Dziś na Sabbath of Senses debiutuje kolejna marka. Marka zdecydowanie warta uwagi. Odważne, niebanalne kompozycje mogą się podobać, lub nie, ale braku rozmachu, wyobraźni i odwagi Gabrielli Chieffo zarzucić nie sposób.
Zapraszam więc na pierwszą część cyklu recenzji perfum Maison Gabriella Chieffo. Oraz od razu zapowiadam, że na końcu będzie rozdanie – Perfumeria Quality mająca markę w ofercie podrzuciłam mi parę zestawów próbek specjalnie dla Was.
Acquasala
Recenzując ostatnio Eau des Merveilles Bleue wspominałam, że kompozycja uniosłaby więcej nut morskich. Przypomniałam sobie wówczas, że jakiś czas temu wąchałam coś wyraźniej morskiego. Oraz przypomniałam sobie, że miałam zrecenzować to „coś”… I tak sięgnęłam po stworzone przez kompozytora wspaniałych Oud Imperial Perris – Lucę Maffei Acquasala Maison Gabriella Chieffo.
Acquasala od pierwszych nut jest i ładna i niebanalna zarazem. Najpierw pojawia się pięknie kremowe, blade, śmietankowe neroli. Po kilku uderzeniach serca dostrzegamy zielone jak włosy syreny nuty morskie. Wyobraźnia natychmiast tworzy obraz półnagiej magicznej istoty w wianku z białego kwiecia na mokrych puklach. I wtedy syrena zaczyna śpiewać. Potężnym, niskim głosem Niny Hagen. Pieprz i gałka muszkatołowa – duet pikantny i ciepły zarazem. I oto mamy perfumy romantyczne – w tym prawdziwym, jedynie słusznym ujęciu romantyzmu, w którym najpiękniejsze opowieści dotykają sielanki delikatnie i tylko jednym palcem. Acquasala to pozorny banał, który rozwija się w opowieść tkaną z półcieni.
Piękne, żywiczne serce jest chłodne i ciepłe zarazem. Biały dym frankońskiego kadzidła splata się z zielonymi nutami morskimi. Ciepłe, szorstkie akcenty przyprawowe dają życie krągłemu akordowi irysowemu: mulistemu, skórzastemu, podpartemu ciemnozieloną paczulą i przyczajonym z niskich rejestrach jasnym, ostrym piżmem, które jest najmniej przeze mnie lubianym elementem tej kompozycji.
Nic tu nie jest po prostu ładne. I zarazem wszystkie te niezwykłe nuty razem brzmią dobrze. Choć dno jest grząskie i zdradliwe, piżmowe słońce przez moment razi w oczy, a syrena okazuje się trytonem…
Nie trzeba być miłośnikiem nut morskich, by docenić kompozycję Luki Maffei. Ale dobrze jest mieć otwarte zmysły i otwartą głowę. Bo to nie jest sielanka.
Data powstania: 2015
Twórca: Luca Maffei
Trwałość: trudno opisać to jednym słowem. Jak perfumy – wyczuwalne na odległośc większą, niż kilka centymetrów od skóry Acquasala zachowuje się przez jakieś dwie, góra trzy godziny. I wydawałoby się, że oznacza to po prostu marną trwałość. Rzecz w tym, że ślad zapachowy po Acquasala zostaje na skórze przez wiele godzin. Nie na tyle intensywny, by cieszyć się zapachem, lecz zarazem na tyle wtraźny, by mieć obiekcje przed użyciem innych perfum.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: neroli, elemi, kminek, czarny pieprz, gałka muszkatołowa, glony morskie
Nuty serca: mirra, olibanum (kadzidło frankońskie), irys
Nuty bazy: paczula, mech dębowy, kaszmeran, ambra
Camaheu
Gdybym napisała, że spodziewałam się wielkiej miłości – skłamałabym. Ani nuty, ani nazwa będąca starofrancuskim określeniem kamei nie zapowiadały kompozycji szczególnie oryginalnej. Jakże pozory mylą! Camaheu jest kompozycją wielce oryginalną i bardzo niszową. Powinnam być zachwycona.
Wiecie, jak to jest – testować zapach i od początku czekać na moment, kiedy będzie się miało z głowy test i zapach i całą tę pełzającą udrękę? To jest ten przypadek.
Od pierwszych chwil Camaheu zdominowane zostały przez dwa wiodące akordy. Pierwszy to różane mydło. Drugi to bagno pełne gnijących szczątków roślinnych i potopionych dżdżownic. Czemu dżdżownic? Nie wiem, ale one tam są. Unoszą się na wodzie – blade i nieżywe.
W miarę rozwoju tej niesamowitej kompozycji do mydła i bagna dołącza nuta kremowa. Nie kremowa jak śmietanka tylko kremowa jak krem do ciała. Biały i tłusty.
Mamy więc sugestywny, porywający obraz: zielonkawobure bagno, powoli rozpuszczające się w nim różowe różane mydła i pływające po wierzchu nakremowane dżdżownice. I zaprawdę powiadam Wam – braku oryginalności ani banalnego podejścia do tematu kamei Twórcy i marce zarzucić nie można. I pod tym względem są to perfumy wyjątkowe.
Data powstania: 2014
Twórca: Maurizio Cerizza
Trwałość: na szczęście bardzo, bardzo, bardzo słaba. Po godzinie na skórze zostaje mydlany powidok i nic więcej.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bargamotka, grejpfrut, bluszcz
Nuty serca: jaśmin, róża
Nuty bazy: mech dębowy, ambra, wanilia
- Gif z konikiem pochodzi z, bazującego na pięknej powieści Michaela Ende, filmu „Neverending Story” w reżyserii Wolfganga Petersena. Film nieco się zestarzał od czasów, kiedy byłam dzieckiem, ale jeśli ktoś nie widział. to i tak z całego serca polecam.
16 komentarzy o “Maison Gabriella Chieffo część 1: Acquasala i Camaheu”
To będzie niedziela z nakremowanymi ,martwymi dżdżownicami. 🙂 Sugestywny opis zapanował nad tą niedzielą. 🙂
Mam nadzieję, że to była przyjemna niedziela z wesołymi dżdżownicami. 🙂
Dzieki za recenzje! Testowałam niedawno Acqasala w Quality we Wrocławiu. Kocham nuty słone i nigdy nie przechodzę obojętnie obok półki jeśli wypatrzę w nazwie coś słonego. Miałam mało czasu i z całej serii chwyciłam tylko ten flakon. Mam podobne odczucia co ty.
Natomiast nakremowane dżdżownice rozwalają system. Omg będzie mi się to po nocach śniło ;).
O widzisz. A ja właśnie niekoniecznie, ale ten zapach jest po prostu niesamowity. I zaspojleruję Ci, że pozostałe zapachy marki są równie niebanalne. To będzie jedna z moich ulubionych marek ever. Gdybym przyznawała medale za odwagę – Gabriella Chieffo niechybnie zostałaby odznaczona.
Nuty zapachowe wspaniale wkomponowane w obrazowo ikazany swiat dzdzownic i dna bagiennego….ale zmysłowy opis przenosi mnie zawsze w bajeczny swiat zapachów…dziękuję
Te wszystkie obrazowe opisy właśnie po to są. Bo mam świadomość, że piszę o perfumach średnio popularnych. I czasem taki opis decyduje o tym, czy ktoś zamówi próbki, czy nie. Więc lista nut nie wystarcza. Staram się dać Czytelnikowi coś, co pozwoli mu wyobrazić sobie zapach.
I ja dziękuję za komentarz. 😀
Podklady muzyczne czy filmowe swietnie oddaja "obraz" zapachów opisywanych perfum.Brawo….
Robię to od lat. Jeśli jakiś utwór "opowiada" mi zapach. 🙂
Mój ukochany film! 🙂 A książka jeszcze bardziej, zwłaszcza ta z ilustracjami Boratyńskiego. Dżdżownice lubiłam zbierać po deszczu, dla chorych ptaków, więc to chyba zapach dla mnie 😀
Ha! Wiedziałam, ze ktoś się na te dżdżownice złapie. 🙂
Nie ma perfum, które się nikomu nie podobają. I to jest piękne.
Hmm, bo to może dla nimfy błotno-bagiennej? Mam takie jedno zdjęcie z młodości, na którym wyglądam niczym stwór z bagien, tylko to mydło różane by mi przeszkadzało… mech jakby dali, to wiesz 😉
Wyznam, że z tego wszystkiego i mnie mydło uwiera najbardziej. 😀
no właśnie, mydło… RÓŻANE! (sic!) brrrrrr…
Obrazy niecodzienne ale czy się w nich odnajdę…
No nic, trzeba to niespiesznie sprawdzić. Póki co to się otulam pewniakami. 🙂
Pewniaki mają wiele zalet. 🙂