Etro Shaal Nur

Najpierw wedle producenta:
Oryginalny i unikalny. Kwiatowo-różana nuta, która opiera się na ciepłej bazie przypraw. Towarzyszy im kwiat karo karounde, narcyz i żonkil. Imię pochodzi od indyjskiej księżniczki, ale oznacza również najwyższej klasy jedwab lub szal z kaszmiru.
A moim zdaniem:
Ani orientalny, ani szal...
... ani kwiatowy, ani księżniczkowy.
Otwarcie jest cytrusowo - cierpkie. Takie tryskające gorzkawym sokiem skórki ze świeżych cytrusów, gniecione w porannym słońcu bardziej, niż krojone cienistej kuchni.
Po kilku chwilach owa nuta cytrusowych skórek przekształca się w pięknie perfumeryjną nutę aromatycznych olejków. I naprawdę, naprawdę czuć w Shaal Nur petitgrain w najpiękniejszym możliwym wcieleniu.
Kiedy już nasycimy się cytrusowym blaskiem, kiedy zmysły obudzą się do życia pod wpływem energetyzujących pierwszych akordów - nadchodzi czas na pieszczotę. Łagodny aromat różanego drewna miękko przenika przez deszcz cytrusowych promieni, niepostrzeżenie zmieniając się w gęsty, leniwy nawet zapach różanego olejku. Następuje chwilowe wyciszenie zapachu.

I... Kto nie wąchał, nie uwierzy - ale ta szorstka chmurka jest naprawdę urodziwa. I wcale, ale to wcale nie jest irytująca.
Shaal Nur znika ze skóry niepostrzeżenie, po trzech, czasem czterech godzinach zostawiając po sobie ślad wytrawny, jak popiół po kadzidle i transparentny jak kropla petit grain.
Jedna z moich bardzo kreatywnych znajomych z forum perfumeryjnego (Pauro, pozdrawiam ;-)) porównała kiedyś Shaal Nur do młodego chłopaka jedzącego rosół, w którym pływają płatki róż. Przyznaję, utkwiła mi w głowie ta personifikacja głównie dlatego, że mój odbiór zapachu jest zupełnie odmienny. Nie ma w nim rosołu, bo nie jest Shaal Nur zapachem ciepłym, a już na pewno nie ciepłym jak zupa. Nie ma też rosołu przestudzonego, bo zupełnie nie czuję w nim tej tłustości tkwiących na powierzchni w głębokiej zadumie okrągłych, zagapionych w zupożercę ok.
Nie ma nawet samego chłopaka - nie odnajduję tu tej niepokojącej energii tkwiącej w młodych mężczyznach.
Data powstania: 1997
Twórca: Jacques Flori
Nuty zapachowe:
nuta głowy: cytrusowo-kwiatowa - cytryna, bergamotka, grejpfrut, mandarynka, kolendra, palisander
nuta serca: kwiatowo-aromatyczna - tymianek, estragon, rozmaryn, karo karunde, róża, petit grain (olejek z liści gorzkiej pomarańczy)
nuta bazy: ostro-drzewno-ambrowa - cedr, wetiwer, paczula, kadzidło, piżmo, gałka muszkatołowa, opoponaks
Dla mnie to jedyne slodkie kadzidlo. Slodkawe. Kadzidlo nie takie jak np. w CdG ale bardziej jak u Villoresiego. Delikatne, ziolowe.
OdpowiedzUsuńNat
Nat, rzeczywiście jest coś z Incensi w tej świetlistej przyprawowości Shaal Nur. Tyle, że na mnie z Incensi robi się Soap Monster, a z Shaal Nurka na szczęście nie.
OdpowiedzUsuńShaal Nutr w dniu dzisiejszym ;)
OdpowiedzUsuńCoś jest na rzeczy w tym rosole, bo na mnie otwiera się marchwiowo, a że marchwi surowej... hm... womit, womit, stąd mi się ten Nutr jako od nutrii zrobił ;)
potem rzepstwo piołunowe i faktycznie coś zaczyna olejkować na dnie. mija półtorej godziny od zapodania. obacym, co będzie później.
miłego dnia
o, som jakieś jakby kwiatki ;)
OdpowiedzUsuńShaal Nutr! Hahaha!
OdpowiedzUsuńMnie się Szalony Gryzoń podoba. Marchewki nie wytropiłam. Marchewka jest w Zagorsku (ładna) i w Iris Silver Mist (brzydka), którego reckę planuję "na życzenie".
W sumie marchewkowy to powinien być Shaal Król(ik). ;-)
Mnie wyszło Shaal Nutr bo mają nutry pomarańczowe (vel marchewkowe) zęby, wiiielkie zęby.
OdpowiedzUsuńKról Nutriusz jednak ogólnie gorzki i warzywnawy, i jak lubię gorycz, to warzywniak nieszczególnie (no, dla zgniłego ziemniaka mogę zrobić wyjątek)