Pachnijmy pięknie i mówmy pięknie

Dziś wpis bardzo nietypowy.  Całkiem wyjątkowo, będzie o języku.

Nie o języku, jako części ciała, lecz o systemie budowania wypowiedzi w procesie komunikacji interpersonalnej. Konkretnie zaś o języku, którym posługujemy się pisząc o perfumach.

Nie jestem radykalną purystką. Nie prześladuję znajomych poprawiając ich podczas rozmowy i wytykając im stylistyczne i ortograficzne wpadki w statusach na Facebooku. A znam takie osoby, oj znam… 🙂

Nie czepiam się także wpadek na blogach. Zdaję sobie sprawę, że każdy człowiek popełnia błędy i na blogu, który jest zbiorem zapisków wrzucanych na gorąco, nie poddawanych zewnętrznej redakcji, błędów uniknąć nie sposób. Faktem jest, że czytam i obserwuję zwykle blogi pisane ładnym językiem, ale to moje prawo. Uznajmy, że jako miłośniczka piękna we wszelkich postaciach i urodę języka także cenię.

Inną kwestią są strony komercyjne i teksty pisane za pieniądze. Tu błędy są (w moim odczuciu) wyrazem braku szacunku dla klienta i lekceważenia jego intelektu. Ale to już temat na inną notkę. I byłaby to notka bardzo, bardzo długa…

Dziś pozwolę sobie wyłuszczyć trzy kwestie związane z językiem, jakim posługujemy się pisząc i mówiąc o perfumach. Kwestie, które wydają mi się istotne.

Po pierwsze to są PERFUMY:

To też są PERFUMY:

Perfumy to plurale tantum – rzeczownik występujący pod względem formalnym jedynie w liczbie mnogiej, mimo znaczenia liczby pojedynczej. Podobnie jak spodnie, nożyczki, usta, skrzypce, chrzciny czy wakacje. I podobnie jak lody. Lód to zamarznięta woda, a proponowanie dziecku loda jest nielegalne.

Mówmy (i piszmy) więc o perfumach, skrzypcach i lodach, nawet jeśli mamy na myśli jeden flakon, jeden instrument i jedną porcję.

Odmiana przez przypadki wyrazu perfumy wygląda następująco:

– Mianownik (kto? co?) – perfumy

– Dopełniacz (kogo? czego?) – perfum

– Celownik (komu? czemu?) – perfumom

– Biernik (kogo? co?) – perfumy

– Narzędnik (z kim? z czym?) – perfumami

– Miejscownik (o kim? o czym?) – o perfumach

– Wołacz (o!) – perfumy!

Lubię perfumy (M), używam perfum (D), nadziwić się nie mogę tym perfumom (C), podziwiam te perfumy B), zlewam się perfumami (N), ciągle opowiadam o perfumach (Msc) i myślę: o perfumy, przywiedziecie mnie do zguby (W).

Kiedy w wątku poświęconym poprawnej pisowni wyrazu perfumy na forum Wizaż pewien młody człowiek usiłował tłumaczyć nam, że perfum jest męski, a perfuma damska spontanicznie ukułam analogiczną klasyfikację dla wyrazu majtki, który (jak pewnie zauważyliście) również jest plurale tantum. Pozwolę sobie zacytować, mając nadzieję, że może uda Wam się przytaczając ten dowcip przekonać kogoś, że formy perfuma i perfum nie są skutkiem podziału zapachów na damskie i męskie.

Teoria majtkologiczna by Sabbath przedstawia się następująco:

Normalne figi to majtki.

Bokserki, pantalony i inne mocniej zakrywające to ten majt.

Chyba, że takie bokserko-biodrówki, wtedy zdrobniale ten majtek.

Za to stringi są tak małe, że muszą być rodzaju nijakiego i dlatego nazywamy je te majcie.

A jazz pants to ta majta, bądź majtka (w zależności od stopnia wycięcia).

Ostatni argument, który zdarza się zbijać w takiej dyskusji to fakt, że korekta ortograficzna nie podkreśla słowa „perfum” uznając go z formę poprawną. Owszem, jest to forma poprawna dopełniacza słowa „perfumy”.

Po drugie to jest DRZEWO:

 To jest DREWNO:

Ta kwestia pojawiała się na SoS już kilkukrotnie. Chodzi o różnicę między drzewem a drewnem.

Drzewa „grupa roślin, do której zaliczają się największe rośliny lądowe”. Drzewa mają zdrewniałe łodygi i korzenie, a od krzewów i krzewinek różną sie posiadaniem pnia. To, czym jest „drzewo” nie wymaga zwykle długich objaśnień. Piszę „zwykle”, bo kiedy zaczynamy rozmawiać o perfumach, znaczenie tego słowa nagle przestaje być oczywiste. W opisach nut perfumeryjnych nader często natykamy się na „drzewo cedrowe”, „drzewo sandałowe”, „drzewo gwajakowe”, „drzewo wenge” i tak dalej.

Tymczasem do produkcji perfum raczej nie używa się całych drzew. A już na pewno nie wsadza się ich do flakonów.

Możemy w perfumach odneleźć zapach różnych części drzew: drewna, żywic, liści, owoców, kwiatów, a nawet „przetworów” drzewnych, takich jak dziegieć (smoła brzozowa lub bukowa) czy smoła drzewna (czyli sosnowa).

Kiedy spotykamy się w nutch z drzewem cedrowym, sandałowym czy gwajakowym, są to zwykle błędne tłumaczenia wyrazów cedarwood, sandalwood czy guaiacwood. Dla osób znających podstawy języka angielskiego jasne jest, że wood to drewno, a tree to drzewo. Niestety, nie jest o oczywiste dla osób tłumaczących na polski składy perfum.

Pamiętajmy więc: drewno cedru, drewno sandałowca, drewno wenge, drewno okoume. Chyba, że chodzi o żywicę kadzidłowca, kwiat wiśni czy liście figowca. Owoc jabłoni możemy nazwać po prostu jabłkiem, a owoc śliwy śliwką. Nie popadajmy w paranoję. 🙂

Skoro już przy nutach jesteśmy, wspomnę o pewnej, względnie nowej manierze na polskich stronach perfumeryjnych i blogach.

Klasyczna piramida nut obejmuje trzy etapy rozwoju perfum na skórze. Są to w kolejności ujawniania się:

1. Nuta wysoka, zwana nutą głowy lub rzadziej nutą zmysłu (choć przecież ten sam zmysł odbiera wszystkie nuty).

2. Nuta średnia zwana nutą serca lub nutą łączącą.

3. Nuta bazy lub bazowa zwana rzadziej nutą podstawy albo nutą głębi.

Jakiś czas temu ktoś wpadł na to, by nutę głowy nazywać nutą umysłu. Albo nie doczytał uważnie, że o zmysł, nie o umysł chodzi, albo chciał zintelektualizować i uwznioślić terminologię, albo sama nie wiem co. Najwyższa, otwierająca nuta po francusku nazywa się note de tête – nutą głowy, a po angielsku top note albo head note – nutą górną lub nutą głowy. Mam wrażenie, że nuta umysłu to specyficznie polski, świeży wynalazek.

Dla porządku dodam, iż na wielu perfumeryjnych stronach i forach (między innymi na Fragrantice i Basenotes) nie używa się już określenia nuta głowy/serca/bazy w liczbie pojedynczej. Nie jest to błędem, ale z punktu widzenia konstrukcji zapachu (i logiki) użycie określeń nuty głowy/serca/bazy, ewentualnie akord górny, środkowy i bazowy wydaje się zręczniejsze, gdyż każdy z tych akordów, czy etapów rozwoju perfum tworzy wiele nut w znaczeniu składników. Dlatego ja zdecydowałam się używać liczby mnogiej Podkreślam jednak, że także liczba pojedyncza jest lingwistycznie poprawna.

Dziękuję za uwagę.

Kto przebrnął przez całość? 🙂

Źródła ilustracji:

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

137 komentarzy o “Pachnijmy pięknie i mówmy pięknie”

  1. ja 😉
    teraz w ramach dokształcania "niewiernych" na forach perfumeryjnych, zapewne będą linki do Twojej notki

    1. Na Wizażu jest cały długi i wiecznie żywy wątek na temat tego perfuma.
      Mnie trochę zatyka, kiedy słyszę mamusię mówiącą do synka: "chcesz loda"? :]

      Fajnie, ze dotrwałaś. 🙂

    2. Kurczę, wstyd się przyznać, ale ja też mówię: "chcesz zjeść loda?" etc. Jakoś nie pomyślałam nigdy, że jest to niepoprawne w jakikolwiek sposób, a skojarzeń wobec dzieci w żadnych takich sformułowaniach się nie doszukuję, bo dla mnie to chore.

      Ciężko będzie mi się teraz przestawić, wiem, że lód to zamarznięta woda, jednak jakoś umknęło mi, że lody to liczba mnoga, ech, w sumie im głębiej się zastanawiam, to mówię naprzemiennie: chcesz iść na lody? chcesz zjeść loda? – nie wiem co się ze mną dzieje, ani od czego to zależne, że już tak mi się to kręci. Całkiem możliwe, iż popadam w rożne błędy od kiedy jestem matką i staram się podświadomie wszystko prościej i dokładniej przekazywać dziecku. 😉 Głupie rzeczy wychodzą, no cóż, lepiej poznać swe błędy i więcej ich nie popełniać.

      Ja dotrwałam do końca, bo takie kwestie mnie bardzo interesują, a nie lubię trwać w błędnych przekonaniach. 🙂
      Dziękuję za posta i postanawiam poprawę. 😉

    3. Vila, ja sama przez wiele, wiele lat używałam formy "loda" zamiast "lodów". To błąd, którego wykorzenienie było dla mnie chyba najtrudniejsze z wszystkich. Bo w moim otoczeniu wszyscy mówili "loda". Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co ja właściwie wygaduję (a uświadomiono mi to po raz pierwszy publicznie w sposób krępujący) postanowiłam się pilnować. I udało się, choć łatwo nie było. W moim otoczeniu także mówiło się wziąść. Ale to akurat odkryłam sama i bez problemu porzuciłam. Podobnie jak "ubrać spodnie". 🙂

      A bycie matką nie ma z tym nic wspólnego. Po prostu wszyscy jesteśmy omylni. matki i nie-matki. 🙂

      Pozdrawiam ciepło. 🙂

  2. Crumbs of Beauty

    Jak skończyłam czytać to od razu pomyślałam, że chyba sobie wydrukuję tego posta i rozwieszę we wszystkich odwiedzanych przeze mnie drogeriach i perfumeriach bo nienawidzę jak ktoś mówi "perfum/perfuma". Nie wiem skąd się te słowa biorą u ludzi…

    1. Miałam okazję usłyszeć, że " to jest toksyczny perfum stworzony dla kobiety dojrzałej" i ….. nie wiedziałam w którą stronę uciekać. Paranoja.

    2. Crumbs of Beauty

      O matko ależ się ktoś wysilił…
      Mnie jeszcze do białej gorączki doprowadza jak ktoś mówi "kredka do ust" na pomadkę. Chyba ściągnę od Sabbath pomysł i napiszę posta czym się różni kredka od pomadki.

    3. "Toksyczny perfum"? Może to nie o pachnif=dło chodziło? O_o

      Na kredkę do ust nie zwróciłam uwagi, ale wydawałoby się, ze różnica jest oczywista. Kredka wygląda jak kredka. Kto widział kredki nakładane pędzelkiem? 😉
      Wpis zrób, zrób. Rozpoczniemy krucjatę na rzecz poprawności językowej na blogach.
      Może by tak zrobić spis linków do takich postów?

    4. Crumbs of Beauty

      Z kredką spotkałam się nie na blogach a w prawdziwej perfumerii. Bardzo dużo kobiet tak mówi i to takich, po których bym się tego nie spodziewała…
      Pomysł z krucjatą i spisem jest rewelacyjny. Będzie można podrzucać od razu wszystkie wyjaśnienia.

  3. Przebrnęłam z uśmiechem na ustach! Pozwolę sobie podlinkować później aby ślad pozostał na długo….!

    O ile perfuma przełknę i nie zwrócę uwagi ;)…to "zapaszek" przyprawia mnie mnie o natychmiastową migrenę a wszelkie zdrobnienia wołają o pomstę do nieba.

    1. I pieniążki. Pieniążki noszone w portfeliku, a portfelik w torebeczce. :]

      Dla mnie "zapaszek" jest określeniem sarkastycznym albo lekceważącym. I używam go raczej jako określenie pejoratywne.
      Nie czujecie tego tak?

    2. Tova, widzę różnicę. Zapaszek to w sumie smrotek. Tak ja to odbieram. Bawi mnie, kiedy ktoś mówi "zapoaszek" o perfumach. Albo "perfumki" czy "perfumiki". Że w sensie małe perfumy? 🙂

    3. zielona [nisha]

      Aaa, też nienawidzę zdrobnień. PIENIĄŻKI, które atakują z każdej strony, nawet poważnych "polityków" i zadętych ekonomistów. Perfumki, zapaszki, próbeczki, torebeczki, naleśniczki, to już jest jakaś globalna infantylizacja!

    4. Oraz rączki i nóżki. I jeszcze brzuszek. "Móż mąż ma brzuszek". Brzuszek zwykle jest rozmiaru młodego hipopotama ale czyż brzuszek nie brzmi lepiej? 🙂

    5. O święci Pańscy 🙂 już zniosę tą liczbę pojedynczą ale zdrobnienia wywołują u mnie atak paniki i chęć natychmiastowej ucieczki :]

  4. MariaMaKota

    Fajnie się czytało! 🙂 Również zaczęłam mówić "akordy", od kiedy przeczytałam w jednej takiej książce, że prawdziwi zawodowcy właśnie tak mawiają. 😉

    1. No, jak zawodowcy to pewnie wiedzą. I to nie jest sarkazm. Nauczyłam się polegać na wiedzy fachowców. człowiek nie jest przecież w stanie znać się na wszystkim. A nawet tego, na czym się zna, musi się kiedyś nauczyć. Prawda? 🙂

  5. atina.naturalnie

    przydatna notka:)
    perfum od zawsze mnie szokował;0
    jeśli chodzi o drewno to nigdy nie rozpatrywałam tego pod kątem nut zapachowych, ale wielu ludzi mówi, że musi kupić drzewo do kominka;)

    1. Wiem, ze niektórzy kupują całe ścięte drzewo (prawie całe, bo korzenie to też drzewo) i sami tną. Ale obawiam się, ze to nie o to chodzi. :]

    2. Tak, tak. Zrozumiałam. Usiłowałam jakoś rozwinąć temat, ale mam świadomość, ze do kominka kupuje się raczej takie równo pocięte szczapy.

  6. I ja, i ja też! 🙂 Nie znam się na perfumach, ale gdzie mowa o języku, tam i ja 😉 Bardzo ciekawy post. Też nie lubię kiedy ludzie mówią, że coś jest drzewiane zamiast drewniane, albo dziecinne zamiast dziecięce (np buty). Mistrzowska majtkologiczna teoria 😀

    1. Drzewianne! Słyszałam to! Faktycznie odkrywcza kontynuacja drzewa.
      Dziecinna buty mają pewnie głupie pomysły.

      A "jeźli" zdaje się rodziną siostrą "wziąść". 🙂

    2. Crumbs of Beauty

      Nie ważne czyja to siostra ale w ustach doktora prowadzącego zajęcia na uczelni robi piorunujące wrażenie 🙁

    3. atina.naturalnie

      ja ostatnio (dokładnie wczoraj) spotkałam się z karnistrem i to dwie młode osoby i jedna starsza tak sobie rozmawiały o karnistrach. normalnie zgłupiałam, przez moment nawet pomyślałam, że to ja mówię błędnie;D

    4. SexiChic, wierzę. Choć wolałabym nie wierzyć. 🙁

      Atino, to jest w ogóle dziwny twór. Z karnistrem też się spotkałam i nie wiem, skąd to R. Od Kartonu? Karnisza? Piórnika?
      Podobnym, choć łatwiejszym do prześledzenia językowo błędem jest pizzernia. Pizzernia jak cukiernia. 🙂

    5. Akurat karnister jest formą regionalną, więc ciężko to uznać za poważny błąd – mówi się tak chyba w świętokrzyskim… ale przyznam, że teraz już nie jestem pewna regionu.

    6. Yuvenail, ja jestem pewna, ze jest błędna. I stosuje się ją w błędnej formie w każdym chyba regionie.
      Dla poparcie mojej tezy, wypowiedź profesora Bańko na temat karnistrów zamieszczoną na łamach Poradni językowej PWN:

      Nie słyszałem o badaniach nad częstością użycia błędnej formy karnister w języku mówionym. Wyniki zapewne różniłyby się zależnie od środowiska. W piśmie kanister zdecydowanie przeważa nad karnistrem. Proporcja tych form w Korpusie Języka Polskiego PWN wynosi 96:4, przy czym trzy spośród form błędnych pochodzą z prasy, a jedna z języka mówionego.
      — Mirosław Bańko

      Zważ, że w tekście dwukrotnie pojawia się określenie "forma błędna". To nie jest regionalizm jak pyry czy kokotek. To jest błąd.

      I nie chodzi mi o to, żeby się wymądrzać. Po prostu dyskutujemy, ok?

    7. Wiem, że jestem jednostką dopiero zaczynającą wędrować po Twoim blogu, zwłaszcza w formie aktywnie komentującej – ale naprawdę wiem czym jest dyskusja i również nie zamierzam przeistaczać jej w pełen wymądrzań monolog;) zawsze warto posłuchać innych opinii/informacji z innych źródeł.

      Kiedyś będąc przygodnie na zajęciach z polonistyki we Wrocławiu akurat trafiłam na rozmowę jednego ze studentów z profesorem Miodkiem i pojawiła się tam wizja "karnistra" jako regionalizmu, co z resztą zgadzałoby się z moimi obserwacjami (mieszkałam łącznie z ok 20 lokatorami, wszyscy z innych regionów – w wielu wypadkach spotykało się formy regionalnie używane z dziada pradziada, ale nieuznawane w ogólnopolskim znaczeniu). Jeśli uda mi się skontaktować z osobami bardziej obeznanymi, zorientuję się jak sprawa wygląda.

    8. Z przyjemnością poznam inne opinie oraz argumenty na poparcie teorii mówiącej, ze to regionalizm.
      Na razie, z racji tego, że "karnister" nie występuje w żadnym z posiadanych przeze mnie słowników języka polskiego, ani nie jest wymieniany jako regionalizm na żadnej znanej mi godnej zaufania stronie internetowej oraz dlatego, że znane mi autorytety (w tym, cytowany wyżej profesor Mirosław Bańko oraz,z tego co pamiętam, profesor Aldona Skudrzyk oraz kilku polonistów) także twierdzą, że jest to po prostu błąd – pozostanę przy swojej opinii. Jeśli znajdę kiedyś fachowe i cieszące się dużym autorytetem źródło twierdzące inaczej – rozważę zmianę tej opinii. 🙂

      Pozdrawiam. 🙂

    9. Wybaczcie, że tak wszędzie rzucam swe trzy grosze, ale czasem tak lubię. 😉

      Jeśli chodzi o dziecinne buty, dziecinną bluzkę itp. dla mnie te sformułowanie funkcjonuje w określeniu do rzeczy wykonanych dla osób dorosłych, w taki sposób, że wyglądają właśnie na dziecięce, ale docelowo dla dzieci nie są przeznaczone (chociażby ze względu na rozmiarówkę). Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. 🙂

    10. akurat to 'jeźli' w wymowie to może niekoniecznie błąd, ale sprawa wymowy regionalnej. Pamiętam zajęcia z fonetyki, na których profesor baaardzo próbowała nam pokazać przykłady wymowy bezdźwięcznej niektórych wyrazów, ale nie potrafiła. Skończyło się na tym, że określone słowa wymawiały osoby z różnych regionów Polski i tylko tak byliśmy w stanie wychwycić różnicę. Słowo daję, jak rozmawiam z rdzennymi krakusami, to oni nie wymówią 'jeśli' choćby się skichali 😉 nie wymówią też 'tramwaj' a 'trąwaj' (kto choć trochę zna fonetykę, wie, o czym mówię). Przykłady można mnożyć. Ale jeśli mówi tak doktor / profesor na wykładzie, to serio zaczęłabym się zastanawiać, skąd pochodzi, niż pieklić, że błądzi.

    11. Vila, faktycznie. W tym kontekście dziecinna bluzka ma jakiś sens. Tyle, ze częściej chyba spotyka się to określenie w znaczeniu "dziecięca". Ale uwaga celna.

      Cocaron, mój post dotyczy głównie słowa pisanego. Jeśli zaś chodzi o słowo mówione – rozumiem regionalizmy, rozumiem wymowę "jeźli" jeśli słyszę ją z ust człowieka prostego. Człowiek z wyższym wykształceniem, nie dajcie bogowie z tytułem profesorskim, powinien jednak dbać o czystość języka – także mówionego. szczególnie podczas wykładów na uczelni, a o takiej sytuacji pisała SexiChic. Przynajmniej ja tak Jej wypowiedź zrozumiałam.

      Co do rodowitych Krakusów – mam znajomych mówiących jeśli. Słowo daję! Na trąwaj nie zwróciłam uwagi. 🙂

  7. przebrnęłam. Mogłabym Cię teraz uściskać.
    Ja jeszcze czekam na dzień, w którym zaniknie wsiąść, pociąg(-nij ;)) i bronzoleta.

    1. I brylok, i wyciąg (zawsze pytam czy narciarski :D) i włanczać i poszłem i ubierać buty… i można tak wymieniać i wymieniać 😉

    2. Jeszcze ubrać spodnie. W co ubrać, zapytam?

      I na koniec błąd, który irytuje mnie najbardziej chyba: wziąść.
      – Czy można wziąść?
      – Tak, można to braść. :] :p

    3. o braściu pisałam 😉
      włanczać to typowo fonetyczne, myślałam, że piszemy tylko o języku pisanym 😉
      to ja idę powłanczać światła w sypialni, gdzie ubieram spodnie i buty 😉

    4. Jeśli pisałaś o "wziąśćiu" to Twój umysł podświadomie dokonał korekty i przerobił słowo na takie, które jest poprawne. Zerknij. To dopiero jest potęga umysłu! :)))

    5. z tym ubieraniem butów, spodni, swetrów i innych rzeczy, to ja się spieram ciągle z moim lubym, on nie widzi w tym żadnej niepoprawności, a mi się słabo robi od tego. Ja również pytam go w co mam ubrać te buty? W sukieneczkę?

      Natomiast jeśli chodzi o "wziąć" – to kiedyś zdarzało mi się źle to wymawiać, teraz nie ma o tym mowy, bardzo się pilnuję (jak z wieloma zwrotami) i staram się delikatnie ludzi poprawiać, by nie odebrali tego złośliwie, a zaczęli troszkę dbać o naszą polszczyznę. Przyznam jednak, iż jest to trudne, bo ludzie jakoś się obruszają, uważają, to za głupotę i nie przeszkadza im to. ;/

    6. zielona [nisha]

      "to ja idę powłanczać światła w sypialni, gdzie ubieram spodnie i buty ;)"

      Ooooo zabiłaś mnie 😀

    7. elo Yuv, 2LO wszędzie i wiecznie żywe. Purystą językowym nie jestem, ale nawet jak mój luby szkolenia prowadzi, a usłyszę, że błądzi, to wrzeszczę: wziąć, k***! Jego znajomi już wiedzą 😉

  8. z uśmiechem na twarzy czytałam 🙂
    choć nie zawsze mi do śmiechu jak słyszę 'perfum' ten perfum… brrrrrrrrrrrrrrr

    1. Zauważyłam, że ludzie często nie lubią "tego perfumu (albo perfuma?)". Ludzie, którzy znają poprawną formę, oczywiście. Ja też nie lubię. Ale zjedzenie loda mierzi mnie jeszcze bardziej. 🙂

  9. Haha dobry post:) Ile ja się nasłucham takich pierdółek:)
    A ile przekręconych nazw ale to rzecz ludzka błądzić:)
    Piramida nie jest taka oczywista w kazdych perfumach tak btw.Są zapachy które unikają klasyfikacji w ten sposób.

    1. Dlatego z rozmysłem użyłam określenia "Klasyczna piramida nut". 🙂
      Aktualnie wiele zapachów odchodzi od tego typu rozwoju, na przykład Encre Noire nie ma nuty głowy, a Molecule w ogóle nie rozwijają się "piramidalnie". Za to na przykład Fumidus ma piramidę odwróconą i to niepełną – otwarcie jest dymne i ciężkie, baza zielona, wetiwerowa. To temat na kolejny post. Okropnie długi. 🙂

    2. Czekam na tego posta, co profesjonal to profesjonal:))I np Chance Cahnel tez nie ma, a niby taki zwykły zapach:P

  10. Madzik Monster

    Przebrnęłam z przyjemnością i momentami z szerokim uśmiechem na twarzy, a momentami parskając śmiechem – "lodowe" porównanie i wykład o majtkach:D

  11. Poranki i wieczory, szarości i kolory

    Sabb, cos mi sie wydaje, Ze teorię dotyczącą majtek to ja muszę wykuć na pamięć, bo wielu moich znajomych z lubością odmienia na wszelakie mozliwe sposoby słowo perfumy. A swoją drogę jak Ty to robisz, że każdy Twój tekst czyta się z przyjemnością i zanim człowiek się rozpedzi już jest koniec 🙂

    1. Dziękuję! To jest komplement na wagę olejku agarowego! Jeśli dobrze Ci się czytało tekst o błędach językowych, to zaiste jest cud. :)))

    2. Poranki i wieczory, szarości i kolory

      Dobrze, bo jest napisany lekko i dowcipnie. Nie ma w sobie nic z mądrości typu " bo ja wiem lepiej " 🙂

    3. Bo czasem nie wiem. 🙂
      A wiedza najlepiej wchodzi do głowy razem z żartem, jakąś "emocją". Nie chcę tu nikogo urazić. Po prostu będzie miło, jeśli komuś się przyda ten post.
      A temat "perfumów" znasz z Wizażu równie dobrze, jak ja. 🙂
      Dziękuję. 🙂

  12. 😉 Sabbath, bo Ty nie rozumiesz, że ten perfum był trochę umysłowy i lubił ocierać się o drzewa 😉

  13. A ja chyba coś mam z językowej purystki, ale takiej, co też czasem się potknie 😉 Denerwuje mnie niechlujstwo językowe, także na blogach (najczęściej,o ironio, kosmetycznych). Ale z drugiej strony, zauważyłam, że jaki Twórca bloga, taki target, (jestem okrutna) i widać to w komentarzach. Niemniej niesłychanie mnie irytuje brak odmieniania przez przypadki u Polaków, np. używam TEN KREM od tygodnia, o mammoooo. Mam nawet wrażenie, że taki sposób mówienia/ pisania jest nawet modny, a nawet powszechny.

    1. Sylvii, na blogach to jest drobiazg w porównaniu z oficjalnymi stronami. Perfumerie selektywne mają opisy z błędami. Swego czasy istny stek językowych kuriozów serwowała jedna z polskich perfumerii niszowych.
      To dopiero jest irytujące. Przecież Ci ludzie na tym pieniądze robią.

      A z nieodmienianiem wyrazu krem chyba się nie spotkałam. Albo nie zwróciłam uwagi. Naprawdę dziwna maniera. 🙁

    2. zaczarowany pierniczek

      zauważyłam ostatnio, że niektórzy nie odmieniają słowa "ów" i powstają takie potworki jak "ów kobieta" czy "ów kremowi" 😀

    3. zielona [nisha]

      Czytając komentarze, zanim dobrnęłam do Twojego, zamierzałam o tym napisać. "Ów pomadka".
      Paczę i płaczę ;]

    4. O! Tego nie zauważyłam. Ów pomadka?! Ów kremowi? To jest nieintuicyjne nawet… Może mają na myśli westchnienie ulgi: uff?
      Uf, kremowi nic się nie stało na tym słońcu. Uf, pomadka mi się nie rozmazała?

      No dobra. Wiem, że zapewne nie mają. Dziwię się tylko.

  14. Bardzo dobry, rzeczowy post 🙂 Niech przeczyta jak najwięcej 🙂 ale przyznaję się bez bicia, że od tego nagminnego używania na YT słowa "perfum" od czasu do czasu i mnie się wymknie, może nie perfum a perfuma. Sama zwracam na to uwagę, więc potem jestem potrójnie wściekła 🙂

    1. Perfuma jeszcze brzmi tak trochę retro… Ale masz rację, recenzje perfum i opowieści o perfumeryjnych kolekcjach na YT wołają o pomstę do nieba.
      Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak trudno jest mówić tak, by podtrzymać zainteresowanie słuchacza. Błędy językowe, niepoprawna artykulacja, wszechobecne yyyy… Nie jestem w stanie słuchać większości nagrywających Youtubowiczek. I jeśli wyłączam z nudów, to jest to naprawdę dobra opcja.

  15. Oczywiście, że przebrnęłam! Mam ciarki na całym ciele, gdy słyszę: "Kupiłam sobie nowy perfum!" albo "Ile kosztuje ta perfuma?" aaa! Mamo ratuj! Zwróciłam na to uwagę mojej współlokatorce kiedyś, kiedy po raz 55. powtórzyła taką właśnie upośledzoną formę tego wyrazu, ale niestety bezskutecznie… Później tylko zastanawiałam się czy robi mi na złość czy rzeczywiście przyzwyczajenie jest po prostu drugą naturą człowieka… Chociaż kiedy mnie ktoś zwróci uwagę i ma rację to przyswajam to i stosuję, a przynajmniej się staram…
    Zdarzyło mi się usłyszeć kiedyś "Poszłem sobie kupić perfum bo mi się skończył" – umarłam!

    1. Ja usłyszałam kiedyś pogardliwie wypowiedziane: "ten twój perfum jest nieelegancki. Nie użyłabym takiego." Pomyślałam "Alleluja!". Ktoś, kto pachniałby Black Cashmere i używał słowa perfum wprawiłby mnie w sporą konfuzję. :)))

  16. "Perfuma" – trzęsie mnie jak to słyszę… Kojarzy mi się z paniami sprzedającymi kolorowe, nagrzane od słońca flakoniki na straganiku.

    1. ooo, też ważną rzecz poruszyłaś. Dlaczego wszyscy mówią: kupię tą marynarkę. Kurza stopa no żesz! Albo półtora godziny, półtora szklanki. Płacz i zgrzytanie zębów.

    2. Może mają na myśli półtora litra? 🙂
      A poważnie, to trzeba doczytać. Błąd półtora – półtorej jest tak powszechny, że bez poświęcenia temu momentu uwagi niewiele osób rozgryzie zasadę. Ludziska mówią jak im fantazja podpowiada. A kiedy zapytasz czemu wybrali daną formę – nie wiedzą. Testowałam na swoich studentach swego czasu. :]

  17. strī-linga

    no właśnie. oby ten tekst trafił do jak największej liczby odbiorców. tak jak ktoś wyżej zauważył, mam wrażenie, że taki sposób mówienia jest modny. to mnie dziwi. szczególnie na YT widać takie upośledzone formy ortograficzne na porządku dziennym i z jednej strony ja rozumiem, że jesteśmy tylko ludźmi, ale z drugiej strony jesteśmy aż ludźmi, potrafimy się uczyć i myśleć i rozwijać.

    1. Pisałam wyżej nieco Angel Make Up World o tym, co myślę o większości wystąpień na YT. Niestety.
      Osoby, które mnie znają niejednokrotnie pytały mnie, czemu nie nagrywam recenzji perfum i nie wrzucam na YT. Odpowiadam: bo takie recenzje są z zasady nudne. Recenzja perfum to coś, gdzie znaczenia ma każde słowo, każdy znak przestankowy. To buduje klimat. Nie możemy pokazać efektu, musimy go odmalować słowem. Recenzja perfum na YT musiałaby być starannie przygotowanym, dobrze odegranym krótkim monodramem. Jeżeli, oczywiście, miałaby mówić coś o zapachu, a nie lansować autora.
      Ja nie mam problemów z mówieniem. Po moich wykładach o perfumach ludzie zostają, zadają pytania, czasem potem piszą, proszą o rady. W sumie sporo osób udało mi się skusić wizją palenia kadzideł (Ci, którzy mnie znają podejrzewają mnie zazwyczaj o jakieś mieszanki bojowe, bo kiedyś prowadziłam mini warsztaty robienia napalmu), ale potem okazuje się, ze świat zapachów wciąga. I to jest fajne. Ale na YT nagrywać nie będę. Także dlatego, że to wymagałoby jeszcze więcej pracy, niż pisanie. A i tak jedna recenzja zjada mi dobre kilka godzin. 🙁

  18. Publiczna Pralnia

    ja przebrnęłam i pokłony żem biję 😉 popadam w czyste delirium na słowo "perfum", "perfuma" spawia, że mam ochotę wyskrobać sobie żyły z przedramion. Na szczęście wizja wsadzania korony drzewa wraz z pniem do flakonu – już tylko mnie bawi – na szczęście, bo padłabym na zawał 😉

  19. N o kosmetykach

    Mi się zdarzają literówki i dziwne układanie zdań, ale cóż człowiek na błędach się uczy. Czasem widzę słowo "Perfum" jako wersję skrótową od perfumy. Ale jedna literka? Dla mnie bez sensu jest taki skrót.

    1. Literówki i błędy wynikające z pracy nad tekstem (czasem zmieniam brzmienie zdania i zdarza mi się nie zauważyć, że zmieniłam go nie do końca) i mnie się zdarzają. Pomaga trochę przeniesienie tekstu do innego formatu – na przykład do innego edytora, albo zmienienie czcionki i układu strony. Wtedy mózg daje się oszukać i czyta czujniej, bo wydaje mu się, ze to coś nowego. Niestety, bez zewnętrznej redakcji tekst nigdy nie jest "pewny". Z redakcją też nie do końca.
      Perfum jak skrót? Zaiste bez sensu. 🙂

    1. Mam znajomą, która pracuje jako barmanka w klubie. Sprzedają głównie napoje, ale i lody mają w karcie. Jej szef z uporem godnym lepszej sprawy używa formy "lód" mając na myśli "lody". I potem zdarzają się sytuacje, że ona leje piwo, albo przygotowuje drinka, a z zaplecza słychać głos pana Kazia: "Pani Kasiu, niech mi pani tu zrobi loda na zapleczu!!!"*.
      Oczywiście nie muszę pisać, jakie miny mają klienci. :)))

      *Zarówno imię koleżanki, jak i imię jej szefa zmieniłam. Ale nie ma to znaczenia dla opowieści.

    1. A mnie ogólnie drażni właśnie odmiana kakao i radio – choć wszyscy wokół upierają się, że od jakiegoś czasu wszystko można odmieniać i jest to poprawne, bo Miodek ponoć tak powiedział, a mnie to i tak drażni i tyle.

    2. Co do radia mam pewność, że można. Tyle, ze ja odmieniam radio jakoś idiotycznie selektywnie. Na przykład napisałam "co do radia", ale mówię "słyszałam w radio". "W radiu" mi przez gardło nie przechodzi. Ciekawe, czy robię błąd?
      Kakao nie odmieniam. Fekalne skojarzenia z ka-kałem mnie przed tym skutecznie powstrzymują. :]

  20. Doczytałem… 🙂
    Najbezpieczniej pisać "Majciochy" albo "Pachniuchy" tak jak w przypadku ochronnego nakrycia głowy można pisać "Kask" 🙂

    No cóż… Człowiek człowiekowi wilkiem…
    A zombie zombie zombie 🙂

    Serdecznie Cię pozdrawiam

    Zielony Drań (TM)

    1. A co jest złego w"majtkach". Pachniuchy brzmią dziwacznie. I źle mi się kojarzą. Nie słyszałam tej nazwy.

    2. Nic złego nie ma w majtkach. Ani w Perfumach.
      To nazewnictwo "podwórkowe", "za dziecka" tak mówiłem:)

  21. MadAsAHatter

    Od razu przypomina mi się nałogowe stosowanie słowa "bynajmniej" w znaczeniu "przynajmniej" – jest tak powszechne, że nawet jak widzę je prawidłowo użyte, czuję dyskomfort 🙂
    Kto wie, czy te błędne formy nie zostaną kiedyś uznane za poprawne. Zdaje mi się, że "pasjonat" to dziś nie tylko furiat, ale i człowiek z jakąś pasją, i chyba dopuszcza się już mówione (ale nie pisane) "tą"?
    Męczy mnie na blogach czytanie, że coś jest "osławione" w znaczeniu "słynne"…
    ale się rozpisałam 🙂

    1. "Bynajmniej" i "przynajmniej" to przerażające mutanty w dzisiejszym świecie. Zdarzyło mi się trafić na jednostkę odtłumaczającą, iż ich znaczenie jest dokładnie odwrotne i to ja popełniam błąd…
      Znam jeszcze kilka szalenie rażących mnie dziwadeł – uparte nadużywanie słowa "swoisty" i błędne zastosowanie "fenomenu".
      Daleko mi do bycia purystką językową, ale by się nim bawić, trzeba go najpierw choć trochę znać.

    2. Pisanie "tą" jest dopuszczalne i prawidłowe w połączeniu z narzędnikiem. W połączeniu z biernikiem piszemy "tę". Byłem na randce z tą małpą. Ale: Zostawiłem tę małpę.
      Widziałem tą babę zgodne jest z normą użytkową (niestety!), ale z normą wzorcową, czyli z zasadami polszczycny literackiej wciąż nie. Myślę, ze to się zmieni. Ale ja jednak zostanę przy swojej formie.

      Z "przynajmniej" w znaczeniu "bynajmniej" się spotkałam. I przypadłość ta kojarzy mi się z tym, co w "zapiskach na pudełku od zapałek" pisał Umberto Eco o używaniu słowa "dokładnie". Przyznam szczerze, że teraz nawet kiedy używam "dokładnie" _dokładnie_ tym znaczeniu, w którym używać się go powinno, zapala mi się czerwona lampka. 🙂

      Chyba mogłabym cały cykl o stosowaniu poprawnych form na blogach stworzyć… Sama nie wiedziałam, że o tyle błędów się potykam. A nie jestem polonistą!

    3. MadAsAHatter

      oczywiście chodziło mi o "tą" z biernikiem 🙂
      no i jeszcze nie mogę znieść zwrotu "proszę panią" – w znaczeniu "proszę pani"…

    1. Te gaciochy są urocze. 🙂

      A co do wiedzy – Ciebie akurat czytam z przyjemnością. Dlatego obserwuję. 🙂

  22. haha 🙂 jak tylko zaczęłam czytać a przypomniały mi się "lody" i "lód". A tu proszę, taram! I zostało wspomniane. Ja nie mogę tego ścierpieć i próbuję wszystkim wokół wybić z głowy używanie liczby pojedynczej w stosunku do mrożonych słodyczy. Niestety tak silnie się to zakorzeniło, że mało kto rozumie o co w ogóle się czepiam. A ja na prawdę mam ciary zgrozy jak słyszę, że mój ślubny zamawia u obcej baby dużego loda (no dobra jego już teraz udało mi się uświadomić, więc ciary odchodzą do lamusa wspomnień)

    Oczywiście przebrnęłam przez całość 😀

    1. To prawda. Lód trzyma się mocno. Wiem coś o tym, bo sama byłam zdziwiona, kiedy pierwszy raz zwrócono mi uwagę. Nie powiedziałam ani słowa, pewnie zrobiłam dziwną minę, ale poszperałam i znalazłam. I z mozołem wykorzeniłam nawyk mówienia "loda". 🙂

  23. Sabb, świetny tekst i taki… potrzeby 🙂

    Przeczytałam, uśmiałam się, a następnie pokiwałam ze smutkiem głową nad językowymi koszmarkami.Ideałem nie jestem, błędy robię jak każdy, ale staram się, żeby pierwszy był zarazem ostatnim 🙂

    Mam za to na osiedlu warzywniak, do którego regularnie przychodzę i delikatnie (albo i nie) zwracam uwagę na poprawność nazw produktów.
    I tak, mamy w sklepie: porę (dnia i nocy), selerę, pomarańcz, a na straganie obok zimą mieliśmy świerki kujące (ciekawe co wykuwały). Spod lady są sprzedawane perfumy płci żeńskiej, czyli perfuma kwiatowa, słodka perfuma, etc… A wisienką na torcie jest Pani właścicielka, która nie dość, że uwielbia zdrobnienia, to jeszcze każde zdanie kończy zwrotem "moja Pani" – "Kilo ziemniaczków i co jeszcze, moja Pani?", "Te pomidorki są świeżutkie, moja Pani" "Reszta dla Pani, moja Pani". Kolega małżonek również się na to "paniowanie" załapał:D
    Cudowne miejsce 😉

    Używanie wymiennie "bynajmniej" i "przynajmniej" sprawia, że mam ochotę mówiącego pogryźć…

    1. Kolega małżonek, to dopiero musiał poczuć się doceniony, moja pani. 🙂
      Świerk kujący świetny. U nas nagminnie, poza pomarańczem pojawia się winogron. Nota bene w osiedlowym Simplicity sprzedają jeszcze ciekawsze owoce, albowiem od roku chyba mamy na stanie pomaracze, z których niemiłosiernie natrząsa się moje dziecko. 🙂

    1. Dziękuję pięknie za ten uroczy, choć niezasłużony, komplement. 🙂
      Krasicki na pewno powstydziłby się takich majtek… ;)))

  24. Sabbath świetny post :)) po wczorajszym wieczorze lody i majtki dobrze mi zrobiły 😀

    idealna nie jestem 😉 ale jak słyszę słówka przyniesłam, kororowe, przyszedłam, lubiałam itp. koszmarki to robi mi się niedobrze

    1. Idealny nikt nie jest. Sama popełniam w życiu błędy., ale po pierwsze wiem, ze nie jestem nieomylna, po drugie chętnie się uczę. Wciąż i bez końca. 🙂

      Miłych wieczorów życzę. Wszystkich od dziś! 🙂

  25. Mnie jeszcze drażnią "2 tygodnie czasu", tak jakby można było powiedzieć "2 tygodnie makaronu" oraz taka forma podawania daty, jak na blogspocie: 25 lipiec, zamiast 25 lipca. Bo to jest dwudziesty piąty dzień lipca, a nie dwudziesty piąty lipiec (lipiec jest w roku tylko jeden).

    Pozdrawiam serdecznie!

    1. Z tej serii: "program oparty na faktach autentycznych". To takie byczki, które przemykają się niepostrzeżenie. O ile nie w telewizji, komercyjnych pismach czy książkach – pół biedy doprawdy. 🙂

      Z dwóch tygodni makaronu chichotałam przez dobrą minutę. 😀

  26. wiedźma z podgórza

    Świetnie napisane, ubawiłam się setnie! 🙂

    A teraz wystąpię jako adwokat diabła (niezbyt konsekwentny, bo i mnie wiele złych nawyków językowych drażni). Choć zauważyłam przy okazji, że wydaje się, iż mało kto przyswoił sobie świetną biblijną zasadę o drzazdze w oku bliźniego oraz belce we własnym. 😉 Sama po sobie wiem, jak trudno zredagować własny tekst; a wyłapanie wszystkich błędów i tak nie jest możliwe. Do tego dochodzi stopniowy zanik różnic między językiem mówionym a pisanym, którego zaniku jesteśmy świadkami, jak się wydaje. No i wychodzi, co wychodzi.
    Jednak spontaniczność wypowiedzi rządzi się swoimi prawami; chyba z nich wynikają różne drobne błędy. Kiedy jeszcze dołączyć wszelkie regionalizmy czy kolokwializmy, językowi puryści mogą doznać zawału. 😉 Czy to znaczy, że mamy być super-poprawni? Mnie to wydaje się jeszcze gorsze od językowej niechlujności. Ale zawsze bałam się nadmiaru kontroli i cenzorskich zapędów.
    Generalnie wymienione przez komentujących błędy biorą się chyba z faktu, że nikt nie uczy młodych ludzi o różnicach między językiem literackim a potocznym. Jak również, że różnice te mają jakiekolwiek znaczenie. A czyja to wina? Bo raczej nie da rady w całości zrzucić jej na barki aktywnych użytkowników Kwejka czy Demotywatorów. 🙂

    A teraz, w ramach mojego znaku firmowego czyli, hm.. uwiędłej konsekwencji, dorzucę moje ulubione "smaczki", oba pochodzące z megafonów na wrocławskim Dworcu Głównym PKP. W jednym przypadku pani zapowiada pociąg do miejscowości Strzelin, co w jej ustach brzmi jak "Szczelin", zaś pewien ekspres do bodajże Kłodzka ta sama osoba określa jako "Strzeliniec" (kiedy w istocie chodzi o nazwę pociągu wywodzącą się od masywu Szczeliniec w Górach Stołowych). Dokładnie na odwrót. 🙂

    1. wiedźma z podgórza

      Właśnie czytam, co napisałam: "zanik zaniku". ;)) O coś takiego właśnie chodzi. Stwierdziłam, że zdanie źle brzmi i postanowiłam je poprawić; jak widać, nie do końca. 🙂 [chyba wspominałaś o takich przypadkach gdzieś wyżej] Podobnych wpadek trudno uniknąć, każdemu i każdej z nas. Wystarczy tylko zdawać sobie sprawę z faktu, że popełniło się błąd i będzie dobrze. Tak myślę.

    2. Mnie nawet trudno powiedzieć, że mnie błędy językowe jakoś szczególnie drażnią. W jednym z komentarzy czepiłam się "wziąść" ale wynikało to chyba raczej z okoliczności, w jakich ostatnio ten błąd słyszałam: w restauracji bardzo głośne i bardzo źle wychowane dziecko powtórzyło "wziąść" kilkunastokrotnie w niedługich odstępach i bardzo głośno tuż przy moim stoliku. Podejrzewam, ze stąd moja irytacja.
      W kwestii różnic między językiem potocznym al literackim: rzeczywiście zanikają one. Nie tylko w przypadku języka mówionego, ale też w literaturze.
      Czy to xłe? Nie sądzę. W końcu język potoczny, czasem wręcz wulgarny bywa w literaturze elementem stylizacji. I… Może napiszę tylko, ze dobrze, kiedy rzeczywiście jest celowym zabiegiem.
      Daleka jestem od potępiania ludzi robienie błędów w mowie potocznej. wszyscy je robimy. Doceniam jednak starania zmierzające do zmniejszenia ich ilości. Także na blogach. Od profesjonalistów wymagam więcej. Teksty publikowane w książkach, na stronach komercyjnych czy nawet w gazetach i czasopismach powinny mieć redakcję. Redaktor też człowiek. Też może popełnić błąd. Ale sytuacje takie, jak w przypadku publikacji pana Krajskiego, o której kiedyś pisałam, przekraczają mój poziom tolerancji na "wpadki". 🙂

  27. Przydatny temat, przebrnęłam przez całość, ale…
    Skoro już się tak życzliwie poprawiamy, to ja również zabawię się w panią od polskiego. 🙂
    "Ta kwestia pojawiała się na SoS już kilkukrotnie. Chodzi o różnicę między drzewem, a drewnem."
    Uważam, że przecinek pomiędzy "drzewem" a "drewnem" jest błędem.
    Popraw mnie, jeżeli się mylę.
    Pozdrawiam 🙂

    1. Dziękuję pięknie. Już poprawiam. Oczywiście, przecinek znalazł się tam przez niedopatrzenie. Korektora tekstów nie posiadam, niestety.
      Za wyłapanie wszelkich wpadek jestem zawsze bardzo wdzięczna.

  28. Anna | Kosmetykoholizm

    Sabbath, świetny post. Tak właśnie pomyślałam, że zawsze mówię do synka "Idziemy na lody"
    U mnie ciarki wywołuje źle odmienione słowo "dzieci", co niestety jest dosyć popularne w moim regionie, czyli "dzieciami" zamiast "dziećmi". Jestem chora.

    1. Nie jesteś. 🙂
      Dziś w sklepie przekonałam się, ze nawet zupełnie nie irytujące nas błędne wyrażenie usłyszane po raz dwudziesty bardzo głośno zaczyna irytować. Dziś do słów irytujących mnie osobiście dołączył "naostrzyk". Naostrzyk to prawdopodobnie temperówka. Para z dziećmi darła się o nasotrzyku nad moim uchem w księgarni. Po dwudziestym razie zaczęłam odczuwać przygnębienie.
      Swoją drogą, temperówka to fenomen: niewielu ludzi używa prawidłowej nazwy. Znałam już naostrzałkę i naostrzawkę.
      A na odmianę "dzieciami" odpowiadam zwykle, że trzeba byłoby porozmawiać z rodzicyma. 😀

  29. Al Warszawi

    Ciekawe i ważne.
    Ale minęła dekada i masz na podstronie „O mnie” wpisane SZKOLENIOWCZYNI. O tempora, o mores!
    Nie, nie jestem przeciwny feminatywom. Ale niektóre brzmią tak fatalnie, że feministyczna korona z głowy nie spadnie jeśli darujemy sobie chirurżki, psychistrki czy właśnie szkoleniowczynie.
    &

    1. Wiesz… początkowo też tak miałam, że niektóre feminatywy po prostu mi nie brzmiały. Albo wydawały się mniej poważne.
      Miałam jednak okazję wziąć udział w kilku dyskusjach o ich roli i zdecydowałam, że będę używała. Właśnie po to, by oswajać – najpierw siebie, potem może innych.
      Nie wytykam nieużywania, ale to jest moja decyzja, żeby stosować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Keiko Mecheri Oliban

. Testowałam niegdyś Olibanum Profumum i zrobił na mnie wrażenie tan zapach, oj zrobił. Znacie smak (i zapach) lekarstwa umieszczanego przez stomatologa w zębie pod

Czytaj więcej »

Comme des Garcons Ganja

Wiecie, kiedy ostatnio recenzowałam perfumy Comme des Garcons?

Na początku 2018 roku!
Ponad sześć lat bez recenzji tej niesamowitej marki na blogu o perfumach niszowych to jest skandal. Totalne zaniedbanie. Degrengolada. To jakby sześć lat nie słuchać Beethovena. Jakże nazywać się kulturową buntowniczką, jeśli nie sięga się do klasyki kulturowego buntu?

Dziś sięgam.
Po Ganję.

Czytaj więcej »