Zabierając się za recenzję kolejnego Aoudu od Montale czuję się jak gdybym próbowała opróżnić morze za pomocą wiaderka. Bo tych Aoudów jest ze czterdzieści i choć wiem, co się w nich mieści – mam też przygnębiającą świadomość, że nie starczy mi sił i samozaparcia na przewalenie wszystkich po kolei. Szczególnie, że w istocie jest ich sporo ponad czterdzieści i wszystkie są masywne jak sarkofagi.
Aoud Night pachnie jak Dark Aoud zmieszany z Leather Aoud i Moon Aoud. Żadna z tych kompozycji nie jest rewolucyjna, nie jest więc także rewolucją Aoud Night. Ale jest ok. Wart recenzji.
Ja miałabym zemdleć?! *
Pierwsza w nos rzuca się róża. Gdyby Montale miało ikoniczną różę grającą w reklamach ich różanych perfum, to to byłaby jej kolejna rola. Róża krągła, szerokobiodra, czerwonousta. Z rysami wyostrzonymi makijażem, dużymi stopami wbitymi w atłasowe szpilki. Z paznokciami w szpic. Róża, która się nie rumieni i nie uśmiecha. I powiadam Wam, wolę, żeby tak zostało, bo mam obawy, że jej uśmiech nie zwiastowałby niczego miłego.
Nie lubię tej pani.
Ale urody jej nie odmówię. Po pierwsze dlatego, że naprawdę jest to efektowna róża. A po drugie dlatego, że się jej boję. 🙂
Róża w Aoud Night przybrana jest „na bogato”. Szafran, czarny kmin, cynamon i wyrazista, konfiturowo cierpka nuta geraniolu dają jej ekspansywną ostrość, pazur. Aromat kandyzowanych w miodzie owoców orientalną zawiesistość. Jednak dopiero skórzaste labdanum daje jej charakter. Taki, który można polubić.
Wyrazista nuta skórzana – ostra, lecz na tle drapieżnej róży nie „zbyt” ostra – barwi zapach rdzą. Jak niesprane ślady krwi na zamszowych rękawiczkach – zmieniające historię banalnego romansu w opowieść płaszcza i szpady. Akord skórzany zmienia tę nocną randkę w tajemną schadzkę. Despotyczną różę w tragiczną heroinę targaną występną namiętnością.
Nietrudno zgadnąć, z kim Róża spotyka się w ukryciu. To romans archetypiczny, banalny wręcz. Róża występnie pożąda oudu. Oud występnie kocha różę. Ich miłość jest jest jednym z najbardziej monumentalnych motywów w olfaktorycznej ikonografii. Fatalna i potężna jak klątwa. I nawet w najbardziej banalnej odsłonie, jest między tymi nutami jakieś zmysłowe napięcie.
W Aoud Night związek róży i oudu przebrany jest w jakieś pseudohistoryczne kostiumy i szczodrze polukrowany miodem. Bohaterowie przyjmują wystudiowane pozy i mówią wierszem. Lecz to wciąż dobry motyw i niezła opowieść. Szczególnie z tą skórzaną zbrodnią w tle. 🙂
Data powstania: 2014
Trwałość: mordercza. Jak zawsze.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: oud z Malezji, bergamota, cytryna, nuty owocowe
Nuty serca: marokańska róża, indonezyjska paczula
Nuty bazy: ambra, białe piżmo, skóra, sandałowiec z Mysore, gwajak
- Na wszystkich fotografiach użytych w tekście – Lana turner. Na pierwszej wraz z Lee Philipsem w „Miasteczku Peyton Place” (za rolę pierwszoplanową w tym filmie Turner nagrodzona została Oscarem), na drugim i trzecim u boku Geene’a Kelly jako Milady DeWinter w „Trzech muszkieterach” George’a Sidneya.
* „Ja miałabym zemdleć?! Ja! Cóż ty o mnie myślisz? Gdy mnie znieważą… O! To ja nie mdleję, ja się mszczę wtedy, rozumiesz?” Milady DeWinter w drugim tomie „Trzech muszkieterów” Aleksandra Dumas. 🙂
13 komentarzy o “Intryga uknuta nocą – Aoud Night Montale”
Po Twoim opisie mam wrażenie, że zapach ten polubiłaby Yennefer z Vengerbergu 😉 I chyba pasowałby do Małgorzaty z "Mistrza…" na balu u Szatana 😉
Pozdrawiam, Yenn
Yennefer to bzem i agrestem pachniała, z tego co pamiętam. 🙂
Z Małgorzatą zazwyczaj kojarzą mi się żółte kwiaty (z przyczyn oczywistych), ale bal to co innego. Na bal u Wolanda żółte kwiaty zdecydowanie nie pasują. :)))
Mam go na półce, idę go na nowo poznać:-)
I jak? Masz podobne wrażenia?
Faktycznie, zapach banalny ale za to jak przyjemnie skonstruowany! Też pomyślałam o zestawieniu Black Aoud z Dark A. i A. Leather. Właściwie tylko Moon gdzieś mi umknął. 😉
Cudownie się to testowało i nawet zastanawiałam się nad większą ilością (może kiedyś) ale ja jestem niereformowalna, kiedy chodzi o oud, drzewa i inne cudowności w okołoarabskim wcieleniu.
Z zupełnie innej beczki to chciałabym powiedzieć, że świat się kończy. Bo dziś wieczorem zamierzam zacząć czytać obyczajową historię rodzinną z kulinariami w drugim planie i to nie inaczej, tylko dzięki Twojej rekomendacji. 😛 Pamiętałam, że pod koniec zeszłego roku wypowiadałaś się pozytywnie o "Stuletniej gospodzie" K. Majgier a mnie ostatnio coś ciągnie ku takim właśnie lekturom (z których większość to niestety banał, nuda albo gniot), więc kiedy zobaczyłam tę książkę – od razu przypomniałam sobie Twoje słowa. Świetną reklamę zrobiłaś. 😀 W każdym razie, jak pisałam: świat się kończy. ;))
Świat się skończył, kiedy mnie się spodobała. Teraz to już nowy świat się zaczyna, bo zaraziłam "Powieścią dla gospodyń domowych" kogoś, kto tak samo jak ja nie przepada za taką literaturą. Jest mi miło, że udało mi się zachęcić i mam nadzieję, kochana moja Wiedźmo, że będziesz się dobrze bawiła.
I jeszcze o niereformowalności oudowej słówko powiem, że mnie też jakoś nie przechodzi. Ale mam po flaszce Dar Aoud i Kabul Aoud i kolejnego Montale nie udźwignę. Ale zgadzam się, że nader miło się Aoud Night nosi. 🙂
To nie jest "dla gospodyń domowych" tylko dla kucharek! 😀
Dziękuję za miłe słowa i rekomendację. Aaa! U Sabbath jest coś o mojej książce! Jak fajnie! 😀
Cieszę się, że Wam "Gospoda" przypadła do gustu, bo właśnie wyczytałam, że jest napisana za trudnym językiem, ma za dużo bohaterów, zbyt skomplikowaną akcję i są nierealistyczne motywy, np. dziadek na księżycu… ;-P
Lubię Montale, jakoś jednak tym razem nie czuję się zachęcony, to za mało by mnie uwieść. Po nutach zdecydowanie lepiej mi to brzmi. I nie zrozum mnie źle Sabb 😉 Przypomniałaś mi za to o Kabul'u którego kiedyś miałem odlewkę i wspominam z gorącym tchnieniem tego Montale-Pro 🙂
Kabul jest niesamowity. Mam flakon. I Dark Aoud też. Nie pragnę kolejnych Montale jakoś…
Ja planuję na pewno Dark Aoud oraz naprawdę świetne Black Musk. A jak już się to ziści pewnie i Kabul jak najbardziej 😉
Najbardziej zaciekawiła mnie ta część o rdzy przyrównanej do krwi na rękawiczkach 😉 Znów objawia się moje skrzywienie…
Haha! Bo to najciekawsza część tego zapachu. Ale ogólnie jest on chyba dość "krzywy" na nasze potrzeby. 🙂
Aż wstałam z łóżka [a poświęcenie było to nie małe, bo leżałam pod ciepłym, różowym kocem!], ruszyłam do kuferka z próbkami i wyszukałam tego oudowca. Poranny zapach już dawno odszedł w zapomnienie, także testuję, daję kolejną szansę Montale…no ale niestety, znowu się nie udało. I to wcale nie przez tę banalność, o której wspominasz, i nie przez tę przerysowaną różę [ta jest nawet ciekawa]. Mnie męczy ta przypalona skóra – drapie, drażni i odrzuca. Aoud night układa się na mnie z jakimś, takim….przepoconym akcentem! Tak! Jakby Pan wypsikany początkowo ciekawym oudem, przebiegł z 5km w pogoni za ukochaną i tuż przed jej drzwiami kupił wielgachny bukiet róż. Z tego romansu u mnie na pewno nie będzie. 😉