Kokos bywa zwykle składnikiem miłych słodziaków. Albo owocowych świeżuchów w klimacie tropikalnego drinka, ewentualnie też deserowych, spożywczych ciepłych klusek. Cóż począć ma człowiek, który szuka kokosu z nutką dekadencji?
No dobra, ma ów człowiek kilka możliwości: Cuir Venenum Parfumerie Generale, Ginger Ciao 2.27 Yosh, ostatecznie Premier Figuier Extreme l’Artisana lub Liaisons Dangereuses By Kilian… I pewnie kilka innych, które do głowy mi nie przychodzą.
Ja swoją kokosową dekadencję znalazłam w Onyx: połączeniu mchu i nut dymnych ze słodyczą czarnego kokosu (czymkolwiek ten czarny kokos by nie był – rzeczywiście jest, jesli nie czarny, to przynajmniej ciemnografitowy).
Zapach jest nieskomplikowany, a jednak tak dziwny, że nawet mając przed nosem rozpisane nuty człowiek jest zadziwiony. A zadziwia człowieka (człowieka, czyli mnie) to zupełnie nienormalne połączenie ciemnego, starego mchu, dymnych nut kojarzących się z waniliowym tytoniem fajkowym i głębokiej, kokosowej słodyczy.
Choć przyznać muszę, że pierwszy „niuch”, pierwszy kokosowy oddech nie zapowiada niczego nadzwyczajnego. Jest ładny, jest nawet ciekawy, ale nic ponad to. Dopiero po chwili Onyx zaczyna ciemnieć, jak gdyby twórca tej kompozycji sukcesywnie zaciągał ciężkie zasłony i gasił świece. W tych metaforycznych ciemnościach dostrzegamy to, co w tym zapachu mniej oczywiste i zarazem najbardziej interesujące. Puszysty dywan dębowego mchu (pięknie wyciągnięta nuta) i smugę tytoniowego dymu, jak gdyby ten ciemny salon opuściła przed chwilą niepokorna Habanita w świetnie skrojonym garniturze i z cygaretką w długiej lufce.
Gdybym miała posłużyć się obrazem powiedziałabym, że zapach ten jest jaki wielki, czarny kocur. Zwierzę piękne, o puszystej, lśniącej sierści i powolnych, zmysłowych niemal ruchach. Niby tylko mrucząca kupa futra, ale od razu wiadomo, że aportować nie będzie, papci nie przyniesie, a porę na pieszczoty wybiera sam. Ot, chadza własnymi drogami. Mógłby być zwinny i niebezpieczny… ale dziś nie jest dzień polowania.
I tak samo Onyx jest na skórze zapachem słodkim i leniwym, a jednak czai się w nim coś, co sprawia, że jest czarny. Mszysty, dymno – drzewny nie jest tylko słodziakiem. Jest słodziakiem występnym, słodziakiem niepokojąco zmysłowym, słodziakiem z drugim dnem. Jest w nim słodka tajemniczość…
Tak więc w mojej wyobraźni odziana w Onyx kobieta nie wywija tlenionymi blond lokami, nie podtyka ci pod nos na wpół obnażonego biustu, nie chichocze prowokacyjnie. Raczej spokojnym, przyciszonym głosem powie coś, co sprawi, że przez całą noc przewracając się w ciepłej pościeli będziesz zastanawiał się, czy naprawdę mogła mieć na myśli takie rzeczy, które Tobie do głowy przychodzą…
Jest jak kobieta z aforyzmu Anne Louise Germaine de Stael-Holstein: jak kocia łapka. Ściśnij nieco, a poczujesz pazurki.
Nuty zapachowe:
Nuta głowy: czarny kokos
Nuta serca: mech dębowy, tytoń
Nuta bazy: wanilia, ambra, piżmo
7 komentarzy o “Sage Onyx”
Cudowny tekst, nawet dla osoby perfumeryjnie w TAKIM stopniu niezaangażowanej:) Przeżyłam orgazm czytelniczy. Chylę czoła i dziękuję, że mogłam to przeczytać/wychłeptać.
Dziękuję. Orgazm czytelniczy brzmi bardzo sugestywnie. 😀
Zrobiło mi się bardzo miło po tym komentarzu, więc dziękuję raz jeszcze – za poprawienie humoru tym razem.
Pozdrawiam. 🙂
mnie również nie ominęło orgiastyczne przeżycie związane z czytelnictwem tegoż oto bloga, wręcz gdyby nie słowo „wychłeptać” była bym pomyślała, że moje wewnętrzne odczucia w jakiś zadziwiający sposób się zmaterializowały w powyzszych komentarzu 😀 😛
Ale cóż innego mogło wyjść spod znaku Sabbath, a poziom kolejnych recenzji ciągle rośnie, tylko czy my czytelnicy jesteśmy na to przygotowani? 🙂
PS. Jak ja bym chciała przeczytać książkę napisaną takim właśnie językiem, polotem i wyobraźnią jak Twoja…
Natalio, Twoja ocena moich wypocin jest, jak zwykle, zbyt uprzejma.
Tym niemniej cieszy mnie bardzo. Szczególnie to, co napisałaś o rosnącym poziomie. Mam ostatnio ciężki okres w życiu i zaczynałam się obawiać, że dryfuję gdzieś w diabły ze swoimi skojarzeniami mijając się powoli z sensem.
Jeśli tylko nadal można coś z tego zrozumieć, to jestem trochę pocieszona. 😉
Ściskam serrrrrdecznie!
Uwielbiam w ogóle Sage. Onyxu co prawda nie posiadam, ale też pozytywnie zaskoczyła mnie "postać" kokosa w tym zapachu.
Nie znam tych perfum….ale ten opis powalił. Jak jakieś tajemne odkrycie dostępne nielicznym.
Nie wiem nawet jaki komentarz tu napisać, żeby nie był zbyt płytki…bo blog zdecydowanie się wyróżnia, przez co czytelnik czuje przymus napisania czegoś równie wnikliwego… nie każdy jednak ma taki talent:)
Zabrakło mi tylko jednego…zdjęcia czego mam szukać, bo może wcale nie jest tak, że ich nie znam, a tylko nie przywiązuję wagi do nazw.
Witaj, Kokosowa Panno. 🙂
Z tą wnikliwością nie przesadzajmy. Blog jest o zapachach, to i o zapachach piszę. Jak jest o kosmatykach, to dziewczyny piszą o kosmetykach. Ot, nic specjalnego. 🙂
Zdjęcie znajdziesz w tym poście:
http://sabbathofsenses.com/2009/07/remanent-czyli-moje-zasoby-po-roku.html
Dwunasta fotka od góry, druga flaszeczka od prawej. Niestety, już u mnie nie gości. I bardzo trudno dostępny jest ten zapach.
Niestety, w popularnych perfumach takiego naprawdę ładnego kokosa nie znalazłam. 🙁