Niespodzianka!
Dziś autorką recenzji jest nie Sabbath, lecz Sabbatha. Zbieżność nicków tylko częściowo przypadkowa – w obu przypadkach u źródła jest bowiem ten sam zespół muzyczny… 🙂
Sabbatha zazwyczaj bloguje na zupełnie inny temat. Jeśli ktoś lubi drinki z palemką i malować paznokcie, zapraszam na Spooky Nails. A miłośników perfum zapraszam do przeczytania gościnnych recenzji zapachów Prestige Rose i Ghroob marki Arabian Oud.
Prestige Rose
Arabian Oud
W momencie aplikacji uderza w nozdrza pudrowa, mocna róża. Na skórze fantastyczna i dość staroświecka pudrowowość róży przełamana jest słodkim zapachem jaśminu. Mieszanka jest bardzo mocna i oleista, niczym suszone płatki róż skropione dodatkowo różanym olejkiem. Dla mnie to róża w róży, ciężka i dość dusząca a przez to fantastyczna.
Niestety dość szybko znacząco łagodnieje i nie zostawia za sobą pachnącego ogona. Na mojej skórze jest to zapach wręcz zaskakująco nietrwały, pozostałe zapachy Arabian Oud jakie testowałam są zdecydowanie trwalsze. Szkoda, bo gdyby nie trwałość byłby to mój różany ideał.
Ghroob
Arabian Oud
Od momentu aplikacji moje nozdrza uderzył zawiesisty zapach drewna z mocnymi przyprawowymi nutami. Delikatnie w tle wyczułam zapach niezidentyfikowanych dla mnie kwiatów, stosunkowo delikatnych. Po czasie przyprawowe nuty lekko zanikają a z oleistych drzewnych nut wyłania się zdecydowanie bogata mieszanka kwiatowa, w której wyczułam głównie różę oraz jaśmin.
Zapach „kończy się” mieszanką drzewa sandałowego z nutą wanilii, która długo trzyma się skóry. Zapach jest dość ciężki i bogaty oraz bardzo kobiecy (ale myślę, że niejeden mężczyzna by chętnie go używał). Tak właśnie wyobrażałam sobie prawdziwe arabskie perfumy.
***
Przypominam, że recenzje gościnne to pokłosie losowań setów próbek fundowanych przez perfumerie widoczne na prawym panelu SoS.
9 komentarzy o “Recenzje gościnne: Sabbatha o Prestige Rose i Ghroob Arabian Oud”
ciekawe perdfumy, a raczej zainteresowały mnie piękne flakony *_*
http://zyciowa-salatka.blogspot.com/
Fajne recki. Nie znam jeszcze tych perfum ale po poznaniu Rasasi Tasmeem od Poli jestem pod sporym wraženiem i niebawem zrobie pierwsze zakupy w Perfumerii na Y
No i wpadniesz. Powiadam Ci, wpadniesz jak śliwka w kompot. :)))
Ja się boję zaczynać z Arabian , Rasasi etc 😀
Słusznie, słusznie. To grozi poznaniem wielu pięknych perfum. 😉
Dobrze że znam Ghroob bo wiem że wiele w nim wiele pulsujących owoców i kompozycja cudowna choć nie tak trwała jak bym tego oczekiwał od takiej koncentracji 🙂 Śmiało zakładam Ghroob na siebie z wielką przyjemnością doświadczania esencjonalnego obcowania.
Też znam. Bardzo miły jest.
Róży nawet nie wąchałam. 😉
Wiem bo to właśnie Ty mi go poleciłaś wtedy będąc wspólnie w Y przed warsztatami. Był pierwszym jaki powąchałem z pośród cudnych zbiorów pani Justyny.
Sabbath obawiam się że masz racje : )