Zdaję sobie sprawę z tego, że zapachy z motywem przewodnim drewna agarowego mogą zdawać się dziwaczne. Rozumiem, że można ich nie lubić i, prawdę mówiąc, jako zimnokrwistej europejce łatwiej mi przyjąć do wiadomości rezerwę, z jaką spotykają się agarowce wśród znanych mi osób mających okazję je wąchać, niż powszechne wśród mieszkańców szeroko pojętego orientu upodobanie do tej ciężkiej woni. Oczywiście rozumiem, że to kwestia różnic kulturowych, ale zadziwienie zostaje.
Bo dla europejczyka piękno agaru jest pięknem nieoczywistym. Jest trochę jak obrazy Picassa, które należy zrozumieć, by móc w pełni podziwiać, jak kompozycje Buxtehude, które wymagają smakowania konstrukcji, nie tylko pobieżnego przesłuchania, a może jak niezwykłość silnika Wankla, która olśni tylko kogoś, kto posiadł podstawową wiedzę z dziedziny mechaniki (silnik Wankla widziałam swego czasu w Muzeum Techniki w Pradze i nieświadoma istnienia takiej konstrukcji w pierwszej chwili czułam się, jak gdybym zobaczyła UFO ;-)).
Dziś przedstawiam trzy kompozycje Geoffreya Nejmana pod wspólnym, agarowym mianownikiem:
Aoud
Aoud na zawsze pozostanie dla mnie agarowym archetypem, wzorcem w tej kategorii. Nie tylko dlatego, że poznałam go jako pierwszy (choć to z pewnością nie bez znaczenia), nie tylko dlatego, że to ten zapach pozwolił mi poznać i docenić nutę zwaną oud, ale też dlatego, że nuta drewna agarowego jest w nim wyciągnięta do przodu, pokazana w pełnej krasie, a nie brzmiąca w tle.
Przyznaję, że dość opornie przyjmuję fakt, że zmieniono mu imię i teraz nazywa się Micallef Man skoro to nadal agarowiec i nadal uniseks.
Aoud zaczyna się zapachowo monolitycznym połączeniem róży i agaru. Róża przyjmuje postać zmiażdżonych, pociemniałych płatków wydzielających sok i aromat tak intensywnie, że odczuwamy w nim nie uwodzicielski kwiat, lecz ostry olejek różany saute. Olejek agarowy jest tu podobnie intensywny, tłusty nieomal, gęsty jak guma arabska, doprowadzony do nieznośnej, drażniącej zmysły perfekcji.
I te dwie zlepione szczelnie nuty brzmią na mnie aż do końca trwania zapachu na skórze.
Z czasem łagodzi je głęboka, miękka nuta drzewna, ciepło ambry oraz przedłużające żywot ekspansywnego otwarcia korzenne przyprawy.
Odbiór agaru także zmienia się niepostrzeżenie: ogrzany orientalnym, ambrowo przyprawowym towarzystwem oud staje sę zapachem zawiesiście dymnym, przestaje wcinać się w świat jak nóż w dojrzały owoc awokado, lecz staje się szorstko ekscytujący jak noszona na gołym ciele skórzana odzież.
To zapach pierwotny, sięgający jakiejś archetypicznej, mrocznej głębi; stawiający zmysły w stan pogotowia jak niepokojące deja vu sięgające najgłębszych pokładów Jungowskiej nieświadomości.
Night Aoud
Night Aoud to zastygła wersja Aoud. Jeśli tamten zapach sunie po skórze z majestatem stygnącej lawy, to jego nocna siostra została utwardzona, pozbawiona niebezpiecznej lepkości, jak żywica przemieniona w twardy klejnot.
Powierzchnia zapachu jest obca, gładka, lecz pod nią drzemie podstępny magnetyzm.
Night Aoud jest jak pełen najdziwniejszych inkluzji bursztyn zwodniczo pokryty warstwą laminatu. Nuta agaru obrobiona została w sposób, dzięki któremu zgrzybiałe drewno zaczyna przypominać skórę. I to lakierowaną, bo wrażenie lśniącej gładkości jest w tym zapachu wszechobecne.
Damska wersja Aoud jest słodsza od swojego starszego brata, bardziej kwiatowa, ale znów próżno szukać w niej delikatnej miękkości płatków, bo zaklęte w cybernetycznie magicznej kuli zapachu kwiaty najpierw przemienione zostały w technicznie perfekcyjne odbicia samych siebie, a potem dodatkowo uwięzione pod warstwą nieoczyszczonego, brudnego wręcz cukru stopionego na wielkiej, nadpalonej kłodzie przeżartego mikozą drewna.
Fascynujący zapach. Odpychający i pociągający nietypową, niespożywczą słodyczą i niedelikatną kwiatowością.
Vanille Aoud
Trzecia odsłona micallefowskiego agaru, o której chcę dziś wspomnieć to zapach, którego zapowiedzi wystarczyły, by zapłonęły mi oczy i zadrżały ręce: Vanille Aoud.
Wyobraziłam sobie intensywną, pełną nutę oud podaną na wykwintnej, waniliowej poduszce. Bez róży!
Niestety, w Vanille Aoud na pierwszy plan wybija się wanilia doprawiona półwytrawnym, ciemnym karmelem. Zapach agarowego drewna jest w tej kompozycji od początku jedynie dodatkiem do nieco zbyt spożywczej słodyczy. Ciepła, urodziwa wanilia z intrygującym akcentem zmieniającym się po kilku godzinach w ledwo wyczuwalny ślad dymnej zadumy jest dla mnie zanadto oczywista.
Daleka jestem od twierdzenia, że zapach ten jest nieładny, po prostu po poznaniu pozostałych Aoudów Martine Micallef spodziewałam się czegoś bardziej… nienormalnego.
Może to błąd, bo zapach zgodnie z tym, co obiecuje nazwa jest połączeniem wanilii z oud i temu połączeniu wiele zarzucić nie można. Jest gładkie, nie mdli, nie szokuje, nie odpycha. Do tego zapach jest rekordowo trwały.
Czuję się jednak w obowiązku uprzedzić ewentualnych miłośników oud w perfumach, że jest to wanilia aromatyzowana agarowym drewienkiem, a nie czarna kłoda na kontrastowo jasnej bazie.
Nuty zapachowe:
Aoud: róża, olejek agarowy, gałka muszkatołowa, cynamon, drzewo sandałowe, aloes drzewny, sandałowiec, ambra
Night Aoud: ylang-ylang, gałka muszkatołowa, brzoskwinia, aoud, sandałowiec, paczula, cedr, wanilia, ambra, labdanum
Vanille Aoud: bergamotka, ylang-ylang, suszona śliwka, oud, karmel, benzoes, wanilia, piżmo
* Wszystkie powyższe ilustracje to kadry z genialnego filmu krótkometrażowego pt. „Katedra” stworzonego przez Tomka Bagińskiego na podstawie opowiadania Jacka Dukaja pod tym samym tytułem.
Jeśli mogę przy okazji tego posta polecić swoim czytelnikom coś spoza perfumeryjnego podwórka, to obie artystyczne wizje – zarówno poruszający, wielowątkowy tekst, jak i wciskający w fotel obraz zasługują na to, by poświęcić im kilka chwil. I to nie raz i nie dwa, lecz wielokrotnie.
10 komentarzy o “Micallef Aoud – trzy odsłony”
No i siedzę teraz nad schematem silnika Wankla. Fascynująca konstrukcja!
Vanilia Aoud wydaje się być tym co by mnie urzekło dwie pozostałe do testów – chętnie chociaż i róża by podpasowała, jest u mnie w „modzie” ostatnio 🙂 jako że się powtórze poraz enty – Twoje opisy nakłaniają mnie do testów 😀 tylko Ty potrafisz tak pisać że ja widze jakbym pachniała 🙂
Iv.
Elve, a żebyś Ty wiedziała, jak kosmicznie to wygląda na stalowym modelu! 🙂
Iv, ależ się cieszę, że znów jesteś. Widzę, że sesja wypuściła Cię ze swych szponów. 🙂
Myślę, że jako wielbicielka ekstremalnych wanilii możesz rzeczywiście docenić Vanille Aoud. Polecam testy, jest w Quality.
najpierw kupię Czarny Turmalin, potem Aoud 😉 jakiś czas temu tak postanowiłam, a Ty mnie tylko utwierdzasz w tym przekonaniu 😉
No to plany zakupowe mamy dość podobne. 🙂
Ja zamierzam nabyć oba zapachy, jak tylko skończą mi się dotychczasowe zasoby. No i kiedy dolar trochę spadnie…
Chociaż nie mam jeszcze BT, mam już Aoud :)) Kolejność zakupów zmieniona przez przypadek, ale jakiż udany przypadek 🙂
Ogromne gratulacje!
Pozostaje mi życzyć Ci drugiego przypadku. 🙂 I sobie też…
Sabbath, w końcu piszę mój 1 komentarz na Twoim blogu, na który zawsze trafiam, jak poszukuję czegokolwiek związanego z światem perfum 🙂
A tym razem sprowadziła mnie tu próbeczka, którą od Ciebie dostałam… czyli Aoud Gourmet… i jest idealna 🙂 Także jestem Ci winna wielkie podziękowania, bo dzięki Tobie odkryłam w kolejne zapachy idealne: Night Aoud i owy Gourmet :*
Dziękuję…
Kolcia
Podchodziłem do Aoud jak pies do jeża i dzis ten zapach zmiótł mnie z powierzchni ziemi- to co sie wydarzyło po aplikacji bardzo mnie zaskoczyło- najpierw pomyślałem że nawdychalem się za dużo badziewia unoszącego się w powietrzu w perfumerii i że to nie mogą byc te perfumy, potem byłem przekonany że ktoś kto idzie przede mna ulicą jest czymś mocno wyperfumowany i psuje mi odlot, a potem… podziw mieszał się z niedowierzaniem, że zalewa mnie fala pobożnego skupienia i zadumania nad kłębami dymu unoszącymi się nad delikatną różą przypominającą Emira…nigdy w ten sposób nie odebrałem perfum!co za nastrój ! Szacun!
P.S. Odlot się juz nie powtórzył 🙁