Hola amigos. Como estas?
Lato w odwrocie, jesień nieubłaganie łapie nas za karki zimnymi paluchami – wycieczka do słonecznej Hiszpanii wszystkim nam dobrze zrobi. Pretekstem będą perfumy firmowane nazwiskiem pochodzącego z Costa Brava Santiago Burgas Bou.
Santi Burgas to marka obecna na rynku od 2010 roku – a zgodnie z informacją na pięknym discovery kicie – nawet od 2008. Tak się jednak złożyło, że do dziś nieobecna na SoS. Pora to zmienić!
W rozpoczynającym się dziś cyklu recenzyjnym przedstawię Wam – w kolejności, w jakiej perfumy pojawiały się na rynku – złożoną z sześciu kompozycji Białą Kolekcję oraz pierwsze dwa Palindromy. Na trzeci wciąż czekam, więc jeśli dotrze, to też będzie. A jeśli nie dotrze, to może będzie aneks. A może nie będzie.
Na pewno natomiast będzie rozdanie na koniec serii.
Bueno, vámonos!
Egnaro
Pomarańcza i cybet!
Widzicie to?
Już?
Przepraszam, nie mogłam zostać sama z tą wizją. 🙂
Na szczęście to tylko pierwsze wrażenie. Pierwszy wdech. Przedtakt.
Właściwa opowieść zaczyna się eksplozją barw. Pomarańcze są w niej dojrzałe i słodkie. Zbyt. Jak gdyby dodatkiem nut zwierzęcych twórca kompozycji przepchnął je w niejadalność.
Na drugim planie czai się zwierzę. Też niejadalne, bo wypchane.
Syntetyczne nuty zwierzęce – nie tylko główna, kwaśno-słodka molekuła od Firmenich, lecz zamaszyste nitropiżmo – nie nadadzą się do spożycia bardziej nawet, niż kudłate pomarańcze.
Do niejedzenia też się nie nadadzą, bo preparator zwierzęcych zwłok ewidentnie odwalił fuszerę i szczurzysko wali truchłem. ORAZ syntetykiem. Nie zamiast.
Egnaro to studium zepsucia. Swoisty olfaktoryczny dance macabre.
I o ile nuty zwierzęce w tej niebanalnej kompozycji po prostu uwierają. Stymulująco i intrygująco, choć niekoniecznie zachwycająco. O tyle złote owoce z premedytacją naznaczone plamami zgnilizny i porośnięte delikatnym jak najmiększy aksamit meszkiem pleśni – grają nie tylko barwą, lecz także… emocją. Bo wąchając Egnaro uświadamiamy sobie, że gnijące pomarańcze wywołują żal. A ich zapach wywołuje nostalgię.
Data powstania: 2015
Twórca: zakładam, że Santiago Burgas. Tak się przedstawia autor lub team autorów stojący za kompozycjami marki.
Trwałość: dobra. W sensie, że długa, nie że dobrze mi z tym.
Nuty zapachowe:
pomarańcza, anyż, imbir, bergamota z Kalabrii, cybet, sandałowiec, bursztyn
Miss Betty Vair
Panna Betty jest miłą dziewczyną. Pogodną, schludną i… mówiłam już, że jest miła?
Panna Betty lubi spacery, wiosnę i Anię z Zielonego Wzgórza. Panna Betty lubi także dbać o swój dom i przydomowy ogródek. Mówiąc wprost: Panna Betty lubi sprzątać i pielić grządki. Nie myśleliście chyba, że mam na myśli prace remontowe i kopanie dołów?!
Panna Betty pachnie świeżym powietrzem i czystością. Nosi jasną sukienkę i wykrochmalony na sztywno fartuszek. Zdejmuje buty w przedpokoju, a zamiast herbaty pija miętę.
Każdego ranka Panna Betty starannie ścieli wszystkie łóżka w domu, myje naczynia i wyciera je czystym ręczniczkiem. Poleruje lustra i szyby, ściera nieistniejący kurz, wygładza każdą poduszkę na kanapie i układa równo każdą fałdę na białych firankach. Potem robi zakupy u znajomego sklepikarza i wraca do domu nie gapiąc się na przechodniów, bo nie wypada. Panna Betty piecze rogaliki na niedzielne spotkania różańcowe, ale ich nie je.
A kiedy wszystko już jest posprzątane i poukładane, Panna Betty siada na białej ławeczce w zielonym ogródku i czyta książki Lucy Maud Montgomery. A czasem romanse Jane Austen, ale się z tym nie afiszuje. Bo romanse budzą w Pannie Betty piżmową głębię, o której lepiej nie myśleć.
Panna Betty jest dobrą dziewczyną. Mówiłam już, że jest miła?
Data powstania: 2015
Twórca: Santiago Burgas i Chris Maurice
Trwałość: Panna Betty jest miła i solidna, ale nie uparta. Do 5 godzin.
Nuty zapachowe:
gałka muszkatołowa, paczula, wetiwer, mech dębowy, piżmo
Źródła ilustracji:
- Autorem zdjęć wykorzystanych w recenzji Egnaro jest Heikki Leis – pochodzący z Estonii artysta będący jednym z najwybitniejszych współczesnych twórców sztuki z nurtu vanitas. Oraz ogólnie fotografem zdolnym uchwycić życie w niezwykły sposób. Strona autora: KLIK
- Nastrojowe fotografie towarzyszące opowieści o Pannie Betty to część inspirowanej „Anią z Zielonego Wzgórza” sesji ślubnej, której całośc można zobaczyć tutaj: KLIK
27 komentarzy o “Hiszpańskie opowieści część 1: Egnaro i Miss Betty Vair Santi Burgas”
Zawsze miałam żal do nut owocowych o to, że czy to brzoskwinia czy porzeczka, to wychodzi na mnie skwaśniałe wino. I tak sobie marzyłam grzesznie o gnijących owocach… czy znajdzie się owoc, który zamiast bakteryjnie fermentować grzecznie pokryje się pleśnią. Z chęcią zapoznałabym się bliżej z Egnaro 🙂
Bo on jest, paradoksalnie, fajny. Dlatego wybrałam tak piękne zdjęcia. Bo niby pleśń, a jednak zachwyca. I cieszę się, że nie tylko ja jestem w stanie sobie wyobrazić ładną pleśń. 🙂
O,pleśń może być ładna. W serach jest ładna, na przykład 😉. Chyba się zaczaję na rozdanie
Jak zobaczysz kolejne zapachy, to wykreślisz to "chyba". 😀
🙂
Gnijące pomarańcze i szczurze truchło to raczej nie, mimo całej mej miłości do psów, zapach mokrego psa to też niezupełnie to, co człowiek chciałby wdychać 😉
Ale wiesz, panna Betty, zapach czystości, a najbardziej zapach prania, które schło na słońcu… oooooo jakie to musi być miłe 😀
Panna Betty jest miła.
😀 😀 😀
No, u mnie jest co sprzątać, a rogalikiem też nie pogardzę 😉 mam też fotel, w którym panna Betty mogłaby se czytać te romanse 😀 pełna harmonia 😉
Ha! ja nie wiem, czy ona sprząta cudze domy też… A bez ślubu to ona z Tobą nie zamieszka. :p
E… to będę ten psi kłak samodzielnie zbierać, trudno 😛 śluby to jednak nie 😉
Na szczęście w perfumach jest tak, że można brać ślub z wieloma flaszkami i żadna nie robi scen. 😉
W teorii 😛 w praktyce to wiesz 😉 wciąż Adonisy 😀
Czuje sie przy tych basniowych powieściach jak niewidome dziecko…
O rany o rany o rany! To chyba niedobrze?
Jakże skrajnie i niebanalnie…
No rozkręcaj się, czekam na swój złoty strzał. 😉
Złoty strzał to będzie jak popełnię flaszkę… 🙁
Albo dwie. :/ :/ :/
pigwówki? to ja chętnie dołączę 😛
Pigwówki nie umiem. 🙁
Wszystko przed nami!
Egnaro vel Kocia Pupka 😀
Kocia Pupka?! Ja słyszałam, że kocią d… pupką pachnie nowy Durbano. 😀
O nieee, Durbano mój wyczekiwany??! Nie może być! 😀
Egnaro to moja trauma. No przysięgam, że nie ma chyba perfum na tym świecie, na które reagowałabym takim..ee… zniesmaczeniem. 😀
(Kosmo)
Matko scurkom, to logo! Latająca Mrówka w Koronie! Aż mnie ciarki przeszły:)
Panna Betty skojarzyła mi się z zapachem prania suszonego na wietrze.
Logo jest zarąbiste. I oni je wygrali świetnie w reklamach. Oraz – co najważniejsze – nie poszli w komerchę zapachową.
Flakony bardzo do mnie przemawiają, ale po pobieżnej analizie nut podejrzewam, że żaden z zapachów białej serii nie zrobiłby na mnie wrażenia, choć przyznaję, że jest cień nadziei w przypadku Oud de Burgas i Flaming Red;).
Na mnie zrobiły wrażenie wszystkie. Daw powyższe najmniejsze, ale reszta serio wyrwała mnie z papci.
Przy czym mam świadomość, że – poza Miss Betty – to są zapachy raczej "dziwne". No, może jeszcze Flaming Red czy OIKB łapią się na perfumy ładne. Reszta to nisza. Taka… prawdziwa, niszowa.