę i poobrażam od góry do dołu? "Nie se nie myślą, że są tacy super!" czy jakoś tak..
W nawiązaniu do przewijającej się dyskusji: pewnie, że No. 5 nie musi się podobać i można mieć o niej negatywną opinię. Ba! można ją nawet upubliczniać. ;)) Jak napisałaś, to tylko perfumy.. 🙂 Problem zaczyna się, gdy ludzie reagują agresją na opinię przeciwną swojej. Choć o tym, że problem dotyczy nie tylko perfum, pisałam już wyżej.
Zgadzam się też ze Skarbkiem: każdy zna Piątkę, a jeśli nie zna, to idzie poznać, dosłownie każdy. Stąd mnogość opinii oraz niesłabnąca kontrowersyjność. Gdybyż tylko przyjmować je na spokojnie! 😉
Jarku, fascynujące rzeczy piszesz. I nie chodzi mi o to, ze piątka staje się dzięki tej Twojej opinii bardziej seksowna i uwodzicielska, tylko że Ty stajesz się bardziej niesamowity. Ja będę obstawała przy tym, że to trudny zapach; że jest uosobieniem kobiecości nietypowej, nowoczesnej (o czym dziś wrzucę posta) i dlatego właśnie mężczyzna, który taką silną, niepuchatą kobiecośc odbiera tak zmysłowo zdaje mi się cudem nad cuda. A czemu? Mam swoje powody. 🙂
A co robiłam o drugiej w nocy? To samo, co teraz, zamierzałam pójść spać u licha!
Wiedźmo, przyznaję, przyszło mi do głowy to snobowanie się na barbarzyńcę w ogrodzie, "jechanie" po świętościach, obrzucanie błockiem tego, przed czym inni klękają. Z zazdrości, z frustracji, z okazji pozowania na oryginała, dlatego wreszcie, że taka polska natura. Przekorna i instynktownie "anty". 🙂
Sama nie wiem, co gorsze. Owczy pęd czy ośla przekora. :)))
Ale szczerze wyznam, że mnie bliżej do tej drugiej cechy i zwalczanie jej wymaga ode mnie ciągłej czujności. 🙂
Co do znania Piątki. Ja czasem myślę, że większość nie zna. Wąchała, czy raczej wąchnęła i tyle. To jest jak z człowiekiem. – Znasz Kazia z sąsiedniego bloku? – Znam! A tak naprawdę, to wiesz tylko, który to jest ten Kazio i nic o nim nie wiesz.
Mnie jest łatwo zrozumieć i usprawiedliwić te dziewczyny piszące, że Piątka zabija. Sama po wąchnięciu odczułam bolesny zawód. A nie nastawiałam się na coś w moim stylu przecież, tylko na coś obcego mi stylistycznie i emocjonalnie.
No i ja spokojny człowiek jestem. Pokój i perfumy… 🙂
Oj tam oj tam 🙂 Zamiast wypisywać "głupoty" wybierz się na spacer z psem lub synkiem. Zrób coś szalonego – wstąp do Douglasa i kup zapach, który polecą Ci turkusowe konsultantki 😀
Fuck it! Alleluja i do przodu!
Przeleciałam jak burza, właściwie się nie rozglądając ("A teraz, kochany, przemieszczamy się bardzo szybkim krokiem i gdybym chciała się gdziekolwiek zatrzymać, wyciągnij mnie za kark"), ale mam wrażenie, że tak. Na jednej z półeczek zobaczyłam kątem oka "Scent" Costume National, który kupiłam za psie pieniądze na przecenie w Sephorze, bo wycofywali, albowiem popytu nie było i poczułam się dowartościowana 😀
Do Harrodsa nie idź. Jak tylko się ogarnę, to opiszę naszą londyńską wyprawę i powrzucam zdjęcia z sali bożonarodzeniowej w Harrodsie. Powinni ubezpieczać od takich szkód umysłowych.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
To nie chodzi o to że mi się nie podoba;) wręcz przeciwnie podoba mi się bardzo tylko to jest taki dorosły zapach;) ale mój mąż mówi że dorosłam tylko tego nie czuje;) ale myślę że w przyszłym roku może się na nią skusze za o mojemu mężowi i mi bardzo się podoba YSL Opium jest to na prawdę fascynujący zapach
Ja klasyka wolę nawet od ostatniej "premierki". Raz na jakiś czas mam ochotę akurat na to, więc noszę.
Rozumiem, że nie musi się zapach ów wszystkim podobać. Mi zapachy na skórze nieraz takie psikusy robią, że to samo raz pachnie dobrze a innym razem tak, że aż mdli. 19 chanel ostatnio w dzień upalni pachniała na mnie jakąś przyprawą do zupy. To nie znaczy, że napisałabym, że "to jest fuj, nie kupujcie i w ogóle" Zakładam, że na różnych osobach pachnie inaczej.
"Piątka" to pierwsze perfumy, które mnie poruszyły, uświadomiły istnienie "zapachu perfum" – używała ich matka koleżanki z podstawówki, kobieta majętna, światła i światowa. Czasy były nędznie szare i bez wyrazu (PRL w rozkwicie), więc wrażenie było tym większe 🙂
Z tegoż względu darzę je szacunkiem, choć nie pałam żądzą posiadania.
A marketing…
Narzędzie do zniewalania umysłów, walcowania poziomu, tajny upupiacz i prawdziwy Babilon, zło wcielone 😉 (prowadzę osobistą, wieloletnią wojnę z marketingiem :D)
Łukaszu, zawarta w ostatniej linijce Twoje wypowiedzi zachęta do aktywności na trzech polach brzmi interesująco. Jeśli mogę wybierać, zrezygnowałabym w tym kontekście z praktyk religijnych. Reszta może być. :p
Jo, to ja podobnie odwiedzałam Harrodsa, tyle, że za kark wyciągałam raczej ja ostatecznie. Mam silnie rozwinięty wstręt do zakupów.
Na opowieści czekam, Czekam, a jakże!
Farizah, no wiem, tak zrozumiałam. 🙂 A mąż ma niesamowity gust. Pozazdrościć. Teraz niech tylko jeszcze robi pachnące prezenty. :)))
Polu, oczywiście masz rację. W każdej z trzech kwestii. To znaczy… Ja mam przekonanie, że masz rację, bo myślę podobnie. 😉
A czy klasyk jest lepszy od "Premierki"? Premierka w swojej kategorii jest tym, czym być powinna. 🙂
Magdo, mój stosunek do reklam, marketingu, prania mózgów, sztucznego stymulowania potrzeb, manipulacji ludzkim poczuciem własnej wartości i uśredniania poczucia piękna chyba czasem w moich postach wychodzi. Nie o tym jest ten blog i nie o tym piszę, ale chyba nie da się nie "sączyć" własnych poglądów w teksty. W niszy fascynujące jest to, że ten marketing nie jest tak agresywny, nie zastępuje produktu, nie jest najwazniejszy. Choć jest, oczywiście. W różnych firmach w różnym stopniu występuje i nastawiony bywa na różne typy klienteli. Ja najlepiej odbieram perfumy reklamowane jako zapachy, nie jako wyznacznik luksusu, proteza sex appealu czy niepowtarzalnego stylu.
A kontakt z Piątką w głębokiej komunie mógł rzeczywiście olśnić. Szczególnie skojarzony z osobą ją noszącą… 🙂
To mnie zaskoczyłas tym Bimberem ;P Tzn. to był do przewidzenia, ze jego "zapaszek" stanie sie hitem, ale nie sądziłam, że młodsze nastolatki (bo to zapewne jest grupa docelowa dla bimberowej twórczości) ma tak olbrzymi wpływ na statystyki sprzedarzy.
Co do zmiany preferencji zapachowych u ludzi, to mysle sobie że to tak samo działa jak i kanony np. kobiecej urody. Kiedyś w tygodniku Forum był taki cykl o kanonach piękna na przestrzeni wieków. Pamietam, że zmieniały sie one z nastrojami społecznymi i sytuacją polityczną. Np. Marlena Dietrich, Jane Fonda, Faye Dunaway czy Catherine Deneuve z ich chłodną posągową urodą, mocna żuchwą i wyrazistymi, ostrymi rysami stały sie ideałami w czasach wojen, kiedy to meżczyźni szukali w kobietach oparcia, a wiec silnych cech, a tych podświadomie szukamy w wyglądzie 😀 Myśle, ze to samo można powiedzieć o kobiecych perfumach z tamtych czasów – są jednocześnie bardzo kobiece ale i diabelnie mocne.
Zaczarowany Pierniczku, uderzyło mnie to, że poruszyłas dwa tematy, które mi się splotły w jeden wniosek. Bo to wszystko prawda, co piszesz, ale popatrz: nie da się ukryć, że statystyczny nabywca operuje obecnie portfelem o większej sile nabywczej, niż kiedyś. Czyli ogólnie, możemy kupować więcej, niż jeszcze te 90 lat temu na przykład. Do puli targetu firm produkujących dobra luksusowe wchodzi coraz większy procent społeczeństwa: nie tylko ludzie spoza elit finansowych i artystycznych, ale też ludzie coraz młodsi. Stąd też hity sprzedażowa stają się coraz bardziej "egalitarne", coraz łatwiejsze, coraz bardziej oczywiste pod względem artystycznym.
Zauważyłam też zjawisko, które kołacze mi się w głowie jako moda na pop. Kiedyś ludzie snobowali się na czytanie "Zbrodni i kary" i "Księcia" Machiavellego, dziś szczytem intelektualnego wyrafinowania jest Coelho… A szczytem muzycznej awangardy Lady Gaga. oczywiście nie mówię o środowiskach "niszowych" w kulturze, tylko o ogólnych trendach. Czemuż perfum miałyby one nie dotyczyć?
Ma to sens, czy już popłynęłam poza horyzont? ^^
Tak masz racje z tym "masowieniem" perfum i sztuki ogólnie…i niekoniecznie mnie to martwi, bo cóż z tego że mnóstwo ludzi ma teraz możliwość kupowania tych perfum i statystycznie wybierają lekkie, łatwe i przyjemne, jednak jako antidotum na to powstają różne nisze (mniej lub bardziej niszowe), tak że kazdy coś dla siebie znajdzie. Musze ze wstydem przyznać, że jestem wstrętną zazdrośnica i ciesze sie że moje lube zapachy nie są popularne, a przez to bardziej moje.
Pamiętam jak Coelhio stał sie nieprzyzwoicie popularny gdy byłam w liceum. Przejadła mi sie jego twórczość od tego szału jeszcze zanim zobaczyłam okładki i odstraszyło mnie to od czytania, czy wiele straciłam?
PS: Gratuluje Pardon Nasomatto
Coś podobnego pisałam gdzieś wyżej. Że nie chcę, żeby wszyscy byli tacy, jak ja. I miałam na myśli kontekst ubraniowy – czasy, kiedy ludzie zaczęli nosić się na czarno i nagle przestałam być freakiem.
Ale tak bez fałszywej skromności: nawet gdyby selektywne perfumy były bardziej wyrafinowane i bardziej ambitne, to tak dziwacznego gustu jak my i tak nie będą miały dowolnie pojmowane "masy". No nie da się. 🙂
Za gratulacje dziękuję. 🙂
To wszystko prawda co piszecie o tej Niesamowitej PIĄTCE – perfumach (jednocześnie liczbie szczęśliwej dla Chanel…)
Na jednej skórze pachną cudnie a na drugiej duszą i powodują drapanie w gardle. Napewno nie dla mnie ale znam kobiety, które ten zapach noszą jak królowe. Chapeaux bas! przed Chanel oczywiście.
perfumiara
Perfumiaro, jest jako rzekłaś. I to dotyczy wszystkich chyba perfum, a tych wielkich w szczególności. Ja wciąż dumam nad flakonikiem. Choć nie wiem, jak się ma klasyczna elegancja do mojego stylu…